WIATR OD MORZA
Nadchodzi Nowy Świat
Zrządzeniem losu znalazłem się tym razem w Warszawie w czasie obchodów 11 listopada – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Pisarze w PRL pełnili funkcję „sumienia narodu”. Ich utwory chłonęło społeczeństwo: uczniowie w formie lektur szkolnych, generalnie ich książki „łykane” były przez żądne wiedzy zastępy czytelników z kręgów wyłonionych z analfabetyzacji kraju po 1944 roku, a były to zastępy liczące się.
Dlatego władze zdawały sobie sprawę ze znaczenia twórców i poprzez ich dzieła starały się wpływać na społeczeństwo, wytwarzając w nim postawy sprzyjające PRL. Po prostu, twórców hołubiono. Ale jedynie tych, którzy tworzyli dzieła życzliwe władzy i nowej rzeczywistości.
Ta dychotomia: twórca władzy życzliwy lub nie, stanowi myśl przewodnią książki. Autor przypomina dzisiaj już powszechne znane wynaturzenia początków PRL, jak osadzenie na szczytach władzy „spadochroniarzy” z ZSRR, najczęściej pochodzenia żydowskiego, którzy opanowali antypolski aparat przemocy czy kierownictwa mediów, sfałszownie referendum w 1946 roku oraz wyborów w styczniu 1947 roku, rozprawa z opozycją. Nie rozstrzygając kwestii, czy całe społeczeństwo miało wówczas negatywny stosunek do systemu, czy niekoniecznie, jest fakt bezsporny, że większość przedwojennych koryfeuszy literatury poparła nowe władze, którym zresztą na takim poparciu bardzo zależało.
Twórcy, życzliwi władzy, otrzymywali od niej różne gratyfikacje: stypendia, talony na samochody, mieszkania a nawet domy, możliwość wyjazdu za granicę, no i… prawo do tworzenia, wydawania książek w ogromnych nakładach. Sama życzliwość jednak nie wystarczała: władza ingerowała w treść utworów, nierzadko dyktowała twórcom, co i jak mają pisać, a cenzura bezlitośnie usuwała to, co się władzy nie podobało. Niesforni twórcy mieli do wyboru: albo przekwalifikować się na magazynierów czy księgowych, by mieć z czego żyć, albo pisać „do szuflady”. Autor przytacza nazwiska tych kilku niesfornych: no, nie mieli oni lekko.
W książce odnajdziemy wiele nazwisk; charakterystyczne, że najwybitniejsi twórcy skutecznie wykręcali się od służalczego wychwalania władzy (autor jakby momentami wyraża żal, że oni tej władzy nie potępiali, że nie oddawali otrzymanych nagród państwowych). Były jednak chwile, kiedy rozczarowanie przerodziło się w otwarte protesty: stąd „List 34” i inne formy sprzeciwu. No, cóż, dzięki naszym sojusznikom, Amerykanom i Anglikom, Stalin dostał Polskę na tacy w Jałcie i w naszym kraju panował taki system, na jaki bohaterski Kraj Rad wówczas zezwolił i twórcom nakreślono granice wolności tworzenia, które miały gwarantować nienaruszalność systemu.
Nazwiska… znane nazwiska. Często można natknąć się na nazwisko Marka Hłaski, na innych, popularnych już w okresie stalinowskim, kiedy mocną ręką proletariusza-internacjonalisty wiadomego pochodzenia trzymali na smyczy liberalizujących Polaczków.
Marek Hłasko to rzeczywicie talent-samorodek, ale jednocześnie zdegenerowany alkoholik, który nie mógł stać się wzorem do naśladowania dla polskich nastolatków. A owi internacjonaliści? Autor tej znakomitej książki jest zdecydownie niechętny Polsce tamtego okresu i lekceważy fakt, iż zapiekli staliniści w literaturze, których wymiótł z polskiej kultury Październik’56 zapragnęli wrócić na decyzyjne szczyty pod płaszczykiem liberałów i reformatorów ortodoksyjnego systemu w momentach przesilenia.
Piotr Łopuszański skutecznie przebija się przez wszystkie okresy w polskiej literaturze po 1944 roku na tle polityki wewnętrznej w PRL, a zwłascza sytuacji w PZPR. Książka powstała w oparciu o staranną kwerendę publikacji zwartych i artykułów na temat przedmiotu. Autor często korzystał z publikacji Instytutu Pamięci Narodowej, które rzucają ciekawe światło na poglądy, charaktery i życie osobiste twórców. Generalnie, jest to praca krytycznie oceniająca miejsce literatury i twórców w okresie PRL, pod rządami jedynie słusznej partii. Choć miejsce to społeczeństwo oceniało jako bardzo wysokie i godne.
Ta interesująca i w pewnym sensie prekursorska książka nasuwa myśl o celowości napisania pracy o miejscu literatury i twórców po 1989 roku: czy literatura ta wskazuje młodemu pokoleniu, jak iść do przodu? Jak kochać swój kraj? Co robić dla jego rozwoju? Ciekawe wyzwanie. Jak dzisiaj żyją twórcy?
Jacek Potocki
Piotr Łopuszański, „Warszawa literacka w PRL”, Bellona, Warszawa 2015
LEKTURY DECYDENTA
Goniąc Niemcy
„Skaldowie” śpiewali kiedyś: „Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”. Czy Polska może dogonić Niemcy? więcej...