Established 1999

CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

1 lipiec 2019
Ludzie bez honoru

Lustrzanym zaprzeczeniem budującego wzorca, jaki uosabia CZŁOWIEK HONORU, jest fenomen LUDZI BEZ HONORU. Ludzie bez honoru to bardzo szczególny gatunek uczestników życia publicznego lub współżycia w jakimś mikroświecie – w kręgu znajomych, kolegów z pracy, kontaktów towarzyskich. To tacy ludzie, styczność z którymi (o ile nie możemy jej uniknąć, a uniknąć wolelibyśmy) napełnia nas niesmakiem, o ile wręcz nie odrazą. Nasza reakcja na ich pojawienie się w jakimś gronie czy w pewnych sytuacjach łączy w sobie odruch moralnej dezaprobaty z odruchem estetycznej awersji. Bo reagujemy tak jak ktoś, kto dotknął śmierdzącego przedmiotu albo zmuszony został (przez grzeczność lub z zaskoczenia) do przyglądania się czemuś, co jest szpetne, może nawet obrzydliwe albo do skosztowania potrawy, która naraża go na niestrawność – pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

8 czerwiec 2019
Człowiek honoru

Pochlebnym i zaszczytnym określeniem „człowiek honoru” wyróżniamy (honorujemy) osoby, którym przypisujemy niezawodną zdolność do postępowania zgodnego z zasadami honorowymi. A więc takie, o których zakładamy, że w sytuacjach trudnego i kłopotliwego wyboru albo brzydkiej pokusy (np. drogi na skróty, uznania pewnej potrzeby lub konieczności za usprawiedliwienie dla postępowania nieuczciwego czy niegodnego) nie zachowają się inaczej niż tego wymaga obowiązujący w danej wspólnocie kodeks honorowy lub ich własne poczucie honoru. Ich dewizą miałoby być: „honor mimo wszystko” (nawet jeśli miałoby to boleśnie kosztować), „nic wbrew regułom honoru” - pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

1 maj 2019
Zachowania honorowe

Praktycznym dowodem, że honor mamy nie tylko „w gębie” (w abstrakcyjnych deklaracjach pryncypialności, które nic nie kosztują, w rygorystycznych ocenach cudzego – ale tylko cudzego - postępowania), są tak zwane zachowania honorowe. Każde z nich jest rezultatem decyzji o pewnym rodzaju samopoświęcenia, o wyrzeczeniu się wygód, korzyści lub splendorów nienależnych lub niewspółmiernych, a czasem nawet należnych, lecz przysługujących lub przyznawanych i konsumowanych w takich okolicznościach, że wstyd byłoby ich się trzymać – pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

1 kwiecień 2019
Honor jako pułapka

Sytuacje, które traktujemy jako sprawdzian honoru (SPRAWDZAM, czy masz / zachowałeś honor – czy potrafisz zachować się przyzwoicie, jak należy, na miarę słusznych oczekiwań, jak i własnych zapowiedzi) mogą nas nadmiernie zasugerować swoją jednoznacznością. Możemy pochopnie dojść do wniosku, że honor polega po prostu na niezawodnym spełnianiu zobowiązań – na zasadzie „słowo się rzekło, kobyłka u płotu”. Mielibyśmy wtedy na myśli oczywistą konieczność zdobycia się na czyn lub gest, który dobrze służy jakiejś sprawie, z pożytkiem potwierdza pewne zasady, przez co przynosi chlubę sprawcy – pisze profesor Mirosław Karwat.

