Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

01/11/2012

Piątek, 30.11 – Spode łba

Rankingi gonią sondaże i vice versa. Lud i politycy są spragnieni tej nieprecyzyjnej, szacunkowej niby rzeczywistości. Albowiem, ważna to „wiedza”.

Komentarze proszę pisać tędy:


decydent@decydent.pl 


Ale co nam dają sondaże? Piszę: dają, a nie informują, gdyż więcej w nich dawania właśnie niż faktów. Chociaż, dezinformacja ma też swoją siłę rażenia. PiS zrównał się w sondażowym poparciu z PO. Na trzecim miejscu uplasował się Ruch Palikota, później SLD, a stawke zamyka PSL. W raporcie Pearsona czytamy, że polskie nauczanie jest na 14. miejscu w świecie. Ani wzrost PiS-u, ani dobre miejsce naszych uczniów nie mówi nam jednak, że rzeczywistość jest skomplikowana, zróżnicowana, a rankingi jedynie uśredniają. Spełniają jednak ważną rolę: ostrzegają, żeby nie popaść w samozadowolenie lub w rozpacz. Rankingi mówią, że nie można zasypiać gruszek w popiele, ale trzeba permanentnie działać. Bez wytchnienia. Spece od manipulacji też nie śpią. Układają pytania do sondaży. I słusznie prawią ci, którzy przymrużają oko na sondaże. Ale przymrużanie jednego nie oznacza zamykania obu. I o to chodzi. Patrzmy na rankingi czujnie, ale spode łba. I tyle.


Czwartek, 29.11 – Gdyby Donald Tusk…


Gdyby Donald Tusk powiedział, że nie popiera idei zorganizowania olimpiady zimowej w 2022 roku? Gdyby powiedział, że pomysł jest pozbawiony zdrowego rozsądku? Że trudno przewidzieć, czy znajdą się nań pieniądze w wysokości 5 mld złotych? Że nie mamy i – przy oporze górali – nie będziemy mieli drogi dojazdowej do Zakopanego, ba, nawet do Krakowa? Że wybudujemy obiekty olimpijskie, na których później nie będzie dostatku rozgrywania zawodów? Gdyby Donald Tusk tak powiedział… Na pewno pojawiłby się tabun oburzonych do granic oponentów. Być może nawet z PiS-em na czele. Decyzja na „nie” wymagała jednak odwagi, której premierowi zabrakło? Dlaczego? Przecież nie ma już nic do stracenia – po raz trzeci rządowi szefował nie będzie. I tak grupa nieodpowiedzialnych ludzi z Jagną Marczułajtis-Walczak na czele sterroryzowała szefa rządu, a ten będzie teraz molestował cały gabinet. Idę o zakład, że zdecydowana większość myślącego społeczeństwa puka się w czoło na takie zakopiańsko-olimpijskie dictum. Po co nam takie igrzyska? Że niby promocja Polski? Czy taką promocją była kompromitacja naszych piłkarzy podczas Euro 2012? A ilu, za 10 lat, będzie polskich sportowców, którzy odniosą jakikolwiek sukces? Tego nie wie nikt. Chociaż prawdopodobną cyfrą jest zero. A Zakopane i Kraków z powodzeniem mogą wynaleźć inne formy promocji rozpisanej na lata, a nie na kilka dni olimpiady.


Środa, 28.11 – Oszpecenie


Kolejny przykład bezmózgowia w Warszawie. Durny niby pomnik w parku im. Rydza Śmigłego. Granitowa krata 7 x 7 metrów i wysoka na metr zasłania piękną panoramę na schody wiodące od ulicy Rozbrat do fontanny na szlaku do alei Na Skarpie. Ta niby rzeźba nosi tytuł „Unity” i została wykonana w Kanadzie przez mieszkającego tam Polaka i podarowana warszawiakom przez Polonię z Chicago. Podam nazwiska fundatorów: Marysia i Marian Machniccy. Inspiracją dla twórcy, Jerzego Kenara, była skarpeta, którą cerowała matka. To taki obraz z dzieciństwa. Skandaliczną decyzję o umieszczeniu owej śmierdzącej skarpetki w tak niezwykłym miejscu wydali stołeczni urzędnicy podlegający Hannie Gronkiewicz-Waltz. Ten przerażający brak wyobraźni architektonicznej, brak elelementarnego gustu, brak odpowiedzialności za decyzje potwierdza wszechograniające matolstwo ludzi na stanowiskach decydenckich. Na mieście mówią, że to zemsta PiS-u na PO. Bowiem zwolennicy Kaczyńskiego wygrywaja w Chicago, a poplecznicy Tuska w Warszawie. Tak więc mamy kolejny przyczynek do eskalacji wrogich postaw w społeczeństwie.


