15 grudzień 2021
Funkcjonariusz odsłania
Są to uwagi policjanta, który pełnił ponad 8 lat służbę w prewencji w jednym z większych miast na Dolnym Śląsku.
Odnoszą się one nie tylko do samej służby tego policjanta, ale w książce są uwagi krytyczne pod adresem przełożonych autora, zwanych „cywilami w mundurach”, kolegów i sprawców różnych przestępstw oraz „uczestników” patologii. Nic więc dziwnego, że autor był na tzw. indeksie i zarobił kilka postępowań dyscyplinarnych.
Autor zaczyna swą książkę od święta policji, które jest w rzeczywistości świętem dla wybranych, którzy otrzymali symboliczne podwyżki uposażenia. Pisze o bezsensownych wyjazdach, z których należy sporządzić stosowny zapis, krytykowany przez wspomnianych przełożonych. Pisze też o interwencjach, głównie z powodu zakłócenia spokoju przez gości melin lub z powodu drobnych kradzieży sklepowych, dokonanych przez raczej wiekowe emerytki, a interwencje wymuszone przez ochroniarzy sklepów.
Autor wspomina też o zgłoszeniu podpitej „panienki”, że sąsiad chciał ją zgładzić, co okazało się wymysłem pijaczki. Pisze o wizycie „na melinie”, opisuje standardy tam panujące. Pisze też o koledze, który miał problemy i służbowe, i w życiu prywatnym. Wyskoczył z rozpaczy przez okno z czwartego piętra i powiedział w pracy, że przypadkowo wypadł. Potem otrzymał awans i przeszedł na spokojne stanowisko. Opisuje interwencję w sprawie zakłócania spokoju. Owo zakłócanie zostało przerwane, ale wzmogło się po odjeździe patrolu.
Pisze o błędach przełożonych wobec tzw. kiboli i o przypadkowej kradzieży samochodu przez policjantów. Praca w policji w tzw. nadgodzinach i interwencja wobec niezrównoważonego człowieka z nożem. Interwencja na działce z udziałem imprezowiczów. Nieudana i przegrana interwencja przeciwko bojówce kiboli.
Autor pisze bardzo krytycznie o łapownictwie wśród policjantów, następnie zaś o kradzieży przez dwunastolatka, wytrawnego złodzieja, w markecie, wreszcie o gwałcicielu z innego miasta, którego zatrzymał jego patrol, a okazało się w papierach, że zatrzymali go miejscowi policjanci. Interwencja na cmentarzu, gdzie znaleziono nieżywego człowieka. Potem okazało się, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych.
Według autora, najbardziej pechowe są godziny przed końcem służby, gdyż każdy funkcjonariusz już jest jedną nogą w domu, a tu się może coś wydarzyć. I wydarzyło się. Dziwny napad ze strzelaniną na stacji benzynowej.
Były i nudne godziny służby. Autor pisze o takich godzinach, kiedy to pijany ojciec zabił psa. Jednocześnie były i dość dziwne rozmowy z dyżurnym. Inny opis dotyczył okradzionego, pijanego człowieka, który biegał po mieszkaniu z nożem i groził rodzinie. I znowu kibole. Ta sprawa wymagała groźby użycia broni. Po interwencji policjanci rozmawiali z jednym z kiboli. Dziwny kolega, który spoufalał się z wszystkimi i tworzył mity. I interwencja w mieszkaniu częstego samobójcy oraz interwencja w Łodzi. Wreszcie interwencja, w dobrze znanym policji, domu narkomana. Dobrze usytuowany bandzior, wszystkim grożący i młody człowiek, grożący popełnieniem samobójstwa.
Jest to unikalna, warta przeczytania, książka o służbowym i prywatnym życiu policjanta, którego zadaniem jest walka z patologiami społecznymi i z przestępstwami.
Jacek Potocki
Jakub Gończyk, „Pies”. Wydawnictwo „Akurat”, Warszawa 2020, s. 409
WIERSZOWNIA DECYDENTA
Oksymorony
Oto kolejny wierszowany komentarz do pisowskiej bezkarności. więcej...