Established 1999

POLSKI LOBBING W BRUKSELI

15 czerwiec 2008

Pola konfliktów

Można powiedzieć, że mamy do czynienia z kilkoma poziomami i kilkoma głównymi podziałami w Unii. Poziomami, na których występują konflikty i podziałami pomiędzy poszczególnymi krajami. Główny podział występuje pomiędzy krajami, które do tej pory więcej dopłacały do wspólnego budżetu, niż z niego otrzymywały. Chociaż pieniądze to tylko część korzyści z przynależności do Unii, to jednak każde państwo patrzy przez pryzmat finansów.


JAROSŁAW PIETRAS


minister integracji europejskiej



Damian A. Zaczek: Czy Urząd Komitetu Integracji Europejskiej ma w Brukseli interesy wymagające lobbingu?
JAROSŁAW PIETRAS: Jesteśmy w początkowej fazie dyskutowania i negocjowania kwot, które przypadną Polsce w latach 2007-2013 w tzw. nowej perspektywie finansowej. Wysokość tych kwot zależy od dwóch czynników. Po pierwsze: od uzgodnień pomiędzy państwami członkowskimi, tj. uzgodnień, które pozwolą określić, jakie sumy w całym budżecie będą brane pod uwagę i na jakie cele zostaną przeznaczone. Po drugie: od konkretnych reguł dotyczących warunków, obowiązujących nie tylko Polskę, wydatkowania tych pieniędzy. Np. jeśli w funduszach rozwoju obszarów wiejskich przewiduje się środki na rozwój obszarów górskich, to państwa mające więcej takich terenów skorzystają więcej niż państwa o przewadze terenów nizinnych. Zatem nasze działania prowadzą w dwóch kierunkach: po pierwsze – w prezentacji naszego stanowiska wśród decydentów państw członkowskich przedstawiamy argumenty, dlaczego Polska powinna otrzymać takie, a nie inne fundusze, dlaczego są one dla nas tak istotne; po drugie – drobiazgowo analizujemy zapisy różnych rozporządzeń, przepisów, procedur unijnych dotyczące sposobów wydatkowania tych funduszy, bo diabeł zawsze tkwi w szczegółach, których znajomość decyduje o wygranej argumentacji. Czynimy zabiegi, żeby nasz interes został uznany. Wypowiadamy się publicznie, prowadzimy rozmowy kuluarowe, kontaktujemy się ze wszystkimi deputowanymi z Parlamentu Europejskiego, urzędnikami Komisji Europejskiej, którzy mogą mieć wpływ na decyzje. Uprawiamy więc lobbing.


