POEZJA DECYDENTA
Raz pewien mały trzmiel
Nie tylko "port to jest poezja" czy wyjątkowo smakowite danie. więcej...
Józku, jesteś 46. prezydentem Stanów. Nie ma żadnych wątpliwości. 20 stycznia będzie dniem zaprzysiężenia. Ale czy uda Ci się przez cztery lata uczynić Stany Zjednoczonymi? To, niestety, niemożliwe. Zapowiadasz tylko jedną kadencję, a Donald będzie rył rowy podziałów aż do końca świata. Józku, światli, europejscy decydenci z Polski życzą Ci, abyś przy pomocy demokratycznych instytucji swojego kraju jak najszybciej odspawał Donalda od foteli w Gabinecie Owalnym i w Air Force One.
Nie przejmuj się naszym, p.o. w imieniu Naczelnika, szefem państwa. Andrew Dooda w twitterowych gratulacjach dla Ciebie dał wyraz dziecięcej małości, politycznej nicości i staropolskiej zaściankowości. Zabrałeś z jego piaskownicy Donka.
Rządzący u nas PiS po raz drugi w najważniejszej politycznej sprawie postawił na niewłaściwego konia. Po raz pierwszy, gdy bezkrytycznie za najlepszego sojusznika w Unii uważał Wielką Brytanię. Tak więc, Józku, mimo chwilowego rządu PiS nad Wisłą, traktuj nasz kraj jako partnera w Europie, a nie lizusowatego wasala. Krytykuj, gdy zajdzie potrzeba. Angażuj do wspólnych spraw. Wszak, Polska jest piątym krajem Unii Europejskiej.
Zwracam się do Ciebie per Józek, gdyż sam na to pozwoliłeś. Jesteś swój chłop, a świadczy o tym zdrobnienie imienia z Joseph. To fajny, amerykański zwyczaj, dowodzący (choćby teoretycznie) równości obywateli wobec siebie. Jako dziecko byłeś Joem, jesteś nim jako prezydent. U nas nie do pomyślenia, żeby Doooda nazywał siebie Jędrkiem (Andym).
Co prawda zdrobniałe imiona nie kojarzą się z siłą i zdecydowaniem czy propaństwowością. A dzisiaj mądrością, łagodnością niewiele można wskórać. Grają tylko emocje, demagogia, błazenada, buta. Tak nam pokazał Donald Trump. Takim twardym kowbojem był też Ronald Reagan – kurobójca.
W latach naszego stanu wojennego (od 1981 r. do 1983 r.) generała Wojtka (aż trudno uwierzyć w takie zdrobnienie) Jaruzelskiego, Reagan przez nasz reżim tak był nazywany. Rzecznik ówczesnego rządu Jerzy (żaden Jurek) Urban wytłumaczył nam, ciemnemu ludowi, że brak drobiu w sklepach to wina (a może zasługa?) Reagana, który wprowadził embargo na sprzedaż Polsce Ludowej (bo nie Polakom) kukurydzy na paszę. Nic dziwnego, że amerykański kowboj tak przypadł do gustu, i vice versa, żelaznej damie – Margaret Thatcher.
A taki Jimmy Carter, hodowca orzeszków ziemnych z Georgii. Niczym wielkim się nie zapisał, a nawet poniósł spektakularną klęskę w 1980 roku wydając rozkaz do (nieudanego) odbicia 52 zakładników amerykańskich w ambasadzie w Teheranie. Może miałby więcej farta, gdyby został przy imieniu James? Barack (Baruś?) Obama miał w 2011 roku więcej szczęścia – zgładził bin Ladena.
I jeszcze Bill Clinton. Też swojak, luzak, kłamca. Ale Billowi taki wizerunek przystoi. Williamowi – już nie.
Tak więc, Józku, trzymaj się. Jesteś fajnym Joem. Ale też Josephem Robinettem Bidenem. Drugie imię może przypominać mieszkańca lasu Sherwood, Robina Kaptura, który zabierał bogatym i oddawał biednym.
DECYDENT SNOBUJĄCY
DECYDENT POLIGLOTA
Biznes po niemiecku
Książka jest przeznaczona dla osób, które chcą opanować niemiecką terminologię biznesową, samodzielnie bądź na wyspecjalizowanych kursach. więcej...