Established 1999

CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

4 listopad 2023

Inteligentni inaczej

W potocznym wyobrażeniu epitetem „miernota” podsumowujemy kogoś jako osobę pozbawioną inteligencji albo w każdym razie upośledzoną pod tym względem. To pochopne uogólnienie. Miernota to niezupełnie głupek albo osobnik umysłowo ociężały – pisze Mirosław Karwat.

Mirosław Karwat

Oczywiście istnieją miernoty tak mierne, że aż brakuje słów na określenie ich kwalifikacji; choć i one zwykle legitymują się dyplomami, nawet akademickimi i to na wysokim szczeblu naukowej hierarchii. Obok nich jednak spotykamy – znacznie częściej – miernoty… wybitne.

W ich przypadku wybitność to cecha dwoista.

Z jednej strony, są niezrównane, niedoścignione w stopniu swojej mierności – umysłowej pospolitości i trywialności, nawet prymitywizmu mentalnego i uczuciowego, niekompetencji, pazerności w aspirowaniu do zadań i stanowisk, które pretendenta przerastają, w sięganiu po to, do czego się nie nadają. Można powiedzieć: najbardziej mierne wśród miernot. Choć byłoby to nieścisłe, bo miernota „do kwadratu” to osobnik o zupełnie przyziemnych potrzebach przystosowania, przetrwania, w tym sensie… skromny (nie rozpycha się, nie wdrapuje wyżej, woli święty spokój na poślednim stanowisku, do którego i tak się nie nadaje); podczas gdy tutaj chodzi o człowieka z wygórowanymi ambicjami, i to ekspansywnego, sprawnego w swojej zachłanności i w podgryzaniu lepszych merytorycznie konkurentów.

Z drugiej więc strony, miernota wybitna  to ktoś, kto odczuwa konieczność wybicia się. Wybicia się ponad stan – ponad poziom swoich uzdolnień, umiejętności, wiedzy, czyli predyspozycji do danej roli. Jest to osobnik przebojowy (dziś mówi się „asertywny”), rzeczywiście przebijający się przez zasieki wymagań, którym nie jest w stanie sprostać, które jednak umie obejść albo upozorować – przynajmniej formalnie – posiadanie wymaganych kwalifikacji, upozorować też pobudki i intencje służebności, pracowitości, produktywności, ba, kreatywności. Braki merytoryczne nadrabiane tu są, a raczej zastępowane zupełnie innymi atutami: sprytem, wytrwałością i metodycznym stylem pasożytowania na odpowiedzialnym stanowisku, instytucji, zawłaszczania całych sfer działalności i przywłaszczania dóbr publicznych, idei, tradycji oraz cudzych osiągnięć i zasług. W takim profilu samorealizacji i autopromocji miernota, którą zasłużenie nazwalibyśmy wybitną, rzeczywiście może zaimponować bardzo szczególnym talentem, upodobaniami i umiejętnościami, jakie są albo obce naiwnym ludziom zasad albo dla nich nieosiągalne, gdyby nawet byli gotowi się zdemoralizować.

Z powyższego wynika, że trzeba dobrze się zastanowić nad tym, co właściwie mamy na myśli, gdy mówimy o czyjejś inteligencji.

Bo istnieją różne rodzaje, a nie tylko poziomy inteligencji.

W neutralnym lub pozytywnym sensie przez inteligencję rozumiemy takie cechy jak „bystrość” umysłowa, „chłonność” w przyswajaniu informacji i wiedzy – ale zespoloną ze zrozumieniem, przemyśleniem, umiejętnością selekcji. W skrócie: zdolność uczenia się, rozwijania własnego umysłu, dociekliwość, refleksyjność. Na wyższym poziomie wręcz przenikliwość, zdolność do autotransgresji (samokrytycznego przezwyciężania własnych słabości i błędów, przekraczania własnych ograniczeń, wkraczania na wyższy poziom wiedzy i złożoności rozwiązywanych problemów).

