Established 1999

Z SIEDZIBY UE

27 styczeń 2010

Nieobecni nie mają racji

Czy państwa Europy Środkowej i Wschodniej, ubiegające się o członkostwo w Unii Europejskiej powinny mieć już swoich lobbystów przy instytucjach unijnych w Brukseli?
Opinie są podzielone. Zarówno wśród samych kandydatów do Unii, jak i przedstawicieli unijnych instytucji czy reprezentantów brukselskiego środowiska lobbystów. Polska, choć jest największym spośród krajów negocjujących członkowstwo, nie kwapi się do tego, by rozpocząć działalność lobbingową z prawdziwego zdarzenia. Przedstawicielka trzech regionów wschodniej Polski czy reprezentant Krajowej Izby Gospodarczej w Brukseli to zaledwie przygrywka do takiej działalności – pisze Małgorzata Grzelec z Brukseli.

MAŁGORZATA GRZELEC


Korespondencja własna z Brukseli


Czy państwa Europy Środkowej i Wschodniej, ubiegające się o członkostwo w Unii Europejskiej powinny mieć już swoich lobbystów przy instytucjach unijnych w Brukseli?


Opinie są podzielone. Zarówno wśród samych kandydatów do Unii, jak i przedstawicieli unijnych instytucji czy reprezentantów brukselskiego środowiska lobbystów. Polska, choć jest największym spośród krajów negocjujących członkowstwo, nie kwapi się do tego, by rozpocząć działalność lobbingową z prawdziwego zdarzenia. Przedstawicielka trzech regionów wschodniej Polski czy reprezentant Krajowej Izby Gospodarczej w Brukseli to zaledwie przygrywka do takiej działalności. Tymczasem Węgry, Czechy i Słowacja dają się coraz bardziej zauważyć, choć każdy z tych krajów wybrał nieco inne pole i inne metody działania. Węgrzy postawili na lobbing w imieniu swoich regionów i z wielką pompą otworzyli w maju wspólne czteroosobowe biuro. Czesi zajmują się lobbingiem przemysłowym – kilka firm wynajęło w tym celu belgijską firmę konsultingową Interel. Swoje biuro – tuż obok brukselskiej siedziby Parlamentu Europejskiego – otworzyła firma byłego ministra spraw zagranicznych Józefa Zieleńca, zajmująca się doradztwem prawno-ekonomicznym. Przy unijnej centrali pracodawców UNICE działa przedstawiciel Związku Czeskiego Przemysłu, ale to nie wystarczało jednemu z największych czeskich przedsiębiorstw, Ceskim Energetyckim Zavodom (CEZ), które wolały przysłać do Brukseli własnego człowieka. Słoweńcy nastawili się na lobbing naukowo-badawczy, gdyż interesują ich przede wszystkim perspektywy w tej dziedzinie.


Na ogół przedstawiciele tych polskich sektorów, które powinny być najbardziej zainteresowane, by znać zamierzenia UE w dotyczącej ich dziedzinie – np. organizacje rolnicze czy władze regionów, które będą miały po wejściu Polski do UE dostęp do znacznych kwot z unijnej kasy – odpowiadają, że nie stać ich na utrzymanie swojego człowieka w Brukseli, że nie ma takiej potrzeby, albo że jest to wręcz nieopłacalne. I dlatego po zaledwie rocznym, choć bardzo pożytecznym pobycie, gdy skończyły się środki z unijnego programu PHARE, swoje biuro zamknął w Brukseli Zdzisław Gumkowski, reprezentujący polskie organizacje rolnicze. To prawda, że żadnemu polskiemu rolnikowi nie przybyło od działalności Gumkowskiego świń w chlewie. Ale dzięki jego zabiegom przedstawiciele polskich organizacji rolniczych spotkali się ze swoimi kolegami, czuwającymi w Brukseli, by nikt nie uszczuplił interesów rolników unijnych, przekonali się, że mają z nimi wspólny język. Zostali przez nich powitani jak potencjalni sojusznicy, dowiedzieli się też z pierwszej ręki, o co walczyć, czyli jak wygląda unijna polityka rolna. Dzięki Gumkowskiemu zdobyli wiedzę, jak działa „unijna biurokracja”, która z perspektywy polskiej wygląda czasem na całkiem bezsensowną, i co robić, by nie czuć się zagubionym.


