IMR ADVERTISING BY PR
Umowa z "Joanną" - 10.03
Agencja IMR advertising by PR podpisała umowę na obsługę public relations Laboratorium Kosmetycznego „Joanna”. więcej...
Żelaznym kanclerzem w historii Niemiec nazywano Otto von Bismarcka. Ale historia się nie powtarza, więc do Angeli Merkel ten przydomek choć pasuje, to nie przystoi i może się źle kojarzyć.
Poza tym, żelazną damą była już Margaret Thatcher.
Jak więc nazwać najpotężniejszą kobietę Europy? Arkadiusz Stempin zaproponowal tytuł cesarzowa. I słusznie i to nie tylko z powodu, że w swoim gabinecie Merkel ma portret Katarzyny II.
To kanclerz Niemiec, a nie szef Europy, Herman van Rumpoy, jest partnerem do rozmów z prezydentem USA. Tandem Merkel-Obama trzymają klucze do teraźniejszości i przyszłości nie tylko Europy, ale i świata.
Jaka jest Angela Merkel, co i kto ją życiowo i politycznie kształtował w komunistycznej NRD, dlaczego, jak, dzięki komu wywindowała się na szczyt polityki niemieckiej i europejskiej; dlaczego muszą jej słuchać i biedacy unijni, i bogacze, a także nieliczący się z nikim Putin?
Na te i inne pytania, odpowiada Stempin w książce „Angela Merkel. Cesarzowa Europy”, wydanej przez Agorę SA w serii Biblioteka Gazety Wyborczej.
************
Wyzwolenie czy zniewolenie? – 24.03
Czy hitlerowskie Niemcy pokonał wyzwoliciel, czy też inny, nowy wróg i złoczyńca. Może nawet gorszy? O ile w PRL kwestia podporządkowania Polski Związkowi Radzieckiemu po II wojnie światowej była omawiana jedynie w kręgach rodzinnych, i to raczej w głębokim sekrecie, bądź wśród emigracji na Zachodzie, to po 1989 roku stała się ona tematem dyskusji publicznych.
Pomijając fakt, że coraz rzadziej w mediach i w wystąpieniach polityków przypominano, że to Niemcy napadły na Polskę 1 września 1939 r., i to byli właściwie nie Niemcy, ale jacyś nieokreśleni bliżej naziści, to niezwykle mocno eksponowano temat inwazji Armii Czerwonej na nasze kresy wschodnie 17 września 1939 r. Tym samym zaczął pojawiać się wątek, że wojna rozpoczęła się właściwie 17 września 1939 r., a okupacja radziecka była gorsza od niemieckiej.
Oczywiście, obie inwazje i okupacje były równie wredne, choć podyktowane różnymi przesłankami: celem niemieckiej było biologiczne zniszczenie całego narodu polskiego jako podludzi, natomiast celem radzieckiej było tradycyjne od wieków, rozszerzenie terytorialne imperium i zniszczenie polskiego ducha i umiłowania wolności. Stąd deportacje i egzekucje polskich kręgów opiniotwórczych.
Pierwsza prawda jest taka, gdyby nie wyzwolenie w latach 1944-45 Polacy by wkrótce przestali istnieć jako naród, wymordowani bezlitośnie przez niemiecki Herrenvolk czyli rasę panów. A druga prawda jest taka, że to co dzisiaj zapomina się i wybacza Niemcom, naszym ukochanym sojusznikom w NATO i Unii Europejskiej, nie wybacza się, i raczej nigdy nie wybaczy się, „ruskim”.
Autor podjął się niełatwego, dotąd raczej pomijanego w literaturze, zadania. Książka dotyczy bowiem tego ważnego podziału. Oto końcowy okres wojny, biedni, zastraszeni Niemcy są terroryzowani w miasteczku-uzdrowisku przez azjatycką dzicz, która tworzy trzon zwycięskiej Armii Czerwonej. Żołnierze i oficerowie tej armii dokonują brutalnych gwałtów, mordów, dopuszczając się nagminnie grabieży i rozbojów nie tylko na ludności niemieckiej, ale i na powracających z obozów koncentracyjnych oraz z robót w Niemczech, Polakach, zwłaszcza zaś na polskich kobietach.
