Established 1999

ARGUMENTY I FAKTY

27 marzec 2008

Wynik netto

Eureko wielokrotnie złamało umowę prywatyzacyjną. Najdobitniej wyraziło się to w pozwie sądowym, w którym stwierdziło, że celem zakupu akcji PZU była ochrona akcjonariatu BIG BG. Nie po to skarb państwa sprzedawał PZU. Były też inne przewinienia, np. próby wyprowadzenia pieniędzy z PZU, na szczęście zakończone niepowodzeniem. Tak postępuje inwestor pragnący podnieść wartość firmy? Eureko sprzeniewierzyło się także własnym zobowiązaniom wobec Polski angażując się w proces prywatyzacyjny bułgarskiej firmy ubezpieczeniowej. Warto przypomnieć próbę wyboru wyboru rady nadzorczej PZU Życie inspirowanej przez ludzi związanych z Eureko, w której kwestionuje się obowiązywanie polskiego prawa – mówi Grzegorz Wieczerzak, prezes PZU Życie SA.


 


Z GRZEGORZEM WIECZERZAKIEM


 


prezesem zarządu PZU Życie SA


 


rozmawia Jerzy Krajewski,


redaktor naczelny miesięcznika
„Twój Pieniądz”


 


Panie prezesie, dlaczego jest Pan postrzegany jako antagonista mniejszościowego inwestora konsorcjum Eureko/BIG BG w PZU?


 


Taka ocena bardzo mnie boli. Zależy mi na utrzymywaniu dobrych relacji ze wszystkimi. Warto jednak zaznaczyć, że między mną a Eureko nie ma żadnych bezpośrednich związków. Eureko jest tylko akcjonariuszem PZU. Ja prezesuję w PZU Życie. Eureko nie ma akcji PZU Życie. Właścicielem 99,9 procent akcji PZU Życie jest PZU. Konsorcjum ma tylko pośredni wpływ na PZU Życie jako 30-procentowy akcjonariusz PZU.


 


Niemniej to Pana działania wzburzyły konsorcjum.


 


Głównym zadaniem zarządu jest dbanie o interes spółki i dbanie o interes blisko 16 milionów osób ubezpieczonych. Z tego właśnie zadania jestem rozliczany. W tej sytuacji trudno jest poddać się presji konsorcjum Eureko/BIG BG, które ma tylko 30 proc. akcji PZU, aby ustawić inną hierarchię wartości, rozumianą jako działanie obliczone na korzyść wyłącznie jednego, mniejszościowego akcjonariusza, z pominięciem interesu skarbu państwa, pracowników posiadających akcje PZU, no i przede wszystkim klientów.


Otóż, kapitały własne PZU Życie to jest niewiele ponad miliard złotych. Tyle jest udziałów właścicieli w spółce. Natomiast zebranych składek, pieniędzy, które muszą być wypłacone w ciągu kilkunastu lat osobom ubezpieczonym w PZU Życie jest w tej chwili około 11 miliardów złotych. To jest miarą odpowiedzialności.


Firmy finansowe są objęte szczególną kontrolą państwa. W związku z tym zaskakujące jest podnoszenie takiego larum, że zarządu PZU Życie, który uznaje, że są zagrożone interesy osób ubezpieczonych, stara się temu przeciwdziałać, niestety kosztem relacji z właścicielami. W każdym normalnym państwie byłoby to przyjęte jako oczywiste i spotkało się z pełnym wsparciem instytucji nadzoru. U nas trudno mówić o jakimkolwiek wsparciu.


 


Czy mógłby Pan podać jakiś konkret?


 


Okazało się, że jednym z podstawowych powodów zmiany zarządów PZU było to, że zarząd PZU Życie i Rada Nadzorcza PZU Życie odmówiły zakupu od spółek zależnych BIG-u akcji BIG-u w cenie 12 zł za łączną kwotę pół miliarda złotych, których wartość była znacząco mniejsza. Za realizację takiego projektu byłbym prawdopodobnie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Natomiast decyzja o sprzedaży po 14 zł tych akcji BIG-u Deutsche Bankowi, które miał wcześniej w portfelu, a których rynkowa wartość oscyluje w granicach 5 zł, co oznacza nadprogramowy znaczący zysk dla PZU Życie SA, spotkała się z agresją i bezprecedensowym atakiem. Nikt mi wcześniej nie powiedział, że mam działać na szkodę spółki, którą zarządzam.


Muszę zaznaczyć, że te akcje znajdowały się w tzw. funduszu ubezpieczeniowym, czyli funduszu, który był zgromadzony ze składek wszystkich osób ubezpieczonych. Obowiązkiem zarządu było tak gospodarować tymi środkami, żeby przynosiły jak największy zysk. Klienci tego od nas wymagają. Co jakiś czas w gazetach są zestawienia słupków wskazujących ile zarobiono, jaka jest dynamika wzrostu. Ocena każdego zarządu firmy ubezpieczeniowej następuje przez pryzmat tego, jak wzrasta wartość kapitału, którym zarządza. Tu nie ma miejsca dla negocjacji.