Utrzymanie działalności takiego przedstawiciela w Brukseli kosztuje ok. 4 tys. dolarów miesięcznie i trudno uwierzyć, że polski sektor rolniczy jest za biedny. Jeśli polski rolnik będzie musiał zdobywać mozolnie od początku wiedzę, jak maksymalnie skorzystać z dobrodziejstw wspólnej polityki rolnej UE, i jeśli będzie zdany wyłącznie na informacje z drugiej ręki – od urzędników i dyplomatów – z chwilą wejścia Polski do Unii od razu na starcie będzie w gorszej pozycji niż rolnicy innych państw członkowskich (Czesi z kilkakrotnie mniejszym rolnictwem wciąż utrzymują przedstawiciela przy potężnym unijnym lobby rolniczym w Brukseli COPA-COGECA).


Stracone pieniądze można odzyskać, zmarnowany czas jest stracony na zawsze – twierdzą Węgrzy, cytując Istvana Szechenyi, jednego ze swoich XIX-wiecznych myślicieli i polityków. Dlatego postanowili, że już najwyższy czas, by dać się poznać w Brukseli, poznać także mechanizmy działania unijnych instytucji. I otworzyli wspólne biuro, reprezentujące interesy wszystkich 7 węgierskich regionów. Węgierskie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, gdzie narodził się pomysł otwarcia reprezentacji regionów w Brukseli, uważa, że jeśli nawet pieniądze zainwestowane w działalność biura nie przyniosą początkowo namacalnych korzyści dla regionów, zwrócą się na pewno w przyszłości w postaci nawiązanej sieci kontaktów, które umożliwią poszczególnym regionom aktywne zabieganie o ich własne interesy i wpływanie na politykę regionalną Unii, tak by zmierzała pożądanym przez regiony kierunku. Zaowocują także bezcenną nauką, jak konstruować projekty przedsięwzięć najbardziej potrzebnych w regionie, tak by mogły ubiegać się o unijne dofinansowanie, sięgające nawet 75 proc. wartości całej inwestycji, i dostawać je. Biuro w Brukseli umożliwi wreszcie wynajdywanie inwestorów, a także wymianę handlową, naukową czy kulturalną z innymi regionami z Unii Europejskiej.


„Gdy wyjeżdżałem z Brukseli w 1990 roku, działało tu zaledwie 20 biur reprezentujących interesy regionów. Dziś jest ich prawie 170” – twierdzi dyrektor biura, były szef delegacji (ambasador) Komisji Europejskiej na Węgrzech, Niemiec Hans Beck. Gdy węgierskie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zapytało go, czy byłby gotów podjąć się zadania uruchomienia biura w Brukseli, był zaskoczony, bo na ogół kierowaniem biurem regionu zajmują się obywatele tego kraju, w którym leży region. Ale podjął się wyzwania, bo uważa, że na razie, gdy Węgry nie są jeszcze członkiem Unii Europejskiej, można traktować jego nominację jak rozwiązanie prowizoryczne, swego rodzaju fundamenty, na których swoje biuro zbuduje jego następca – Węgier.


Z kontaktów z przedstawicielami biur regionów niemieckich wynika, że uruchomienie biura i nawiązanie kontaktów, czyli włączenie go w krwioobieg unijnego lobbingu, zabiera co najmniej rok. Czasu na przygotowanie do jak najlepszego funkcjonowania w labiryncie unijnych instytucji nie zostało więc tak wiele, jeśli Węgrzy chcą być gotowe do członkostwa – jak deklarują – od początku 2003 roku. Przygotowanie obejmuje również utworzenie w poszczególnych regionach małych, ale efektywnych komórek administracyjnych, które są niezbędne, jeśli regiony chcą być zdolne do zarządzania należną im pomocą z unijnego funduszu pomocy strukturalnej. Jeśli takie komórki nie powstaną, całości unijnej pomocy regionalnej będzie zarządzał Budapeszt – przestrzega Hans Beck. I podkreśla również, iż nie będzie reprezentantem interesów węgierskich, lecz europejskich, gdyż zjednoczenie Europy jest interesem ogólnoeuropejskim, w którym zawiera się także interes Węgier.


