Established 1999

ZAPROSZENIE CZY INVITATION?

19 luty 2023

A jednak razi...

Nie, nie słońce, niestety. Słońca jak na lekarstwo, do tego huragan, zmiany ciśnienia, deszcz – jednym słowem polska zima w pełnej krasie. Nie na Polskę jednak – tym razem – sarkać będę (no, może trochę – pod koniec) – pisze Alojzy Topol.

Mało bowiem brakowało, bym zeszłej wiosny nie Polskę, lecz tylko wiosnę zobaczył… Tak naprawdę rok temu nie do końca było pewne, czy jedynie przeciw Ukrainie Putin te wojska gromadzi i czy wyłącznie w Ukrainie tę napaść rozpocznie. A gdyby nie dzielność i odwaga całego ukraińskiego narodu, może i tej wiosny zobaczyliśmy wiosnę tylko, bo z Polską mogłoby być różnie.

Kto i jak chętnie by nam w opresji pomagał, to również mogliśmy sobie dzięki Putinowi pooglądać, bo zafundował całemu NATO stress test sojuszniczej lojalności. To nie niemieckie wojska stacjonują dziś w Polsce i nie francuskie, ale amerykańskie. Przybyły szybko, rozlokowały się sprawnie, wysłały Rosji sygnał jasny i wyraźny.

Tak, tak, pamiętam o niemieckiej baterii Patriotów rozmieszczonej niedawno na naszych wschodnich rubieżach. Tak, ja również zadaję sobie to pytanie: z jakiej racji mieliby Niemcy angażować się u nas bardziej, jeśli w tym samym czasie Polska podgryza ich kraj na milion sposobów, chociażby w sprawie reparacji.

A Francja? Po skandalu z Caracalami i wypowiedziach – bądź co bądź – wiceministra obrony, jakoby uczyli się od nas jeść nożem i widelcem, powinniśmy się cieszyć, że w ogóle mamy z Francuzami jakiekolwiek relacje i nie oczekiwać wiele.

Tak więc Amerykanie. To dzięki nim nadal mogliśmy się przez ubiegłych 12 miesięcy gotować w polskim kotle, obrzucać się inwektywami, dzielić jako naród na kolejne wrogie plemiona i watahy. I to dzięki nim będziemy prawdopodobnie robić to przez kolejnych 12 miesięcy, ciągnąc każdy ku sobie ten zetlały skrawek sukna, w jaki zmienił się ostatnio nasz kraj. Wdzięczniśmy zatem.

A jednak razi, kiedy po raz drugi ambasador Mark Brzeziński z uśmiechem zaprasza wszystkich Polaków na spotkanie z prezydentem Joe Bidenem w Warszawie. Tak, po raz drugi, bo tę irytującą frazę wychwyciłem już podczas przygotowań do poprzedniej wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce. Wówczas jednak wytłumaczyłem sobie, że to nowy ambasador, przed chwilą przyjechał, że powiedział to po polsku, co jest samo w sobie wyczynem nie lada, i nie mogę mieć pretensji o jedno niefortunne zdanie.

Ale teraz, po niespełna roku, pan ambasador tę frazę powtórzył: po raz drugi zaprosił nas, Polaków, na spotkanie w naszym kraju z jego prezydentem, tak jakby to on, a nie my, był gospodarzem tego spotkania.

A jednak razi – razi ta celowa już raczej, bo ponowiona, demonstracja zmiany układu sił. A jednak razi, razi to oddawanie pola, ten brak inicjatywy po stronie naszych rządzących, ten brak zrozumienia, że w polityce, również międzynarodowej, każda pusta przestrzeń jest natychmiast wypełniana przez tych, którzy potrafią politykę robić – a Amerykanie potrafią.

Nie, nie oczekuję wiele od prezydenta Dudy. Szczerze mówiąc, najczęściej oczekuję od niego, żeby już nic nie mówił, i to najlepiej do końca kadencji. Ale tym razem – nic na to nie poradzę – brakuje mi tego, żeby to polski prezydent zaprosił mnie na spotkanie z prezydentem amerykańskim. A nie amerykański ambasador. I żebym – na wypadek gdybym chciał skorzystać i pojawić się w Arkadach Kubickiego – mógł zarejestrować się na to spotkanie na serwerze polskim, a nie amerykańskim.

Ot, taki kaprys.

ALOJZY TOPOL

W wydaniu nr 255, luty 2023, ISSN 2300-6692 również

  1. HANDLOWE MEANDRY

    Jak marchewka trafiła do Chin
  2. ZAPROSZENIE CZY INVITATION?

    A jednak razi...
  3. UTAJONE UMIEJĘTNOŚCI

    Podstępne egzorcyzmy
  4. MRÓZ W HONGKONGU

    Oni też nie mają węgla
  5. WSPOMNIENIE

    Przyjaciel Polski
  6. PODRÓŻE W CZASIE

    Renesans tramwaju
  7. MOWA SERCA

    Moja przygoda z językiem arabskim
  8. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Miejsce w szeregu