 


Z tego, co Pan mówi, pojawia się problem dualizmu lojalności.


 


Prawdopodobnie niemożliwe jest pogodzenie wszystkich interesów. Mnie jednak nie pozostało nic innego, jak kierować się rozsądkiem. Największą wartością PZU Życie SA są jego klienci. Potem pojawia się interes spółki jako przedsiębiorstwa przynoszącego dochód, no i oczywiście w ślad za tym interes akcjonariuszy. Tutaj okazało się, że pomiędzy akcjonariuszami wystąpił konflikt. Mnie, jako prezesowi, nie wolno ingerować w te spory. Muszę jednak postępować zgodnie z prawem i logiką. Jeśli są wywierane na mnie naciski, abym działał na szkodę klientów, spółki i większościowego akcjonariusza, muszę się temu przeciwstawić, albowiem w przeciwnym razie zostanę pociągnięty do odpowiedzialności.


 


Dlaczego klienci są tacy ważni dla PZU Życie? Aktywa spółki są tak wielkie, że można żyć z odsetek.


 


Aktywa PZU Życie są tak wielkie, że rzeczywiście można by żyć z odsetek, ale wtedy nie mówimy o rozwoju przedsiębiorstwa tylko o jego regresie. Dlatego klienci są największą wartością dla PZU Życie. Bez nich spółka warta jest dużo mniej. Muszę zatem dbać o ich satysfakcję. Zeszły rok rozpoczął się od rewolucyjnej zmiany organizacyjnej. Zasięg poszczególnych inspektoratów i przedstawicielstw został dostosowany do nowego podziału administracyjnego oraz zmieniającego się rozmieszczenia naszych klientów. Zmianie uległa też sama struktura Zakładu. Z dwóch pionów sprzedaży ubezpieczeń grupowych i jednostkowych został wyodrębniony pion obsługi ubezpieczeń. Dzięki temu klienci są obsługiwani sprawniej i szybciej.


Zmiany te wyzwoliły drzemiący w PZU Życie potencjał i w znaczący sposób podniosły efektywność. W 2000 roku udało się wprowadzić dwa produkty: Credo i Mocną Przyszłość, które jakościowo wzbogaciły ofertę. Nowe ubezpieczenia są bardzo nowoczesne, wychodzą naprzeciw zmieniającym się potrzebom klientów i wyznaczają nowe standardy rynku. W zeszłym roku PZU Życie dokonał ponadto przełomu na polu pracowniczych programów emerytalnych, jako pierwszy spośród ubezpieczycieli rejestrując pierwsze takie programy. Dodam, że został także zahamowany spadek udziału w rynku.


 


Czyniąc tak wiele dla klientów obronił Pan interesy spółki?


 


Obowiązkiem każdej spółki jest tworzenie zysku. W 2000 roku PZU Życie osiągnął rewelacyjny zysk netto wynoszący ok. 400 mln zł. Jest to najlepszy wynik w całej historii i ponad dwukrotnie wyższy od poprzedniego rekordu. Na ten wynik złożyły się większe zyski ze sprzedaży ubezpieczeń, zmiany organizacyjne poprawiające wydajność pracy i rozsądna polityka inwestycyjna. Dodam, że słynne transakcje sprzedaży akcji BIG BG i Banku Handlowego miały tylko częściowy wpływ na zyski PZU Życie.


 


Wśród polityków uchodzi Pan za wielkiego finansistę.


 


Jak się zarządza wielką firmą o ogromnym potencjale, z gigantyczną rzeszą klientów i potężnymi aktywami, należy dbać, aby tego nie zepsuć. Wydaje mi się, że to mi się udało. Liczby są obiektywne.


 


A co z właścicielami?


 


Nadal większościowym właścicielem PZU jesteśmy my wszyscy poprzez skarb państwa. I to nie tylko 16 milionów ubezpieczonych, ale prawie 40 milionów obywateli polskich. Jesteśmy reprezentowani wszyscy przez skarb państwa i urzędników, którzy wykonują swoją pracę w Ministerstwie Skarbu Państwa. Ich rolą jest ochrona naszych interesów i działanie zgodne z najlepszym interesem skarbu państwa czyli obywateli. Natomiast moja postawa w sytuacji podejmowania prób działania wbrew interesowi skarbu państwa musiała być jednoznaczna. Przed komisją parlamentarną zdecydowanie krytycznie wypowiadałem się o postępowaniu pana ministra Wąsacza. Teraz, jak się dowiaduję, jest przygotowywany wniosek o postawienie pana ministra przed Trybunałem Stanu. Oznacza to, że moje poglądy nie były odosobnione. Sprawę badała komisja parlamentarna i uznała działania podjęte przeze mnie za prawidłowe. Dochodzenie prowadziła Najwyższa Izba Kontroli i w swoim raporcie oczyściła z zarzutów zarówno mnie, jak i prezesa Władysława Jamrozego. To jest znaczące. Obecnie sprawę bada prokuratura. Równolegle proces prywatyzacji PZU jest przedmiotem pracy komisji parlamentarnej. Umowa prywatyzacyjna PZU znajduje się również na wokandzie sądowej. Trzeba poczekać na wyniki pracy tych instytucji.


