Established 1999

ŻELAZNA DAMA 1925 - 2013

10 kwiecień 2013

"Ważne będą dopiero dni następne..." - 9.04

„4 maja 1979 roku… Cały Londyn już wiedział. Zresztą nie tylko Londyn. Agencje prasowe podały wieść na cały świat”. Dokładnie 30 lat temu tak właśnie zaczynałem pierwszy rozdział książki „Żelazna Dama z Downing Street”. Po tych 30 latach mógłbym zacząć tak samo, z tą tylko różnicą, że z inną datą – 8 kwietnia 2013 roku. Tego dnia zmarła Lady Margaret Thatcher, wieloletnia przewodnicząca brytyjskich konserwatystów i trzykrotna premier rządu Jej Królewskiej Mości. O jej roli na arenie międzynarodowej i jej dokonaniach, sukcesach i porażkach w polityce Wielkiej Brytanii napisano i napisze się jeszcze wiele. Chciałbym naszkicować to, co wydarzyło się zanim Margaret Thatcher została premierem rządu brytyjskiego i co sprawiło, że nim została. W tym celu posłużę się swoją książką, o której wspomniałem – pisze Marek J. Zalewski.

Ciekawe, czy pan Alfred Roberts, właściciel sklepiku z tzw. towarami kolonialnymi w miasteczku Grantham w hrabstwie Lincoln, położonym o ponad 160 km na północ od Londynu, pomyślał sobie choć raz, inkasując pieniądze za sprzedane właśnie kakao, czy rodzynki, albo pieprz, że jego druga córka – Margaret Hilda, którą właśnie powiła jego zacna żona, będzie w przyszłości co wtorek widywała się z głową Domu Miłościwie Panującego w Wielkiej Brytanii, że będzie rozstrzygała o wszystkim, co się w kraju będzie działo. Myślę, że mimo iż życzył swym obu córkom – młodszej Margaret i starszej Muriel – jak najlepiej, to jednak nawet przypuszczenie tak zuchwałego marzenia było mu zupełnie obce. Wiedział bowiem doskonale o tym – sam będąc aktywnym działaczem lokalnego oddziału Partii Konserwatywnej – że jego dochody nie pozwolą na to, aby zapewnić Margaret (Muriel zostawmy jej własnemu losowi) możliwość kształcenia się tam, skąd najczęściej pochodziła elita polityczna kraju, a więc w ekskluzywnej szkole publicznej Eton, a potem w murach uniwersytetów w Cambridge czy w Oxford.


A jednak… Margaret Hilda Thatcher urodziła się 13 października 1925 roku. Jak można wnioskować z fotografii (…) w wieku trzech lat była ładną, pucołowatą dziewczynką o jasnych włosach uczesanych w sposób, który w ogólnym zarysie nie zmienił się po dziś dzień, o uważnym spojrzeniu i raczej powściągliwym uśmiechu. Cała rodzina mieszkała nad sklepem prowadzonym przez ojca w dwupokojowym mieszkaniu, w którym – jak wspominała – „nie było ciepłej wody, a toaleta znajdowała się na zewnątrz”.


W tych latach nosiła ubrania szyte przez matkę, która zanim wyszła za mąż, pracowała jako krawcowa. Uczyła się gry na fortepianie, radziła sobie też ze śpiewem, występując m.in. w chórze im. Bacha w Oxfordzie. Nie skończyła jeszcze 6 lat, gdy rozpoczęła naukę w miejscowej szkole powszechnej na Huntington Rd i to od razu w II klasie. Uczyła się bardzo dobrze. Najlepiej z całej szkoły. Nagrodą było stypendium przyznane przez radę żeńskiego liceum w Kesteven, w którym również była pierwsza w klasie. Była – jak sama wspominała – „dobra dosłownie we wszystkim”; pełniła funkcję kapitana gier sportowych i wicekapitana okręgowej drużyny hokeja na trawie, została też szefem dziewcząt. Tej ostatniej funkcji nie zdążyła objąć, bo uzyskawszy stypendium Sommerville College w Oxfordzie (w owym czasie rzadkie osiągnięcia dla dziewczyny z prowincjonalnego miasteczka) opuściła Kesteven.


