Established 1999

NIEUCZESANE REFLEKSJE

20/06/2009

Jeszcze jest czas

Najwyższy czas powiedzieć jasno i wyraźnie: struktury państwa, naszego państwa są niewydolne. Jego reformy realizowane są z krótką, nieczytelną perspektywą – pisze Andrzej Will.


ANDRZEJ WILL



Nie jest w moim zwyczaju powracanie do już omówionego tematu. Rzeczywistość, nasza rzeczywistość, nie pozostawia mi wyboru. Nie czuję z tego powodu ani radości, ani satysfakcji w rodzaju “a nie mówiłem”.


Jestem zły. Powiem więcej: jestem agresywnie zły, bo bezsilny, bezradny i bardzo zdezorientowany. A miało być tak racjonalnie, przejrzyście, prospołecznie, sprawiedliwie, prorozwojowo, patriotycznie. A jest – jak zwykle. Zastanawiam się, kiedy skończy się ten szaleńczy taniec ślepych chochołów. Nie mam nikogo konkretnego na myśli. Piszę o poplątanym systemie, niewydolnym systemie organizacji państwa. Myślę o niebezpiecznym przesunięciu akcentów w tej organizacji, której naczelnym i podstawowym zadaniem jest obrona, ochrona suwerena. Suwerena, czyli społeczeństwa. Społeczeństwa rozumianego nie jako bezwładnej masy, ale zbiór jednostek. Jednostek żyjących i działających w tej, a nie innej rzeczywistości, zderzających się z przejawami skutków ustrojowej transformacji. Bardzo delikatnie określiłem stan, w jakim znaleźliśmy się wszyscy po 1989 roku. Przypominam jednak, że mamy teraz 2003 rok. I na moje oko, odczucie, siłą rzeczy subiektywne, nie czuję niewidzialnej ręki państwa chroniącej mnie, mojego dorobku, moich bliskich. Nie czuję tego przyjaznego klimatu, który pozwalałby mi bez obaw podejmować aktywną działalność w jakiejkolwiek legalnej dziedzinie.


Z przykrością stwierdzić muszę, że nie jestem w tej mojej ocenie osamotniony. Z wielką dozą autentycznego zatroskania dostrzegam, że jest to zjawisko powszechne. Brak wiary, zaufania i co gorsza – nadziei – jest udziałem dużej, aby nie powiedzieć – przeważającej – części społeczeństwa. Społeczeństwa, o ironio: suwerena. I niech nikt nie próbuje tłumaczyć stanu zapaści naturalnymi trudnościami w procesie transformacji, koniecznymi kosztami, niezbędnymi zmianami punktów odniesienia czy też podobnymi bzdetami.


Najwyższy czas powiedzieć jasno i wyraźnie: struktury państwa, naszego państwa są niewydolne. Jego reformy realizowane są z krótką, nieczytelną perspektywą. A raczej bez perspektywy w imię doraźnych, maleńkich, bardzo maleńkich bieżących interesów. Kto nie wierzy, nich sięgnie do kilku tytułów prasowych, zestawi przekazywane informacje, przeczyta listę organizacji pokrzywdzonych. Zobaczy obraz tego, co miało uszczęśliwiać, a powoduje rozpacz, zagubienie, frustracje i bezsilność.


Dom budowany od dachu, a nie od fundamentów jest przykładem idei naszych przeobrażeń. Brak solidnych fundamentów, które byłyby podstawą rozwijania społecznej aktywności, bezpieczeństwa, poczucia, że sprawiedliwość nie jest tylko dla wybranych, że prawo znaczy prawo w każdej sprawie i wobec każdego. Że moje, członka tej społeczności, społeczności – suwerena, prawa są chronione majestatem państwa, jego organami.


Pocztą e-mailową otrzymałem informację, że jeden z warszawskich deweloperów wziął pieniądze od ludzi, pochachmęcił, sąd ogłosił upadłość, syndyk będzie sprzedawał masę upadłą, aby zaspokoić interesy skarbu państwa, banków i podwykonawców, a lokatorów, którzy opłacili “swoje” – na bruk. Banki sprawdzały dewelopera i udzielały mu kredytów. Intrygujące jest określenie w tej informacji, “interesy skarbu państwa”. Czyli kogo konkretnie? W czasach tak zwanego niesłusznego systemu, jak chciano spławić petenta, to mówiono mu, że decyzję podjęła komisja. Słowo komisja było wytrychem znakomicie ułatwiającym życie urzędnikom wszelakiej maści. Wydaje mi się, że tę funkcję przejęło określenie “skarb państwa”. Z małą różnicą: słowo “komisja” nie miało konkretnego adresata, pojęcie “skarb państwa” ma. Ładnie się to komponuje z rządem, opcją polityczną, nazwiskami i tak dalej, i tak dalej.


Przykładów, takich jak wyżej, można mnożyć, tego ci u nas dostatek, ale nie o to chodzi. Jako urodzony i wytrwały optymista mam niekłamaną, nadzieję, że areopag “starszych” otrząśnie się ze zramolałych pozostałości kostycznego widzenia swojego czubka nosa i sięgnie do podstaw. Zostało już niewiele czasu, ale jeszcze zostało, aby dać społeczeństwu czytelny sygnał, że to właśnie ono jest najważniejsze, a nie np. prywatyzacja dla prywatyzacji; że to ono może czuć się bezpiecznie, bo sądy, urzędy w tym skarbowe, policja, służą pomocą. Bo interes i prawo obywatela jest wartością nadrzędną.


Zmieniam temat. 11 września odbył się w Sali Kongresowej koncert pod tytułem “Świat bez przemocy”. Koncert zaszczycił swoją obecnością nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla Sri Sri Ravi Shankar oraz pani Jolanta Kwaśniewska. Jeden z dzienników zapowiadając ten koncert, pisząc o Ravi Shankarze pomylił mistyka z muzykiem i w ogóle pisał dudy smalone. Ale nie to jest najważniejsze. Najciekawszy był quasi koncert. O nim, tym koncercie i o Sri Sri Ravi Shankarze w następnym numerze.




W wydaniu 48, październik 2003 również

  1. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    Jeszcze jest czas
  2. PUNKTY WIDZENIA

    Próba sił
  3. GENEALOGIA

    Poszukiwanie korzeni
  4. SAMOOBRONA

    Grabski ku pamięci
  5. PUNKTY WIDZENIA

    Najpierw uczeń
  6. PUNKTY WIDZENIA

    Płeć obojętna
  7. NASI W IRAKU

    Zakazane słowo "propaganda"
  8. HISTORIA. CHAMBOIS 1944

    Chwała i wstyd (cz. 2)
  9. archiwum korespondenta

    Tubezja - więcej czynów
  10. DYPLOMACJA

    Krówki jak woda
  11. DYPLOMACJA

    Empatia / Empathy
  12. EUROPEJSKIE SPOJRZENIE

    Esencja integracji
  13. SZTUKA DECYDOWANIA

    Styl partnerski
  14. SZKOŁA LIDERÓW

    Aktywni obywatele
  15. LOBBING PO ANGIELSKU

    Poseł pod wpływem
  16. DECYZJE I ETYKA

    Lekcja angielskiego
  17. ROLMEX

    Najważniejsza jest rzetelność