Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

05/06/2008

Koty i myszy

Wszystkim ulżymy, wszystkim zapowiadamy korzyść, poprawę ich sytuacji. Wszystkim mamy jakoby dopomóc i dogodzić tym samym posunięciem. Mniejsza o to, czy można w tak prosty sposób pogodzić i jednocześnie zadowolić wszystkich.


Dr hab. MIROSŁAW KARWAT



profesor Uniwersytetu Warszawskiego



Obietnica wielostronna pozwala zadowolić wielu różnych odbiorców jednocześnie. Odbiorców o odmiennych potrzebach i interesach, a nawet wzajemnie przeciwstawnych oczekiwaniach. Mistrz mowy wieloznacznej potrafi nawet wzbudzić zgodną wdzięczność iksa, który jak najgorzej życzy igrekowi, oraz igreka, który liczy na to, że “wyjdzie na swoje” kosztem iksa. Do jednego i drugiego równocześnie zostaje skierowany komunikat o naszej przychylności, życzliwości. Najczęściej zawoalowany i asekuracyjny, bez “kropki nad i”. Niektórzy odbiorcy uznają ten sygnał za dowód, że jesteśmy właśnie po ich stronie, że to im dajemy pierwszeństwo.


Oto przykład – zaczerpnięty z demagogii przedwyborczej, tym razem nie zgrzebnej, populistycznej, ale liberalnej. Jednym – przedsiębiorcom, jako pracodawcom, podatnikom i inwestorom – obiecujemy, że im ulżymy przez obniżenie podatków i redukcję obciążeń wpływających na koszty zatrudniania (składek emerytalnych, rozmaitych odpisów na fundusz taki-owaki). Innym – pracownikom – zapowiadamy lub co najmniej sugerujemy, że oto umożliwiamy im wzrost płac i trwałość zatrudnienia dzięki odciążeniu pracodawców. Zaś bezrobotnych krzepimy tezą, że dając zarobić przedsiębiorcom znajdujemy lub wręcz tworzymy nowe miejsca pracy, których daremnie by oczekiwać w sytuacji, gdy pracodawców hamują i zniechęcają nadmierne obciążenia, w rezultacie których produkcja, usługi lub handel przestają się opłacać.


Wszystkim ulżymy, wszystkim zapowiadamy korzyść, poprawę ich sytuacji. Wszystkim mamy jakoby dopomóc i dogodzić tym samym posunięciem. Mniejsza o to, czy można w tak prosty sposób pogodzić i jednocześnie zadowolić sprzedawcę i konsumenta, pracodawcę i pracobiorcę, koty i myszy. Na pewno jednak można zbierać ze wszystkich stron wyrazy uznania za samą inicjatywę tak dobrze służącą interesom każdej ze stron, a nawet podziękowania za tak pożyteczne i błyskotliwe pośrednictwo, mediację, za cenny wkład w dzieło powszechnego pojednania i zespolenia. Na pewno można wzbudzić zbiorowy optymizm i wdzięczność procentującą w wyborach.


Przyjrzyjmy się dokładniej tej obrotowej kokieterii. “Jak zmniejszymy podatki, to wszyscy z tego odniosą korzyść”. Każdemu z osobna ta zapowiedź kojarzy się z czym innym. Ale też do każdego jest, wbrew pozorom, skierowana z podtekstem. Zawiera nie tylko tekst dosłowny i wypowiedziany expressis verbis. W domyśle jest coś więcej; nadawca “mruga okiem” do danej grupy ludzi.


I tak, gdy zwraca się do przedsiębiorców, to choć tego nie wypowie wprost, daje im jednak do zrozumienia, że doskonale ich rozumie. Rozumie, że nie opłaca im się inwestować i zatrudniać. Rozumie ich kłopot z pracownikami najemnymi – ach, te roszczeniowe postawy, i to w tak trudnych czasach! Oni zaś rozumieją jego półsłówka jako aluzję: uwolnię was od tego socjalnego garbu, od dokładania do darmozjadów i nieudaczników. Zwielokrotnię wasze zyski dzięki premiowaniu przedsiębiorczości, która sama w sobie jest zasługą i błogosławieństwem dla ojczyzny.


A zwracając się do ich pracowników, daje im do zrozumienia, że podobnie jak oni jest oburzony wyzyskiem pracy …ze strony pazernego fiskusa. Kokietuje ich niechęć do krwiopijców, ale kanalizuje ją na niechęć wobec zachłannego państwa. Nie może przecież być tak, żeby zwykły uczciwy człowiek tak ciężko pracując, a zarabiając tak mało, był jeszcze dorzynany jest podatkiem, i to w czasie, gdy niektórzy wydają swe nadwyżki na zbytki.


Bezrobotnym zaś sugeruje, że są po prostu ofiarami zbyt wysokich podatków. Ulga dla tych, którzy mają pracę lub własny interes, to nic innego jak oznaka solidarności z bezrobotnymi. Mogą nawet uwierzyć, że on też nie lubi tych sytych, ustawionych, że pomoże coś niecoś im wyrwać na rzecz tych pokrzywdzonych.


A przecież wszystkie te kalkulacje – przedsiębiorców, pracowników i bezrobotnych nawzajem się ograniczają, jeśli nie wykluczają? I przecież redukcja podatków zmniejszy przychody państwa; więc na to i owo zabraknie – znowu będą cięcia; znowu komuś trzeba będzie zamrozić płace, emerytury, zasiłki? Nie ma obaw, uspokaja polityk słuchaczy swego koncertu życzeń. Przecież gdy zmaleją podatki, to wraz z nimi zmaleją koszty produkcji, a więc i ceny, dzięki czemu to więcej osób się zatrudni lub przynajmniej zaoszczędzi na własne potrzeby, przeto wzrosną obroty, koniunktura się nakręci.


Prawda, jakie proste? Ale tylko w propagandowych wizjach, bo w praktyce w takim samograju zawsze coś zazgrzyta i zawiedzie. Natomiast nie zawiedzie taki schemat w kampanii wyborczej: z każdej grupy społecznej uszczknę trochę głosów.


Mirosław Karwat


W wydaniu 67, czerwiec 2006 również

  1. RADY FRANCUSKIEGO LOBBYSTY

    Choroba czy sztuka?
  2. FARMACJA

    Śródziemnomorska równowaga
  3. LOBBING W PRAKTYCE

    Eksperci jako lobbyści
  4. POLITYKA EMIGRACYJNA

    Niemoc państwa
  5. POLSCY EMIGRANCI

    Nad Sekwaną i Tamizą
  6. POLSKA PRASA W LONDYNIE

    Drugie narodziny
  7. LIST W OBRONIE LONDYŃSKIEGO "TYGODNIA"

    Widok z Warszawy
  8. OD REDAKTORA

    Niemal cały świat
  9. RELACJE PUBLICZNE

    Mistyfikacje
  10. DECYZJE I ETYKA

    Wiara, nadzieja, miłość, codzienność
  11. SZTUKA MANIPULACJI

    Koty i myszy
  12. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Praca nad marką
  13. POLITYKA KULTURALNA

    Mecenat pełnowymiarowy