W college’u zainteresowała się chemią i również była „dobra dosłownie ze wszystkiego”, uzyskując drugą nagrodę i dyplom w zakresie nauk przyrodniczych. Ale jej zainteresowanie tą dziedziną osłabło na rzecz nauk prawniczych, a w tym zakresie zdecydowała się na prawo patentowe i podatkowe. I ten fakultet ukończyła – studiując zaocznie – z wyróżnieniem. Myślała wówczas o adwokaturze i dlatego też pobierała lekcje dykcji.(…)


Po ukończeniu chemii, Margaret Roberts rozpoczęła pracę w laboratorium firmy British Xylonite w Manningstree, gdzie zajmowała się „napięciami powierzchniowymi tworzyw sztucznych” i technologią łączenia płytek PCV z metalami i drewnem. Po trzech latach (…) podjęła pracę w J. Lions & Co., firmie z branży spożywczej, w której bez większego zainteresowania, a i bez widocznych rezultatów walczyła z… lodami, usiłując dzięki badaniom „stałości emulsji” znaleźć sposób na zachowanie piankowatej owych nieszczęsnych lodów konsystencji.(…) Z tego okresu pochodzi zdjęcie opublikowane obok sześciu innych w 1982 roku tygodnika „The Sunday Times” pod wspólnym tytułem: „To było oblicze..?” opatrzone podtytułem: „7 epok Thatcheryzmu”. Na zdjęciu, o którym mowa, pani Margaret Roberts ubrana w biały fartuch, z włosami gładko zaczesanymi do tyłu, trzyma na wysokości oczu szklane naczynie do połowy wypełnione jakąś cieczą, a podpis głosi: „Oto ona w roku 1950, 24-letnia chemik-badacz, wpatrująca się w tajemniczy eliksir, który – jak wierzy – sprawi, że któregoś dnia zostanie premierem”.


Późniejsza pani Thatcher nigdy nie wierzyła w żadne eliksiry, a jedynie w siebie, co potwierdza choćby ta jej wypowiedź: „To, co mam i czym jestem, to wynik mych i tylko moich nieustannych wysiłków i odwagi zrobienia następnego kroku”. Ta odwaga i wysiłek sprawiła, że w 1952 roku ukończyła prawo, a po zdobyciu uprawnień adwokackich w 1954 roku, rozpoczęła praktykę w londyńskiej korporacji prawniczej Loncoln’s Inn.


W tym czasie była już stosunkowo znaną postacią w ruchu konserwatywnym, z którym stykała się za sprawą swojego ojca niemal od urodzenia. Jej świadoma działalność rozpoczęła się w okresie studiów w Oxfordzie, w tamtejszym Stowarzyszeniu Konserwatystów Uniwersytetu Oxfordzkiego, do którego wstąpiła w 1944 roku. Wybrała konserwatystów, gdyż uznała – co sama podkreślała – że ze swoją postawa łatwiej jej będzie w Stowarzyszeniu zabłysnąć. I tak się stało – już w dwa lata później, jako druga kobieta w historii Stowarzyszenia, została jego przewodniczącą. Po kolejnych dwóch latach, w roku 1958 jako delegatka Oxfordu uczestniczyła po raz pierwszy w ogólnokrajowym zjeździe Partii Konserwatywnej. Poznała tam Johna Millera, szefa okręgowej organizacji partii w Dartford, który dostrzegł w niej cechy rasowego polityka i zachęcił, aby spróbowała swych sił w rozgrywce o nominację kandydata partii w wyborach parlamentarnych.


Margaret Roberts uznała, że nic nie tracąc wiele może zyskać i podjęła wyzwanie. Efekt był niespodziewany – w roku 1949, mając 24 lata, wygrała wewnątrzpartyjna batalię o reprezentowanie torysów okręgu Dartford w wyborach parlamentarnych. Na bankiecie wydanym z okazji tego zwycięstwa Margaret Roberts poznała Denisa Thatchera, starszego od siebie o 10 lat, zdemobilizowanego dopiero co majora Artylerii Królewskiej, człowieka zamożnego, właściciela wytwórni farb Atlas Preservatives Paint Works (w 1965 roku, sprzedał ją firmie Castrol za 530 tys. funtów, co stanowiło równowartość blisko 2 mln dolarów), któremu pozwoliła się odwieźć do domu po bankiecie, zgadzając się na następne spotkanie.