Z tym poznawczo-edukacyjnym pojęciem inteligencji zwykle wiąże się założenie o produktywności, konstruktywności tych cech – z punktu widzenia społeczeństwa, jak i samej jednostki, która potwierdza i podwyższa własną wartość we własnych oczach, jak i w opinii środowiska. Na wyższym poziomie – tu też pojawia się przydomek „wybitna” – inteligencję żenimy z inwencją twórczą (odkrywcy, wynalazcy, prekursorzy nowych prądów w sztuce, architekturze, literaturze, pionierzy nowych idei politycznych) czy przynajmniej ze standardową, ale produktywną kreatywnością (to jednak coś innego niż tak zwana kreatywna księgowość), jaką obdarzeni są racjonalizatorzy, reformatorzy ulepszający detale w danej strukturze, pomysłowi innowatorzy w rutynowych sferach reklamy, marketingu itd.

Nicią przewodnią w tym syndromie jest relacja „zrozumieć, przemyśleć, przewartościować, zaprojektować, by usprawnić” – i to z pożytkiem społecznym. Wtedy osobista kariera, renoma, splendor jest pochodną osiągnięć cennych dla społeczeństwa, zasług dla wspólnoty.

Czy możliwa jest inna odmiana inteligencji?

Istnieje taka, jak najbardziej. Jej synonimem jest słowo spryt, a w skrajnych przypadkach cwaniactwo.

Inteligent oczywiście zżyma się na takie porównanie, zestawienie. Jakże to, czyż można porównywać talent szachisty, pisarza – twórcy nowego gatunku, autora teorii naukowej itp. z przebiegłością oszusta-naciągacza, z inwencją kombinatora, malwersanta, giełdowego manipulatora, z pomysłowością intryganta, a tym bardziej – z chytrością kieszonkowca? Toż to bluźnierstwo, profanacja wzniosłego pojęcia odnoszonego, mimo wszystko, do pewnego rodzaju subtelności?

Jednak istnieje wspólny mianownik, choć on nie przekreśla przepaści między charakterem kwalifikacji ludzi działających na właściwym miejscu a charakterem umiejętności i uzdolnień pasożytów, przywłaszczycieli, marnotrawców czasu i mienia publicznego, nie mówiąc już o szkodnikach, którzy jednak potrafią nas wywieść w pole, rozegrać, rozbroić dobrze przemyślanym sposobem działania. Kiedy pada słowo „proceder”, to tak czy inaczej za tym stoi określona metoda, a nie jakaś improwizacja, działanie intuicyjne lub instynktowne.

Tym wspólnym mianownikiem jest sprawność umysłowa. Wtórna jest kwestia, czemu ona służy: czy temu, by samemu się rozwijać, czy temu, by ulepszać życie społeczne – czy też temu, by innych wykorzystać; by nadużyć pewnych uprawnień; by sprzeniewierzyć, lecz opłacalnie dla siebie, zasoby publiczne; czy może tylko temu, aby jakoś przetrwać.

Sprawność umysłowa złodziejaszka, kombinatora, aferzysty, karierowicza (dobrze wiedzącego, kto rozdaje stanowiska, z kim trzeba się przespać, na kogo donieść, komu się podlizać) wywołuje dreszcz obrzydzenia u ludzi kulturalnych, gentlemanów i dam, u „wykształciuchów”. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo moralnej i estetycznej wyższości merytorycznie przygotowanych do pracy ideowców i fachowców nieraz mamy do czynienia z czysto pragmatyczną przewagą spryciarzy i cwaniaczków. Wtedy naocznie przekonujemy się o jakościowej różnicy między mądrością a manewrową zręcznością; między poczuciem odpowiedzialności a poczuciem okazji; między doktrynalną subtelnością konstytucjonalisty a misternością falandyzacji prawa czy nawet bezceremonialnością w relatywizacji norm prawnych i legalizacji aktów bezprawia. Profesor jest oczywiście mądrzejszy od złodzieja – kieszonkowca lub włamywacza, nie jest to jednak żadną przeszkodą w tym, aby został okradziony, i to w taki sposób, że sam ułatwił sprawcy zadanie. O takich zależnościach traktuje wiktymologia.

Czym jest spryt?