Wtorek, 27.11 – „W sieci” w kioskach


Wczoraj ukazał się pierwszy numer dwutygodnika „W sieci”. Kolejne medium umacniające podziały między Polakami. Dwa pierwsze wrażenia. Marta Kaczyńska na okładce. To perfidne zachowanie wydawcy, aby wykorzystywać sierotę do brudnych politycznych celów. Po drugie: fatalny, nieporęczny format. Po trzecie: cena 2,90 zł, dość przystępna w stosunku do 56 stron treści, która na pewno zainteresuje moherowe berety i obrońców krzyża. Wewnątrz są odgrzewane teksty własne i zaczerpnięte z kilku tendencyjnie wybranych stron internetowych. Skoro treści ściągnięto z sieci, to znaczy, że ich autorów nie pytano o zgodę na uwiecznienie w druku. Redaktor naczelny Jacek Karnowski wyjaśnia, że w sieci znalazł wartościowe myśli. Może to oznaczać, że w internecie panoszy się prawdziwe dziennikarstwo. To rewolucyjna teza, gdyż powszechnie się sądzi, że do sieci trafiają śmieci i popłuczyny ważnych informacji. Nie mam zamiaru komentować treści, gdyż nie ma czego – wszystkie newsy były już znane klikanaście dni, a nawet lat, temu, a komentarze takie same, jak w „Gazecie Polskiej” i „Uważam Rze”. Natomiast felieton prof. Jadwigi Staniszkis tym razem trafia w sedno. Traktuje bowiem o konieczności wypracowania strategii rozwojowej dla Polski. A pod panią profesor zabłąkana Małgorzata Kożuchowska ni z tego ni z owego wypichciła coś o świętach. Skąd aktorka się tam wzięła? Przeglądając dwutygonik wyjaśnia się, kto finansuje wydawanie „W sieci”. To Kasa Stefczyka, której reklama – jedyna w całym numerze – znalazła się na stronie 35. Co prawda, dwie strony dalej jest plakat z filmu Skyfall, ale podejrzewam, że zamieszczony jako ilustracja do tekstu o Bondzie. „W sieci” to wydawnictwo absolutnie nie do czytania przez ludzi myślących, którzy mają potrzeby zdobywania wiedzy z innych, wiarygodnych, źródeł.


Poniedziałek, 26.11 – Ale szopka!


Benedykt XVI napisał w książce, że w stajence przy narodzinach Jezusa nie było zwierząt. Zburzył w ten sposób wiekowy spokój nie tylko katolików. Zasiał ziarno niepweności. Wielkie poruszenie powstało wśród dewotek, księży, artystów i rzemieślników. Zburzenie wizerunku szopek dotknęło nie tylko intelektu i wyobraźni, ale też biznesu. Szopki na tegoroczne Boże Narodzenie już wyprodukowane, parafialni artyści już przepracowali w wyobraźni Bożonarodzeniowe przystrojenie ołtarzy i kościołów, a tu trzeba będzie utylizować zwierzęta. Lud zabobonny miast i wsi snuje różne domysły przyczyn papieskiego odkrycia. Dlaczego Benedykt XVI to zrobił? Czy potrzebował piaru, czyli zwrócenia uwagi na wciąż malejące zainterwesowanie jego świątobliwością i wiarą w ogóle? Skąd następca św. Piotra wie, że zwierząt nie było w narodzinowej stajence? A nawet jeśli akurat wyszły lub zostały czasowo wyproszone, to i tak nikt – wierzący i ateiści – nie wyobrażają sobie szopek bez zwierząt. Nawet wtedy, gdyby nakład papieksiej książki zwiększono do milionów egzemplarzy i rozdawano ją w kościołach za co łaska.