 


Nie niepokoi Pana, że sprawa PZU ma już charakter międzynarodowy?


 


Eureko, a dokładniej grający w Eureko pierwsze skrzypce Banco Comercial Portugues, jest znany czynnikom europejskim z tego, że lubi do procesów gospodarczych wplątywać polityczne zaangażowanie oraz czynić ogólne zamieszanie. Oczywiście, żal mi, że w działania BCP została wplątana Polska i PZU. Jednak najgorsza byłaby obłuda i próba za cenę ciszy oddania polskiego rynku ubezpieczeniowego ludziom, którzy nie przestrzegają polskiego prawa i zawartych przez siebie umów.


 


Co ma Pan na myśli?


 


Eureko wielokrotnie złamało umowę prywatyzacyjną. Najdobitniej wyraziło to w pozwie sądowym, w którym stwierdziło, że celem zakupu akcji PZU była ochrona akcjonariusza BIG BG. Nie po to skarb państwa sprzedawał PZU. Były też inne przewinienia, np. próby wyprowadzenia pieniędzy z PZU, na szczęście zakończone niepowodzeniem. Jednak czy tak postępuje inwestor pragnący podnieść wartość firmy? Eureko sprzeniewierzyło się także własnym zobowiązaniom wobec skarbu państwa angażując się w proces prywatyzacyjny największej bułgarskiej firmy ubezpieczeniowej. Warto przypomnieć próbę wyboru rady nadzorczej PZU Życie inspirowanej przez ludzi związanych z Eureko, w której kwestionuje się obowiązywanie polskiego prawa. Co to za know-how? Jak z tego widać, na razie Eureko źle się przysłużyło PZU, ale mam nadzieję, że to się zmieni.


 


Co będzie dalej?


 


Gdyby prywatyzację rozpoczęto w roku 2000, kiedy skonsolidowany zysk grupy wyniósł nie 300 mln złotych, jak za rok 1999, ale około miliarda złotych – to wyniki byłyby zupełnie inne. Jest to trzykrotna różnica w zysku. A przy zakupie to się mnoży razy dziesięć. Według analityków Gazety Finansowej, PZU jest wart ponad 100 mld złotych. Nawet jeśli te obliczenia są przesadzone, jednak są one w jaskrawej dysproporcji do 3 mld zł, jakie zapłacono za 30 proc. spółki i współdecydowanie w zarządzaniu całą grupą. To są nasze pieniądze i o nie powinniśmy wszyscy walczyć. Myślę, że Eureko i BIG BG rozstrzygną ze skarbem państwa w drodze negocjacji problemy związane z potencjalnym naruszeniem umowy prywatyzacyjnej PZU w związku z roszczeniami pana ministra w stosunku do inwestora i zostanie uruchomiony proces rzetelnej prywatyzacji. Wiadomo tylko, że w przypadku tak słabego inwestora, jakim jest Eureko, istnieje duże ryzyko, że oszczędności Polaków mogą być transferowane za granicę na pokrycie operacji lokacyjnych czy obronę interesów Eureko w świecie. Myślę, że wynik netto tego, co robię, będzie dla Polski pozytywny. Rolą każdego menedżera zatrudnionego w firmie państwowej jest podnoszenie wartości aktywów, które są rękach skarbu państwa. Jeśli skarb państwa wygra konflikt z Eureko, zyskiem netto dla Polski będzie kilka miliardów dolarów.


 


A co z Panem?


 


Zakończył się rok kalendarzowy. Wszyscy mogą obiektywnie ocenić wyniki finansowe i uznać czy działania zarządu były sukcesem. Na wiosnę tego roku mija mój trzeci roki w PZU Życie. To okazja do podsumowania. Wydaje mi się, że dokonałem wiele dobrego dla Zakładu, o czym zresztą wspomniałem już wcześniej. Co do przyszłości, to walne zgromadzenie akcjonariuszy podejmie decyzję co do dalszego kierunku rozwoju firmy i wybierze ludzi, którzy będą zdolni podołać nowym wyzwaniom.


 


Jakie to będą wyzwania?


 


To pytanie niekoniecznie do mnie. Na pewno będzie chodzić o dobro spółki, o wzrost roli PZU Życie w pracowniczych programach emerytalnych i przygotowanie do nowego rozdania, jakim będą ubezpieczenia zdrowotne.


 


Czy pozostanie Pan w PZU?


 


Jestem tylko wynajętym menedżerem. Jeśli otrzymam konkretną propozycję, to ją na pewno rozważę.


 


Dziękuję za rozmowę.


 


Rozmowę przeprowadzono 21.02.2001 r.

W wydaniu 19, marzec 2001 również

  1. ARGUMENTY I FAKTY

    Wynik netto