KRYMINAŁ DECYDENTA
Niespodziewane zakończenie
Na przedmieściach brytyjskiego miasta Oksford zostaje znaleziona przez przypadkowego taksówkarza roztrzęsiona nastolatka, Faith Appleford, na którą ktoś napadł. więcej...
Myślę, że niektórzy czytelnicy DECYDENTA pomyśleli, że będę pisał o Polskim Ładzie. Temat ten jest ostatnio rozbierany w szczegółach ekonomicznych na wszystkie możliwe strony – pisze Sławomir Jerzy Czerniak.
Ograniczę się więc jedynie do skojarzeń związanych z bogatym słownictwem języka polskiego. Zwłaszcza, że ten piękny język zdycha. Ludzie piszą fonetycznie, z błędami, a nawet dziennikarze z prawdziwych programów telewizji, zwracają się do interlokutora np. „Andrzej”, zamiast „Andrzeju”…
Przypomnę więc, że potocznie burdelem zwana jest instytucja, jaką jest klasyczny dom publiczny. Dawniej nazywany był zamtuzem (od niemieckiego „dom wstydu”) lub lupanar. Finalnie wszystkim było wiadomo, że to jest budynek służący jako miejsce świadczenia płatnych usług seksualnych. Określano to także eufeministycznie, jako „salon masażu” czy „agencja towarzyska”. Cechą publiczną było, że każdy tam mógł wejść, skorzystać i zapłacić, bez względu na zaspokojenie swoich oczekiwań.
Niemniej, zgodnie ze słownikiem PWN widnieje synonim słowa burdel, jako pospolite określenie bałaganu lub miejsca o wielkim bałaganie.
Z potocznym burdelem kojarzone jest też słowo nierząd. Według Słownika PWN, bogatego w polszczyznę, przywoływane są takie określenia tego słowa, jak prostytucja, anarchia, czy brak rządu…
Z tym nierządem są problemy z uwagi na różne kwestie ustawodawcze, czy naruszanie norm społecznych. Z reguły większość państw uznaje go za przestępstwo, zaś działanie do zawładnięcia kimś drugim przy użyciu przemocy, groźby bezprawnej, nie mówiąc o nieletnim, określane jest jako gwałt.
Zastanawiałem się, jakie są w Polsce instytucje o charakterze publicznym. W pierwszej kolejności z uwagi na pierwszeństwo potrzeb, oceniłem że toalety publiczne, w drugiej kolejności biblioteki publiczne. Potem wynalazłem Instytut Spraw Publicznych, Narodowy Instytut Sektora Publicznego i przestałem szukać. Okazuje się, że o nasze szczęście dba 64308 podmiotów sektora publicznego!!!
Problemem, według mnie, jest jeden w porównaniu też do publicznej instytucji, jaką jest potoczny burdel. Tam większość populacji jest z reguły zadowolona z programu i polityki tej instytucji. Musi panować tam wypracowany solidny Ład, którego szef, jego zastępcy i pracownicy sumiennie i uczciwie pracują, tak że ta instytucja ma od lat wysokie notowania.
Taką satysfakcję powinien dawać nam nasz kraj, a takie instytucje publiczne, jak Sejm, Senat, rząd, czy prezydent – dbać o nas nie tylko jako o klientów, a wręcz jako o pracodawców, bo z nami jako pracownicy podpisali umowę o pracę…
Patrząc na to, co te instytucje dzisiaj wyprawiają, wydaje mi się, że mamy niezły bałagan, czyli nierząd, którego szef ma szaleńcze omamy, pracownicy świadczą sobie wzajemnie usługi, a my – kuźwa – nie korzystając z dobrodziejstw tego domu publicznego, zmuszani nowymi kuriozalnymi podatkami, musimy jeszcze za te fanaberie burdelowe płacić. Nie mówiąc już o groźbach, karach, „masażach” w trakcie demonstracji, czy gwałtach na swobody prawne i obywatelskie.
Jak tak dalej, to trzeba będzie zastanowić się nad rozwiązaniem umowy bez wypowiedzenia, art. 52 par. 1, z powodu niezdolności pracownika do pracy dłuższej niż 3 miesiące. Faktycznie już od 6 lat…
I to by było na tyle.
Sławomir Jerzy Czerniak
LEKTURY DECYDENTA
Odpowiedź
Autor stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Polska nie jest krajem bogatym, a Polacy są raczej biedni. więcej...