WIELCY LUDZIE NAUKI I KULTURY
Mikołaj Melanowicz
10 września 2023 roku skończył 88 lat. więcej...
The Sherwood School, to typowa, lokalna szkoła publiczna w Mitcham, na krańcach południowo-zachodniego Londynu. W budynku mieści się przedszkole, zerówka i szkoła podstawowa, co jest dość typową praktyką. Dzieci pozostają w tym samym miejscu od trzeciego do jedenastego roku życia – pisze Grażyna Jammoul.
Około 8:30 okolice szkoły ożywiają się, zewsząd schodzą się dzieci z opiekunami. Schodzą się to mało dynamiczne słowo, one wręcz gnają do szkoły, jakby przyciągała je potężna siła magnetyczna. Buzujące energią, w podskokach, z szerokimi uśmiechami na buziach. Po drodze witają się z kolegami, potem, równie serdecznie, z nauczycielami, którzy na dziedzińcu szkolnym zbierają swoje klasy i wprowadzają do wewnątrz.
Zaciekawiona zaobserwowanym dziecięcym entuzjazmem, postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej szkole. Miałam ku temu okazję, bo przez kilka tygodni odprowadzałam wnuka do przedszkola, a wnuczkę do szkoły. Rozmawiałam też z rodzicami innych dzieci. I na bazie moich obserwacji i rozmów powstał obraz angielskiej szkoły podstawowej, o której piszę poniżej.
Jest to miejsce z założenia przyjazne i sprzyjające rozwojowi dziecka, w myśl zasady, że to tabakiera jest dla nosa, a nie odwrotnie. Na każdym etapie uwzględnia się potrzeby dziecka i stopień jego rozwoju. Więc gdy trzylatek trafia po raz pierwszy do przedszkola, to tylko na około trzy godziny i mama może pozostać razem z nim. W ten sposób maluch oswaja się z nowym środowiskiem bez narażania się na traumę rozstania z najbliższą mu osobą. Później czas ten jest stopniowo wydłużany, a mama może wracać do domu. Przedszkole to nie jest przechowalnia dzieci, to bezpieczne, przyjazne miejsce, gdzie uczą się one, jak funkcjonować w grupie, jak budować nowe relacje społeczne, jak wyrażać siebie.
Uczniowie mają w klasie swoje szafki, gdzie przechowują wszystkie potrzebne im w szkole rzeczy. Nie widać więc na ulicy dzieci dźwigających lub ciągnących ciężkie plecaki. Ich torba szkolna (school bag), zwłaszcza w przypadku najmłodszych uczniów, to niewielka teczka z zeszytem ćwiczeń, jedną lub dwiema książeczkami i pudełkiem na lunch.
Dzieci z klasy mojej wnuczki podczas występu poświęconego wycieczce do ZOO. Na głowach mają własnoręcznie wykonane opaski z rysunkami zwierząt, które tam widziały. Na koszulkach widoczne logo szkoły.
Dzieci w szkole noszą mundurki. Każda placówka ustala sobie wzór, wybiera kolorystykę, może być kilka opcji do wyboru, tak, że klasy nie wyglądają jak wojsko w koszarach. Jednolite stroje budują poczucie przynależności do wspólnoty szkolnej, nie ma też pokusy popisywania się drogimi, markowymi ubraniami, ale raz na kilka miesięcy jest tzw. Mufti Day, czyli dzień bez mundurka. Wtedy dziecko może przyjść do szkoły w zwykłym, domowym ubraniu. Szkoła może też wybrać temat tego dnia np. ulubiony bohater, dzień jednego koloru lub kim chcę być, gdy dorosnę. Dzieci się wtedy przebierają zgodnie z motywem przewodnim, a ich kreatywność nie zna granic. To też dzień dla organizacji charytatywnych wspieranych przez szkołę. Tego dnia każdy uczeń przekazuje na ten cel symboliczny datek.
Dzieci nie są przeciążane lekcjami. Wszystkie klasy zaczynają naukę rano, nie ma zjawiska drugiej zmiany, a po godz. 15 działa tylko świetlica i odbywają się zajęcia uzupełniające i hobbystyczne.
Jest dużo zajęć na świeżym powietrzu np. w ogrodzie lub na dziedzińcu szkolnym. Są też długie (około 1 godziny) przerwy obiadowe, w tym czasie dzieci spożywają posiłek, a potem mają chwilę na zabawę. Lunch można zjeść w szkole lub przynieść ze sobą.
Rok szkolny dzieli się na trzy semestry, po każdym następuje około dziesięciodniowa przerwa. Dochodzą jeszcze przerwy świąteczne, a letnie wakacje trwają od końca lipca do początków września.
Na etapie wczesnoszkolnym – od 5 do 7 roku życia – nauczanie jest częściowo zintegrowane, potem następuje wyraźniejszy podział na przedmioty. Szkoły publiczne, nadzorowane przez lokalne urzędy dzielnicowe, realizują Narodowy Program Nauczania, ale mają dużą autonomię w ustalaniu sposobów działania.
Nauczyciele są bardzo oddani dzieciom, nawiązują z nimi serdeczne relacje, znają wszystkie dzieci z imienia, pamiętają o ich urodzinach, znają też środowisko rodzinne ucznia. Dziecko może zapytać nauczyciela o wszystko. Nauczyciel może wykorzystać pomysł dziecka do poprowadzenia zajęć. Na przykład, gdy Jaś mówi, że jego piesek nie zjadł dziś śniadania i nie chciał wyjść na spacer, to może to być okazja do poprowadzenia lekcji wieloaspektowej. Pani chwali Jasia za uważność, troskę o pupila, empatię, pyta inne dzieci o ich odczucia, doświadczenia ze zwierzętami, doda od siebie wskazówki, może zorganizuje później wycieczkę do ZOO.