3 marzec 2019
Sprawdzian honoru

Bywa tak, że honor nie tyle jest praktykowany, ile deklarowany i celebrowany. Bo przecież nic nie kosztuje uroczyste deklamowanie zasad, zamiaru niezłomności, składanie hołdów zachowaniom przykładnym i osobistościom o nieposzlakowanej reputacji, wygłaszanie umoralniających pogadanek w szkołach i na szkoleniach dla żołnierzy, policjantów, kelnerów. O tym, czy ktoś ma honor, przekonujemy się „w godzinie próby” – w sytuacjach, gdy ten honor jest nie abstrakcyjnie możliwy i godny pochwały, lecz pilnie potrzebny i oczekiwany, lecz niełatwy do potwierdzenia z powodu rozmaitych trudności - pisze profesor Mirosław Karwat.

1 luty 2019
Między słowem a czynem

Dla pewnych osób (np. uczulonych na potwierdzanie swojej męskości, odwagi albo pryncypialności, niezłomności, nieprzekupności) honor jest wartością tak bezcenną i oczywistą, iż pewni są samych siebie. Bez żadnych wątpliwości pewni są z góry własnej niezawodności w sytuacjach trudnych, beznadziejnych lub pozbawionych niekontrowersyjnego wyjścia. To takie sytuacje, w których każde rozwiązanie jest pod jakimś względem wątpliwe, może nawet niemożliwe do akceptacji – pisze profesor Mirosław Karwat.

2 styczeń 2019
Honor jako wartość bezcenna

Pryncypialne, rygorystyczne rozumienie honoru zakłada względną bezinteresowność postępowania zgodnego z „nakazem honoru”. Ten nakaz honoru jest nie mniej stanowczy i bezwarunkowy niż „głos sumienia”. Uznaje się tu, że honor jest czymś ważniejszym niż jakakolwiek strata (na nią „stać nas” w sensie moralnym, w sensie gotowości „mimo wszystko”) i niż jakakolwiek korzyść. Bo wprawdzie zdarza się, choć rzadko, że jakiś czyn podyktowany honorem jednak przynosi nam korzyść, ale częściej jest tak, że honor wymaga rezygnacji z korzyści, która brzydko by pachniała – pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

2 grudzień 2018
Honor jako poręczenie

Honor kojarzy się – i słusznie - z poczuciem bezinteresowności, zarówno w postawie człowieka, którego uznajemy za „człowieka honoru”, człowieka z honorem, jak i w powodach do dobrego mniemania o nim w jego otoczeniu. Zakłada się o nim, iż jest to ktoś, kto w każdej sytuacji zachowa się tak jak należy, jak można od niego zasadnie oczekiwać, jak sam zapowiedział, zobowiązał się (konkretnie lub potencjalnie – z punktu widzenia zasad, jakie sam głosi) – a zachowa się tak bez względu na to, czy mu się to opłaca, czy też wymaga to od niego jakiegoś poświęcenia, straty – pisze prof. Mirosław Karwat.

3 listopad 2018
Honor jako suma cnót i przymiotów

Honor jako cecha postawy człowieka łączy w sobie nieco staroświecki (w przeciwieństwie do postmodernistycznego rozkojarzenia i płynności), integralny i wręcz spiżowo-posągowy urok wzorca moralnego, a zarazem estetycznego poloru. Człowiek, któremu przypisujemy honor i jako nastawienie (zaprogramowanie) życiowe, i jako zgodną z tym praktykę postepowania, postrzegany jest jako uosobienie chwalebnej postawy moralnej, a zarazem elegancji, swoistej wytworności, a w każdym razie „klasy”. Nie przypadkiem tak bliskie są sobie wyrażenia „człowiek honoru” oraz „człowiek z klasą”. I nie przypadkiem tęsknota do połączenia walorów moralnych z estetycznymi przybiera postać zbitki pojęciowej „piękno moralne” - pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

