17 luty 2016
Mój Smoleńsk
Ostatnie powołanie specpodkomisji przez ministra Macierewicza do ponownego zbadania przyczyn katastrofy, większej jak ta w Gibraltarze, spowodowało, że moje życiowe doświadczenia ze Smoleńskiem mogą choć w małym stopniu przyczynić się do wyjaśnienia tej kwestii – pisze Sławomir J. Czerniak.
Co prawda, przyczyn katastrofy w Gibraltarze przez 70 lat nie wyjaśniono, ale nie traćmy nadziei co do Smoleńska.
Po raz pierwszy zetknąłem się ze Smoleńskiem jako pacholę, gdy w konspiracji przeczytałem „Bez ostatniego rozdziału” gen. Andersa. Tam po raz pierwszy napisano o Katyniu koło Smoleńska.
Później, po wojnie, mój ojciec często wspominał, jak to w oflagu spotkał się z synem Stalina Jakowem, który – notabene – poddał się pod Smoleńskiem, przez co wykonał na siebie wyrok śmierci, bo Stalin nie chciał wymienić go na generałów…
Następnie, nieświadomie, zwiedzałem Smoleńskw listopadzie 1984 r. Miasto wywarło na mnie przygnebiające wrażenie. Pełne wzniesień, pagórków i parowów, jak San Francisco. Zastanawiałem się, jak tramwaje dają sobie radę zimą?
Obligatoryjnie zwiedziłem w Smoleńsku muzeum wojny, czyli Wojny Ojczyźnianej, gloryfikującej Armię Czerwoną na szlaku wyzwalania narodów spod okupacji hitlerowskiej. Właśnie tam zauważyłem w gablotach album miasta Elbing, który według dedykacji na stronie tytułowej, gen. Anisimow przekazuje gen. Biełemu jako prezent. Dedykacja brzmiała: „Dedykuję ci album niemieckiego miasta Elbing, które zniszczyliśmy w zemście za nasz piękny Smoleńsk”.
A że urodziłem się i mieszkam w obecnym Elblągu, więc Smoleńsk znowu się pojawił w moim życiorysie. Nie został wyzwolony, ale zniszczony: strzelali z katiusz na wprost…
W trakcie tej wycieczki, w motelu na obrzeżu Smoleńska, czyli Katynia, dosiedli się do mnie tubylcy, którzy zaoferowali „wycieczkę” przez dziurę w płocie do grobów naszych oficerów. Zrezygnowałem z przyczyn wiadomych.
Dzisiaj przyszły przemyślenia co do kontaktów z tym krajem.
W latach 90. latałem dość często w interesach z Kaliningradu do Leningradu, na Pałkowo.
Ostatni raz leciałem w roku 1994, gdyż stwierdziłem że „wynalazki” konstruktorów Iliuszyna i Tupolewa odstają technologicznie od samolotów w Europie. Odrywające się nity ze skrzydeł i kadłuba oraz piloci pod wpływem C2H5OH dopełniły reszty. Było to akurat po oficjalnych przyczynach tragedii kabackiej z maja 1987r., która to katastrofa samolotu Ił-62 obnażyła techniczne wady konstrukcje tych samolotów. Zginęły 183 osoby. Samoloty z tylnym napędem (na tylnych skrzydłach) były już anachronizmem.
14 lipca 2006 r. Jarosław Kaczyński został premierem. Tak on, jak i następni szefowie rządów, mogli zakupić samolot dla VIP–ów nowszej generacji, a nie „latające trumny”, która jak samochód „ Zaporożec” z elektroniką z VW, nigdy nie mogły spełniać wymogów samochodu europejskiego. Trzeba było mieć więcej wiedzy i wyobraźni.
Zacząłem podróżować pociągiem z Kaliningradu do Leningradu – dłużej, ale bezpieczniej…
Dlatego jestem w stanie zrozumieć traumę Jarosława Kaczyńskiego i serdecznie współczuję, bo też ma jedynego brata. A może wystarczyło zakupić samolot nowszej generacji, wystartować w czasie, albo po prostu pojechać pociągiem, tak jak oficerowie ?
Sławomir J. Czerniak
PS. Felieton dedykuję ministrowi Macierewiczowi, aby pomógł w ostatecznym ustaleniu przyczyn tej katastrofy. Bardzo mi na tym zależy.
BIBLIOTEKA DECYDENTA
Zbrodnia i kara w kraju faraonów
Intryga wydaje się prosta: oto do Egiptu zmierza poselstwo władcy kraju Mitanni, które ma dostarczyć małoletnią córkę króla faraonowi, by ją ten poślubił, co ma doprowadzić do sojuszu obu państw. więcej...