Established 1999

REPRYWATYZACJA

13 listopad 2009

W obronie prawa

To nieprawda, że wszyscy zostaliśmy poszkodowani w okresie PRL. Wiele grup społecznych oraz wiele osób indywidualnie odniosło w tym okresie bardzo znaczne korzyści materialne. Natomiast dawni właściciele byli w okresie PRL wyraźnie dyskryminowani. Nie dość, że odebrano im należące do nich warsztaty pracy, ale jako obcych klasowo pozbawiono ich domów z wyposażeniem, uniemożliwiono znalezienie zatrudnienia, ich dzieci nie dopuszczano na studia. Nie wspomnę już o bezpodstawnych aresztowaniach, zsyłkach i innego rodzaju policyjnych szykanach. – pisze Zygmunt Rakowiecki.

 


ZYGMUNT RAKOWIECKI


 


Pozwalam sobie zabrać głos w imieniu stowarzyszeń dawnych właścicieli i ich spadkobierców, które od 1990 r. współpracowały z właściwymi organami administracji państwowej oraz podkomisjami sejmowymi w pracach nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej.


 


      Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, Związek Wysiedlonych Wierzycieli Skarbu Państwa, Wielkopolskie Stowarzyszenie Wywłaszczonych oraz Stowarzyszenie Byłych Właścicieli Aptek i Wytwórni Farmaceutycznych zawsze poszukiwały rozwiązań, które uwzględniłyby zarówno zadośćuczynienie osobom pozbawionym własności przez władze komunistyczne, jak również rzeczywiste możliwości skarbu państwa, przy poszanowaniu zasady słuszności.


      Uważamy zatem za konieczne wystąpienie przeciw fali demagogii, jaka podniosła się z okazji skierowania do Sejmu projektu ustawy i w czasie debaty sejmowej, demagogii tworzącej zamęt w opinii publicznej.


      Krytycy reprywatyzacji w ogóle, lub tylko rozwiązań proponowanych w projektach ustawy, ograniczają się do negacji, wywodząc swoje krytyki z pobudek ideologicznych, a nie z analizy stanu prawnego. A przecież w państwie prawa właśnie to musi stanowić podstawowe kryterium rozstrzygnięć.


      Najczęściej wysuwanym zarzutem jest stwierdzenie, że reprywatyzacja jest niesprawiedliwa społecznie, bo odbyłaby się na koszt społeczeństwa i że młode pokolenie nie może płacić za to, co się dokonało przed 50 laty.


       Otóż rzeczywistość jest wręcz odwrotna – to obecne społeczeństwo korzysta ze sprzedaży mienia będącego własnością państwową w czasach PRL. Kwoty uzyskane ze sprzedaży tego mienia w ramach tzw. prywatyzacji są przeznaczone od 10 lat na pokrywanie deficytu budżetowego oraz finansowanie różnych programów rządowych służących obecnemu, a również przeszłym pokoleniom. Na ten cel przeznaczone są również środki uzyskane ze sprzedaży mienia odebranego prywatnym właścicielom w czasach PRL. Dochody z prywatyzacji sięgają wielu miliardów złotych. Gdyby nie te wpływy, wszystkie wydatki budżetu musiałyby być zapłacone z bieżących podatków lub zaciągniętych długów, a więc obciążyć obecne, a nawet przyszłe pokolenia.


     Zobowiązania z przeszłości wymagające spłaty na bieżąco, dotyczą przecież nie tylko reprywatyzacji. Olbrzymim obciążeniem jest obsługa otrzymanego w spadku po PRL-u długu zagranicznego i krajowego, których wysokość znacznie przekracza zakładane koszty reprywatyzacji, a które ponadto są oprocentowane i muszą być płacone w pieniądzu, a nie w drodze przekazania wartości majątkowych, jak to przewiduje projekt ustawy reprywatyzacyjnej.


    Spłatę tych zaciągniętych kiedyś i na ogół  zmarnotrawionych pieniędzy uważa się za sprawę normalną i nie wytacza się argumentu, że jest to obciążenie dla obecnego pokolenia. Czym uzasadnić takie odmienne traktowanie różnych kategorii długów Polaków? Czyżby honorowano zobowiązanie tylko wobec tych, którzy w braku zapłaty mogą przysporzyć państwu znacznych trudności?


    Następnym koronnym argumentem wysuwanym przez przeciwników reprywatyzacji jest twierdzenie, że wszyscy ponieśliśmy szkody w wyniku komunizmu, a więc jeśli nastąpi wyrównanie krzywd, to musi ono objąć wszelkie kategorie tych krzywd i całe społeczeństwo. Ale cóż wspólnego mają ze sobą trudne warunki życia w zniszczonym wojną kraju lub dotykające wszystkich reguły funkcjonowania komunistycznego społeczeństwa, ze skierowaną przeciwko jednej kategorii obywateli, tym którzy byli właścicielami, akcją pozbawiania ich własności w drodze arbitralnych aktów prawnych popartych brutalną przemocą?