1 październik 2018
Honor a godność

Na pierwszy rzut oka honor (rozumiany w kategoriach wzorca moralnego, a nie zaszczytu, splendoru czy ceremonialnej uprzejmości) to po prostu synonim godności. W tym prostym skojarzeniu honor znaczy tyle, co godność. Już w tym potocznym skojarzeniu – pomijając, że jest mylącym uproszczeniem - kryje się kilka niedopowiedzeń. Możemy tu mieć na myśli, że ktoś zachowuje godność w każdej sytuacji w swoim własnym postępowaniu, zależnym od własnej woli. A więc zachowa się w taki sposób, że potwierdza tym swoją tożsamość (niezmienną „busolę” w zmiennych okolicznościach, identyfikację niekoniunkturalną), swój szacunek dla samego siebie, poczucie własnej wartości, a co się z tym wiąże, również pewien rodzaj suwerenności – w postaci zdolności do podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą i wyznawanymi zasadami, a wbrew zarówno cudzym naciskom, jak i własnym nieładnym pokusom - pisze prof. Mirosław Karwat.

1 wrzesień 2018
Honor jako pojęcie moralne

Honor - jeśli rozumiany jest nie jako splendor czy zaszczyt - jest pojęciem moralnym. Moralnym w tym sensie, że ściśle związany jest z postawą moralną człowieka, postulowaną i ocenianą według kryteriów pryncypialności, dobra lub zła, sprawiedliwości, przyzwoitości (w znaczeniu: postępowania godziwego), uczciwości, godności. Zaprzeczeniem honoru jest wszak brak zasad, brak godności i brak twarzy, koniunkturalizm, krętactwo, cwaniactwo, oszustwo, przyjmowanie niezasłużonych korzyści i nagród, przywłaszczanie cudzych zasług, rażąca niesprawiedliwość w ocenie innych polegająca na ignorowaniu ich osiągnięć i zasług – pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

1 sierpień 2018
Honor jako zobowiązanie

Pojęcie honoru ma całkiem inny ciężar gatunkowy, gdy oznacza nie zaszczyt uczestnictwa w czymś podniosłym, obcowania z kimś ważnym i szanowanym, celebrowania jakiejś uroczystości czy zaszczycanie innych własną obecnością lub patronatem, ale zobowiązanie. W tym wypadku HONOR jest pojęciem moralnym. HONOR jest wtedy szczególnym korelatem SPOLEGLIWOŚCI. Przypomnijmy: spolegliwość polega na tym, iż na kimś można polegać, na niego można liczyć z założeniem, że nie zawiedzie w potrzebie i tym bardziej wtedy, gdy sam coś obiecał albo sam wpadł na jakiś pomysł i do niego nas namówił, byśmy zrobili to razem - pisze prof. dr hab. Mirosław Karwat.

4 lipiec 2018
Honor i honorowy

Mundialowy blamaż polskich piłkarzy - włącznie z niesmacznym „meczem o honor”, który zaprzeczył swej nazwie - unaocznił ludziom starej daty, jak zapomnianym, a jeśli jeszcze przywoływanym, to rozumianym opacznie jest pojęcie honoru. I jak coraz mniej obecne w mentalności i w praktyce powszedniej jest to, co kiedyś nazywano honorem. Pozornie tylko temu zaprzecza, a paradoksalnie potwierdza, odświętne dęcie w trąby pod hasłem honoru właśnie. Honor wyciągany od święta z muzealnej szuflady prezentuje się patetycznie, godnie i perfekcyjnie (honor bez skazy). Lecz taki honor doskonały (jak doskonałe jest samopoczucie jego celebrantów) i niesplamiony ma podobną wartość jak sumienie z sarkastycznego aforyzmu Leca: Sumienie miał czyste. Nieużywane - pisze profesor Mirosław Karwat.

1 czerwiec 2018
Mętny mandat mętnej władzy

Mętna władza to rządy kombinatorów, krętaczy pospołu z ideologami - rzecznikami mętnych idei, kapłanami myślowego galimatiasu. Mętna władza rządzi równie przejrzyście jak wędruje przez świat ktoś, kto szuka drogi po omacku, więc skręca to w tę stronę, to znów w przeciwną, nagle biegnie do przodu, by zaraz potem zawrócić; ale cały czas się przechwala, że busolę sprawną ma w rękach.  Taka władza improwizuje, kręci, zmyśla, próbuje sklecić coś z niczego, skleić ze sobą coś, co się wzajemnie wyklucza. I do tego, co rozłazi się jej w rękach, co pruje się w szwach, usiłuje dorobić górnolotną ideologię – pisze profesor Mirosław Karwat.