Świeżo upieczona kandydatka torysów do mandatu członka Izby Gmin z dużym zapałem wzięła się za kampanię wyborczą, choć z małymi szansami na ostateczny sukces, gdyż okręg Dartford był jednym z bastionów Partii Pracy. Na zwycięstwo najmłodszej w dziejach Korony kobiety-kandydatki i to konserwatystki w tym okręgu nikt nie liczył. Ale wysiłki nie poszły na marne. Panna Roberts mandatu nie zdobyła, ale uzyskała największą liczbę głosów, jakiej konserwatystom w tym okręgu nie udało się zdobyć od wielu, wielu lat. Ten sukces sprawił, że gdy labourzystowski gabinet Clemmenta Attlee podał się do dymisji w 18 miesięcy po wyborach, Margaret ponownie została kandydatką torysów w wyborach 1951 roku.


Do walki o mandat panna Roberts stanęła już jako pani Thatcher, gdyż w przeddzień wyborów wyszła za mąż za poznanego dwa lata wcześniej u progu swej kariery politycznej, Denisa Thatchera. I tym razem labourzysta był lepszy, ale wynik pani Thatcher znów imponujący, 40 proc. głosów. Konserwatyści okręgu Dartford mieli nadzieję, że w następnych wyborach też będzie ich reprezentować, ale Margaret Thatcher, choć nie powiedziała „nie”, to jednak postanowiła rozejrzeć się za bardziej obiecującym okręgiem wyborczym tym bardziej, że państwo Thatcher przenieśli się do Londynu. Tutaj pani Thatcher poświęciła się karierze adwokackiej i wychowywaniu bliźniąt, Carol i Marka, które urodziły się w roku 1953.


Po kilku latach spędzonych między pieluchami a togą, kierownictwo partii zdecydowało, że Margaret Thatcher weźmie udział w wyborach powszechnych 1959 roku w londyńskim okręgu Finchley. Wybory wygrali torysi, a pani Thatcher zdobyła swój pierwszy w karierze mandat parlamentarzysty. Trafiła do Izby Gmin, w której jej partia miała ponad stumandatową przewagę nad labourzystami. A „7 minut po godzinie 11, w piątek, 5 lutego 1960 roku, nowy członek parlamentu wstał, aby wygłosić dziewicze przemówienie” – wspominał w 1983 roku parlamentarny debiut pani Margaret Thatcher dziennik „The Times”. Została również zauważona przez premiera Harolda Macmillana, który w październiku 1961 roku zaproponował jej stanowisko wiceministra w Ministerstwie Rent i Ubezpieczeń. Nie przyniosło jej to jakiegoś szczególnego uznania, ani popularności. Jej zajęcie było raczej nużące i pozbawione dreszczyku emocji. Ot, papierkowa robota, przerywana od czasu do czasu złożeniem jakichś wyjaśnień, czy sporządzeniem jakiegoś raportu. Dzielnie przetrwała ten okres, a nawet – jak wspominał jej mąż Denis – „jej się to podobało i wyglądała na zadowoloną z siebie i z tego, co robiła.” Na tym stanowisku dotrwała do następnych wyborów parlamentarnych w roku 1964, które torysi przegrali z kretesem, ale pani Thatcher zdołała odnowić swój mandat i zasiadła na miejscach przeznaczonych dla Lojalnej Opozycji Jej Królewskiej Mości.


