Established 1999

TRAGEDIE, PROBLEMY, TROSKI

2 listopad 2022

Semantyczna dżungla

Straszny tytuł wybrałem, prawda? „Aż się chce wyjść z kina” i nie czytać. Ale bez obaw, dziś będzie o słowach – słowach, które rywalizują między sobą, poszerzają swoje znaczenia kosztem innych, wypierają je na obrzeża języka, wypychają na peryferia, jak zwierzęta walczące o terytorium – pisze Alojzy Topol.

PROFESOR JOLANCIE BRACH-CZAINIE

Obserwuję w języku inwazyjne zachowania niektórych słów, poruszam się w nim zatem ostrożnie i w napięciu, wiedząc już, że obowiązują tu takie same prawa jak na sawannie, w lesie, w dżungli.

Przyjrzyjmy się ostatniemu słowu z dzisiejszego tytułu. Ciekawy rzeczownik, który w liczbie mnogiej znaczy trochę co innego niż w pojedynczej, zauważyliście? „Troska” w pierwszym odruchu kojarzy nam się odczasownikowo, jest określeniem ludzkiego – i zwierzęcego – zachowania. Troska to piecza, dbałość, staranie o innych.

A w liczbie mnogiej? „Troski” to drobne kłopoty, element codziennej krzątaniny, absorbujące nas małe sprawy, które jednak w większych dawkach potrafią przygiąć do ziemi, spowolnić krok, dociążyć. Troski w dużym stężeniu, nieproporcjonalnym do małych życiowych radości, potrafią nas przygniatać podobnie jak problemy – choć wcale nimi nie są.

Tak, dziwne słowo, te „troski”. Może dlatego, odnosząc się do własnych, używany raczej słowa „problemy”. Troski, zwłaszcza cudze, łatwiej jest zbagatelizować w rozmowie, zlekceważyć, umniejszyć. „Problemy” natomiast brzmią poważniej, oczekują współczucia; użycie tego słowa wyzwala odruch ruszenia z pomocą (lub przeciwnie, ucieczki) – woła o jakąś reakcję ze strony otoczenia. Problemy, swoje czy cudze, trudniej zignorować.

Problemy od strony ich posiadacza są też dużo bardziej atrakcyjne w użytkowaniu niż troski. Poważni ludzie miewają problemy, posiadanie ich podnosi w pewnym sensie nasz status, i to niezależnie od tego, czy umiemy je rozwiązywać, czy nie. To dlatego tak chętnie awansujemy nasze troski do rangi problemów, domagając się dla nich, a zarazem dla siebie, uwagi, ba! troski właśnie…

Przedwczesne, niezasłużone podnoszenie przez nas trosk do rangi problemów trapi mnie, jest przedmiotem mojej troski. Więcej, mam z tym problem.

Nie tylko ja pochylam się jednak z troską nad ekspansją słowa „problem” w naszej semantycznej dżungli. Marszczy nad tym czoło i ciężko wzdycha wypierane ze swych naturalnych siedlisk słowo „tragedia”.

W dawniejszych czasach tragedie swobodnie pasły się na sawannach ludzkiej codzienności. Są to zwierzęta stadne, uskrzydlone złym losem, spadające na człowieka znienacka. Polują samotnie, nie atakują w watasze. Tragedia nie pogardzi jednak zwierzyną już napoczętą przez poprzedniczkę; można zatem powiedzieć, że zna i stosuje wobec ofiar prawo serii. Mimo że tak złowrogie, „tragedie” są jednak wypierane przez mniejsze i gorzej uzębione „problemy”.

„Tragedie” padają ofiarą „problemów” z powodów czysto ludzkich. Zarówno otoczeniu, jak i osobom, którym się przytrafiły, kojarzą się z czymś ostatecznym, z najwyższym wymiarem – zasłużonej lub nie – kary. Związane z nieodwracalnymi częstokroć konsekwencjami, są czymś, po czym można się już nie podnieść. Człowiek, którego spotkała tragedia, jest też sam w sobie problemem, ciężarem dla innych. Staje się obiektem współczucia, troski bądź przeciwnie – ofiarą odrzucenia lub wręcz ataku.

Nie lubimy zatem nazywać tragedii po imieniu. Nazywamy je problemami, sugerując, że jesteśmy w stanie przetrwać, odbudować się, odrodzić. Wysyłamy otoczeniu sygnał, że nie padliśmy pod ciosem, że nie jesteśmy bezbronni, że podniesiemy się po tej… – wróć! że rozwiążemy i ten problem. Tak oto „tragedia” wypierana jest przez „problem” na obrzeża swych dotychczasowych terenów łowieckich.

Tragedie jednak, gdy nienazwane po imieniu, trudniejsze są do przeżycia; rany po nich, traktowane lekarstwami na problemy, goją się dłużej – lub nie goją się wcale.

Mamy zatem w polszczyźnie kłopot z „problemem”, bo to bardzo ekspansywny gatunek, rozpycha nam się w języku i z prawa, i z lewa, kosztem innych, jakże potrzebnych nam, słów. Nie jest to jeszcze tragedia, ale w każdym razie coś, co powinno stać się już przedmiotem naszej nieustannej troski.

ALOJZY TOPOL

W wydaniu nr 252, listopad 2022, ISSN 2300-6692 również

  1. CIASNE GORSETY

    Pochwała herezji
  2. JESTEŚMY W EUROPIE

    Protestujemy
  3. KONFERENCJA KOMPAS

    Pamięć i samodoskonalenie
  4. ZAŚCIANEK BIZNESU

    Ubaw do rozpuku
  5. DAWANIE W SZYJĘ

    Get drunk, Craig. Danielu Craig
  6. DO DNI PAMIĘCI

    Żabnica - ani żaba, ani ryba
  7. JAPONIA

    Armia kraju bez armii
  8. HARUKI MURAKAMI

    Opowiadacz mrocznego świata
  9. WIECZÓR W "NIKISIAŁCE"

    Warszawiak i jego miasto
  10. SYMBOL WYZYSKU

    Więzienie na wyspie
  11. ZROZUMIEĆ DALEKI WSCHÓD

    Dlaczego Kimowie straszą Japończyków?
  12. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Tygrys i orzeł
  13. WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH-ZADUSZKI-HALLOWEEN

    Dusze i duchy
  14. TRAGEDIE, PROBLEMY, TROSKI

    Semantyczna dżungla
  15. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Półinteligent - produkt epoki
  16. DRUZOWIE

    Solidarność w obliczu śmierci
  17. NAGRODY NOBLA 2022

    Fizyka i literatura