Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

4 maj 2015

Poniedziałek, 25.05 – Big in Poland

Niełatwo schodzi się ze sceny politycznej, artystycznej, a nawet z tronu Piotrowego.


Pierwszym typem jest Leszek Miller, drugim – powiedzmy – Jeremy Clarkson, a trzecim przykładem Jan Paweł II (na drugim biegunie umieścił się Benedykt XVI). Szefa SLD już wszyscy wygwizdali, więc oszczędźmy skopanego. Natomiast Jeremy`ego Clarksona, wyrzuconego z BBC za prostackie zachowanie, będziemy gościli w październiku na Stadionie Narodowym. Upadek Clarksona i jego dobrego programu Top Gear zostanie zrekompensowany podczas VERVA Street Racing w Warszawie.  Dobra to nagroda pocieszenia. W prostackich czasach nikt przecież nie będzie protestował w Polsce przeciw anglosaskiemu prostactwu, bowiem show must go on! Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w 2018 roku u Putina. No, tutaj jest już trochę grymasów. Jednak zwycięży slogan „sport jak najdalej od polityki”. Ale czy od wojny też? I jeszcze jeden przykład, tym razem wchodzenia na scenę. Ilham Alijew, dyktator Azerbejdżanu, wymyślił I Europejskie Igrzyska Olimpijskie. A kto wie, jak rządzi w Baku Alijew? I co to obchodzi sportowców? Ano, nic, więc Polski Komitet Olimpijski wyśle na dziewicze EIO ponad trzystu sportowców i działaczy. Chwalić Boga, nie będziemy osamotnieni, gdyż akces zgłosiło 49 narodowych komitetów olimpijskich. Na tej olimpiadzie będą mogli zabłysnąć sportowcy w „drugich” garniturach, bowiem – należy się spodziewać – elita odmówi udziału. A dlaczego tytuł Big In Poland? Przez skojarzenie z zespołem Alphaville, który przed laty przebojem „Big in Japan” zdobył się na autoironię, polegającą na tym, że zespół u schyłku kariery może zagrać już tylko w Japonii, czyli na końcu głównych światowych szlaków koncertowych.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 20.05 – Taki świat


Chciałoby się napisać „dziwny jest ten świat”, ale tę frazę wyśpiewał już nieodżałowanej pamięci Czesław Niemen. Z całości jego utworu można wysłuchać, że przewidział również dzisiejszy kryzys z uchodźcami. Wojny w świecie afrykańsko-arabsko-muzułmańskim wyrzucają z ojczyzn miliony uchodźców. W Europie szukają ratunku, a Stary Kontynent już sobie z nimi nie radzi. Komisja Europejska usiłuje nakłonić kraje członkowskie Unii, aby otworzyły granice dla uciekinierów. Polska miałaby przyjąć ich nieco ponad tysiąc. A Polska nie chce mieć takiego kłopotu. Jakby tego było mało, z prywatną inicjatywą wystąpiła Miriam Shaded, urodzona w Polsce córka Polki i Syryjczyka. Prosi, aby nasz kraj przyjął 300 (około 1500 osób) syryjskich chrześcijańskich rodzin, którym grozi śmierć w sukcesywnie opanowywanej przez siły Państwa Islamskiego Syrii. Shaded twierdzi, że znalazła źródła finansowania i zamieszkania w Polsce dla swoich rodaków. MSZ ma więc kolejny uchodźczy wielki problem na głowie. A może pomógłby Andrzej Duda (i PiS, oczywiście), gdyby uznał, że pomoże mu to w doprowadzeniu do zwycięskiej kampanii prezydenckiej?