Zawsze starannie przygotowana, zręcznie posługująca się danymi, coraz dzielniej poczynała sobie w Izbie Gmin. Dała się poznać jako kompetentna deputowana i świetny mówca. Torysi docenili ją i po kolejnych wyborach, w roku 1967 weszła w skład „gabinetu cieni”. Początkowo objęła tekę ministra transportu, a w październiku 1969 roku przejęła resort oświaty. Z tej racji toczyła gwałtowne boje z labourzystowskim ministrem oświaty, Croslandem, który zmierzał do ujednolicenia brytyjskiego szkolnictwa. Pani Thatcher zawsze uważała, że człowiek winien szukać swej doskonałości tam, gdzie uważa, że ja znajdzie. Twierdziła, że zaczęła poszukiwać swojej pod wpływem książki „A Time for Greatness” („Pora na wielkość”), wydanej w roku 1943. Takie przekonania zadecydowały zapewne o tym, że im bardziej radykalny był program reform społecznych rządu Partii Pracy, tym bardziej pani Thatcher stawała się konserwatywna. Według niej nie mógł być zły system, który jej, „córce małomiasteczkowego sklepikarza” (co zawsze z lubością podkreślała), pozwolił zająć pozycję, do której doszła.


A już w roku 1970, po wygranych przez konserwatystów przedterminowych wyborach parlamentarnych, premier Edward Heath powierzył jej w swoim rządzie ten sam resort, którym opiekowała się w „gabinecie cieni”, oświatę. Była drugą kobietą ministrem w historii torysowskich rządów. Jej poprzedniczka, Florence Horsbrugh szefowała temu samemu resortowi w roku 1951. Pani Thatcher tekę ministra zachowała przez cały okres rządów Heatha, do lutego 1974 roku, ustanawiając kolejny rekord, bo żaden z jej partyjnych poprzedników w trym resorcie nie utrzymał swej teki aż 3,5 roku.


W tym czasie odniosła kilka spektakularnych „osiągnięć”. Najlepiej znana jest tzw. afera mleczna, która była wynikiem wydanego przez premiera polecenia poszukania rezerw i oszczędności budżetowych. Pani Thatcher uznała, że należy podwyższyć opłaty za posiłki szkolne i wprowadzić odpłatność za mleko dla dzieci powyżej 7 lat. Brytyjczycy nie posiadali się z oburzenia. Jak Brytania długa i szeroka rozległo się zawołanie: „Mrs. Thatcher, milk snatcher”, co dosłownie znaczy: „Pani Thatcher, porywaczka mleka”, ale aby oddać intencje protestujących należałoby spolszczyć jako: „Pani Thatcher, mleczny hycel”. Opozycja szalała, a dzieci pani minister były w szkole obiektem szyderstw i drwin. Potem były jeszcze ministerialne zakusy na zwiększenie kontroli wyższych uczelni nad organizacjami studenckimi, które również wywołały demonstracje i zamieszki, a nawet regularną wojnę z interweniującą policją. Były to pomysły, które swe korzenie wywodziły ze studenckiej rewolty1968 roku na kontynencie. Ale wszelkie chęci zreformowania czegokolwiek były przez reformowanych traktowane jako zamach na odwieczną tradycję.


Nie tylko w oświacie. Zachodnioniemiecki tygodnik „Die Zeit” pisał w sierpniu 1972 roku: „Od 20 lat kraj ten posuwa się od kryzysu do kryzysu. Kryzysy funta, oficjalne i nielegalne strajki, a ostatnio także przemoc i zarządzenia o stanie wyjątkowym (początek sierpnia; skutek strajku dokerów – przyp. MJZ) – wszystko to są symptomy głębokiej choroby.” Zaczęto nawet tu i ówdzie przebąkiwać o możliwości… prawicowego puczu. Dla Brytyjczyków oznaczało to koniec świata. Wielowiekowa tradycja parlamentu, a tu taka perspektywa… Dla pani Thatcher była to kolejna lekcja w politycznej szkole. Lekcja zakończona wyborami, w których po raz siódmy z rzędu zdobyła mandat do Izby Gmin, z którym jednak zasiadła ponownie na ławach opozycji.


Był koniec lutego 1974 roku. Atmosfera w Partii Konserwatywnej była napięta. Edward Heath wkroczył w stan „politycznej agonii”, choć nie zdawał sobie sprawy z tego, co się święci. Odrzucał wszelkie uwagi o ewentualnej zmianie lidera, ale wewnątrzpartyjna opozycja rosła w siłę, a najbardziej liczącym się w ewentualnej rozgrywce był Edward Du Cann. Zdawał on sobie jednak sprawę z tego, że niedawna afera machinacji finansowych, w którą był zamieszany, mogła pokrzyżować jego plany. Postanowił zatem inaczej wszystko rozegrać.