Piątek, 23.11 – Polska specjalność


Jest nią kompromitacja. Na wielu polach. Pojawia się nieoczekiwanie. Wyśmiewana w świecie, u nas znajdująca posłuch i poparcie. Po kompromitacji polskich naukowców ustalających brednie na temat katastrofy smoleńskiej, nadszedł czas na wyczyny naszych orłów na Litwie. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, kierowana przez Waldemara Tomaszewskiego, wywalczyła osiem miejsc w parlamencie. Nasi litewscy posłowie od razu zapowiedzieli realizację swojej wstecznej ideologii. A jest nią: obrona wartości chrześcijańskich, ochorna życia poczętego, sprzeciwanie się metodzie in vitro, związkom partnerskim i wprowadzenie do szkół powszechnego nauczania religii – zakończonego egzaminem – dla wszystkich dzieci, bez względu na wyznania. No, istne Średniowiecze. Cała nasza pociecha w tym, że Litwa jest małym krajem i jej wewnętrzne problemy Europy i świata nie dotyczą, a więc nie interesują. Ale są ważne dla światlych obywateli nad Wisłą. I znowu musimy się wstydzić produktem eksportowym: polskim zapyziałym intelektualnie zaściankiem. Wręcz ciemnogrodem.


Czwartek, 22.11 – Ekshumacja


Bezrobocie nie wybiera. Dotyka niemal w równym stopniu ludzi z wykształceniem średnim i z wyższym. Pojawia się też zawodowa nierównowaga. Więcej mamy licencjatów i magistrów od piaru, marketingu, zarządzania, ekonomii niż fachowaców potrafiących niezawodnie naprawić kran czy pomalować ścianę. Kiedy jeszcze za komuny, mimo humanistycznych zdolności, ojciec doradził mi, abym zamiast do liceum zdawał egzaminy (tak, wtedy się zdawało) do technikum, byłem zdruzgotany. Argument ojciec miał koronny: „Synu, jeśli po liceum nie zdasz na studia (tak, na studia też się zdawało, po zaliczonej maturze), to będziesz zawodowo nikim. Jeśli po technikum (pięć lat nauki, w liceum cztery) nie zdasz na politechnikę lub uniwersytet, to przynajmniej będziesz prawą ręką inzyniera”. Ojciec był inżynierem. Tak się złożyło, że po technikum (najlepszym naonczas w Warszawie, kilku kandydatów na jedno miejsce) ukończyłem studia na Uniwersytecie Warszawskim. Dzisiaj, kiedy nie ma kto piec chleba i naprawiać butów, na gwałt reaktywuje się szkoły zawodowe. Tak więc po 20 latach od uśmiercenia, ekshumacja (jakże modne dzisiaj słowo) szkół zawodowych nabiera tempa. Brzmi jak horror, ale jakże polski.


Środa, 21.11 – Internet w kupie


To wiekopomne wydarzenie. Umacnia się prasa drukowana. I to dzięki czemu? Internetowi. Ale komu ma ten zwrot służyć? Odpowiedź padnie na końcu. Na razie jest tak: Jacek Karnowski powołuje do życia dwutygodnik „W sieci”, którego treścią będą – uwaga – przedruki tekstów publikowanych w rozproszeniu internetowym, zebrane tu w jednej kupie. To pomysł genialny w swej prostocie. Dotąd mieliśmy tylko „Angorę” skupiająca teksty z innych drukowanych periodyków. Wśród udziałowców przedsięwzięcia są ludzie związani z kasami SKOK oraz bracia Karnowscy – rzeczony Jacek i Michał. Odbiorcami dzieł zebranych mają być internauci i czytający w druku. Ci pierwsi na pewno chętnie utrwalą sobie mądrości już wcześniej przeczytane w sieci. Natomiast ci drudzy, to – ani chybi – moherowe berety, które nie dysponują komputerami i w ten sposób nadrobią upośledzenie intelektualne spowodowane brakiem istotnych informacji wylewających się z bagna PiS. Ale czy Karnowscy brothers mają świadomość, że robią konkurencję innym zacnym mediom pisowskim, jak „Gazeta Polska” czy „Uważam Rze”? A przecież moherowe berety nie mają aż tylu pieniędzy, żeby kupować te wybitne tytuły, albowiem jeszcze warto co tydzień zapraszać „Gościa Niedzielnego”, a „Gazetę Polską Codziennie”. Jeśli sen Karnowskich o kaganku oświaty niesionym pod strzechy się spełni i fanki/fani Radia Maryja oraz PiS wysupłają dodatkowe grosze na „W sieci”, to okaże się, że ów lud stanie się elitą intelektualną naszego kraju. Wszak czytanie gazet to krynica wiedzy i zasadniczy element kultury społeczeństwa.