Jest to szczególny rodzaj pomysłowości i zręczności jednostki w odpowiedzi na sytuacje – chwilowe lub trwałe – mające cechy wyzwania. To znaczy: albo jakiegoś zagrożenia, albo przeciwnie, jakiejś okazji i pokusy.

W przypadku zagrożenia jest to pomysłowość i zręczność w unikaniu zagrożeń lub strat, jakie wydają się nieuchronne, pozwalająca albo całkowicie zapobiec własnym stratom, szkodom czy cierpieniom, albo przynajmniej je zminimalizować.

W przypadku okazji i pokus (kiedy jest coś do zdobycia czy przechwycenia, ale wymaga to poradzenia sobie z przeszkodami lub pewnym ryzykiem) spryt polega na omijaniu przeszkód (formalnych i nieformalnych, np. rozmaitych nakazów, zakazów), na wykręcaniu się od niewygodnych wymagań i własnych obowiązków lub zobowiązań, co więcej, na zabezpieczaniu się przed odpowiedzialnością za własne zaniechania, zaniedbania, błędy, nadużycia. Wreszcie, może to być umiejętność osiągania korzyści nienależnych, jednak nie „na siłę” i z jawną bezczelnością, lecz w sposób pokrętny, przez posłużenie się rozmaitymi pozorami i pretekstami.

Jak widać, spryt jest szczególną (ale – uwaga – niejedyną!) formą zapobiegliwości oraz tego, co dzisiaj nazywane jest asertywnością, przebojowością.

Spryt może być bronią maluczkich znajdujących się w opresji – uciskanych, prześladowanych, bezwzględnie wykorzystywanych, poddanych wymaganiom albo niewykonalnym, albo zasadniczo sprzecznym z ich własnym interesem, warunkami bezpieczeństwa, poczuciem godności. Wybitnym spryciarzem okazał się rzekomy głupek Szwejk. I per saldo nikt by go nie potępiał za sposób działania typowy dla cwaniaka, obok kreacji budującej wizerunek półgłówka, na którego nie ma rady.

Taki sam spryt może być jednak groźnym narzędziem w osobowości i strategiach życiowych oraz etapowych taktykach karierowiczów, malwersantów na wielką skalę, demagogów. Wszyscy oni dobrze wiedzą (to jest właśnie miarą ich specyficznej inteligencji), jak wyłączyć siebie spod kontroli, jak zalegalizować swoją samowolę i nadużycia, jak udaremnić innym pociągnięcie ich do odpowiedzialności.

Zarówno złodziej-prostak (to paradoks, skoro chodzi właśnie o prostaka, prymitywa, bo wyzbytego uczuć wyższych i zasad), jak i pseudoartysta-chałturnik, jak wreszcie politykier dobrze wiedzą (nie tylko intuicyjnie), co ludziom w duszy gra, czego pragną aż do samozaślepienia, czego i kogo nie lubią (można na tym zagrać), co i kogo wielbią bez względu na jakość aktualnego wcielenia, występu. W ich przypadku spryt i wręcz cwaniactwo pozostaje w symbiozie z cynizmem. Niestety, cynicy są baaardzo inteligentni.

PROF. ZW. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski     

 

W wydaniu nr 264, listopad 2023, ISSN 2300-6692 również

  1. FACHOWCY

    Wodny żywioł opanowany
  2. 19 LISTOPADA

    Grand Prix Makau
  3. POWSTANIE WARSZAWSKIE

    Wystawa w Hiroszimie
  4. ZROZUMIEĆ DALEKI WSCHÓD

    Makau 1887. Kolonia portugalska
  5. W LESIE

    O czym szumią drzewa
  6. ZROZUMIEĆ DALEKI WSCHÓD

    Makau. Zrywanie więzi
  7. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Inteligentni inaczej
  8. SMAKI DECYDENTA

    Pierogi a sprawa polska
  9. ZROZUMIEĆ DALEKI WSCHÓD

    Każdy ma przodków
  10. SZARZEJĄCA POCZTÓWKA

    Czy Acapulco się podniesie?
  11. ARABSKIE OPOWIEŚCI

    W obronie mężczyzny