    Jak można jednolicie traktować ustawową konfiskatę własności z wysokością danin publicznych, wysokością zarobków ustalonych przez państwo, albo możliwością zrealizowania życiowych celów jednostki?


    To nieprawda, że wszyscy zostaliśmy poszkodowani w okresie PRL. Wiele grup społecznych oraz wiele osób indywidualnie odniosło w tym okresie bardzo znaczne korzyści materialne. Natomiast dawni właściciele byli w okresie PRL wyraźnie dyskryminowani. Nie dość, że odebrano im należące do nich warsztaty pracy, ale jako obcych klasowo pozbawiono ich domów z wyposażeniem, uniemożliwiono znalezienie zatrudnienia, ich dzieci nie dopuszczano na studia. Nie wspomnę już o bezpodstawnych aresztowaniach, zsyłkach i innego rodzaju policyjnych szykanach.


    Najbardziej jaskrawym przykładem takiego wybiórczego stawiania sprawy są wielokrotnie ponawiane wystąpienia liderów Polskiego Stronnictwa Ludowego, że reprywatyzacja powinna objąć również rolników indywidualnych, bo przez wiele lat byli zobowiązani do dostaw obowiązkowych.


    Trudno zrozumieć, jaki może być związek pomiędzy odebraniem własności, co jest przedmiotem reprywatyzacji, a daniną publiczną, jaką były dostawy obowiązkowe.  Łupieżcza polityka podatkowa państwa dotyczyła całego społeczeństwa, nie tylko chłopów, ale w jeszcze większym stopniu prywatnych przedsiębiorstw w miastach, gdzie powszechnie były stosowane tzw. domiary. Ludność zatrudniona zaś na podstawie umowy o pracę w zakładach państwowych otrzymywała wynagrodzenia z trudem pozwalające przeżyć do końca miesiąca.


    Przeciwnicy reprywatyzacji posługują się również argumentem, że koszt reprywatyzacji jest zbyt wysoki dla budżetu państwa. Żaden dotychczasowy projekt ustawy reprywatyzacyjnej nie przewidywał rekompensat płatnych z budżetu, lecz zwrot mienia w naturze, gdy jest to możliwe, lub rekompensatę w postaci innych wartości materialnych stanowiących własność państwa. To właśnie brak ustawy reprywatyzacyjnej spowoduje dochodzenie roszczeń na innych ścieżkach prawnych, czego skutkiem w dużej ilości przypadków będzie konieczność wypłacenia odszkodowań pieniężnych, co bezpośrednio obciąży budżet. Fiasko obecnego projektu spowodowałoby lawinę roszczeń  trybie administracyjnym i sądowym.


    Głosi się, że projekt ustawy reprywatyzacyjnej rządu przewiduje przywrócenie dawnym właścicielom 50 proc. Utraconego majątku. W 1993 r. przedstawiciele stowarzyszeń osób poszkodowanych zgodzili się, aby ustawa w zasadzie dotyczyła jedynie nieruchomości, bowiem rozliczanie ruchomości byłoby zbyt skomplikowane. A przecież w większości przedsiębiorstw i majątków wartość zapasów oraz inwentarza żywego stanowiła co najmniej drugie tyle, co wartość nieruchomości.


   Ograniczając ustawę do nieruchomości zgodzono się więc już na redukcję roszczeń co najmniej o połowę. Obecny projekt przyznaje jedynie 50 proc. Wartości nieruchomości, a więc połowę połowy, czyli 25 proc. I to jeszcze pomniejszone o podatek spadkowy. Jeżeli uwzględnić, że realna wartość bonów reprywatyzacyjnych będzie niższa od ich wartości nominalnej, to praktycznie rekompensata wyniosłaby ok. 15 proc. Utraconego majątku. Trudno takie rozwiązanie uznać za zaspokojenie „zachłanności właścicieli”.


   Błędne jest również stwierdzenie, że przyjęcie ustawy reprywatyzacyjnej spowoduje w państwie bałagan. Jest rzeczą oczywistą, że bałagan wynika właśnie z nieuregulowania przez tyle lat stosunków własnościowych, co bardzo wyraźnie zaznaczyło się ostatnio na terenie Warszawy. Brak uregulowania tego stanu będzie stanowić nieustający problem utrudniający integrację Polski z Unią Europejską oraz inwestycje zagraniczne w Polsce.


      Działacze lewicy lansują często pogląd, aby reprywatyzację ograniczyć tylko do naruszeń dekretów i ustaw wydanych w czasach PRL. Jeżeli wyjść z takiego założenia, to nie wiadomo po co kolejne rządy i parlament męczą się od 10 lat nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej. Przecież naruszeń peerelowskiego prawa można dochodzić już obecnie i to w pełnej wysokości. Wystarczyłoby wydać prawne przepisy wykonawcze.


    Nie rozliczenie  wszystkich naruszeń prawa własności w przyszłości, to legitymizacja działań komunistów i ówczesnego bezprawia.