W Unii ściera się tysiące różnych interesów. Jaka panuje atmosfera pomiędzy przedstawicielami rywalizujących państw?
Dyskusja o pieniądzach jest zawsze trudna. A najtrudniejsza wtedy, gdy chodzi o miliardy euro. Budżet całej Unii na najbliższe siedem lat wynosi ok. tysiąca miliardów euro do podziału na 450 milionów obywateli 25 krajów. To jest kwota niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka. Przy takiej kwocie i konfliktach interesów dochodzi do różnych spięć. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z kilkoma poziomami i kilkoma głównymi podziałami w Unii. Poziomami, na których występują konflikty i podziałami pomiędzy poszczególnymi krajami. Główny podział występuje pomiędzy krajami, które do tej pory więcej dopłacały do wspólnego budżetu, niż z niego otrzymywały. Chociaż pieniądze to tylko część korzyści z przynależności do Unii, to jednak każde państwo patrzy przez pryzmat finansów. Tak więc sześć państw, tzw. płatników netto (m.in. Niemcy, Francja, Holandia, Wielka Brytania), postuluje ograniczenie całego budżetu Unii, a więc chce zmniejszyć swoje wpłaty. Wszystkie pozostałe państwa mają dokładnie przeciwstawne interesy – im zależy na jak największej puli pieniędzy do podziału. Tu jest pole konfrontacji: 6 państw przeciw 19 (m.in. Hiszpania, Portugalia, Grecja i wszystkie nowe państwa członkowskie). Ta grupa państw jest nazywana gronem przyjaciół polityki spójności opowiadających się za wyrównywaniem poziomów rozwoju gospodarczego, infrastruktury, rozwojem regionów. To jest podstawowy konflikt. Ale jest ich więcej. Są np. państwa, które uważają, iż znaczne środki Bruksela powinna przeznaczać np. na politykę wspierania konkurencyjności, a w szczególności na badania i rozwój. My, Polacy, uważamy, że np. wsparcie regionów bardziej służy wzmocnieniu konkurencyjności Unii niż wspieranie badań naukowych. A jeśli już chcielibyśmy wesprzeć przyznanie środków na badania, to uważamy, iż w równym stopniu powinny być wspierane wszystkie ośrodki badawcze na terenie całej Unii, a nie tylko wielkie, które mają lepszy lobbing.
Kolejny obszar konfliktu wynika na styku nowych państw i tych, które dotąd korzystały z funduszy unijnych, ale w związku z poszerzeniem Unii już się do nich nie kwalifikują. Te państwa zgodzą się na utratę dotychczasowych źródeł finansowania różnych projektów, ale pytają jakimi innymi środkami można je zastąpić? Tak więc sporów i podziałów jest wiele.
Najwięcej wspólnych interesów mają nowe państwa członkowskie. Chociaż leżą w jednym regionie, to mają różny poziom rozwoju, obszar i liczbę ludności. Stąd nie mogą wypracować wspólnego stanowiska w wielu zasadniczych kwestiach. Starają się więc chociaż nawzajem informować o podejmowa
nych przez siebie zabiegach lobbingowych.


Mnóstwo problemów. Jak funkcjonuje Unia 25 państw?
Patrząc wstecz, kiedy państw było kilka lub kilkanaście, problemy budżetowe zawsze były roztrząsane bardzo długo. Weźmy przykład Wielkiej Brytanii, która przystąpiła do Unii w 1973 r., kiedy wspólnota liczyła 9 państw. Brytyjczycy uważali, że wpłacają do wspólnego budżetu nieproporcjonalnie dużo, a otrzymują nieproporcjonalnie mało. Problem został rozwiązany po kilku latach dyskusji. Rząd Margaret Thatcher wynegocjował tzw. rabat brytyjski. Przez kolejne lata sytuacja zmieniła się i zniknęły powody do dalszego utrzymywania preferencji płatniczych. Ale rabat nadal jest utrzymywany. Inne państwa pytają: dlaczego?


Czy mechanizmy funkcjonowania Unii pozwalają na rozwiązywanie takich konfliktów?
Tak, ale należy dostrzec kilka nowych zjawisk. Jeśli najbardziej zagorzali adwersarze osiągną kompromis, to reszta państw powinna się pod takim porozumieniem podpisać. Do niedawna główną rolę w Unii odgrywały Niemcy i Francja i to one dyrygowały orkiestrą. Dzisiaj widać, że skala konfliktów i liczba podziałów jest większa. Motor niemiecko-francuski stracił dotychczasową moc. Pojawiło się kilku nowych, mocnych graczy.


Nieco z innej beczki. Czym obecnie zajmuje się UKIE? Czy uczestniczy w rozdysponowywaniu funduszy unijnych?
Obecnie zajmujemy się koordynowaniem naszego stanowiska w sprawach nowej perspektywy finansowej. Natomiast funduszami na określone cele dysponują konkretni ministrowie, np. rolnictwa, spraw wewnętrznych itd. Zadaniem UKIE jest zbieranie wszystkich postulatów, sprawdzenie ich i ujęcie w polskim stanowisku na forum unijnym. Np. minister nauki zabiega o większe środki na rozwój nauki. Domaganie się dużych funduszy na ten cel spowoduje ograniczenie środków np. na rolnictwo lub rozwój regionalny. Musimy więc zadać sobie pytanie, czy z polskiej perspektywy priorytetem nie jest rozwój regionów? Okazuje się bowiem, że nasza skuteczność w zagospodarowaniu środków na naukę będzie znacznie mniejsza niż w obszarze rozwoju regionalnego.