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 19.05 – Pamięć nostalgiczna


Kreatywność ludzkiego umysłu nie zna granic głupoty, bezmyślności, kabotynizmu, zaistnienia za wszelką cenę. I tak jakiś tęgi umysłek wpadł na szatański pomysł, aby włożyć Andrzejowi Dudzie w usta myśl o odebrania filmowi „Ida” Oskara, gdy tenże Duda zostanie prezydentem. Nie byłoby afery, gdyby sprawy nie nagłośniły największe media. Teraz przepraszają, bo była to fałszywka. Ale sprawa ma drugie dno. Jak w demokracji jakikolwiek polityk mógłby pomyśleć, że może odebrać (zresztą, cokolwiek odebrać) światową nagrodę przyznaną twórcom za dzieło ich umysłu i rąk?! Jest to idea tak niesłychana, że nawet psychiatrzy (czy biografowie dyktatur) mieliby problem z jej uzasadnieniem. Tu nasuwa się analogia do roku 1983, roku jeszcze stanu wojennego, kiedy to reżimowy tandem Jaruzelski-Urban usiłowali wpłynąć na Komitet Noblowski, aby nie przyznawał pokojowej nagrody Lechowi Wałęsie. Gdy to się nie udało, starali się umniejszać i rangę nagrody, i samego laureata. A mówi się, że Polacy są na bakier z historią. Może tak, ale nie wszyscy. Niektórzy mają dobrą pamięć nostalgiczną.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 14.05 – 3 X TAK!


Zwracanie się do obywateli o opinię czy radę, co sądzą w określonych ważnych kwestiach państwowych w dzisiejszej demokracji nie ma sensu. Nierozumienie otaczającego świata, choćby to był tylko krajowy zaścianek, jest olbrzymie. A tej alienacji sprzyjają rozproszone, dramatycznie pączkujące i powszechnie dostępne środki przekazu. Skoro mediów jest tak dużo, a tematów, które mogą być poruszane, stosunkowo mało, to walka o utrzymanie się na powierzchni jest bezpardonowa. Chodzi, oczywiście, o pieniądze. Dodajmy do tego niską jakość kształcenia od gimnazjów poczynając i mamy obraz obywatelskiego marnej świadomości. I teraz obywatel oglądający w telewizji tylko programy rozrywkowe, a młodszy tylko serfujący po sieci, musi w referendum odpowiedzieć na pytania o Polskę i swoje w niej miejsce. Oczywiście, odpowie, co dla niego, jednostki, jest najkorzystniejsze. Przecież nie ma wiedzy społecznej, obywatelskiej, państwowej, europejskiej, światowej. Jeśli prezydent Bronisław Komorowski ogłasza referendum z trzema pytaniami: 1. Czy jesteś za jednomandatowymi okręgami wyborczymi?, 2. Czy jesteś za finansowaniem partii politycznych z budżetu państwa?, i 3. Czy jesteś za rozstrzyganiem wątpliwości na korzyść podatnika?, to co można na nie odpowiedzieć? Oczywiście, trzy razy TAK. Skoro Paweł Kukiz, forsujący JOW-y, uzyskał ponad 20 proc. zwolenników, to znaczy, że JOW-y są OK. A co to są JOW-y? Tego głosujący nie wie, bo o zaletach i wadach równoważnie debatują eksperci i sami na sto procent nie są przekonani. Dwa następne pytania. No, tylko kompletny baran odpowiedziałby NIE. A po co z moich podatków finansować darmozjadów polityków, których stawiam w hierarchii niżej niż sprzątaczki? Niech się sami zakręcą za forsą. A że korupcja? No to co. Co mnie to obchodzi. I tak kradną. No i trzecie pytanie. Tu oczywiście, muszę zrozumieć, co oznacza rzeczownik podatnik. Jeśli rozumiem, to oczywiście też powiem TAK. Jeśli mamy demokrację, rząd i parlament, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, to te – wybrane przez nas – instytucje powinny w naszym imieniu podjąć decyzje rzeczowo je argumentując. A oświecony lud powinien je zaakceptować.


PS. 3 X TAK było hasłem propagandowym komunistów podczas referendum w 1946 roku. Wtedy referendowani mieli się wypowiedzieć za zniesieniem Senatu, reformą rolną oraz za nową zachodnią granicą Polski. Wojsko i UB dopilnowało, żeby wygrała opcja jedności.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Komentarz: 3 x TAK w referendum z 46 r. jest o tyle podobne, że miało zapewnić dobre samopoczucie dla władzy przez zaklepanie przez Polaków ustaleń z Jałty. Obecne 3 x TAK jest rzutem na taśmę władzy PO z uwagi na to, że zaczął palić się jej grunt pod nogami i nie tylko obecny „Bierut”, ale i cały układ padnie. Żeby ratować „odwłoki” i wygodne posadki rzuca się narodowi to co można było zrobić wcześniej. Jest to sygnał SOS (też 3 litery – Boh Trojcu Ljubit ), a raczej SOD, bo poczuli oddech Macierewicza i miecz „sprawiedliwości społecznej” Kaczyńskiego. Nie potrafili wcześniej zająć stanowiska co do JOW-ów i wytłumaczyć o co chodzi i do czego to może prowadzić w warunkach „polskiej demokracji”.


