24/05/2009
Szopka polska
Sezon, a właściwie festiwal „Szopka polska” uroczyście zainaugurował nasz niedoceniony rząd pod wytrwałym przywództwem Leszka Millera. Początkowo, co prawda, nic nie zapowiadało tej feerii żartu – pisze Marek J. Zalewski.
MAREK J. ZALEWSKI
Z okresu świątecznego powoli wchodzimy w sezon zabaw i ogólnej wesołości, karnawałowej. Nasza elita polityczno-towarzyska stara się jak może, aby udowodnić, że w tym okresie szopka jest dobra wszędzie i na wszystko. Zadbała więc o to – jakby pozazdrościła Krakowowi – aby urządzić ogólnopolski, ale z akcentami jak najbardziej międzynarodowymi, gigantyczny festiwal pod nazwą “Szopka polska”.
Trudno wspomnieć o wszystkich jego odsłonach. Dlatego też przypomnę te, które już wstrząsnęły tłumnie zgromadzoną – blisko 40. milionową – rodzimą publicznością, a trudną wprost do zliczenia, gdy dodać tzw. obserwatorów zagranicznych.
Sezon, a właściwie festiwal
“Szopka polska” uroczyście zainaugurował nasz niedoceniony rząd pod wytrwałym przywództwem Leszka Millera. Początkowo, co prawda, nic nie zapowiadało tej feerii żartu. Któż bowiem przypuszczał, że Millerowy swoisty TOUR d’EUROPE, który – jak mniemałem – ma udowodnić europejskim unionistom, że jest granica przyzwoitości, do której przekroczenia nic i nikt nie jest w stanie nas już przekonać, a co dopiero zmusić, okaże się propagandową hucpą i pierwszą odsłoną wspomnianego festiwalu? Byłem o tym przekonany tym bardziej, że obok premierowego swój autorytet na szalę rzucił również prezydent, pokonując inny wariant TOUR d’EUROPE. Myślałem zatem, że za wiele do wygrania nie mamy, ale przynajmniej wariant berliński, czyli to, co udało się wtedy ustalić można będzie w Kopenhadze “klepnąć”. Chociaż tyle, aby wyszło na to, że nie daliśmy się ograć niczym drużyna mistrzów kraju przez zespół trampkarzy.
Ale – jak się okazało – płonne były nie tylko moje oczekiwania i zaciskanie kciuków. Zostaliśmy ograni koncertowo, a szopka z udziałem naszych “zwycięskich” polityków okazała się być pierwszą odsłoną wspomnianego festiwalu, który w nocy z 13 na 14 grudnia był właśnie inaugurowany. Najbardziej przykre jest jednak to, że członkowie naszego rządu na czele z premierem uczynili wszystko, aby obrazić inteligencję rzeszy swych rodaków. W spektaklu z gatunku szopkowej tragifarsy starano się w nas wszystkich wmówić, że wynegocjowaliśmy “dobre warunki”.
Otóż nie, Panie Prezydencie! NIE, Panie Premierze! To są złe warunki. Warunki urągające nie tylko nam. Warunki, które są wiarołomne w stosunku do wszystkich unijnych traktatów od Traktatów Rzymskich poczynając! O ile możemy się zgodzić z tym, że uzyskaliśmy tyle, ile się dało i o czymś więcej nie mogło być mowy, o tyle nie oszukujmy się, że są to “dobre warunki”! Bo takie nie są! Zarówno Pan, Panie Prezydencie, jak i Pan, Panie Premierze wiecie o tym najlepiej. Godząc się na nie zgodziliście się na utworzenie w ramach Unii grupy członków II kategorii. Powiedzmy otwarcie, Panowie – daliśmy się ograć, ale dlatego, że w dzisiejszych warunkach nie mieliśmy szans na lepszy wynik. Dzięki temu jednak nie odpadliśmy z dalszej rozgrywki i tylko od nas zależy, w co i z jakim wynikiem zagramy już niebawem.