Jako szara eminencja partii, poddał druzgocącej krytyce dotychczasowego lidera, a jednocześnie określił – bez wymieniania nazwisk – sylwetkę jego następcy. W wygłoszonym przemówieniu stwierdził, że nie powinien to być milioner (wykluczał tym siebie, ale i Sir Keitha Josepha), ani „myśliwy, polujący na dzikie ptactwo” (eliminował w ten sposób Christophera Soamesa), ani „żaden z biznesmenów” (James Prior, Geoffrey Howe), ani „romantyczny i bogaty arystokrata” (lord Carrington i Ian Gilmour), a tym bardziej ktoś z bliskiego otoczenia Edwarda Heatha (William Whitelaw). Były to oczywiste wskazówki kogo szukać. W tej sytuacji „Konwent 1922”, grupa starszych członków partii, wysunął kandydaturę Margaret Thatcher. Nie tylko odpowiadała charakterystyce przedstawionej przez Du Canna, ale uznano, że skoro partia przeżywa nieznane dotąd trudności, to niech i przywódca będzie „nieznany”…


Było to w grudniu 1974 roku. Przyjęcie propozycji kandydowania w danej sytuacji i z pozycji, jaką w partii zajmowała wymagało dużej odwagi. Do stracenia miała jednak niewiele, a do zyskania bardzo, bardzo dużo. Swoją kandydaturę zatem zgłosiła. Wokół niej rosło grono osób, które mogły ją doprowadzić do stanowiska lidera partii. Wszystko rozstrzygnęło się 11 lutego 1975 roku. Zwycięstwo Margaret Thatcher było zdecydowane. W głosowaniu członków parlamentarnego klubu konserwatystów zdobyła prawie dwukrotnie więcej głosów niż następny z kandydatów, William Whitelaw.


Stając na czele Partii Konserwatystów, pani Thatcher była świadoma roli, której się podjęła. W swoim pierwszym przemówieniu, wygłoszonym na zjeździe torysów (jesień 1975 rok) wystąpiła z koncepcją „wolnego społeczeństwa opartego na prywatnej przedsiębiorczości i prawie do nierówności”. Wprowadzając ją w życie przymykała oko na frakcyjne „wyskoki”, była przecież zwolenniczką „wolnego wyboru”. Stawiała jednak sprawę jasno, dając do zrozumienia, że dla wszelkich przejawów jakiegokolwiek dysydentyzmu w „jej” partii miejsca nie ma. Z biegiem czasu utarczki i napięcia wyciszyły się. Pani Thatcher – jak pisał „Financial Times” „zdobyła się na to, aby wyzwolić wrodzoną kobiecość, nawet prostotę. Szacunek mieszał się z coraz większą sympatią, inspirowaną przez jej towarzyskie usposobienie, łatwość konwersacji, osobiste zainteresowania i poglądy.”


Dało się to zauważyć już w październiku 1976 roku, na kolejnym dorocznym zjeździe partii w Brighton. Torysi przyjęli na nim, i to z wielkim entuzjazmem, polityczny i ekonomiczny program działania Partii konserwatywnej. Nosił tytuł „The Right Approach” („Właściwe podejście”) i był pierwszą tak dokładną wykładnią celów, jakie Partia Konserwatywna stawiała przed sobą, przygotowana pod kierunkiem Margaret Thattcher. Był to zarazem pierwszy tak zdecydowany krok na drodze ku Downing Street 10, siedziby premiera Rządu Jej Królewskiej Mości. Pani Thatcher konsolidowała partię i atakowała słabnący labourzystowski rząd Jamesa Callaghana. Im silniejsza była ona, tym słabszy był on.