Przecież już w historii mieliśmy JOW – liberum veto, gdzie jednostka rozwalała wszystko.


Ale stało się coś, czego i ja nie przewidziałem. Obnażona została arogancja i pewność siebie, a co najbardziej przykre, okazało się, że faktycznie mamy prezydenta bardzo słabego, oderwanego od realiów życia społecznego, ekonomii i polityki. Nie potrafi nawet poprowadzić rozmowy z interlokutorami (nie chodzi o inwalidkę i Irlandczyka). Przez prawie 40 lat pracy zawodowej musiałem przechodzić coroczne absolutoria, posiedzenia rad nadzorczych, czy trudnych płacowych rozmów z pracownikami. Patrząc na tę odsłonę „Komorowski show” twierdzę, że wypadłbym lepiej.


Tak więc, w tym spektaklu, jaki oglądamy, wyszła niestety stara prawda – król jest nagi i co najgorsze, nadal nie wie, co robić i brnie do debaty, która go pochłonie. Chyba że stanie się jakiś cud i przed elektoratem Dudy stanie Najświętsza Panienka i wskazując palcem na Bronisława powie: On ci Mój!


Pozdrawiam


Sławek Czerniak


Wtorek, 12.05 – Kukizm


Mamy kolejne nośne słowa w języku – antysystemowość, antysystemowy. Najudatniej ich znaczenie słownikowe i etymologiczne wyjaśniłby prof. Jerzy Bralczyk. Politycznie zdefiniował je Paweł Kukiz. Nie wiem, jaką muzykę uprawia trzeci w kolejce do prezydentury RP, ale – być może – nie mieści się ona w żadnym znanym i słuchanym nurcie, jak choćby rocku, bluesie, jazzie. Może właśnie jest antysystemowa? Niektórzy wyborcy zapomnieli, w jakim systemie żyjemy i pracujemy, więc przypomnę: mamy kapitalizm, a wcześniej mieliśmy socjalizm, zwany komunizmem. Żeby nie sięgać bliżej do dni pierwszych organizacji społeczeństwa. A teraz jesteśmy o krok od kukizmu. Na czym ów system miałby się opierać, co oznaczać dla skołowanych obywateli? To pytania właściwe dla najtęższych umysłów politologów i wróżbitów. Bo konia z rzędem temu, kto wie, co stanie się po wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych? Oczywiście, teoretycznie i praktycznie (np. Wielka Brytania), wiadomo z czym JOW-y się je. Ale nikt nie wie, jak wyglądałaby polska praktyka powyborcza, żeby nie powiedzieć – pojowowa? A więc, po jesiennych wyborach parlamentarnych możemy mieć przedsmak kukizmu, oczywiście, gdy przewagę nad PO uzyska PiS. Jarosław Kaczyński już udowodnił, że kukizm mu niestraszny. A jak pokazuje współczesna historia kulinarna z przystawkami w postaci Samoobrony i LPR, Kaczyński ma zdrowy układ pokarmowy. Przystawki zjadł (zje), przetrawił (przetrawi) i wyrzucił (wyrzuci). Ale co dalej?