Terror, orgie i pijaństwo wśród żołnierzy radzieckich pokazują, że wyzwoliciel nie jest lepszy, a może jest i gorszy od Niemca w mundurze, który przez kilka lat był panem życia i śmierci podbitej ludności. W oddziałach Armii Czerwonej nie ma żadnej moralności. Jest jedynie atmosfera zwycięstwa i duch wszechogarniającej zemsty.
Książkę się dobrze czyta, zawiera ona kilka wątków sensacyjnych o niezłym zakończeniu, a autor każe czytelnikowi dokonać oceny: czy hitlerowskie Niemcy pokonał wyzwoliciel, czy też inny, nowy wróg i złoczyńca. Może nawet gorszy.
Jacek Potocki
Dominik Rutkowski, „Pozostał gniew. Dramatyczna epicka powieść o powojennych Ziemiach Odzyskanych”, Bellona, Warszawa 2013
************
40 lat po – 10.03
Co i dla kogo może być ciekawego w książce, która ukazała się 40 lat temu, a jej treść i efekt rażenia są znane? Tym bardziej, że dodatkowo 38 lat temu otrzymaliśmy film oparty na książkowym scenariuszu? Film, o ile pamiętam, dotarł do Polski jakieś 30 lat temu (niedawno przypomniała go jedna z telewizji), a książka dopiero w bieżącym roku. Mowa o „Wszystkich ludziach prezydenta”.
Historie polityczne, szczególnie te z impaktem światowym, zawsze cieszą się zainteresowaniem. Obalenie przez „czwartą władzę” w 1974 roku prezydenta USA Richarda Nixona to precedens niepowtórzony do dzisiaj nigdzie na świecie.
Dwaj dziennikarze „Washington Post”, Carl Bernstein i Bob Woodward oraz odważna wydawczyni Katharine Graham i redaktorzy, podjęli w 1972 roku wyjątkowo odważną decyzję prześledzenia zwykłego włamania do siedziby Komitetu Krajowego Partii Demokratycznej. Trwające dwa lata śledztwo doprowadziło do ustąpienia prezydenta największego państwa globu.
Bernstein i Woodward spisali krok po kroku dochodzenie i dali nam z niego raport w postaci książki. Można by powiedzieć, że jest to sprawozdanie z procesu dochodzenia do prawdy, co dzisiaj nazwalibyśmy powszechnie uprawianym dziennikarstwem śledczym.
Czym różniły się metody pracy redakcyjnej 40 lat temu od obecnych? Przede wszystkim, był to czas przedinternetowy, przedgooglowy, nie było też telefonów komórkowych. Nie było więc powszechnego zalewu informacjami. Bernstein i Woodward pracowali przy pomocy telefonu stacjonarnego, notatnika i długopisu. Osobiście odwiedzali ludzi, którzy mogli rzucić jakiekolwiek światło na przyczyny włamania do Demokratów. Na początku wiedzieli tylko tyle, że było czterech włamywaczy, a na koniec śledztwa w aferę Watergate było zamieszanych 36 najwyższych urzędników amerykańskiej administracji z prezydentem na czele. Dzisiaj może nie dziwić polityczne mataczenie, ukrywanie faktów, łżenie w żywe oczy, zastraszanie, choć należy pamiętać, iż 40 lat temu łatwiej było wiele informacji ukryć. Jak powiedzieliśmy, nie było przecież sieci www.
Obecnie, po doświadczeniach z Wikileaks Juliana Asange`a czy odtajnieniem szpiegowskich praktyk USA przez Edwarda Snowdena, możemy z podziwem graniczącym z niedowierzaniem, skonstatować, że dwóch facetów pracowało aż tak tytanicznie.
Dzisiaj „Wszystkich ludzi prezydenta”, jeśli zapomnielibyśmy o czasie, w którym rzecz się dzieje, jest ze wszech miar zapisem współczesnego stylu uprawiania polityki i jej zakłamania, a metody pracy wcale nie wydają się anachroniczne, mimo braku dzisiejszych nowinek technicznych. To po prostu brudne kulisy wielkiej polityki. Taka ona była, jest i będzie. Mamy solidną, intelektualnie dopracowaną literaturę faktu.
Carl Bernstein, Bob Woodward, „Wszyscy ludzie prezydenta”, Biblioteka Gazety Wyborczej, Warszawa 2014
ŚNIADANIE PRASOWE W IMR
Zabawa kolorami Golden Rose - 18.03
Przedwiosenne śniadanie w salonie prasowym IMR advertising by PR obfitowało feerią barw nowości kosmetycznych Golden Rose. więcej...