Ale powiedzmy to! Nie opowiadajmy natomiast dyrdymałów o “dobrych warunkach”. Bo o tym, jakie one są faktycznie przekonamy się już niebawem, gdy uporamy się z kolejną odsłoną festiwalu “Szopki polskiej – przygotowaniom do referendum. Jak inaczej nazwać ten wulkan pomysłów? Instytut prof. Kolarskiej-Bobińskiej złożył propozycje, które porażają. Dlaczego tylko 48 godzin, a nie np. 365 dób mają być czynne lokale głosowań? Dlaczego np. nie zastosować obowiązku udziału w referendum? Albo np. już dziś zapisać swój głos w testamencie (to a propos “pełnomocnika”). A może jeszcze wariant głosowania wszystkich Polaków bez ograniczenia wieku. Łącznie z poczętymi i planowanymi, wszak to oni będą beneficjentami przystąpienia do Unii. A zatem niech każdy ma tyle głosów na ile zgłosi zapotrzebowanie… Itd., itp…. ad absurdum. “Szopka polska” trwa.
Ale to nie wyczerpuje festiwalowej
oferty… Następne jej odsłony to przetargi na sprzęt dla naszej flankowej armii. Chodzi o wschodnią flankę NATO, której mamy strzec przed wrogiem. Zakończyliśmy przetarg na pocisk (izraelski NT-D), na wóz bojowy (fińska Patria), no i na samolot wielozadaniowy. Słowem – blisko 30 mld zł po dzisiejszym kursie wydamy w ciągu kilkunastu najbliższych lat na górę złomu, z której najmniej nam potrzebną jest blisko 30. letni staruszek F-16. Najbardziej mnie ciekawi skąd w naszym budżecie, w którym dziś nie można znaleźć dodatkowego jednego miliona zł, nagle znajdą się dodatkowe miliardy? To po pierwsze. A po drugie – gdzie członkowie komisji przetargowej kończyli kursy szybkiego czytania? Każdy widział w telewizji te gigantyczne pojemniki, w których trzej oferenci składali dokumentację offsetową. Przeczytać w ciągu miesiąca z niewielkim okładem te tysiące stron i dokonać tak trafnego wyboru? To istny cud! Ale w “Szopce polskiej możliwy. .
O atrakcje związane z kolejną odsłoną zadbał… Właśnie! To trudno określić, ale wszystko wskazuje na kierownictwo Agory, wydawcy “Gazety Wyborczej”. Chodzi o interes, w którym główną rolę odegrać miała przedpłata 17,5 mln USD. Najzabawniejsze w tej sprawie jest to, że rolę tego na tzw. wariackich papierach ma odegrać człowiek, który na liście podejrzanych o posiadanie takowych zajmował do tej pory jedno z ostatnich miejsc spośród elity polityczno-towarzyskiej, a po wtóre – “GW” nagłośniła sprawę dopiero teraz, choć o sprawie wiedziano co najmniej od pół roku. Tłumaczy to “prowadzeniem śledztwa”. Ciekawe, że w ciągu pół roku niczego dodatkowego nie “wyśledzono”. A zatem, o co w tym wszystkim chodzi? Czyżby tylko o to, aby wziąć udział w festiwalu “Szopka polska”? Myślę, że jednak mimo wszystko – nie!
To tylko kilka odsłon z festiwalu, który trwa. Szopka polska jest ponad wszystko! Ponad wszystko jest
SZOPKA POLSKA!
Marek J. Zalewski
ALTERNATYWY
Szopka polska
Sezon, a właściwie festiwal „Szopka polska” uroczyście zainaugurował nasz niedoceniony rząd pod wytrwałym przywództwem Leszka Millera. Początkowo, co prawda, nic nie zapowiadało tej feerii żartu - pisze Marek J. Zalewski. więcej...