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 11.05 – Kukiz ze świecą


Po raz kolejny przekonaliśmy się, że sondażom należy wierzyć sceptycznie. Bowiem pretendenci do stanowisk wyborczych potrafią płatać figle sondażowniom. Tak było ze zwycięstwem Davida Camerona i Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii, tak jest z Bronisławem Komorowskim. Nikt nie przypuszczał, że prezydent przegra. Negatywnym fenomenem okazał się też 20-procentowy wynik Pawła Kukiza. Wyniki wyborcze doskonale trafnie skomentował red. Zalewski w I CO TERAZ?, więc zwrócę uwagę na szczegół zwany przez PiS „fałszowaniem wyborów”. Tym razem dzielni szeryfowie z Korpusu Ochrony Wyborów nieprawidłowości nie stwierdzili – wiadomo, dlaczego. Zwróćmy też uwagę, że w szeregach PiS-u znalazło się sporo niedowiarków i zabezpieczyło się we własnym zakresie, a to przynosząc swoje długopisy (dostępne w lokalach wyborczych miały rzekomo „tracić” atrament po nakreśleniu krzyżyka), a to przynosząc świece (nawoskowanie pustej kratki uniemożliwiało dostawienie krzyżyka). Tak więc, Kukiz i świece to nowe trendy i narzędzia w innowacyjnym naprawianiu RP.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 8.05 – Trudy wolności słowa


Wolność słowa niesiona przez demokrację bywa trudna do zniesienia. A spotęgowana mocą urzędową może przyprawić o utratę równowagi psychicznej. Wczoraj znowu, z powodu wymienionego w poprzednim zdaniu, w telewizji publicznej pojawił się Grzegorz Braun. Mimo, że TVP nie jest telewizją katolicką, można było wybaczyć powitalne „Szczęść Boże”, ale dalej słowotok kandydata na prezydenta (Czego? Rydzykowego Torunia?) urągał wszelkiej przyzwoitości. Naprawdę trudno było po raz enty słuchać nazywania prezydenta, premiera i polityków rządzących Polską „zdrajcami”. Braun powtarzał to samo, co w przedwczorajszej debacie kandydackiej. Oszczędzę Decydentom cytowania Brauna, ale zwrócę uwagę na szczegół wymowy, a konkretnie tembr jego głosu. Modulacją i akcentowaniem wyrazów Braun upodobnił się do wikarego z zapadłej parafii, który wiernych traktuje jak stado baranów – tym co i jak mówi. Jeśli ktoś zarzucał prezydentowi Komorowskiemu, że ma beznamiętny, kaznodziejski sposób mówienia, to w porównaniu z Braunem jawi się jako wulkan energii i wigoru.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 7.05 – Potrzeba pracy u podstaw


Nadchodzą ciężkie czasy dla posiadaczy samochodów z silnikami Rudolfa Diesla. Kiedy olej napędowy był o połowę tańszy od benzyny, propagandyści motoryzacyjni rozpętali kampanię promującą ten typ napędu w pojazdach osobowych. Wtedy liczyła się tylko cena samochodu i koszty eksploatacji. Nic nie mówiono o zagrożeniach dla środowiska naturalnego oraz dla zdrowia ludzi. Dzisiaj, kiedy stężenie pyłów PM10 i PM2,5, kilkakrotnie przekracza w polskich miastach dopuszczalne normy, rozpoczyna się wreszcie akcja ograniczania ruchu diesli w miastach. Oczywiście, ich właściciele podnieśli larum, że w kraju na dorobku normy muszą być łagodniejsze (lub w ogóle zniesione), bo tysięcy użytkowników trujących gratów nie stać na samochody nowej generacji. Jeśli ich nie stać, to niech przesiądą się do komunikacji miejskiej. Człowiek tak już ma zakodowane w genach, że zawsze będzie protestował przeciwko ograniczeniom, pogorszeniu doraźnego standardu życia. To prosta prawda. Bardziej skomplikowana jest ta, której nie widać. Nie widać mikrobów, zarazków, pyłów. Niewidocznymi zagrożeniami nikt sobie na co dzień nie zawraca głowy. Do tego potrzebne są wyższe stany świadomości. A gdzie je zdobyć? Ano, ucząc się. I to nie na studiach wyższych, ale już od przedszkola poprzez szkołę podstawową i średnią. To w tych placówkach powinna być prowadzona nauka o podstawach asertywnego myślenia dzieci i młodzieży. Tylko wtedy istnieje szansa, że Jaś, gdy stanie się Janem, będzie rozumiał potrzebę dbania o nieuchwytne gołym okiem zagrożenia dla siebie, swoich dzieci, a także współobywateli. I nie wytnie ze swojego diesla filtra ograniczającego emisję szkodliwych związków chemicznych.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 6.05 – Pobożne życzenia