3 maja 1979 roku Brytyjczycy poszli do urn wyborczych, a następnego dnia…


Dwie walizki, dwie torby i trzy eleganckie aktówki nie od razu udało się kierowcy ułożyć w bagażniku czarnego rovera. W końcu pokrywa kufra zatrzasnęła się, a po kilku minutach z drzwi oznaczonych numerem 10 na Downing Street wyszedł James Callaghan. Wczoraj jeszcze premier, a dzisiaj już tylko lider przesadzonych na ławy parlamentarnej opozycji labourzystów. O godzinie 14 czarny rover odjechał. Dokładnie o 16.15 przed tymi samymi drzwiami zatrzymał się samochód tej samej marki i w tym samym kolorze, ale o innym numerze rejestracyjnym, z innym kierowcą, no i innym pasażerem, a raczej pasażerką.


Była nią pani Margaret Thatcher. Po raz pierwszy w historii Wielkiej Brytanii, poczynając od Robefrta Walpole’a, uchodzącego za pierwszego – w dzisiejszym rozumieniu – premiera rządu brytyjskiego, stojącego na jego czele w latach 1721 – 1742, słowem po raz pierwszy od z górą dwóch i pół stulecia na czele gabinetu stanęła kobieta.


Po pierwszych stu dniach premierowania stwierdziła, że nie jest istotne ani pierwsze sto dni, ani nawet pierwsze 5 lat jej rządów. Ważne będzie dopiero następnych 5 lat i następnych… Gdy w roku 1988 po raz trzeci z rzędu wygrywała wybory miała 63 lata. W dwa lata później, 28 listopada 1990 roku, po złożeniu dymisji i przekazaniu rządu w ręce Johna Majora, odjechała z Downing Street 10 jaguarem.


MAREK J. ZALEWSKI





W wydaniu nr 137, kwiecień 2013 również

  1. SZKODA ZDROWIA?

    Polacy piją więcej niż Rosjanie - 26.04
  2. WHISKY BIJE REKORDY

    Inwestowanie pod wpływem - 26.04
  3. AZEROWIE VERSUS GAZPROM

    Klucz do bezpieczeństwa energetycznego UE - 22.04
  4. GALERIA SCHODY

    Musisz zobaczyć tę kobietę - 18.04
  5. 10 LAT GOLDEN ROSE W POLSCE

    Markowe kosmetyki za dobrą cenę - 18.04
  6. BLADY BLASK ZŁOTA

    Co naprawdę się stało? - 18.04
  7. 22 LATA GIEŁDY PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH

    Na parkiecie 876 spółek - 16.04
  8. WRÓŻENIE Z ROPY NAFTOWEJ

    Amerykanie wyprzedzą Saudyjczyków - 11.04
  9. EFEKTY USTAWY REFUNDACYJNEJ

    Spadek sprzedaży, marży, redukcje zatrudnienia - 11.04
  10. ŻELAZNA DAMA 1925 - 2013

    "Ważne będą dopiero dni następne..." - 9.04
  11. DECYDENT RADZI KUPIĆ

    "Tygodnik Powszechny" nr 17-18
  12. TRWA HOSSA NA RYNKU SZTUKI

    Spektakularne inwestycje nie u nas - 10.04
  13. THATCHER, KALISZ I INNI

    Drzwi zamknięte, a nawet zatrzaśnięte - 8.04
  14. PROFESOR ZBIGNIEW PEŁCZYŃSKI

    W Oksfordzie i w Warszawie życie z pasją - 9.04
  15. EMERYTURY POD PALMAMI

    Kto, jak i ile wypłaci? - 8.04
  16. I CO TERAZ?

    Przemalować! - 19.04
  17. WYCZULONYM UCHEM

    Lapsusy-psikusy - 4.04
  18. ŚNIADANIE W IMR

    Wiosna z Duchem Bielucha - 3.04
  19. AMERYKAŃSKIE NIERUCHOMOŚCI

    Nowe nadzieje - 3.04
  20. LEKTURY DECYDENTA

    Rushdie recenzuje - 15.04
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Rzymskie pasje Hanny Suchockiej - 22.04
  22. NAZWA POTOCZNA

    Jak chronić sukces marki? - 2.04
  23. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Wtorek, 30.04 – Onanizm
  24. SZTUKA MANIPULACJI

    Wymówki i wybiegi - 3.04
  25. SIŁA POLITYKI

    Jak Macedoński - 30.04
  26. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Niestabilność i niepewność - 21.04