DECYDENT W PODRÓŻY
Na zamkach - 29.07
Podróżujących decydentów namawiamy, żeby zamiast w podrzędnych lub sieciowych hotelach zatrzymywali się na zamkach. Taki styl będzie i snobistyczny, i wspierający narodową tradycję, tudzież kulturę. więcej...
W rozważaniach o greckim kryzysie często zakłada się, że Tsiprasowi chodzi jedynie o lepsze warunki spłaty olbrzymich długów i zakończenie wyniszczającej jego kraj polityki oszczędności. Oczywistym wydaje się, że lider Syrizy widzi swój kraj w strefie euro i chce dalszego rozwoju integracji europejskiej – pisze Sebastian Płóciennik.
W tej perspektywie kryzys sprowadza się do technicznego sporu o politykę gospodarczą, a Tsipras to nieco „zagubiony”, ale jednak „dobry Europejczyk”. To interpretacja uspokajająca, ale, niestety, niepokojąco niespójna. Jest bowiem kilka kwestii, które każą się zastanowić nad rzeczywistymi celami Tsiprasa.
Po pierwsze, trudno dostrzec, by zależało mu budowaniu zaufania w relacjach z partnerami ze strefy euro – niezbędnego przecież do wynegocjowania porozumienia. Od momentu objęcia władzy poświęcił wiele energii na prowokowanie Niemców poprzez roszczenia reparacyjne, czy wysyłanie własnych harcowników z Syrizy do bezpardonowych ataków na Merkel i Schaeublego. Po co atakować kraj mający największe wpływy w UE, a jednocześnie nie będący największym „jastrzębiem” wśród krajów strefy euro? Chyba tylko po to, by wzmocnić niemiecką opozycję wobec jakichkolwiek ustępstw w sprawie redukcji greckiego długu i ograniczyć pole manewru Merkel.
Po drugie, Tsipras i Varoufakis demonstracyjnie ignorowali wierzycieli. Pojawiali się na negocjacjach nieprzygotowani, przynosząc partnerom napisane po grecku ogólniki i banały, bardzo często nie dotrzymując terminów. Minister finansów zamiast rozmawiać o planie reform, wolał wygłaszać profesorskie pouczenia i kpić z propozycji „instytucji”. Doprawdy trudno było w tych działaniach dopatrzyć się woli zawarcia kompromisu.
Po trzecie, zastanawia brak inicjatyw rządu w Atenach do zbudowania jakiegoś frontu europejskiej lewicy przeciwko polityce oszczędnościowej. Nie widać było prób przekonania socjaldemokratów w krajach północy – choćby SPD, czy znaczących inicjatyw w Parlamencie Europejskim. Tsipras jakby od początku postawił na osamotnienie.
Po czwarte, idea referendum. Jego ogłoszenie było dla premiera bardzo ryzykowne, ale niosło szanse zmiany coraz bardziej niekorzystnych warunków gry. Wygrywając je Tsipras nie tylko wzmocnił swoją pozycję polityczną zarówno w kraju, jak i wobec wierzycieli. Bardziej istotne jest to, że po referendum nie można już mówić, że Grecy chcą pozostać w strefie euro.
Chciałbym wierzyć, że powyższe działania zmierzały do poprawy pozycji negocjacyjnej greckiego rządu wobec „instytucji” i osiągnięcie maksymalnie dobrego porozumienia. Mam jednak obawy, że ich celem było w istocie ograniczanie szans na zawarcie porozumienia i maksymalna polaryzacja w relacjach z oponentami. W strefie euro zaufanie zostało zniszczone w ciągu miesięcy bezowocnych negocjacji i trudno znaleźć dziś chętnych do ustępstw wobec Grecji. Polaryzacja jest widoczna także w Grecji. Referendum odsłoniło stare rany podziałów po wojnie domowej: dziś zdrajcami są zwolennicy porozumienia z wierzycielami.
Jeśli potraktujemy powyższe podziały nie jako efekt uboczny zamieszania i kryzysu, ale narzędzie polityczne, to być może Tsiprasowi chodzi o coś więcej, niż uzyskanie koncesji finansowych od „instytucji”. Może jego długofalowym i strategicznym celem jest osłabienie liberalnego projektu integracji europejskiej i zniszczenie „kapitalizmu bankierów”, o którym taki wiele w przemówieniach liderów Syrizy?
W takiej perspektywie Tsipras będzie chciał doprowadzić do sytuacji, w której Grecja zostanie wyrzucona ze strefy euro. Grexit niesie ze sobą – o czym się często mówi – ryzyko kryzysu gospodarczego i politycznego w unii walutowej. W mętnej wodzie rośnie szansa wygranej radykalnych ruchów w Hiszpanii, Włoszech, być może nawet Francji, z którymi viribus unitis da się rozmontować wolnorynkową UE. Jeśli do tego nie dojdzie, zawsze można próbować we własnym kraju, gdzie będzie się zarządzać poczuciem krzywdy w społeczeństwie i antyeuropejskimi resentymentami. W takim klimacie społecznym przejdą i socjalistyczne eksperymenty, i zawieranie sojuszy z Moskwą, a nawet spore naruszenia demokracji. A to wszystko za sprawą „zagubionego Europejczyka”, który tak naprawdę okażę się „europejskim Chavezem”.
SEBASTIAN PŁÓCIENNIK
www.pism.pl
HAJOTY PRESS CLUB
Medialnie i kameralnie - 29.07
Hajoty Press Club nabiera znaczenia i sukcesywnie buduje swój prestiż. więcej...