Wtorek, 20.11 – Bezpłciowo


Dzieci, kobiety, mężczyźni – do takiego podziału nadal jesteśmy (przynajmniej co starsi) przyzwyczajeni. A tu nadchodzi nowe, bezpłciowe. Jak żyć? To pytanie w Polsce ma zabarwienie paprykowo-polityczne, ale ja nie o tym. Mam na myśli obyczaje, podział ról społecznych, kulturę zachowań, dress code. Idąc do sklepu odzieżowego kieruję się do działu męskiego. W takim otoczeniu czuję się najlepiej, bo wiem, że ubiory tam wiszące lub leżące wymyślono i uszyto dla panów. Ale może się okazać, że dożyję czasu, kiedy sklep odzieżowy nie będzie podzielony płciowo. Na tzw. Zachodzie są już ponoć sklepy określane mianem „no gender”. Czyli totalna przebieranka, unisex, mieszanie płci i okryć. Nie akceptuję, ale mogę sobie wyobrazić, że do H & M lub Zary ciężkim krokiem wchodzi facet w spodniach, a wychodzi w podskokach w sukience i szpilkach. Zastanawiam się tylko, kiedy ta moda dotrze do Bolandy? I jak zareagują moherowe berety, tudzież Młodzież Wszechpolska?


Poniedziałek, 19.11 – Pawlak a sprawa egipska


Nie przyglądam się specjalnie PSL-owi, ale widziałem w telewizorze, jak nietęgą minę miał Waldemar Pawlak po przegranej z Januszem Piechocińskim. Nowy prezes ludowców objawił się w wyniku demokratycznych wyborów. „Człowieka o kamiennej twarzy” nikt do rezygnacji nie zmuszał, nie był zamieszany w żadną aferę, ludowcy trwają u władzy. Idylla. Upadek Pawlaka zbiegł się z informacją, że w Egipcie na autokar wiozący dzieci na przejeździe kolejowym najechał pociąg. Zginęło 50 małych pasażerów. Drużnik nie opuścił szlabanu. Jak usłyszałem w radiu, natychmiast do dymisji podali się dwaj ministrowie odpowiedzialni za kolej i transport. Nie spodziewałem się tak odpowiedzialnej demokracji w nowym Egipcie, gdzie kobiety na ulicach nie mogą się czuć bezpiecznie na każdym kroku narażane na seksualne zaczepki i obmacywanie. A u nas? Też była katastrofa kolejowa, pod Szczekocinami. A minister co? Nico. Zawinili tylko drużnicy. Inny przykład przyspawanego bez honoru to Grzegorz Lato. Ale czemu się dziwić, skoro najtragiczniejsze wydarzenie, jakim była katastrofa smoleńska, nie ruszyła ministra obrony Bogdana Klicha (jemu podlegał pułk wożący decydentów), ani innego notabla. I po co pokazywać w telewizorni serial historyczny „Czas honoru”, skoro nikt współcześnie nie rozumie, o co w nim chodzi?!


Piątek, 16.11 – Spokojnie


Właściwie w tytule powinienem postawić znak zapytania. Bo czyż spokojnie biegnie życie obywatela niezaangażowanego w marsze podległości lub inne, publicznie uzewnętrzniane, frustracje? Pozronie, tak. Taki obywatel zewnętrznie nie denerwuje się demonstracjami narodowymi, żebraczymi, prounijnymi, protestacyjnymi. Nie myśli zbyt długo o dzieciobójczyni, suszy, powodziach, podłościach ludzi i natury. Nie widzi zbyt ostro kryzysu, o którym słyszy, więc może go on jeszcze nie dotyczy? Życie toczy się miarowo, ale nie nudno. Bo taki obywatel potrafi sam sobie zorganizować czas pracy i czas relaksu. Stworzył sobie egoistyczną enklawę. Jest człowiekiem asocjalnym. Może, od czasu do czasu, wychynąłby z kokonu, ale każde spotkanie towarzyskie zawsze zbacza na horendalne tematy, czyli politykę. A obywatel nie chce uczestniczyć w podziałach. Chciałby żyć w krainie ludzi zadowolonych, z problemami, ale które udaje się rozwiązywać szybciej lub wolniej. Tak więc, teoretycznie obywatel czuje się spokojnie, ale podskórnie, a nawet podświadomie obawia się czegoś. Czegoś niewiadomnego. A w niepewności trudno oddychać spokojnie.