1 maj 2018
Mętna władza w mętnej wodzie

Mętność może być nie tylko cechą umysłu - takiego umysłu, w którym panuje wieczny zamęt, gonitwa myśli i słów, które donikąd nie prowadzą i nic nie znaczą, poza tym, że są wyrazem permanentnego bulgotania. Umysłu pokręconego, zanurzonego w nieprzeniknionej mgle niejasności. Mętne mogą być też "układy". Każdemu znana jest metafora "mętna woda". I pochodna: "łowić ryby w mętnej wodzie". Praktyczni znawcy problemu dopowiedzieliby jeszcze, że łowisko mające powab mętnej wody (i z jej wyglądem, i z jej bagiennym zapaszkiem) niekoniecznie jest takie samo z siebie - pisze profesor Mirosław Karwat.

3 kwiecień 2018
Pod władzą mętniaków

Jak już wiemy, mętniakowi wszystko ze wszystkim się łączy, przeplata i plącze. Jest on jak ktoś, kto zaplątał się w jakiejś sieci albo w jakichś leśnych chaszczach. Szamocze się - to znaczy zmaga się z chaosem własnych myśli i pomysłów, lecz stoi w miejscu - to znaczy: w niczym nie posuwa naprzód sprawy, o której z takim przejęciem rozprawia, do której obsesyjnie powraca po ciągłych przerwach i zakłóceniach w swoim myślotoku i słowotoku. Bo też, ledwo zacznie mówić o istocie sprawy (choć właśnie chaotycznie lub niejasno), to już odwraca jego uwagę kolejne skojarzenie z czymś pobocznym, jakaś dygresja, jakieś wrażenie luźno związane z tematem – pisze prof. Mirosław Karwat.

2 marzec 2018
Umysłowe zagłąbie

Kultura internetu - z rytuałem dowolnych anonimowych komentarzy na dowolny temat ("każdy śpiewać może"), jakimi obowiązkowo opatrywane są artykuły w portalach społecznościowych i na stronach spełniających funkcję czasopisma oraz blogi - ujawniła skalę ważnego fenomenu. Fenomenu, o jakiego istnieniu i zasięgu wcześniej nie miała pojęcia inteligencja humanistyczna czy nawet techniczna, specjalistyczna, przyzwyczajona do komunikacji w swoim zamkniętym kręgu profesjonalistów. Jest to fenomen agresywnej ignorancji, przed którym przestrzegał swego czasu Jose Ortega y Gasset (w swych konserwatywnych szkicach na temat "człowieka pospolitego") – pisze profesor Mirosław Karwat.

5 luty 2018
Mętniak w natarciu

Już dawno zauważono, że w wymianie zdań pomiędzy ludźmi "z różnych światów" i umysłowo niekompatybilnych powtarza się charakterystyczna asymetria. Specjalista, znawca problemu i doświadczony praktyk w takiej czy innej dziedzinie "nie da rady" rozmówcy, który za nic ma jego kwalifikacje. Bo taki dyskutant, albo i recenzent bynajmniej nie dochodzi do wniosku ani na początku rozmowy, sporu, ani w toku, ani w konkluzji, że koneser czy ekspert ma nad nim przewagę. Z pojedynku, do którego staje "jak równy z równym" wyciąga tylko ten wniosek, że w sporze wygrywa ten, kto jest bardziej pewny siebie, kto przegada i zagada oponenta, nie dopuści go do głosu albo zaprzeczy każdemu jego słowu, zdaniu. Uznaje, że natrętnym i złośliwym komentowaniem każdego wyrażenia czy twierdzenia ustawi siebie w roli recenzenta, arbitra - pisze prof. Mirosław Karwat.

