DAWANIE W SZYJĘ
Get drunk, Craig. Danielu Craig
Mam rozdwojenie jaźni. Chaos wizerunkowy. Martini, Heineken czy Belvedere? Czym właściwie daje w szyję Bond, James Bond. A czym Craig, Daniel Craig. 007 to totalna fikcja. A real? więcej...
Będzie jakieś 20 lat wstecz. Początki DECYDENTA i takież zbieranie biznesowych i wydawniczych doświadczeń. Zaproszeń otrzymywałem mnóstwo – z różnych stron. Wszyscy coś budowali, otwierali, zatrudniali, chwalili się, mieli nadzieje na sukcesy.
Na Giełdę Papierów Wartościowych udałem się na konferencję prasową. Nie lada gratka. Spotkanie z amerykańskim przedsiębiorcą. Po pokazaniu naszym biznesmenom – oczywiście w białych skarpetkach i mokasynach z kutasikami – jak za wielką wodą zarabia się duże pieniądze, przyszedł czas na pytania.
Pierwsze, elementarnie niezbędne do zbudowania pełnego obrazu etosu amerykańskiej pracy: jak wygląda pana dzień pracy? Pan biznesmen odpowiedział, że po przyjeździe do biura zasiada do komputera, czyta maile i na nie od razu odpowiada.
No, i: uwaga! Ledwo wybrzmiał ostatni wyraz, a na sali wybuchł gromki, autentyczny, szczery, rechotliwy (mimo, iż nie było publiki Kaczyńskiego – to lata znacznie późniejsze), polski śmiech. Gość nieco się spłoszył, ale natychmiast (po amerykańsku) opanował grymas zdziwienia. Zapytał czy został dobrze zrozumiany, przetłumaczony? Okazało się, że wszystko było OK.
Z czego śmiały się fajne polskie chłopaki? Przepraszam: początkujący biznesmeni znad Wisły? Ano, z naiwności, z niepotrzebnej, codziennej straty czasu Amerykanina.
Można by było uśmiechnąć się na ówczesną wiedzę o etyce i skuteczności biznesu w Polsce, gdyby to zdarzenie pozostało w mrokach dziejów. Niestety, nie. Tak jest do dzisiaj.
Nie tylko polscy przedsiębiorcy, ale także zatrudniani przez nich pracownicy, nie grzeszą ani kulturą osobistą, ani biznesową. Nadal nagminnie zdarza się nieodpowiadanie na esemesy, maile czy telefony. Przy czym nie chodzi o uzasadnianie negatywnych odpowiedzi na oferty czy propozycje. Nie, wystarczałoby zwykłe: Dziękuję. Nie jestem zainteresowana/y. Jak taka reakcja poprawiałaby jakość pracy, a także samopoczucie, dobrostan psychiczny!
Brak odpowiedzi jest odpowiedzią. Tak to się w Polsce ukuło. Ale też świadczy o braku szacunku: do siebie i do bliźnich, nie tylko partnerów w biznesie.
I jeszcze jedno moje prawdziwe doświadczenie.
W roku 1990 byłem w sklepie w Londynie. Nie mieli tego, co chciałem kupić. Sprzedawca zapewnił mnie jednak, że jutro z samego rana, pierwszą sprawą, którą się zajmie, będzie moja. Muszę przyznać, że – jako przybysz z komuny – byłem wzruszająco wstrząśnięty jakością troski o klienta. Mój czar prysł następnego dnia nie tylko rano, ale też późnym popołudniem. Bowiem nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. A próby skontaktowania się telefonicznie z owym sprzedawcą nie powiodły się.
Nie chcę przynudzać, ale w tym kontekście przypomniały mi się słowa kolegi-redaktora Andrzeja, który z Radia Wolna Europa w Monachium przeprowadził się do BBC w Londynie. Nie mogąc sprawnie załatwić jakiejś prostej sprawy powiedział: „Ale tutaj macie burdel. W Niemczech nie do pomyślenia”.
Auf Wiedersehen.
Nie, tak nie powiedział.
Został w UK.
So, welcome.
DECYDENT SNOBUJĄCY
KONFERENCJA KOMPAS
Pamięć i samodoskonalenie
Interesujesz się tematyką rozwoju, samodoskonalenia lub umiejętności miękkich? Jeśli tak, to projekt KOMPAS - Konferencja O Metodach Pamięciowych i Aspektach Samodoskonalenia jest właśnie dla Ciebie! więcej...