Czwartek, 15.11 – Niewierni


Niesamowite wygibasy czynią firmy i wynajęte przez nie agencje reklamowe, aby zachęcić klienta do konsumpcji, usiłują wymusić lojalność. A tu figa! Każdy supermarket oferuje karty klienta, ale nie wie, z jakiego powodu klient jest skłonny o taki przywilej łaskawie wystąpić. Jest jeden magnez: punkty, które można wymienić na różne przedmioty mniej lub bardziej przydatne, ale – teoretycznie – za darmo, w nagrodę. Tak się jakoś dziwnie składa, że owe nagrody za lojalność mają znaki firmowe absolutnie nic nikomu niemówiące; są bezmarkowe. Jak nieznane, to tanie i zawodne. W ten sposób producenci pozbywają się produktów niskiej jakości, których wyprodukowanie jest niskokosztowe, ale przy masowej zautomatyzowanej produkcji opłacalne. Nie wiem czy obecnie, ale kiedyś różne rozgłośnie radiowe prześcigały się w konkursach na żywo, za pieniądze. Do wygrania były spore, kilkudziesięciotysięczne sumy. Magnez polegał na tym, że aby wygrać, należało bez przerwy słuchać radia. Gdy konkursy się skończyły, słuchalność spadała na łeb na szyję. Lojalność okazała się totalną fikcją. Lud pracujący miast i wsi jest bogobojny, ale niewierny, łatwy do przekupienia. Niestety, tylko czasowo.


Środa, 14.11 – Maskarada


Komentować wydarzeń z 11 listopada nie ma więcej potrzeby, albowiem opisano już wszystkie scenariusze. Pozostał problem zamaskowanych twarzy. Okazało się, że oprócz zakonspirowanych chuliganów w maskach na twarzach pojawili się policjanci. I to ponoć z jednostek elitarnych zwalczających terroryzm. Stąd ich maski – nie mogli być rozpoznani. Dla hołoty nastawionej wyłącznie na rozróby zamaskowani gliniarze spadli im jak z nieba. Przecież lepszej prowokacji do bijatyki nie mogli sobie wymarzyć. I ta konstatacja mogłaby wystarczyć, gdyby nie wczorajsze komentarze do policyjnej maskarady. Przypadkowo (celowo nie oglądam) zobaczyłem w „Faktach” materiał ze wszech stron broniący policjantów w maskach. Żaden komentator nie zganił pomysłu, wskazując na powód owej prowokacji. Przecież nie trzeba być wybitnym psychologiem i socjologiem tłumu (kłania się Gustaw Le Bon), żeby wiedzieć, jaką płachtą na zadymiarza jest maska. Człowiek w masce to wróg. I należy mu dokopać. Chciałem w tym miejscu przypomnieć nazwiska komendanta głównego policji oraz szefa komendy stołecznej – dowódców odpowiedzialnych za maskaradę – ale pomyślałem, że nie warto promować ludzi, którzy i tak już niedługo zabawią na swoich stolcach.


Wtorek, 13.11 – Partacze


Jak co jakiś czas nawiedziła mnie wczoraj ekipa z Edenu. Dwóch woziwodów przytargało pełne baniaki wody źródlanej (?). Postanowili też wymienić filtr i zawory w urządzeniu. Obserwowałem pracę jednego z magików. Sprawiał wrażenie niedouczonego czeladnika. Wymianę wykonywał w odwrotnej kolejności niż zalecał zdrowy rozsądek; rozlal wodę na podłogę. Po zmontowaniu wszystkich elementów zapytałem, czy będzie działało. Odparł, że tak – nie sprawdzając. Po jakimś czasie w kuchni pojawiło się jezioro – woda wyciekła ze źle zmontowanego urządzenia. Na szczęście baniak nie był pełny, więc szkody niewielkie. I tak przypomniał mi się nieszczęsny minister Gowin ze swoją ideą deregulacji zawodów. I tak przypomniała mi się też wczorajsza wizyta w Leroy Merlin (po gwoździe i wkręty). Wylękniona młodzież czyniąca dziwne wygibasy, żeby tylko uniknąć pytań klientów. A już zagadnięci – nie wiedzą spraw elementarnych. Może Gowina należałoby uczynić subiektem w Leroyu? Jeszcze nie tak dawno w sklepach pracowali znawcy. Obywatel szedł do takiego przybytku z wiedzą zerową, a wychodził nieco dokształcony z odpowiednio dobranymi akcesoriami. Dzisiaj jest odwrotnie – najpierw majsterklepka musi się dowiedzieć (z Google`a?) czego potrzebuje, jak to działa, a dopiero później może pójść do sklepu i w amoku przeszukiwać półki. Pytanie obsługi o cokolwiek jest czynnością daremną.