1 styczeń 2018
Potop mętniactwa

Już od dawna komercjalizacja kultury sprawiła - po skonsumowaniu powszechnej formalnej "alfabetyzacji" i w rezultacie osobliwej interpretacji egalitaryzmu, że każdy może napisać książkę. I niestety, wielu nie tylko może, ale nawet musi. Toteż rynek wydawniczy zalewa ocean grafomanii aspirującej do poetyckiego lub prozatorskiego Parnasu (a praktyczniej - do honorariów i nagród od zaprzyjaźnionych kapituł), pseudonaukowych kompilacji i wypocin (najczęściej przyozdobionych doktoratem czy nawet habilitacją, opromienionych grantem) albo niby-artystycznych albumów autorstwa domorosłych fotografików, w których aparacie zepsuł się wyłącznik – pisze prof. Mirosław Karwat.

4 grudzień 2017
Mętniactwo

Największy komfort mamy w rozmowach, dyskusjach, debatach i w negocjacjach wtedy, gdy rozmówca się z nami zgadza w ocenach i zamiarach. Mniejszy - ale jednak wciąż komfort - wtedy, gdy jest to oponent, krytyk naszego stanowiska z zamiarami przeciwnymi do naszych, jeśli jego tok myślenia jest dla nas czytelny, argumenty zrozumiałe (choćbyśmy ich nie podzielali), cel i wniosek z polemiki jednoznaczny. Przynajmniej wiemy, w czym nam chce przeszkodzić albo jak go przekonywać. Gorzej, jeśli partner lub oponent w kontakcie jest krętaczem. Wtedy trudno go złapać za słowo, dowiedzieć się lub domyślić się, co w jego słowach jest prawdą, a co zmyśleniem; co zgodą, a co wykrętem - pisze profesor Mirosław Karwat.

2 listopad 2017
Kiełbie we łbie

Klasyfikacja umysłów byłaby niepełna, gdybyśmy pominęli w niej tych, którzy mają... sieczkę w głowie. Inaczej mówiąc: misz-masz, groch z kapustą albo - jak to kiedyś mocno określano - kiełbie we łbie. Tacy nie mają jednej zasadniczej cechy, wspólnej mimo wszystko dla osobowości czy umysłowości tak odmiennych i przeciwstawnych jak otwarta, zamknięta lub przewiewna. Mianowicie: nie mają w głowie, w myślach porządku, lecz ciągły zamęt. Im wszystko ze wszystkim się przeplata, miesza i zmienia co chwilę jak w kalejdoskopie. Przypadek zrządza, o czym myślą, o czym nie; co pamiętają, co zapominają; czy w decyzji o zakupie lub głosowaniu są konsekwentni, czy też zupełnie zaprzeczają wcześniejszym swoim zamiarom, wyborom, postanowieniom – pisze profesor Mirosław Karwat.

1 październik 2017
Umysł przewiewny

Przeciwstawienie umysłu otwartego (ciekawskiego, chłonnego i tolerancyjnego) oraz zamkniętego (albo zakutego łba - niekumatego, albo dogmatyka, doktrynera) jest bardzo wygodne i kuszące - tak dla pedagogów, jak i dla propagandystów. Ale nie do każdego z nas pasuje. Choć dziwnie to brzmi, są wśród nas tacy, których umysł nie jest ani otwarty, ani zamknięty. Jest raczej... przewiewny. W cywilizacji współczesnej ten typ zdaje się przeważać. „Czysty” podział dwubiegunowy zakłada, że albo ktoś jest otwarty, chłonny, rozwojowy, albo zamknięty na świat, nowinki, zmiany, porównania, impregnowany na to, czego nie zna i nie rozumie, ale też nie chce poznać ani zrozumieć. Z góry nie jest ciekawy, za to niechętny, nawet nieufny i wrogi - pisze profesor Mirosław Karwat.

