Established 1999

PROSTO Z BRUKSELI

11 październik 2010

W labiryncie

Wydaje mi się, że każdy, kto ukończył studia wyższe, a więc ma umiejętność ujęcia jakiejś sprawy w sposób syntetyczno-analityczny i zna dobrze języki obce, może pracować jako lobbysta w Brukseli i typ studiów nie ma absolutnie znaczenia. Żeby zostać lobbystą, trzeba lubić politykę, lubić ekonomię – niekoniecznie bardzo dogłębnie – i lubić ludzi, umieć z nimi nawiązywać i utrzymywać kontakty. Trzeba mieć wyczucie. Dawniej przy przyjmowaniu do pracy zwracano uwagę na iloraz inteligencji – mówi Lucyna Gutman-Grauer.

Z LUCYNĄ GUTMAN-GRAUER
założycielką i dyrektor brukselskiego
European Centre for Public Affairs (ECPAB)
rozmawia Małgorzata Grzelec


Jak Pani definiuje pojęcie lobbingu?


Zamiast terminu lobbing wolę używać określenia obrona interesów, ponieważ według mnie jest to szersza działalność, której lobbing jest tylko jednym z elementów. Pod tym pojęciem kryje się bardzo wiele skomplikowanych spraw, które zmierzają do narzucenia przez grupy interesu wpływa na ustawodawstwo. Ale jest to zawód, choć nie tak jednoznaczny jak np. produkcja samochodów. Żeby lepiej przybliżyć istotę lobbingu, posługuję się często przykładem marketingu. Lobbing, który jest obecnie w fazie kształtowania się i precyzowania, przypomina to, czym był marketing 45-50 lat temu. Tuż po wojnie nikt nie używał terminu marketing. Mówiło się o sprzedaży, o działalności handlowej, o reprezentacji handlowej. A termin marketing pojawił się dopiero wtedy, gdy sprzedaż czy szeroko pojętą działalność handlową zaczęto opierać na strategii. Ale marketing nie jest zawodem w ścisłym tego słowa znaczeniu. To pewien rodzaj działalności. I to samo można powiedzieć o lobbingu. Opiera się on na strategii i jest działalnością na pograniczu zawodu i zjawiska społecznego. Lobbing bywa bardzo różny, ale zanim do niego dojdzie, życie gospodarcze i społeczne kraju musi dojść do takiego stopnia rozwoju, do takiego rozwoju struktur, by było także miejsce na lobbing jako normalny, dopuszczony prawem sposób załatwiania pewnych interesów. Lobbing to nie jest działalność jednej osoby czy nawet jednego sektora. To jest reprezentacja wszystkich aktorów życia socjalno-ekonomicznego danego kraju albo danego systemu politycznego w stosunku do władz politycznych. W Brukseli mamy do czynienia z bardzo różnym lobbingiem, który operuje podobnymi metodami, ale jego przedstawiciele wywodzą się z różnych krajów, z różnych sektorów i najróżniejszych struktur socjalno-ekonomicznych. Są tu przedstawiciele wielkiego przemysłu i to jest najsilniejszy lobbing, bo dysponuje największymi środkami finansowymi. Ich przedstawicielstwa są albo jednolite – to znaczy każda firma ma swojego reprezentanta, ale na to mogą sobie pozwolić jedynie największe firmy (takich przedstawicielstw jest ok. 500 w Brukseli) albo – firmy grupują się w stowarzyszenia narodowe bądź sektorowe, które z kolei łączą się w federacje. Te również są bardzo licznie reprezentowane w Brukseli i są dość silne. Pracuje w nich zazwyczaj po kilkanaście osób, gdyż tematy, które mogą interesować np. lobby przemysłu chemicznego, są bardzo zróżnicowane. Przemysł chemiczny to m.in. farmaceutyki, wyroby z tworzyw sztucznych, ropa naftowa, więc tymi odległymi od siebie dziedzinami muszą zajmować się wyspecjalizowani ludzie. I w końcu jest bardzo silna, ciągle rozwijająca się grupa lobbingu organizacji pozarządowych, które pracują na rzecz obrony interesów obywateli – ochrona konsumentów, obrońcy środowiska, obrona grup etnicznych, praw zwierząt itp.


Czy, według Pani, na prawdziwy lobbing w Polsce jest jeszcze za wcześnie?