„Jeśli chcemy, żeby powiodło się poszerzenie Unii Europejskiej o państwa Europy Środkowej i Wschodniej, to poziom wiedzy o tych krajach w UE musi być wyższy. Dlatego te kraje muszą pokazywać się w Brukseli, dlatego trzeba przekazywać informacje w obie strony” – twierdzi Hans Beck. Z tego wynikają najpilniejsze zadania, które zamierza realizować w swojej działalności. Przede wszystkich przyczynić się do zmniejszenia ignorancji dotyczącej wszystkiego, co dzieje się za byłą „żelazną kurtyną”. Będzie więc dążył do tego, by kierowane przez niego biuro stało się miejscem regularnych spotkań władz regionu z członkami Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Ale chce także realizować konkretne zamówienia zgłaszane przez poszczególne regiony oraz będzie pośredniczył – wraz z brukselskim instytutem European Policy Centre – w organizowaniu spotkań dla inwestorów, zainteresowanych inwestycjami na Węgrzech oraz regionami, które mają coś do zaoferowania.


Biuro, a właściwie dom węgierskich regionów, którego budżet wynosi ok. 23 mln franków belgijskich rocznie, może też – poprzez organizację imprez o charakterze kulturalnym – przyczynić się do kreowania pozytywnego klimatu wokół Węgier, co jest również niebanalnym atutem, gdyż przyczynia się choćby do wzrostu turystyki.


Hans Beck nie zamierza włączać się w bezpośredni lobbing dla członkostwa Węgier w Unii Europejskiej, gdyż jest to domeną węgierskiej dyplomacji. Nie sądzi on, by mogła zachodzić na tym etapie jakakolwiek sprzeczność między interesem ogólnokrajowym, prezentowanym prze rząd, a interesem regionów. Taka sprzeczność może wystąpić, ale dopiero po wejściu Węgier do UE. Mogą pojawić się pewne różnice między stanowiskami poszczególnych regionów walczących o kawałki tego samego „tortu” pomocy regionalnej wspieranej unijnymi dotacjami. „Wtedy w porozumieniu z rządem w Budapeszcie jestem gotów usiąść do rozmów razem z przedstawicielami zwaśnionych regionów, aby pomóc im w dojściu do kompromisu, który wyjdzie na zdrowie zarówno im, jak i całym Węgrom” – zapewniał Beck na niedawnej konferencji prasowej mimo sceptycznych spojrzeń niektórych węgierskich dziennikarzy.


Przedstawiciele węgierskich władz twierdzą, że otworzenie biura regionów w Brukseli to przede wszystkim chęć przygotowania władz regionalnych do zarządzania w przyszłości pieniędzmi z unijnych funduszy na rozwój słabszych ekonomicznie regionów, ale także jeszcze jeden dowód na to, że Węgry traktują przygotowanie do członkostwa w Unii bardzo poważnie. I nie zaniechają żadnego środka, by jak najlepiej się przygotować. Skoro decentralizacja jest procesem, do którego Unia zachęca, Węgry chcą pokazać, że nowy podział administracyjny sprawdza się tylko w praktyce, nie został tylko na papierze, a władze centralne robią wszystko, by łagodnie przygotować swoje regiony do jak największej samodzielności. Z drugiej strony, dopóki Węgrzy ubiegają się o członkostwo, starają sie podporządkować partykularne interesy ogólnonarodowemu interesowi, jakim jest jak najszybsze wejście do Unii na jak najkorzystniejszych warunkach.


Komitet Regionów, skupiający przedstawicielstwa regionów państw Unii Europejskiej, bardzo zachęca państwa kandydujące do przyłączenia się i rozpoczęcia lobbingu własnych regionów. Jeszcze w okresie poprzedzającym członkowstwo jest to bardzo pożyteczne, bo pozwala oswoić się z instytucjami europejskimi, umożliwia także zapytanie innych, bardziej doświadczonych, jak oni dają sobie radę. „Na miejscu w Brukseli można też dowiedzieć się o wielu projektach, realizowanych z myślą o uczestnikach z wielu krajów i łatwiej przekonać partnerów do swojego w nim uczestnictwa” – mówi Elisa Garosi z brukselskiego Komitetu Regionów. Na podstawie doświadczenia może zapewnić, że per saldo regionom bardziej opłaca się mieć przedstawicielstwa w Brukseli i być dobrze poinformowanymi, niż nie mieć nikogo. Jeśli samodzielne wynajęcie biura w Brukseli wydaje się zbyt kosztowne, można przecież wynająć lokal wspólnie dla kilku przedstawicielstw – tak robie wiele regionów obecnych krajów członkowskich UE. Bo najważniejsze to być w Brukseli, by przygotować się jak najlepiej do przyszłego aktywnego i w pełni świadomego udziału w polityce regionalnej UE. Teraz można spokojnie utworzyć sieć kontaktów w Brukseli, ale też zadbać o to, by w stolicy regionu powstała komórka, która będzie potrafiła odebrać i zrobić właściwy użytek z nadesłanych informacji. Później, gdy dzisiejsze państwo kandydujące stanie się pełnoprawnym członkiem UE, nie będzie już czasu na naukę, bo niemal od pierwszego dnia będą potrzebni fachowcy – twierdzi Elisa Garosi.