Nasze tempo integracji ze strukturami unijnymi jest dobre. Czy powinno być większe?
W negocjacjach akcesyjnych ustaliliśmy szczegółowy plan na lata 2004-2006, co zostało potwierdzone naszym podpisem pod traktatem akcesyjnym. Dopiero w 2007 r. uzyskamy pełne możliwości wykorzystania unijnej oferty. Obecnie nasze negocjacje dotyczą lat 2007-2013.


Czy pytanie o promocję Polski w Unii może być skierowane do Pana?
Promowanie Polski za granicą w sensie politycznym to przede wszystkim domena MSZ, w sensie gospodarczym Ministerstwa Gospodarki, w kulturze – Ministerstwa Kultury itd. Rola UKIE jest promowanie obecności Polski w instytucjach europejskich, czyli np. w Parlamencie Europejskim, Komisji Europejskiej. Na tych forach mamy też prawo do wyrażania stanowisk, zabierania głosu w dyskusjach, przyjmowania nowych rozwiązań prawnych itd. Mamy też zadania dotyczące wizerunku Unii w Polsce, czyli informowania naszych obywateli czym jest Unia, na czym polega nasze w niej członkostwo, jakie mamy z tego korzyści itp.


Czy fundusze na promocję Polski powinny się skupiać w jednym miejscu?
Mówienie o potrzebie skoncentrowania w jednym miejscu środków na promocję Polski jest działaniem pozornym, bo przez to wielkość tych środków się nie zwiększy. Problemem jest raczej koordynowanie przepływu informacji o wydawaniu pieniędzy przez różne organizacje i instytucje.


Kto zajmuje się taką koordynacją?
Istnieje Rada Promocji Polski, którą utworzono w ramach MSZ. Ta Rada zbiera informacje, ale nie zajmuje się ściąganiem funduszy w jedno miejsce. Rada ukierunkowuje wysiłki podejmowane przez różne instytucje, aby zapobiec dublowaniu się inicjatyw.


Jaką ma Pan opinię o pracy naszych 54 eurodeputowanych?
W ich pracy oceniam dwa aspekty. Po pierwsze – barwność polityczna naszych eurodeputowanych w dotychczas bardzo dostojnym Parlamencie Europejskim. Po drugie – nasi posłowie do Strasburga są aktywni, potrafią wyrażać swoją opinię, bronić interesów, mówić – gdy potrzeba – jednym głosem. Czasem się zdarza, iż niektórzy zapominają, że nie są na Wiejskiej i adresują swoje wystąpienia do polskich wyborców, których uważają za ważniejszych niż innych eurodeputowanych. Nasi eurodeputowani szybko się uczą, wyrażają niezależne poglądy, są zainteresowani informacjami otrzymywanymi z Warszawy. Bardzo sobie cenię współpracę z naszymi reprezentantami w Strasburgu i Brukseli.


W naszej polityce zagranicznej znaczną rolę zaczęła odgrywać Ukraina. Jak UKIE włącza się w proces zbliżania się naszego sąsiada do Unii?
Od kilku lat aktywnie wspieramy proeuropejskie dążenia Ukrainy. Znaczna liczba współpracowników i europejskich doradców prezydenta Juszczenki odbyła już praktykę w UKIE. Przekazaliśmy im nasze doświadczenia, kiedy Polska starała się o członkostwo w Unii. Pokazaliśmy im, jak wygląda praca nad sprawami europejskimi. Naszym sąsiadom mówimy jednocześnie, że nie mają przed sobą łatwej drogi.


Dziękuję za rozmowę.


W wydaniu 62, marzec 2005 również

  1. POLSKI LOBBING W BRUKSELI

    Pola konfliktów
  2. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Pytania o PR
  3. MIARY I WAGI

    Wpływ na gospodarkę