Wydaje mi się, że takie kraje jak Polska, Czechy czy Węgry, które są już na dobrej drodze do członkostwa w Unii Europejskiej i na dobrej drodze rozwoju ekonomicznego, muszą najpierw doprowadzić do zorganizowania się wszystkich instancji życia społeczno-ekonomicznego, a potem dopiero będzie można mówić o konkretnych akcjach lobbingowych. Ale do tego trzeba się przygotować od strony teoretycznej, praktycznej i technicznej. Są już prawdopodobnie niektóre sektory w życiu ekonomicznym w Polsce, które są gotowe do podjęcia lobbingu. Istnieją federacje przemysłowe, jest wielki przemysł, który mógłby już mieć przedstawiciela do spraw rządowych, czyli kogoś, kto stale i fachowo śledziłby poczynania i zamierzenia rządu w dziedzinie interesującej jego firmę. Często w wielu firmach takimi przedstawicielami są prawnicy, gdyż ich działalność polega na obserwowaniu i analizowaniu tego wszystkiego, co łączy świat ekonomii ze światem polityki i ustawodawstwa państwowego. Do tego potrzebna jest przede wszystkim doskonała dokumentacja. Prawdopodobnie więc za wcześnie nie jest, ale nie można jeszcze mówić o lobbingu na taką skalę, jaki istnieje w Brukseli. Ale na pewno trzeba zaczynać już o tym myśleć, by się organizować.


Czy do tego, by zostać lobbystą, trzeba skończyć szkołę?


Pytanie jest prowokacyjne, bo nie mogę odpowiedzieć, że szkoła jest niepotrzebna, gdyż inaczej nie zakładałbym jej. W Brukseli działa od 10 do 12 tys. lobbystów, są to ludzie wysoko wykształceni – z jednym, a często dwoma dyplomami, mówiący 3-4 językami, reprezentujący najróżniejsze zawody. Dużo jest prawników, ekonomistów, inżynierów, politologów, socjologów, zdarzają się nawet lekarze – ja skończyłem wydział języków obcych. Żaden z tych zawodów nie daje odpowiedniego przygotowania do zajmowania się lobbingiem, bo nawet prawnik, który zna prawo, nie ma np. żadnej zdolności do przygotowywania kampanii komunikacyjnych wobec wielkich mediów albo do technicznego przygotowywania dokumentacji dla klienta, który buduje statki. On sam tego nie musi umieć, ale powinien umieć znaleźć odpowiednich ekspertów, fachowców itp. To, czego my uczymy, to nie jest konkretny zawód, tylko umiejętność zorganizowania sobie takiego warsztatu, który będzie służył najskuteczniejszemu przekazaniu konkretnego komunikatu. Podstawą wszystkiego jest doskonała znajomość funkcjonowania instytucji europejskich. Samo to jest już bardzo skomplikowane, jest to prawdziwy labirynt. Skomplikowane jest też ustawodawstwo europejskie i proces podejmowania decyzji i jeśli nie zna się jego wszystkich stadiów, to nie można wpłynąć na żadną decyzję, bo wpłynąć trzeba w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób, i wobec odpowiedniej osoby. Zaczynamy więc nasze kształcenie od praktycznej znajomości instytucji europejskich, za każdym razem ilustrując to konkretnymi przypadkami. Następnie uczymy metodologii, nie tylko lobbingu, ale tzw. public affairs, czyli działania na zewnątrz i wewnątrz firmy. Ta ostatnia umiejętność jest równie ważna, bo menedżer ze swoją malutką ekipą może być zagubiony w korporacji, która zatrudnia 300 tysięcy ludzi, a jego działania mogą mieć kluczowe znaczenie dla wyników ekonomicznych firmy. Trzeba więc wiedzieć, jak działać, by zostać usłyszanym i wysłuchanym w swojej własnej firmie. Bardzo ważna jest metodologia kampanii lobbingu – trzeba wiedzieć, jak, gdzie, kiedy i w jaki sposób przedstawiać swoje argumenty, jak je powtarzać, wszystkiego tego również uczymy się na przykładach. Następny temat to monitoring kwestii europejskich, który także jest bardziej skomplikowany niż monitoring ustawodawstwa krajowego, bo w Brukseli jest kilka instytucji, które mają znaczenie dla ustawodawstwa, jest także wiele organizacji światowych i oczywiście przedstawiciele rządów 15 krajów Unii Europejskiej. Trzeba również znać scenę brukselską, kto jest kim, kto i jak działa, na czym polegają koalicje, kampanie, kto jest wpływowy. Ważna jest też znajomość mediów – jak podejść do dziennikarzy, czego chcą, czego wymagają, jak z nimi rozmawiać, czego im nie dawać, jak zorganizować kampanię prasową. Uczymy również etyki lobbingu. To bardzo ważne, trzeba bowiem bronić swojego interesu w sposób legalny. O kopertach wręczanych pod stołem oczywiście dawno już w Brukseli zapomniano, ale zdarza się, że niektórzy próbują „wzmocnić” swoje argumenty, oferując na przykład wakacje w atrakcyjnym miejscu.


