Established 1999

FIGURANCTWO

28 luty 2008

Symultanicznie protegowany

Figuranctwo to kategoria o dużych walorach poznawczych, szczególnie przydatna w dialektycznej analizie licznych paradoksów uczestnictwa i podmiotowości; bo też sama w sobie, w swojej istocie zakłada paradoks, przewrotność mechanizmów podmiotowości ludzkiej. Przedstawiam tu cały katalog paradoksów rzeczywistego i pozornego wpływu społecznego. Wywody w tej książce nie wymagają podsumowania. Swoistą kropką nad „i” jest model mechanizmu powszechnie kojarzonego z postacią Nikodema Dyzmy. Dyzmologia to najbardziej zaawansowana subdyscyplina miernotoznawstwa. Polecam seans terapeutyczny. Tylko dystans może nas uratować – pisze Mirosław Karwat.


MIROSŁAW KARWAT



Figuranctwo jako paradoks uczestnictwa. 
Eseje przewrotne



Powieść-pamflet Kariera Nikodema Dyzmy to istne spiętrzenie paradoksów.


1. Pseudoekskluzywność. Do hermetycznej i wyniosłej (choć zdegenerowanej) elity, nieosiągalnej, wydawałoby się, dla kogokolwiek z zewnątrz, przebojem wkracza pierwszy lepszy, byle kto. Choć to paradoks pozorny: ta elita też okazuje się szemrana, wyjątkowa jest jedynie w swym dobrym samopoczuciu i pragnieniu konserwacji składu.
2. Zaszczycający zaszczycony, uratowany ratownik. Człowiek znikąd, nie wiadomo kto, przez nieporozumienie uratowany (najadł się, znalazł nowych kolegów) zaszczyca i ratuje z opresji tych, którzy jemu czynią zaszczyt.
3.
Zamęt jako źródło porządku. Powstaje sytuacja zupełnie jak w świątecznym sprzątaniu, które pozwala odnaleźć rzeczy dawno zaginione lub odświeżyć rekwizyty mocno zużyte. Zbiorowe zamieszanie i zupełne nieporozumienie narastające od chwili debiutu przywraca w tym światku porządek i jasność. Od chwili zamieszania spowodowanego pojawieniem się komety–Dyzmy wreszcie wiadomo, czego się trzymać, pod kogo się podczepić. Choć sam jest zdezorientowany i zawieszony nie wiadomo gdzie i na czym, gość wkraczający do salonów i gabinetów jak objawienie staje się dla gospodarzy punktem orientacyjnym.
4.
Wirtualne cudo. O namaszczeniu i sukcesie decydują nie tyle realne atuty jednostki, ile jej wizerunek społeczny, w tym wypadku będący rezultatem zbiorowej projekcji oczekiwań, zsumowania sprzecznych dążeń, kalkulacji i złudzeń partykularnych we wspólnej środowiskowej mistyfikacji. Już tytuł powieści jest przewrotny.
5.
Kariera z przypadku i mimo woli. Przyśpieszony awans Dyzmy i wyniesienie go na sam szczyt hierarchii to nie tylko absurdalny przypadek kariery, to przecież… kariera mimo woli; w każdym razie tak jest na początku. Ale też sam Dyzma jest zaprzeczeniem karierowicza: on tylko chce przetrwać, jego horyzont sięga “byle do jutra”.
6. Nie tyle Dyzma robi karierę, ile inni mu ją robią. Jest tylko na tyle rozsądny (co zawdzięcza mniej niedużemu rozumkowi, a bardziej instynktowi zachowawczemu), by im w tym nie przeszkadzać. Lenistwo i rozsądek opłacają się: nie robi głupstw i błędów, jakie popełniłby każdy typowy, chorobliwie ambitny karierowicz, który wszystko chciałby zawdzięczać własnemu sprytowi, zapobiegliwości, przebojowości. Nie ponosi zbędnych wysiłków, lecz pozwala swoim protektorom, by starali się o jego względy i pozycję w poczuciu zaszczycenia.
7. Ten paradoks o tyle może jednak nie dziwić, że Dyzma wkroczył do światka, który swoim monopolem władzy i splendoru zapewnił swym uczestnikom osobliwy status “skazanych na sukces”. Sukces ma zagwarantowany co najmniej tak samo jak ci, których szeregi zasilił, a jest to sukces jeszcze większy dlatego, ponieważ ci “ludzie sukcesu” dawno już nie mają żadnych sukcesów w czymkolwiek.
8. Zupełna niekompetencja i ignorancja debiutanta to jego największy atut, przewaga nad starymi wyjadaczami, do których przypadkiem dołączył. Obowiązuje wszak stara jak świat dialektyczna zasada: Nieznajomość reguł gry i pewnych oczywistości działa o wiele skuteczniej niż znajomość tych “warunków brzegowych” czy kompetentne i sprawne szulerstwo. Dyzma w tym jest lepszy nawet od wytrawnych hochsztaplerów, że nie wie, czego nie można lub nie wolno, a nawet nie wie, czego nie wie. Lecz właśnie to czyni go tak przebojowym; właśnie to tworzy miraż mocnego człowieka, niekonwencjonalnego i ekstrawaganckiego, który wie, czego chce i “idzie jak burza”.