2 wrzesień 2017
Wygodne etykietki

Przeciwstawienie umysłu otwartego (ciekawskiego, chłonnego i tolerancyjnego) oraz zamkniętego (albo zakutego łba - niekumatego, albo dogmatyka, doktrynera) jest bardzo wygodne i kuszące - tak dla pedagogów, jak i dla polityków oraz propagandystów. Wtedy kwalifikacje „otwarty” (i odpowiednio: inteligentny, zdolny, kreatywny; otwarty na świat, wiedzę i kontakt z odmiennością, z czymś nowym) oraz "zamknięty" (ograniczony, beznadziejnie prosty, przerażony złożonością świata i stycznością z Innym, z Nowym) niekoniecznie są uzasadnioną (choćby mocno uproszczoną) diagnozą, ale za to służą jako użyteczne etykietki, a nawet epitety – pisze profesor Mirosław Karwat.

3 sierpień 2017
Otwartość odświętna i selektywna

Z otwartością na świat, na innych, na nowinki może być tak jak z wiarą. Jak wiadomo, wśród wiernych kościoła są i wierzący praktykujący, i wierzący niepraktykujący, i nawet praktykujący, choć niewierzący. Deklaracje otwartości bywają przechwałką samochwały (słuchajcie, jaki jestem światły, postępowy, nowoczesny). Bywają też rytualną formułką, która nic nie kosztuje, gdy wysyłana jest w powietrze, w kosmos jako zasada abstrakcyjna, a zgodna z oczekiwaniami odbiorców, z wymogami poprawności. Otwartość może być, krótko mówiąc, postawą - a raczej pozą - niezobowiązującą. Bowiem kategoryczność i uroczysty ton oświadczeń o zasadach bywa odwrotnie proporcjonalny do praktycznej gotowości postępowania zgodnie z tymi zasadami – pisze profesor Mirosław Karwat.

1 lipiec 2017
Zamknięcie i pozorne otwarcie

Jeśli „umysł zamknięty” ma być tak czy inaczej synonimem umysłowego ograniczenia, niepodatności na bodźce skłaniające do utrwalonych przyzwyczajeń, wyobrażeń, uprzedzeń, nawet uwstecznienia, to „umysł otwarty” ma być jego oczywistym przeciwieństwem. Człowiek z „otwartą głową” kojarzy się oczywiście z postawą ciekawości, dociekliwości, elastyczności w myśleniu, wyobraźni, kreatywności, innowacyjności. A w stosunkach z innymi ludźmi - z postawą tolerancji, przychylności, życzliwości, gotowości do współdziałania. Ma to być ktoś zaprogramowany na rozwój, na - modne to dziś słowo w kręgu psychologów - transgresję, czyli przezwyciężanie własnych dotychczasowych ograniczeń, na poszukiwania - pisze prof. Mirosław Karwat.

2 czerwiec 2017
Umysł zamknięty

Znacie to: „Jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza”? Tak zwykle określamy reakcję człowieka na przekazywane mu informacje lub argumenty, sugestie, apele, jeśli słyszy, lecz nie słucha; słyszy, lecz nie przyjmuje do wiadomości. Dlaczego tak się dzieje? Albo czym innym jest pochłonięty, albo jest rozkojarzony i nie może się skupić, albo też to, co słyszy, jest mu nie w smak, jest niewygodne. A wtedy jego „nieuwaga” i odporność na to, co wprawdzie rozumie, ale co od razu chciałby zbagatelizować, wręcz unieważnić, zdradza intencję rozmyślnego zlekceważenia. Przyczyna takiego zachowania może być jeszcze inna: zaburzenia pamięci, demencja, Alzheimer - pisze profesor Mirosław Karwat.