Poniedziałek, 12.11 – Niepodległy kabaret


Zalew kabaretowych produkcji w ostatnim roku w TV był tak wielki i różnorodny, że przestałem je oglądać. Równia pochyła niepowstrzymana. Rutyna, sprzyjanie niskim gustom, chłam. Niegdyś tandem Robert Górski – Marcin Wójcik był gwarantem śmieszności & jakości. Od czasu, kiedy Górski został premierem (o tych doświadczeniach napisał książkę, którą może ktoś kupi, oprócz znajomych) zjazd stawał się coraz szybszy. Aż tu wczoraj Górski z Wójcikiem pokazali Kabaretową Noc Listopadową 2012 na żywo. Muszę przyznać, że program wrócił na górny poziom jakości dowcipu i wykonania. Do Tarnowa przybyła plejada artystów znanych oraz młodych, mało jeszcze rozpoznawalnych, ale nie ustępujących starym wygom. Może nie wszystkie teksty śmieszyły, ale wszystkie zmuszały do refleksji nad odtwarzaną, przejaskrawioną rzeczywistością. Coś w stylu kabaretu młodszych panów. Raził, niestety jak zwykle, Robert Górski, który „na żywo” mówi z trudem, pauzy na zastanowienie wypełnia irytującym „eee”, „yyy”. Dobrze, że chociaż puentuje udatnie i do rzeczy. Był to radosny wieczór święta niepodległości, o którą to radość zabiega prezydent RP.


Piątek, 9.11 – Ciaśniej, ale raźniej


Po powrocie z wczorajszego pogrzebu w rodzinie doszedłem do wniosku, że niczego nie można być pewny tak w żyiu doczesnym, jak i wiecznym. Modlimy się: „Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie”. Okazuje się, że Pan Bóg taki komfort może zapewnić, ale żyjący jeszcze bliżsi lub dalsi krewni śp. nieboszczyka – nie. Zgodnie z prawem, po 20 latach można do grobu „dokwaterować” innego śmiertelnika, niekoniecznie z rodziny, niekoniecznie lubianego przez pierwszego lokatora. Mało tego, groby są obliczone i wykopane na określoną, z reguły niewielką, liczbę (cyfrę?) trumien. Dzisiaj jednak jest sposób na zagęszczanie, zacieśnianie więzi podziemnych. Służy temu kremacja. I tak zamiast dwóch, czterech trumien do grobu może się zmieścić kilkanaście urn z prochami. Zrobi się ciaśniej, ale raźniej. Prochy antagonistów nie pobiją się między sobą. Ale jak zareagują dusze w niebie?


Czwartek, 8.11 – Ferment


Wyczyn Feliksa Baumgartnera jest godny zapamiętania i nie dziw, że od czasu do czasu powraca w mediach. Na kasku kaskadera widoczne było logo napoju Red Bull. Skoczek, tak jak i drink energetyzujacy, mają jedną ojczyznę – Austrię. Jak czytam w niezastąpionym miesięczniku „Press”, firma Newton Media sprawdziła, jak często w mediach pojawiał się ów Czerwony Byk. Ludzie z NM napracowali się i wydalili mądre statystyki. Wynika z nich, że była to wspaniała, choć droga, promocja na cały świat. A teraz najciekawsze: skok Baumgartnera z Red Bullem w czubie doczekał się JEDNEGO negatywnego komentarza. Owym niezadowolonym okazał się niejaki Jacek Antczak z „Gazety Wrocławskiej”. Pojawia się pytanie: po kiego NM cytuje jeden jedyny głos przeciw? Jeśli dla 99,9 procent ankietowanych reklama była OK lub obojętna, to co wnosi 0,1 głos niechętny? Czy Antczak jest znajomym prezesa NM? Czy może gazeta z Wrocławia ma tak silne lobby w NM? A może Antczak został opłacony przez konkurencyjny napój? Przez chwilę zachodziłem w głowę, ale szybko zapomniałem. Jednakże w ludzie pracującym miast i wsi zasiano ferment. Zachwiano jasnością pozytywnego przekazu. A może jednak jest coś niedobrego w Red Bullu, skoro jeden degustator go nie lubi?!