No i po prezydenckiej debacie. Dobrze, że wzięła w niej udział Magdalena Ogórek, a może szkoda, że jednak nie pojawił się Bronisław Komorowski. W świetle tego, co powiedzieli poszczególni kandydaci, głos urzędującego prezydenta uspokoiłby telewidzów uporządkowaniem i jasnością myśli. Można mniemać, iż zapewniłby sobie zwycięstwo w pierwszej turze. W każdym bądź razie, kandydaci wypowiedzieli serię pobożnych życzeń, z których 95 procent nie jest możliwych do zrealizowania, a pozostałe napotkają na opór materii urzędniczej, a jeśli miałyby zostać zrealizowane, to doprowadziłyby do zachwiania finansów i spokoju społecznego państwa. Debata odniosła dobry skutek, jako że kandydaci pokazali się jednocześnie i w ściśle określonym krótkim czasie musieli wypowiedzieć swoje złote myśli. Owe wypociny na bieżąco konfrontowali telewidzowie. Na pewno niejeden zmieni zdanie na kogo oddać głos w najbliższą niedzielę. Reasumując, najmarniej wypadli Paweł Kukiz oraz Grzegorz Braun, którego kaznodziejski wykład i tembr głosu przyprawiał słuchających o drgawki zażenowania. A jedyny rozrywkowy akcent padł dwukrotnie z usta Janusza Korwin-Mikkego, kiedy stwierdził, że Janusz Palikot zwariował, sugerując, że JKM chce zostać królem Polski pod sztandarem Kościoła.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 5.05 – Konkurs piękności


Dzisiaj wieczorem telewizja publiczna pokaże debatę kandydatów na urząd prezydenta RP. Zważywszy, że „jedenastka” (może zagraliby piłkarski mecz charytatywny?) prezentuje spektrum poglądów od Sasa do Lasa, publiczność wyborcza wyrobi sobie ostateczny pogląd na kogo głosować. Jak wiadomo, udziału w konkursie odmówił (słusznie) prezydent Komorowski, a kandydatka (SLD?) Ogórek uzależnia swoje wystąpienie od akcesu Komorowskiego. A szkoda, gdyby pani doktor nie pojawiła się w studiu, bowiem wiadomo, że kobieta – jak muzyka – łagodzi obyczaje (chociaż w polityce nie jest to oczywistością). Jako się rzekło, takie skumulowanie w jednym czasie i miejscu grona kandydackiego jest bardzo ważne dla uprawnionych do wyborów obywateli. W bardzo krótkim czasie będzie można ocenić nie tylko program kandydata, ale też jego poziom intelektualny, emocjonalny, a także kulturę osobistą. Być może ubędzie zwolenników Pawłowi Kukizowi, który jawi się jako najgroźniejszy przeciwnik Komorowskiego, nawet przed pisowcem Dudą. Mam tylko nadzieję, iż nieobecność prezydenta Komorowskiego nie spowoduje, że lud wyborczy (charakteryzujący się krótką pamięcią), zapomni o reelekcji najlepszego kandydata do Belwederu.


Komentarze: decydent@decydent.pl

W wydaniu nr 162, maj 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. KLĘSKA BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO

    Nikt stał się kimś - 24.05
  2. KONFEDERACJA LEWIATAN

    Rosną płace realne - 20.05
  3. NOWY JORK, LONDYN, PEKIN

    Stolice świata sztuki - 18.05
  4. KWARTAŁ ZŁOTA

    Kupujemy mniej biżuterii - 15.05
  5. WIATR OD MORZA

    Boża ingerencja - 21.05
  6. LEKTURY DECYDENTA

    Czas Kondora - 8.05
  7. WYŁUDZONE ZWYCIĘSTWO KONSERWATYSTÓW

    David Cameron zachował pracę premiera - 8.05
  8. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Poniedziałek, 25.05 – Big in Poland
  9. A PROPOS...

    ...bohaterów narodowych - 21.05
  10. W OPARACH WIZERUNKU

    Neofici - 4.05
  11. I CO TERAZ?

    Jak to, co? Pakowanie - 26.05
  12. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Pilne sprawy - 26.05
  13. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Dyskretny urok arystokracji - 24.05
  14. PREKURSORZY MEDYCYNY cz. 1

    Mistrz Leonardo i inni - 4.05