WIATR OD MORZA
Wesołych Świąt, ale czy Nowego Roku?
Nieoczekiwanie zbliżające się Boże Narodzenie powinno być szczęśliwe, a to za sprawą pańskiej, większościowej, czyli bolszewickiej władzy – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Ostatnie dni są pełne krytyki pod adresem Pani Ambasador M. Właśnie, Pani Ambasador, nie zaś Ambasadorki, Przedstawiciel dyplomatyczny najwyższego szczebla to ambasador, niezależnie od noszonej przez siebie płci. Po angielsku tytuł „Pani Ambasador” brzmi „Madam Ambassador”, nie „Mrs Ambassador” i jest ona, przedstawicielem głowy swojego państwa przy głowie państwa przyjmującego. Ambasador nie jest przedstawicielem swojego rządu, jak to pisali polscy, wszechwiedzący koryfeusze wiedzy dyplomatycznej, tylko przedstawicielem najwyższego depozytariusza władzy swojego państwa, czyli jego głowy – pisze Jacek Potocki.
W przypadku rzeczonej Pani Ambasador, głowa jej państwa jest jednocześnie szefem rządu, ale ona jest przedstawicielem swojego prezydenta u prezydenta Polski, nie zaś swojego premiera.
Nieprzychylne komentarze rozległy się po opublikowaniu nieszczęsnego listu. Tak, to był rzeczywiście niewypał. Mógł on się wydarzyć z dwóch powodów: albo Pani Ambasador dostała ze swojej Centrali odpowiednią instrukcję, by taki list wyprodukować i go wysłać – a w służbie zagranicznej w zasadzie każdy ruch ambasadora jest wywołany lub powinien zostać wywołany przez instrukcję, albo Pani Ambasador zadziałała samodzielnie, a raczej samowolnie i tu się kłania zupełny brak u niej dyplomatycznej kindersztuby, zwłaszcza, że nazwiska adresatów zostały napisane z błędami, co już jest karygodne.
Pani Ambasador „w cywilu” najprawdopodobniej sama żadnych listów nie pisała, mając do tego sztab pracowników swoich firm. Jako szef placówki, być może, chciała swoją inicjatywę zachować w tajemnicy i nie dała tekstu nikomu do sprawdzenia, mimo że jej urząd ma dobrze zorientowany w sprawach naszego kraju Wydział Protokolarny lub przynajmniej wyszkolonego pracownika, podczas gdy Pani Ambasador najprawdopodobniej nie została przeszkolona przez wyjazdem do Polski w rzemiośle dyplomatycznym. A państwo, nawet sojusznicze, to przecież nie jakaś firemka.
Jakie będą skutki tego wydarzenia? Chyba żadne, mimo achów i ochów wznoszonych przez media. Przecież całe wydarzenie nie wydaje się być powodem do uznania Pani Ambasador za „persona non grata”, mimo że korespondencja jest ewidentnym przykładem instruowania średniej wielkości niepodległego kraju przez wielkie mocarstwo.
Najrozsądniej zareagował jeden z wicepremierów, odwołując umówione wcześniej spotkanie z Panią Ambasador. Jeśli inni członkowie władz będą mieli podobną odwagę, Pani Ambasador uschnie jako dyplomatka „z zaciągu” właśnie z powodu braku informacji. I znakomita, kompetentna głowa jej państwa może po pewnym czasie nakazać ją odwołać z placówki.
To była taka sobie bajeczka, choć nie dla dzieciątek.
Jacek Potocki
WSPÓLNE CZYTANIE
Odmłodzona Baba Jaga
Dziesięcioletnia Jadzia to wnuczka Baby Jagi, znanej bohaterki innej bajki. Jadzia nie była zbyt pilną uczennicą, więc dostała pracę wakacyjną: ma napisać wypracowanie o swojej rodzinie w formie dzienniczka. więcej...