Środa, 7.11 – W samą porę


Nie ma Roberta Kubicy, nie ma Adama Małysza. Zimowo pojawi się Justyna Kowalczyk. Pustka. W samą porę wychynął Jerzy Janowicz. Wielką nam pustkę Adam Małysz uczynił zniknieniem swoim ze skoczni narciarskich. Co prawda, objawił się w rajdach samochodowych, ale tym jego wyczynom kibicuje zaledwie promil Polaków, bowiem skoczek nigdy za kierownicą nie osiągnie tego, co wyfruwał na skoczniach. Zabrakło Roberta Kubicy w Formule 1. Dziś już wiadomo, że po wypadku we włoskim rajdzie nie wróci za kierownicę bolidu. Tak straciliśmy dwóch idoli. Do soboty ziało pustką. Aż pojawił się tenisista Jerzy Janowicz. Ma on większe szansę na długotrwałe idolowanie Polakom niż jego bardziej utytułowana (na razie) koleżanka po fachu Agnieszka Radwańska. Nie wiem dlaczego, ale łodzianin wzbudza większe emocje i nadzieje niż krakowianka. Co prawda jego najbliższy start to Australian Open w styczniu 2013, ale – nic to – poczekamy, ziewając patrząc na posuwanie się po śniegu Kowalczykówny.


Wtorek, 6.11 – Grand Press


Niezawodny miesięcznik „Press” ogłosił XVI. już edycję konkursu Grand Press 2012. Ważny to konkurs, bowiem środowisko wybiera najlepszych spośród siebie. Nagrodę Grand Press można uzyskać w sześciu kategoriach: news, dziennikarstwo śledcze, publicystyka, reportaż, wywiad i dziennikarstwo specjalistyczne. Natomiast Dziennikarza Roku można dostać za: profesjonalizm, przestrzeganie etycznych kanonów zawodu i promowanie najwyższych standardów pracy w mediach. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że zdobywcy Grand Press w każdej kategorii otrzymają po 1.000 euro, a Dziennikarz Roku otrzyma 10.000 EUR. W tym roku najbardziej ciekawi mnie, ile głosów (i czy w ogóle?) otrzymają piewcy spisku smoleńskiego. A są to takie tuzy dziennikarstwa jak np. Cezary Gmyz z „Rzeczpospolitej” (to ten od trotylu odkrytego przed kilku dniami) czy Jan Pospieszalski, z którym nie warto rozmawiać. Jest też całkiem liczna grupa równie zacietrzewionych w bezmyślności nazwisk. Może też wypłyną. Ciekawe na jakiej fali? Może docenieni za „profesjonalizm w dziennikarstwie”?


Poniedziałek, 5.11 – Chwilowa cisza


Trzy dni przeznaczone dla zmarlych upłynęły w ciszy i zamyśleniu. Również w politycznym spokoju. A co przyniesie dzień dzisiejszy? Już wczoraj „Newsweek” mailowo anonsował, dlaczego warto kupić dzisiaj ten tygodnik. Otrzymałem dwie zachęty. Pierwsza: Tadeusz Mazowiecki pisze (lub mówi) o dewastowaniu państwa. Druga: PiS ma taśmę potwierdzającą wykrycie trotylu. Dziękuję redakcji za te cenne zajawki, które (a szczególnie ta druga) pozwolą mi zaoszczędzić 5 zł, bowiem „Newsweeka” na pewno nie kupię. Jestem przekonany, iż tak samo zrobi wielu czytelników gazet. Nikt by się nie zmartwił, gdyby „Rzeczpospolita” i „Newsweek” zbankrutowały. Albo połączyły się. Pierwszy tytuł z „Gazetą Polską Codziennie”, a drugi z „Uważam Rze” lub „Gazetą Polską”. Nieco żal mi degrengolady Rzepy, w której sporo lat temu pracowałem w dziale zagranicznym. A złe przeczucie miałem już wtedy, gdy niejaki Grzegorz Hajdarowicz, człowiek znikąd, kupił ten zacny niegdyś tytuł.


