POLITYKA DECYDENTA
Werblan o sobie
Jest to wywiad-rzeka, udzielony przez Andrzeja Werblana znanemu dziennikarzowi, Robertowi Walenciakowi. więcej...
Co to jest plucha? Od dawna nie było czegoś takiego. A szkoda, przecież jesienią plucha powinna być na porządku dziennym. A tu co? Nawet nie zdążyliśmy zmoknąć, a już musimy marznąć. Zresztą, co to za marznięcie… Dawniej to się marzło, a teraz? Raptem minus dwa stopnie i na tym kończy się mróz.
Jednakże można sobie pomarzyć o śniegu, białym szaleństwie, lepieniu bałwana, zabawie w śnieżki… Albo ruszyć w góry. W Szklarskiej Porębie już leży śnieg. Biały jak… śnieg. Tylko patrzeć, jak Mikołaj zacznie ćwiczyć zjeżdżanie na saniach przed podróżą z prezentami pod choinkę. W oczekiwaniu na święta dobrze wypróbować ten staroświecki wehikuł. Na wszelki wypadek, żeby zapobiec nieoczekiwanym wypadkom. Trzeba też przećwiczyć wpadanie do domów przez komin i pojawianie się znienacka w pobliżu drzewka. No i znikanie, ma się rozumieć. No proszę! Spadł wymarzony śnieg. Trzeba to zapisać dla potomności. Jest dziesiąty grudnia. Światła gwiazd nie przebiją się dzisiaj przez chmury, ale za to ziemię okrywa piękna, czysta kołdra. Jeszcze czysta i jeszcze leży. Następny dzień i po śniegu. Gdzieniegdzie można jeszcze dostrzec marne pozostałości, ale ogólnie szaro i czarno. I jak tu wozić prezenty saniami? Praca Mikołaja nie jest lekka. Całą noc musi sunąć po asfalcie i ćwiczyć to swoje wpadanie przez komin. Dlatego też wymyślono sztuczny śnieg. A kto i z jakiego powodu wymyślił sztuczną choinkę? Może jakiś Niemiec, wszak rozpowszechniona jest hipoteza, że choinka stamtąd przywędrowała do słowiańskiej części Europy. Może jednak, krakowskim targiem, poprzestać na bezsprzecznie słowiańskim diduchu, pierwszym snopku żyta zżętym w czasie żniw i ustawianym w rogu izby na czas świąt, jako zwiastunie urodzaju i symbolu przodków. Albo chociaż na równoważnym mu symbolicznie podłaźniku (podłaźniczce), gałęzi drzewa iglastego podwieszanej do sufitu na czas świąt, przyozdabianej owocami, orzechami i ciastkami. Warto zadumać się nad pochodzeniem tradycji bożonarodzeniowych, tak naprawdę bardzo słowiańskich i pogańskich, jedynie oswojonych przez chrześcijaństwo i przemianowanych, ale mających swoje źródło w dalekiej przeszłości pradawnych mieszkańców lasów środkowo- i wschodnioeuropejskich. A skąd wzięły się krasnoludki, nieodłączny element folkloru? Podobno ta nazwa pochodzi dopiero z XIX wieku. Jednak w tradycji staropolskiej występują demony opiekuńcze, ubożęta, kraśni ludzie, kraśniaki. Czy jest szansa, że to te skrzaty pomogą nowożytnemu świętemu Mikołajowi w przynoszeniu prezentów dla grzecznych dzieci? Chyba nie w tym specjalizowały się te istoty. Mimo wszystko dobrze zostawiać im jakieś okruszki ciasta i miseczki z mlekiem, jak nasi przodkowie. Tak na wszelki wypadek, żeby makowiec się nie przypalił, a barszcz nie wykipiał… A jeżeli cichutko poprosimy, to może wyczarują nam śnieg, choćby na ten jeden magiczny wieczór. Prawdziwy śnieg prosto z nieba, duże srebrzyste płatki spadające w ciszy na uśpioną ziemię, otulające świat spokojem i nadzieją. A rano niech pojawią się bałwanki z czerwonymi marchewkowymi nosami. Marchew nie jest czerwona? Że niby pomarańczowa? A mróz nie ubarwi nosa na czerwono? Nawet marchewkowego nosa… Żeby taki bałwankowy nos mógł poczuć zapach choinki, musi najpierw nabrać cech żywego nosa, zmarznąć nocą, odtajać w ciągu dnia i bajka trwa. Cóż to za rymy pojawiają się w tej adwentowej prozie! No, no… To pewnie z tęsknoty za mroźną zimową aurą, wprost z odległego dzieciństwa, teraz już nieosiągalną. Można za to pomarzyć i cieszyć się każdą chwilą ze śniegiem, zanim roztopi się w soli wysypanej na jezdnie i chodniki. Jakoś nie ma tu miejsca na żadną legendarną stajenkę. Chociaż… zmiana klimatu może doprowadzić nas do pogody iście bliskowschodniej. Ale w rzeczywistości tam daleko nie było żadnej stajenki, tylko grota skalna, w której pasterze przetrzymywali swoje owce i kozy. Tak to zmieniają się punkty odniesienia i rodzą się tradycje.
DOROTA KRAMARCZYK
ANIOŁ, DIABEŁ, TUROŃ
Hej ho, hej ho, kolędować się szło
W podejrzanej okolicy brną przez śniegi kolędnicy. Dwaj pasterze szopkę niosą, śmierć wywija dziarsko kosą. więcej...