9.
Przypadek i improwizacja jest odbierana i skutkuje jak droga według rozkładu jazdy. Przygody bohatera od przypadku do przypadku, od okazji do okazji układają się w ciąg zgoła fatalistyczny, jak gdyby był protegowanym samej Opatrzności, a na zewnątrz wyglądają tak, jak gdyby on sam konsekwentnie realizował wyrafinowany plan kariery.
10. Dryfujący figurant staje się przewodnikiem, sternikiem.
11. Mętniak odbierany jest jak jasnowidz; człowiek, który ma elementarne trudności z logicznym myśleniem i czytelnym wysłowieniem się, uchodzi za wzorzec wyraźności i precyzji. Fakt, że ratuje go – wynikająca z autentycznego własnego zakłopotania lub strachu przed kompromitacją – małomówność i lapidarność. Im mniej mówi, tym mniej się odsłania i tym bardziej wydaje się zagadkowy, a więc i niezwykły.
12. Zbiorowe oślepienie Pigmalionów. Twórcy własnych złudzeń podziwiają i wielbią własne dzieło, dochodząc nawet do wniosku, że ono ich przerasta. Ludzie podziwiają Dyzmę za to, co sami mu podpowiedzieli, w czym sami mu pomogli, a co potem mu przypisali jako jego pomysł, przejaw jego geniuszu. Są mu wdzięczni za to, co sami sobie załatwili jego rękami.
13.
Przypadkowy gracz, zresztą, nieuprawniony, zostaje sędzią i reżyserem gry.
Dyzma to gracz wciągnięty do gry przypadkiem, nie znający reguł gry i pozbawiony elementarnej kompetencji lub jej namiastek. Nie posiada niczego porównywalnego z atutami graczy uczestniczących w rozgrywkach od zawsze: ani majątku, ani ogłady towarzyskiej, ani znajomości etykiety towarzyskiej i środowiskowej hierarchii, ani tym bardziej wiedzy ekonomicznej i administracyjnej, ani zasług, które muszą być respektowane przy największej nawet niechęci, ani koneksji. Co prawda, domniemanie koneksji szybko tworzy te koneksje. Dyzma wchodzi w “układy”, zaczyna mieć “dojścia” – a dalej to już działa jak perpetuum mobile: jeden kontakt rodzi następny. “Gołodupiec” decyduje o fortunach, parweniusz i prostak dyktuje modę, nieudacznik uosabia skuteczność, nieuk uchodzi za mistrza i nauczyciela.
14.
Narzędzie realizacji celów postrzegane i traktowane jako mocodawca. Wprawdzie osobistości, które stykają się lub szukają kontaktu z Dyzmą, same posługują się nim instrumentalnie, chcą po prostu coś załatwić – a jednak pozostają w mniemaniu, że dotarły do kogoś, kto pociąga za sznurki. Nie rozumieją, że własnym wysiłkiem tworzą jego wpływy i dokonania, myślą co najwyżej, że oddają drobne przysługi i mogą liczyć na potężny rewanż wielkiej figury. Rzecz jak z teatru marionetek: kukiełka animowana sznurkami odgrywa rolę kogoś, kto pociąga za wszystkie sznurki.
15. Zero jako jedynka. Kompletny ignorant i zupełne beztalencie występuje w roli eksperta, wyroczni, krynicy mądrości i przenikliwości. Pewnie dlatego jeszcze dziś, gdy widzimy w telewizji czy w Sejmie takiego mądralę, i pytamy “Co to za jeden”, prawidłowa odpowiedź brzmi “Kolega Dyzmy z Oxfordu”.
16. Chwast jako kwiat, liść jako korzeń. Gąbka, która wszystko wchłania, odbierana jest jako żyzny grunt, na którym wyrastają cuda. Dyzma uważany jest oczywiście za sprawcę tego, co firmuje lub tylko komentuje.
17.
Twardziel-przewodnik. Przestraszony z początku, a długo jeszcze zdezorientowany i improwizujący osobnik, który chce tylko przetrwać (dosłownie byle do jutra) zostaje ustawiony w roli wizjonera i silnego człowieka, czyli męża opatrznościowego – nadziei i wybawcy. Ten, który sam nie wie, czym to się skończy, uznawany jest za kogoś, kto wskaże drogę i poprowadzi. Dyzma powiedzie swoich, przeprowadzi ich przez trudne chwile jak Mojżesz przez morze i pustynię. Nieśmiało zapytam, zupełnie bez związku: jaki cel i program mają dziś nasi politycy, poza tym konkretnym, żeby wygrać wybory, być w telewizji, utrzymać dietę czy posadę? Kogo wyprowadzą ze strefy zagrożenia lub beznadziejności – poza swoimi kumplami? Bardzo dobrze znają drogi ewakuacji i wyjścia zapasowe – ale tylko te dla VIPów.