Obecność w Brukseli lobbystów z krajów kandydujących do UE to bardzo duży plus dla danego kraju. Przede wszystkim świadczy o tym, że kandydat ma w pełni rozwinięte struktury demokratyczne, do których należy lobbing. Im więcej dziedzin życia społecznego reprezentują lobbyści, tym lepiej. Działalność lobbingowa to także możliwość zaprezentowania się danego kraju w tym, w czym jest najlepszy, bo przecież nie wysyłają swoich lobbystów podupadające firmy czy zupełnie niezaradne regiony – twierdzi Joanna Gomez, która pracuje w Parlamencie Europejskim w komórce śledzącej proces integracji Europy Środkowej i Wschodniej.


Zdaniem Lucyny Gutman-Grauer z European Centre for Public Affairs, który zajmuje się m.in. uczeniem profesjonalnego lobbingu, kraje kandydujące do Unii Europejskiej powinny na razie skupić się na lobbingu politycznym, a dopiero później będą mogły pomyśleć o obronie interesów sektorowych. Natomiast według Karela Lukasa, który broni w Brukseli interesów czeskiego przedsiębiorstwa energetycznego CEZ, szefowie firmy uznali, że obecność ich przedstawiciela w Brukseli pomoże przedsiębiorstwu lepiej dostosować się do standardów UE. Poza tym menedżerowie firmy uważają, że jeśli CEZ chce być w przyszłości, gdy Czechy staną się członkiem UE, konkurencyjny wobec innych firm unijnych, już dziś musi nie tylko śledzić, w jakim kierunku będzie zmierzała polityka UE w dziedzinie energetyki, ale także próbować ją kształtować. Taką możliwość daje m.in. członkostwo w federacji zrzeszającej europejskich producentów energii EURELECTRIC, a także kontakty dwustronne z firmami z innych krajów UE. „Moja działalność lobbingowa obejmuje taki zakres, na który czeska dyplomacja w Brukseli nigdy nie miała i nie będzie mieć zbyta dużo czasu” – podkreśla Lukas.


Małgorzata Grzelec
Bruksela


 

W wydaniu 11-12, lipiec/sierpień 2000 również

  1. POTRZEBA REFLEKSJI

    Lider i czas
  2. DLACZEGO?

    Psychologiczne przesłanki zachowań wyborczych
  3. DOPING FARMAKOLOGICZNY

    Zawracanie Wisły kijem?
  4. DECYZJE I ETYKA

    Jak cię widzą, tak cię piszą
  5. SZTUKA MANIPULACJI

    Szkoda i krzywda
  6. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Ludzie Indyka usunęli słabości
  7. PUNKT WIDZENIA

    Miejsce dla jednego
  8. PUNKT WIDZENIA

    Zdrowi i sprawniejsi
  9. DWA KOŁA

    Organizacja wyścigów jest moją pasją
  10. TENIS

    Brak liderów
  11. TAK KRAWIEC KRAJE...

    Sztuka dzielenia
  12. OKIEM SOCJOLOGA

    Niezamierzone efekty działania
  13. MEANDRY SPORTU

    Wyczyn, pieniądze, polityka
  14. WIDZIANE Z WYSPY

    Innym tolerancja, władzy - posłuch
  15. Z SIEDZIBY UE

    Nieobecni nie mają racji
  16. W JEDNOŚCI SIŁA

    Społecznicy i ekolodzy
  17. W JEDNOŚCI SIŁA

    Społecznicy i ekolodzy
  18. WIĘCEJ ŚWIATŁA

    Nota za styl
  19. TECHNIKI LOBBINGU

    Grassroot lobbing, czyli poparcie na najniższym poziomie
  20. NIE TYLKO KARIERA

    Całe życie ze sportem