Established 1999

DRUZOWIE

9 wrzesień 2022

Kamyk z mozaiki

Bliski Wschód w kontekście religii z reguły jawi się nam jako kolebka judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Ale ten region jest o wiele bardziej zróżnicowany, przypomina barwną mozaikę. Kamykiem w tej mozaice są Druzowie. Druzowie to grupa wyznaniowa, która wyłoniła się z ismailizmu, odgałęzienia szyickiego islamu. Szacuje się, że obecnie na świecie żyje około 1,3 mln Druzów – pisze Grażyna Jammoul.

Największe skupiska to południowa część Syrii, zwana czasami Jabal Al-Druz – Góry Druzów, gdzie mieszka około 700 tysięcy Druzów, 300 tysięcy mieszka w Libanie i około 150 tysięcy w Izraelu. Druzowie mieszkają także w Australii, Wenezueli, Niemczech i USA.

W moim życiu pojawili się niespodziewanie i w sposób bardzo osobisty – wyszłam za mąż za Druza, którego poznałam w Polsce, gdzie studiował rzeźbę na warszawskiej ASP. Wyjechałam z nim do Syrii i spędziłam w otoczeniu Druzów wiele lat. Poznałam ich historię, obyczaje i religię, co dla mnie wywodzącej się z katolickiego kraju było bardzo interesujące.

Religia druzyjska powstała w Egipcie w XI w za panowania kalifa Al –Hakima. Jest on uważany przez Druzów za wcielenie Boga. W 1018 roku istniała już doktryna nowej religii.

A jest ona monoteistyczna i stanowi mieszankę wybranych elementów z islamu, chrześcijaństwa, filozofii greckiej, hinduizmu i dawnych lokalnych wierzeń. W tym tyglu znalazły się idee faraona Echnatona żyjącego w XIV w. p. n. e., którego uważa się za twórcę pierwszej religii monoteistycznej opartej na kulcie boga Atona. Znajdujemy w niej poglądy Arystotelesa,  Platona, Pitagorasa, a towarzyszą im Adam, Abraham, Jezus, jako syn Józefa nie Syn Boży, Jan Chrzciciel i Mohammad.

Dla Druzów Bóg jest jeden i jest jednością. Ten Absolut ujawnia się w rozumie, słowie, w całym otaczającym nas świecie. Wierzy się, że dusza będąca emanacją Boga została stworzona jeden raz. Osadza się w ciele, po śmierci cielesnej powłoki przechodzi do innego ciała zachowując stan ducha i przeżycia z poprzednich wcieleń. Cykl reinkarnacji kończy się, gdy dusza jednoczy się z Bogiem.

Formalnie Druzowie pozostają odłamem szyickiego islamu, ale od początku muzułmańscy ortodoksi patrzyli na nich z niechęcią, która w końcu przerodziła się we wrogość. Prześladowania doprowadziły do utajnienia doktryny i skłoniły Druzów do poszukiwania bezpiecznego miejsca w górzystych, niedostępnych terenach Libanu i Syrii. Od tamtej chwili nie można już zostać Druzem, trzeba się nim urodzić. Czas, gdy dusze mogły dokonać wyboru minął, „okienko transferowe” zamknęło się w 1031 roku.

W odróżnieniu od innych muzułmanów Druzowie nie modlą się utartymi formułami i o określonych porach, nie wznoszą okazałych świątyń, obchodzą  tylko Święto Ofiary, nie noszą symboli religijnych, nie muszą pościć w Ramadanie ani pielgrzymować do Mekki. Wielożeństwo jest zakazane, a małżeństwa są w zasadzie endogamiczne. Są społecznością zamkniętą, co wzbudza niechęć otoczenia i rodzi różne, często fałszywe, teorie dotyczące ich wierzenia.

Można postawić pytanie – czy Druzów przybywa? I odpowiedź wydaje się dość oczywista – nie, ponieważ ich doktryna nie ma już charakteru misyjnego. Druzowie nikogo nie chcą nawracać, wręcz unikają  rozmów o swoim wierzeniu, przy czym przeciętny Druz nie ma i nie musi mieć głębokiej wiedzy teologicznej. Ta pozostaje dla wybrańców. Każdy Druz rodzi się „jahel”, czyli nieświadomy, od niego zależy, czy zechce dołączyć do „uqqal”, czyli wtajemniczonych i uzyskać dostęp do świętych ksiąg, i możliwość ich zgłębiania. Wtajemniczeni stanowią około 20% społeczności, żyją w ascezie i wymaga się od nich więcej. Wszystkich obowiązuje przestrzeganie ustalonych społecznych reguł i zasad moralnych. Najważniejsza z nich to „ nie kłam”. Człowiek prawdomówny niejako z automatu unika innych grzechów – nie zabija, nie kradnie, nie cudzołoży, nie krzywdzi innych, unika przemocy. Druzów obowiązuje solidarność grupowa – powinni udzielać pomocy i wspierać innych członków druzyjskiej wspólnoty.