18. Status Nikodema Dyzmy to żywa antynomia: Protegowany protektor. Nikodem to człowiek, który byłby nikim bez tych wszelkich ułatwień i przywilejów, jakie zapewniają mu inni, który właściwie jest tylko transmisją cudzych wpływów i cudzego wyposażenia. Status zera byłby adekwatny do jego własnych, rzeczywistych możliwości – wiedzy, uzdolnień, umiejętności, osiągnięć, których nie ma i mieć nie może. Na szczęście dla niego obracanie się wśród ludzi ważnych i spoufalenie z nimi niejako automatycznie go namaszcza, czyni człowiekiem ważnym. Ale i tak “świeci światłem odbitym”. Jest jednak protegowanym szczególnego rodzaju – gdyż nie ma jednego konkretnego protektora, u którego wisiałby na klamce czy na łańcuszku, ale wielu naraz, nieświadomych tego, zwalczających siebie nawzajem w ten osobliwy sposób, że wszyscy “uzbrajają” Dyzmę jakoby przeciwko sobie. I ten protegowany (symultanicznie protegowany) uchodzi za protektora – bo w rzeczy samej, wszystko może załatwić udając się do swych protektorów. Oni zaś nieraz odbierają jego kontakt “po prośbie” tak, jak gdyby to on ich protegował.
19. Im dalej i coraz trudniej, tym łatwiej. Wspinaczka na coraz wyższe szczeble niekompetencji, zmierzenie się z coraz bardziej złożonymi zadaniami, w których rozpiętość między koniecznościami społecznymi a ignorancją, niefrasobliwością i nieudolnością “męża opatrznościowego” staje się coraz większa, przychodzi… jeszcze łatwiej niż początkowe stadia. Dalej “już z górki”; kariera pseudocharyzmatycznej osobistości funkcjonuje jak samograj.
20.
Wystarczy byćjak to dosadnie wyraził Jerzy Kosiński w swoim pamflecie, którego bohaterem jest Dyzma epoki współczesnej – audiovideokretyn. Wystarczy znaleźć się (nawet najzupełniej przypadkowo) w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie – i tylko tkwić w centrum wydarzeń i w centrum uwagi środowiska. Nie trzeba nic mówić, w każdym razie nic istotnego i mądrego, byle ta mętna mówka trafiła w zapotrzebowanie społeczne, brzmiała w sam raz – jak na zamówienie. Nie trzeba nic robić, w każdym razie nic konkretnego, efektywnego i pożytecznego – wystarczy samą obecnością wywoływać zainteresowanie, zwłaszcza oparte na zagadce, robić na innych wrażenie. I przede wszystkim wystarczy w zupełności poddać się oczekiwaniom społecznym, wydarzeniom i regułom gry (nawet tym, o których się nie myśli i których samemu się nie rozumie). Wszystko samo się potoczy. Powtórzę natrętnie: czy autor wiele tu przesadził? Czyż dzisiaj nie jest tak, że wystarczy być w telewizji?
21.
Pusty pojemnik jako skarbiec. Najcenniejszy społecznie, a w każdym razie najlepiej przystosowany jest nie ten, kto posiada jakieś walory (talenty, użyteczne doświadczenia, nawyki i umiejętności) i odpowiednie do nich osiągnięcia, lecz ten, kto – jak pusta skrzynka – pomieści w sobie wszystko, tzn. wszystkie oczekiwania, złudzenia, legendy, wszelkie pozory. Pomieści, rzecz jasna, wirtualnie – ale przecież nie od dziś wiadomo, czym jest tzw. fakt psychologiczny. To, w co ludzie wierzą, bez względu na trafność lub złudność tej wiary, ma wielką siłę sprawczą.
22. Najlepszy jest ten najgorszy. W licytacji nieudaczników, w wyścigu miernot najlepszy okazuje się ten najgorszy. Ale czemu się tu dziwić? W wyścigu szczurów zwycięża szczur, a nie słowik czy wierzchowiec; szczur najszybszy, najbardziej zachłanny i najbardziej bezwzględny. To nie jest konkurencja dla ludzi pięknych moralnie i przodowników pracy.
23.
Mierność absolutna osiąga doskonałość i staje się ekwiwalentem wybitności. Na pociechę przypomnijmy sobie, że na szczęście to tylko typ idealny, że w realnym życiu tak doskonale miernych osobników spotkać nie sposób. Ale czy wiele nas pocieszy myśl, że w zamian obcujemy na co dzień z miernotami wybrakowanymi?


(Fragmenty z książki)


W wydaniu 59, październik-listopad 2004 również

  1. BARIERY EFEKTYWNOŚCI

    Siła inercji
  2. TOWARZYSTWO EGIDA

    Misja kabaretu
  3. WIDZIANE Z SENATU

    Banalizacja zła
  4. DECYZJE I ETYKA

    Efekt świeżości
  5. SZTUKA MANIPULACJI

    Frontem do klienta
  6. FIGURANCTWO

    Symultanicznie protegowany
  7. NA BAŁKANACH

    Zakładnik Kosowa