    W państwie demokratycznym, które  jest państwem prawnym, o zasadności roszczeń i uprawnień obywateli można rozstrzygnąć jedynie w oparciu o argumenty prawne, a nie o populistyczne konstrukcje lub referenda. Istota państwa prawnego polega właśnie  na tym, że fundamentalne prawa jednostki nie mogą być naruszane przez arbitralne decyzje władz państwowych lub innych obywateli.


    Sprawa reprywatyzacji zajmuje pokaźną  część problematyki określonej mianem dekomunizacji. Dopóki państwo nie rozwiąże w sposób godziwy problemu mienia odebranego dawnym właścicielom przez reżim komunistyczny, problem dekomunizacji pozostanie nadal nie rozwiązany.


 


Środowiska poszkodowane


 



  1. Zabużanie: od 300 do 400 tysięcy osób, 70 tys. złożonych podań roszczeniowych,
  2. Właściciele różnych zakładów przemysłowych i fabryk, rzemieślnicy: 150 do 200 tysięcy zakładów,
  3. Wywłaszczeni gospodarze(chłopi) na wsi, w tym „kułacy”: ok. 45 tysięcy rodzin, odebrano 680 tysięcy hektarów,
  4. Właściciele nieruchomości warszawskich: 36 tysięcy nieruchomości,
  5. Ziemianie(w obecnych granicach Polski, bez ziem wschodnich i zachodnich): ok. 16,5 tys. rodzin, 2 mln 700 tys. hektarów ziemi i 1 mln 750 tys. ha lasów,
  6. Młynarze: ok.tysiąc młynów,
  7. Aptekarze: ok. 800 aptek,
  8. Właściciele taboru wodnego śródlądowego: barki, promy.

 


Konstytucja a referendum


 


Problem zwany reprywatyzacją, czyli sprawa naruszeń prawa własności w okresie powojennym, musi być oceniany w oparciu o przepisy obecnie obowiązującej Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. Sejm jest zobowiązany w tym zakresie takimi samymi regułami, co Trybunał Konstytucyjny, do którego kompetencji od 17.X.1997 r. należy ocena zgodności z Konstytucją wszelkich obowiązujących aktów prawnych, bez względu na to, kiedy zostały wydane.


    Konstytucja stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym (art. 2), wyraża zasadę legalizmu działania organów władzy państwowej (art. 7) oraz zapewnia ochronę własności i prawo dziedziczenia (art. 21 ust.1 art. 64). Ograniczenia w korzystaniu z wolności i praw nie mogą naruszać istoty wolności i praw (art.31), a wywłaszczenie stanowi wyjątek dopuszczalny wyłącznie na cele publiczne i ze słusznym odszkodowaniem (art. 21 ust.2).


    Konstytucja zapewnia równość wszystkich wobec prawa; nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (art. 32), a własność podlega równej dla wszystkich ochronie prawnej (art.64 ust.2) Każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej (art.77).


    Proponowane referendum w sprawie reprywatyzacji, uzależniając jej zakres od poglądów obywateli, zmierza do uzyskania rozstrzygnięć poza konstytucyjnych. Nie mieści się zatem w porządku prawnym obowiązującym w Rzeczypospolitej Polskiej. Wynik referendum byłby nie skuteczny w zakresie, w jakim pozostawałby w sprzeczności z Konstytucją. Jest rzeczą zdumiewającą, że z projektem referendum występują środowiska polityczne, które uczestniczyły w opracowaniu i uchwaleniu Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku.


    W świetle konstytucji bezzasadne jest również żądanie podnoszone przez działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego objęcia ustawą reprywatyzacyjną spraw dostaw obowiązkowych, tj. dekretów dotyczących przymusowego skupu płodów rolnych. Jak wynika z uzasadnienia projektu ustawy reprywatyzacyjnej i jej preambuły, ma ona regulować sprawę naruszeń praw własności.


     Problematyka dostaw obowiązkowych nie dotyczy prawa własności i w ogóle nie należy do kategorii praw, lecz do kategorii obowiązków obywatelskich. Ma do niej zastosowanie art.64 Konstytucji, który brzmi: „Każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie”. Jak widać, dekretom o przymusowym skupie płodów rolnych trudno zarzucić sprzeczność z obecną Konstytucją.


 


   


                                                                           Zygmunt Rakowiecki


                                                                Prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego                      


 


 

W wydaniu 5, styczeń 2000 również

  1. SUMIENIE A ETYKA

    Niepotrzebny dylemat?
  2. PUBLIC AFFAIRS

    Inne spojrzenie
  3. DECYZJE I ETYKA

    Dobrzy ludzie i trudne decyzje
  4. SZTUKA MANIPULACJI

    W ręce Waści perswaduję
  5. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Lobbyści w Waszyngtonie
  6. PUNKT WIDZENIA

    Lojalny sierżant
  7. CZAS PRZEMIAN

    Nowe grupy nacisku
  8. LOBBING W BRUKSELI

    Lublin jak Laponia
  9. HANNA SUCHOCKA DO RADY EUROPY

    Przegrana kampania
  10. REPRYWATYZACJA

    W obronie prawa
  11. ROK WYBORCZY

    Mam wizję, mogę kandydować