To, że pozostają grupą zamkniętą, nie znaczy wcale, że innych źle traktują. Wręcz przeciwnie – cechuje ich tolerancja i unikanie ekstremizmów. Bardzo dobrze asymilują się z lokalnym otoczeniem. W momencie zagrożenia, jak kameleon przybierają barwy ochronne i stapiają się z otoczeniem np. chodzą do meczetu, poszczą itp. To jedyny moment, gdy uchyla się nakaz mówienia prawdy.

Jacy są na co dzień? W praktyce mogłam się przekonać osobiście. Byliśmy z mężem przygotowani na jakiś społeczny ostracyzm ze strony wspólnoty druzyjskiej, ale nasze obawy okazały się bezpodstawne. Odwiedziliśmy wioskę rodzinną męża i podczas jednej z licznych wizyt zastaliśmy w domu seniora rodu, wtajemniczonego, dostojnego starca z charakterystycznym nakryciem głowy. Uprzedzona przez męża nigdy nie wyciągałam pierwsza ręki przy powitaniu mężczyzn. Wtajemniczeni Druzowie nie podają ręki kobiecie niespokrewnionej z nimi.

faceciKu mojemu zdziwieniu Szejch Yusef wstał, podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Tym gestem zakomunikował mi i wszystkim obecnym: nie jesteś obca, przyjmujemy cię do rodziny. Dusza szejcha dawno przeniosła się do innego ciała, a ja do tej pory odczuwam wzruszenie wspominając jego zachowanie. I nie był on wyjątkiem. Moja przyjaciółka, także Polka i żona Druza, znalazła się w podobnej sytuacji, nawet bardziej stresującej. W czasie jakiegoś wesela przypadkowo weszła do pokoju, gdzie siedzieli sami szejchowie. Zmieszana chciała się wycofać tłumacząc,  że ona niechcący, że tylko szuka męża. Wtedy  jeden z nich wstał, podszedł do niej, przywitał się, uspokoił, że nic się nie stało, że zna ją i jej męża, który zaraz się znajdzie…

Druzowie doskonale wczuwali się w naszą sytuację – osamotnienie, stres wywołany nowym, nieznanym środowiskiem, różnicami kulturowymi, brakiem znajomości języka. Dlatego otworzyli nam swoje domy i serca. Z wdzięcznością skorzystałam z możliwości uczestniczenia w ich życiu, tym bardziej, że stosowali wobec mnie taryfę ulgową – wszelkie potknięcia, niezręczności, gafy i błędy językowe traktowali z humorem i przymrużeniem oka, tłumacząc to moją  niewiedzą, a nie złymi intencjami.

Więc szybko zaczęłam uczyć się arabskiego, by zyskać większą samodzielność i bezpośredniość kontaktu. Płynnie i bezboleśnie wrastałam w ich środowisko. Tańczyłam na ich weselach, brałam udział w ceremoniach pogrzebowych, świętowałam narodziny dzieci, jadłam i gotowałam ich potrawy, przyswoiłam sobie ich rytuały społeczne – np. gościa należy zapewniać, że jest mile widziany powtarzając często „Ahlan wa sahlan”, co w wolnym tłumaczeniu oznaczy „witaj”. Wspomnienia z wypraw do winnicy, wyciskania soku z winogron, letnich nocy przespanych na dachu pod rozgwieżdżonym niebem, należą do najpiękniejszych w moim życiu. Wiele się od Druzów nauczyłam, wzbogacili moje życie i poszerzyli horyzonty.

Trwaj więc, druzyjski kamyku, w bliskowschodniej mozaice. Jesteś wyjątkowo piękny…

                                                                                                  GRAŻYNA JAMMOUL
Zdjęcia ze zbiorów własnych

W wydaniu nr 250, wrzesień 2022, ISSN 2300-6692 również

  1. TROSKA O DECYDENTKĘ

    Beautyllagen: zdrowie i uroda
  2. DECYDENT ELEGANCKI

    Issey Miyake
  3. LEKTURY DECYDENTA

    Niemcy - Niemcom
  4. Historia i teraźniejszość

    Zagadka TBO
  5. DRUZOWIE

    Kamyk z mozaiki
  6. KOREA PÓŁNOCNA

    Na chwałę
  7. ARMIA BEZ RYŻU

    Sto tysięcy głodnych
  8. HISTORIA

    Wrześniowe rocznice
  9. GIBRALTAR

    Brytyjski "na wieczność"
  10. NAJWIĘKSZA NA ŚWIECIE

    "The Yomiuri Shimbun"
  11. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Nagrody na wyrost i awansem
  12. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Ordery i wstęga