Piątek, 2.11 – Zapach Powązek


Wszystko płynie w płynnej rzeczywistości. James Bond na jubileusz 50 lat odmłodniał i stracił starobrytyjską dżentelmeńskość. Tak samo Sherlock Holmes. Zmieniają się też zapachy, a niektóre zanikają. Jeszcze kilka, a może kilkanaście lat temu, w Święto Zmarłych na warszawskich Powązkach widać było łunę świateł, a kołyszące się na wietrze plomienie zniczy stwarzały wrażenie falowania ognia. Ponadto, znicze wydzielały zapach trudny do opisania, ale zawsze kojarzący się z cmentarzem w dniu 1 listopada. Wczorajsze Powązki pachniały nijak. Powietrzem bezzapachowym. Nowoczesne znicze, z pokrywkami, nie dość, że nie falują płomieniami, to jeszcze nie wydzielają specyficznego zapachu. Nie dają ani wrażeń wzrokowych, ani zapachowych. Chociaż, może coś się zmienia. Wczoraj na niektórych grobach widziałem palące się starodawne odkryte znicze z podstawami wykonanymi z gliny. Ich płomienie i przemykający w górę dym od razu, nawet z daleka rzucały się w oczy. Wracał też dawny nastrój. Szkoda tylko, że na razie sporadycznie, dyskretnie.

W wydaniu nr 132, listopad 2012 również

  1. SIŁA POLITYKI ciąg dalszy

    Teraz doradca - 13.11
  2. KONGRES LIDERÓW

    Siła przywództwa - 27.11
  3. ATOMOWY AUTOBUS

    Promocja energetyki jądrowej
  4. GEOGRAFICZNE NAZEWNICTWO PRODUKTÓW

    Paskudny Seat - 19.11
  5. KLUB DECYDENTÓW 50 PLUS

    Jak zarobić na emeryturę? - 19.11
  6. LEKTURY DECYDENTA

    "Dzieje Imperium Brytyjskiego" - 27.11
  7. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    "Wrogowie. Historia FBI" - 19.11
  8. NONSENSOPEDIA MAGDY GESSLER

    "Matalmara" to jest to! - 14.11
  9. SONDAŻ INSTYTUTU SPRAW PUBLICZNYCH

    Polacy wątpią w partnerskie relacje z Niemcami w UE - 13.11
  10. EKSPANSJA BIZNESU

    Supermarkety: nowa strategia marki - 12.11
  11. HISTORYCZNA KSIĄŻKA ROKU

    Nieznany Eugeniusz Bodo - 12.11
  12. SMUTEK MEDIUM SPOŁECZNOŚCIOWEGO

    Kto zarobił na Facebooku? - 9.11
  13. DOBRA LUKSUSOWE

    Kogo na nie stać w niepewnych czasach - 10.11
  14. I CO TERAZ?

    Rocky na welodromie - 19.11
  15. SAMOCHÓD ELEKTRYCZNY

    Czy ma sens ekonomiczny? - 7. 11
  16. IMR ADVERTISING BY PR

    Umowa z Duchem Bieluchem - 7.11
  17. MIESZKANIE DO WYNAJĘCIA

    Najlepsza lokalizacja w Białołęce
  18. NA EMERYTURĘ I NIE TYLKO

    Ile ryzykować oszczędzając? - 6.11
  19. INWESTYCJE W ZŁOTO

    Dziesięć faktów i mitów - 4.11
  20. FUZJE I PRZEJĘCIA FIRM A RENAMING

    Kiedy trzeba, a kiedy powinno się zmienić nazwę - 4.11
  21. NIEZŁA SZTUKA (4)

    Gdzie jesteś inspiracjo?
  22. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.11 – Spode łba
  23. SZTUKA MANIPULACJI

    Wykręt jako zapobiegliwość - 1.11
  24. SIŁA POLITYKI

    Apokalipsa - 30.11