Czy lobbystą może zostać każdy, czy też to zajęcie wymaga pewnych cech osobowościowych?


Wydaje mi się, że każdy, kto ukończył studia wyższe, a więc ma umiejętność ujęcia jakiejś sprawy w sposób syntetyczno-analityczny i zna dobrze języki obce, może pracować jako lobbysta w Brukseli i typ studiów nie ma absolutnie znaczenia. Żeby zostać lobbystą, trzeba lubić politykę, lubić ekonomię – niekoniecznie bardzo dogłębnie – i lubić ludzi, umieć z nimi nawiązywać i utrzymywać kontakty. Trzeba mieć wyczucie. Dawniej przy przyjmowaniu do pracy zwracano uwagę na iloraz inteligencji. Żeby być dobrym lobbystą, trzeba mieć także wysoki wskaźnik emocjonalności, czyli naturalną, wrodzoną umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Bo podtrzymywania kontaktów można się nauczyć – jak często i w jakiej formie dzwonić, gdzie i kiedy bywać – tego uczymy w naszej szkole. Ale spontanicznego nawiązywania kontaktów nie nauczy żadna szkoła. Lobbysta musi być stale na bieżąco z tym, co się dzieje, co jest w aktach, co jest omawiane w parlamencie, jakie ustawy przechodzą, jakie ustawy są zamierzane. W Brukseli nazywamy to monitoringiem. Monitoring to jest podstawowa cześć lobbingu. Osoba, która chce się zajmować lobbingiem, musi doskonale wiedzieć kto, gdzie, kiedy i w którym momencie, czyli o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Trzeba też mieć rozwiniętą siec kontaktów. Mogą być pasywne, ale muszą istnieć, aby można je było w każdej chwili uaktywnić. Niezbędne są kontakty zarówno na szczeblu rządowym, organizacji ekonomicznych, jak i na szczeblu konkurentów-partnerów. Bardzo często w celu prowadzenia lobbingu tworzą się koalicje, na przykład wielkie firmy przemysłu spożywczego, nawet konkurencyjne, zjednoczyły się i wspólnie walczą o możliwość używania organizmów genetycznie zmodyfikowanych (ang. GMOs) do produkcji żywności.


Czy Pani zdaniem Polska powinna rozpocząć lobbing w Brukseli, żeby przygotować się do członkostwa w UE czy raczej w krajach członkowskich? A może jest na to jeszcze za wcześnie?


Decydujący wpływ mają państwa członkowskie, ale warto mieć kogoś w Brukseli, bo wszystko toczy się tutaj, nawet jeśli decyzje przychodzą z krajów członkowskich i potem poddawane są głosowaniu. Obecnie najważniejsze zadanie dla Polski to lobbing polityczny, bo na razie Polska musi walczyć o wejście do UE i w tej dziedzinie bardzo dużo dobrego robią polskie przedstawicielstwa dyplomatyczne. Dopiero potem będzie można zacząć bronić konkretnych interesów. Polska powinna jedynie wzmocnić swoją obecność w czasie polityczno-społecznych spotkań organizowanych przez instytucje typu think-tank itp. Natomiast co do obrony interesów sektorowych – Polska nie jest jeszcze na tym etapie, żeby np. przemysł musiał mieć w Brukseli swoich reprezentantów. Wystarczające jest zatrudnienie kogoś, kto z Warszawy śledzi rozwój unijnego ustawodawstwa w interesującej go dziedzinie. Tak robi np. LOT. Jego reprezentantka była u nas na kursie i do jej zadań należy śledzenie polityki rządu oraz ustawodawstwa europejskiego w dziedzinie transportu powietrznego.


