BIBLIOTEKA DECYDENTA
Zdobyć unikalny brylant
Miłośnicy książek z pewnością pamiętają bestseller Macieja Siembiedy „444”. Ten znakomity autor nie kazał im długo czekać na kolejny hit, gdyż ta książka takim hitem niewątpliwie jest. więcej...
Spotkanie na szczycie amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa z północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem, jakie odbyło się w dniu 12 czerwca w Singapurze, było niewątpliwie, historycznym wydarzeniem. Rozmawiali bezpośrednio ze sobą przywódcy państw wrogich nie tylko teoretycznie, ale pozostających w stanie wojny. Bo to przecież Stany Zjednoczone „firmowały” wojnę „koalicji ONZ” przeciwko KRLD, która w 1950 roku napadła na Koreę Południową, a działania wojenne zostały jedynie przerwane w 1953 roku na podstawie zawieszenia broni, a nie układem pokojowym. Zresztą, te działania niekoniecznie zakończyły się zwycięstwem koalicji ONZ czyli USA – pisze Jacek Potocki.
Dla Koreańczyków z Północy Stany Zjednoczone są do dzisiaj wrogiem genetycznym, a między obu państwami nie ma stosunków dyplomatycznych. Ostatnimi czasy reżim północnokoreański pod wodzą kolejnego członka dynastii Kimów rozbudowywał potencjał jądrowy i rakietowy kraju w oparciu o dewizę: przewyższyć i dosięgnąć USA. Ta realna groźba była zaczynem rozmów. Choć po obu stronach stołu stanęli dziwni dla innych ludzie: Kim, potomek legendarnego Kim Ir Sena, głoszący, jak jego dziadek, ideę Juche czyli samowystarczalności oraz Trump, nieco nieobliczalny prezydent Stanów Zjednoczonych o bardzo rozbudowanym ego. Jeszcze miesiąc temu nie było pewne, czy dojdzie do spotkania, gdyż Donald Trump publicznie je odwołał, podkreślając wrogi stosunek Pjongjangu do Waszyngtonu. Spotkania wprawdzie nie odwołano, ale amerykański prezydent do ostatniej chwili groził, że wstanie od stołu po pięciu minutach, jeśli dojdzie do wniosku, że Kim jest nieszczery. Nie odszedł.
Spotkanie przebiegło w bardzo dobrej atmosferze, ale obserwatorzy międzynarodowi z niewielkim entuzjazmem oceniają jego wyniki. Wprawdzie Kim zobowiązał się do denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, ale przecież Korea Południowa nie ma broni jądrowej, chyba że mówimy o takiej broni na wyposażeniu stacjonujących tam wojsk USA. Poza tym, nie przedstawiono żadnego harmonogramu denuklearyzacji Korei Północnej.
Z kolei, Stany Zjednoczone udzieliły KRLD gwarancji bezpieczeństwa. Co to znaczy? Czy chodzi tu o legitimizację dynastii Kimów, bo Dzong Una głównie to interesuje. Jest i pewien konkret: odwołanie przez amerykańskiego prezydenta „kosztownych i prowokujących” manewrów amerykańsko-południowokoreańskich. Tegoroczne się już odbyły, a te za rok? „Pożywiom, uwidim”, jak mówi rosyjskie przysłowie. Pozostają w mocy również amerykańskie sankcje przeciwko KRLD, choć nie rozszerzono ich na nowe podmioty. A co ze stosunkami dyplomatycznymi?
Konkludując, nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie po obu stronach w najbliższym czasie.
W KRLD będzie na pewno szok: porozumienie z wrogiem! Jak teraz reżim porozumie się z własnym narodem? A jeśli zaczną napływać „zachodniacy” i zachodnie idee do tego kraju, odciętego od reszty świata? Czy KRLD nie rozleci się od środka? Poza tym, eksperci nie mają zbytniego zaufania do słów Waszyngtonu pamiętając, że po rezygnacji Pjongjangu z rozbudowy reaktora w Jongbjon, uzgodnionej w czasie 6-krotnych rokowań, Amerykanie zamrozili aktywa północnokoreańskie w Makau. I Pjongjang zaczął na nowo się zbroić.
A w Stanach dość często mówi się o usunięciu prezydenta z urzędu. Więc pytanie o losy tego bardzo ogólnego porozumienia jest dość uzasadnione.
JACEK POTOCKI
LEKTURY DECYDENTA
O co walczył polski żołnierz na Wschodzie
Są to opowiedziane, a następnie spisane wspomnienia Polaka, urodzonego na Litwie, wspomnienia żołnierza, patrioty z lat 1939-1945. więcej...