Szkoła ściśle współpracuje z rodzicami. Co tydzień otrzymują oni biuletyn z informacjami o działaniach szkoły. Po każdym trymestrze szkoła wysyła raport podsumowujący pracę ucznia. To prawdziwa perełka. Opisuje dokładnie postępy dziecka w każdej dziedzinie – jego osiągnięcia intelektualne, ale także społeczne i moralne. Oceny są opisowe: G – oznacza głębsze zrozumienie danego obszaru wiedzy, czyli dziecko wyrasta ponad standard. A – jest na wymaganym poziomie i T – dąży do osiągnięcia tego poziomu. Podkreśla się wysiłek włożony w naukę, podejście do zasad obowiązujących w szkole, relacje rówieśnicze, indywidualne cechy dziecka, zwracając szczególną uwagę na jego mocne strony.
Kolekcja naklejek i dyplomów moich wnuków
Dzieci są motywowane do nauki na różne sposoby. Otrzymują naklejki, odznaki, dyplomy. Co tydzień wybiera się Gwiazdę Tygodnia (Star of the Week), czyli dziecko, które się szczególnie wyróżniło. Dzieci same zgłaszają kandydatury kolegów. Każde dziecko ma szansę w czymś zabłysnąć. Może to być regularne uczęszczanie do szkoły, bezbłędnie napisany tekst, pięknie zaśpiewana piosenka, pomoc udzielona koledze. Buduje w ten sposób pewność siebie, poczucie własnej wartości, odkrywa swoje talenty i rozwija potencjał. Szkoła to sito, które nie gubi diamentów, przeciwnie, znajduje je – te wielkie i mniejsze, i poddaje szlifowaniu.
Na koniec zostawiłam rzecz arcyważną – różnorodność i wielokulturowość. Wiadomo, że dziecko jak gąbka, chłonie otaczającą je rzeczywistość, a ta jest w Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w Londynie, wyjątkowo różnorodna. Dane z 2023 roku podają, że 40% niemal 10-milionowej populacji miasta stanowią imigranci. Mówi się tu 300 językami. Londyńczycy są więc przyzwyczajeni do różnorodności.
Dzieci mają zajęcia sportowe najczęściej na świeżym powietrzu. Dla tak tryskających energią jak mój wnuk to chwile w raju.
Ulubiony kolega jest ciemnoskóry, wychowawczyni nosi chustę, trener ma dredy i tatuaże, a sąsiedzi za ścianą są weganami. Szkoła tę różnorodność objaśnia, uczy jej poszanowania i świadomej akceptacji, pomaga dziecku znaleźć w niej swoje miejsce bez naruszania granic innych.
Obowiązkowym przedmiotem w szkole jest Edukacja Religijna (Religious Education), ale nie ma ona charakteru wyznaniowego i katechetycznego, chyba że jest to szkoła wyznaniowa. Uczniowie zapoznają się z różnymi tradycjami religijnymi jak judaizm, chrześcijaństwo, islam, hinduizm. To podejście zakłada informowanie i kształtowanie tolerancji religijnej i światopoglądowej.
Dziecko wzrastając w takim otoczeniu, w takim systemie edukacji, jest odporne na zjadliwe wirusy wszelkich fundamentalizmów – rasowych, etnicznych, religijnych. Jest także wrażliwe na przejawy dyskryminacji i wykluczenia. A oto kilka przykładów. Pewien rezolutny 11-latek zaskoczył ojca opinią, że Polacy to rasiści. Na pytanie, dlaczego tak sądzi, odparł: bo w ich reklamach występują sami biali. Jego młodszy o rok kolega, wyraźnie zafascynowany azjatyckim typem urody, oznajmił matce, że chce mieć chińskie dziecko. Rodzicielka, z trudem zachowując powagę, stwierdziła, że w takim razie musi mieć chińską żonę. Nie czekała długo na odpowiedź. O, to fajnie – odparł syn. I dodał rozmarzonym głosem: One są takie śliczne! A 13-latka idąc z rodzicami na spacer, minęła na ulicy zakwefioną kobietę. Rodzice wymienili między sobą krytyczną uwagę na temat jej stroju. A córka, w poszarpanych szortach, z gołym brzuchem i plecami, zaprotestowała: – O co wam chodzi? To jej wybór. Wywiązała się krótka dyskusja – rodzice stwierdzili, że nie wiadomo, czy to jej świadomy wybór, może została do tego zmuszona przez rodzinę, środowisko, tradycję. Dziewczynka chwilę się zastanowiła: – Jeśli ją zmuszono, to nie jest OK. Ale jeśli ona sama tak chce, to nikomu nic do tego.
Motto The Sherwood School to: „Pobudzać, uczyć się, wzrastać” (Inspire, Learn, Grow). Szkoła, wprowadzając dziecko na tę ścieżkę rozwoju, realizuje swą misję – kształtuje człowieka świadomego siebie, swoich potrzeb i celów życiowych, sprawczego i aktywnego społecznie. Szczęśliwego człowieka i dobrego obywatela.
Pozazdrościć? Można. Ale lepiej brać przykład.
Grażyna Jammoul
Wszystkie zdjęcia z archiwum prywatnego autorki
MAKAKI
Mamy dosyć turystów...
Dobrze, że wakacje już się skończyły… Mamy dosyć turystów, kanapek i frytek… Lubimy owoce, warzywa i orzechy. więcej...