Lobbing wymyślili i rozwinęli Anglosasi. Czy na kontynencie europejskim powstała jego oryginalna odmiana, uwzględniająca nieco inne, bardziej łacińskie formy prowadzenia interesów?


Bruksela jest zdominowana przez Anglosasów, oni są najbardziej fachowi. Największe firmy doradcze to firmy angielskie, największe biura adwokackie także założyli i prowadzą Anglosasi. Firmy amerykańskie i angielskie mają najlepsze reprezentacje w Brukseli i większość organizacji, które zrzeszają przedstawicieli przemysłu, są zbudowane na modelu anglosaskim i ich personel to także w większości Anglicy. A Europa Południowa stara się dopasować do tego modelu. Oczywiście w drobnych, poszczególnych przypadkach każdy wprowadza swój styl i jeżeli styl odpowiada konkretnemu działaniu to dobrze. Ale sposób działania Europy Południowej nie jest typowym stylem lobbingu, bo tam raczej załatwiało się interesy bardziej na zasadzie towarzyskiej. Styl anglosaski to efektywność i konkretność. Jedna z najważniejszych cech tego stylu, przejmowana już coraz bardziej w różnych kulturach, to krótkość i węzłowatość – zarówno w informacjach przekazywanych na piśmie czy w czasie zebrań i narad.


Pani szkoła była współorganizatorem seminarium poświęconego lobbingowi w Warszawie. Czy to jednorazowa akcja, czy też może początek dłuższej współpracy?


Sama bardzo chciałabym znać na to pytanie odpowiedź. Problemem jak zawsze są pieniądze, bo tego typu seminaria nie są imprezami wysokodochodowymi, więc nie ma kto ich organizować. Kierowana przeze mnie szkoła nie jest subsydiowana przez nikogo, jest związana z angielskim instytutem uniwersyteckim, który pomaga nam od strony merytorycznej, a nie daje pieniędzy. Seminarium w Warszawie odbyło się dzięki wsparciu finansowemu SGH i BGŻ, ale dla mojej szkoły była to akcja wybitnie promocyjna. Każde następne seminarium byłoby stratą, gdyż stawki za uczestnictwo są w Polsce tak niskie, że nie pokrywają nawet kosztów podróży. Szczególnie trudną sprawą jest marketing – rozesłanie informacji do wszystkich zainteresowanych. Gdyby jednak znalazł się sponsor, my zawsze jesteśmy gotowi przyjechać i wziąć udział w następnym seminarium. Zapraszamy natomiast Polaków (których było już ok. 15 w ostatnich trzech latach) do uczestnictwa w naszych kursach publicznych. Można się z nami skontaktować przez internet pod: ecpab@eis.be.


Dziękuję za rozmowę.

W wydaniu 9, maj 2000 również

  1. OKIEM SOCJOLOGA

    Bicz z piasku
  2. JAKA PŁACA?

    Widmo populizmu
  3. NAD SZPREWĄ

    Odsetki od odsetek
  4. RECENZJA

    Europejski niezbędnik
  5. SUPERMARKETY METRO AG

    Handel i integracja
  6. SUPERMARKETY METRO AG

    Handel i integracja
  7. DYPLOMACJA

    Proporcje składników
  8. DYPLOMACJA

    Proporcje składników
  9. SEJMOWE ŻYCIE

    Na dwóch etatach
  10. BLASKI I CIENIE

    Wszystko dla klienta
  11. DECYZJE I ETYKA

    Dwa rodzaje odpowiedzialności
  12. SZTUKA MANIPULACJI

    Makiawelizm
  13. PUNKTY WIDZENIA

    Trzeba mieć pomysł
  14. PUNKTY WIDZENIA

    Lobby na rzecz stabilizacji
  15. WIDZIANE Z WYSPY

    Irlandzki boom
  16. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Królowa lobbystką
  17. SEMANTYKA

    Indiański bigos
  18. UMYSŁ LIDERA

    Szukanie rozwiązań
  19. REGULACJE LOBBINGU

    Państwo to ja
  20. PROSTO Z BRUKSELI

    W labiryncie
  21. POLSKA GOSPODARKA

    Atuty do wygrania