Established 1999

WIDZIANE Z WYSPY

12 październik 2010

Irlandzki boom

Sześciosypialniową wiktoriańską posiadłość Hollybrook w ekskluzywnej dzielnicy Dublina Foxrock wyceniono na 5 mln irlandzkich funtów. Licytację rozpoczęto od 3 mln, a faktycznie sprzedano za zawrotną sumę 8,5 mln funtów. Zadowoleni byli wszyscy: sprzedawca, że dostał dobrą cenę, nabywca, który na trzyakrowym terenie wybuduje 18 jednorodzinnych domków lub 40 mieszkań. Domki zostaną sprzedane po 1,5 mln funtów każdy, a mieszkania po 0,5 mln. Zadowolony jest także bank, który to wszystko sfinansuje pod zastaw nieruchomości – pisze z Londynu Andrzej Świdlicki.

ANDRZEJ ŚWIDLICKI


 Korespondent DECYDENTA
w Londynie


Transakcję tę w ubiegłym roku opisywała irlandzka prasa z zapartym tchem. Od tego czasu nic się nie zmieniło z wyjątkiem cen, które według raportu Instytutu Badań Ekonomicznych i Społecznych w ub. r. wzrosły przeciętnie o 19,6%, a w niektórych dzielnicach Dublina nawet więcej. Czy Irlandczycy czują się z tego powodu bogatsi? Jak napisał jeden z irlandzkich publicystów: „Co z tego, że rozpiera mnie duma z powodu tego, że mieszkam w domu, który na rynku kosztuje ćwierć miliona, gdy w razie przeprowadzki do rozpadającej się szopy po drugiej stronie ulicy muszę zapłacić dwa razy więcej?”.


Kartoflany tygrys


W 1989 roku brytyjska gospodarka załamała się, gdy w odpowiedzi na galopującą inflację Bank Anglii podniósł stopy procentowe. Ceny domów spadły przeciętnie o 1/3, w niektórych przypadkach poniżej kosztów obsługi pożyczki zaciągniętej dla sfinansowania kupna. Liczni Brytyjczycy, dla których kupno domu jest inwestycją na całe życie – utonęli w długach. Czy podobny scenariusz grozi Irlandii, gdzie ceny nieruchomości sięgają stratosfery? Jeszcze w ub. roku irlandzcy ekonomiści wykluczali takie niebezpieczeństwo. Podkreślali, że irlandzkie banki udzielają pożyczek hipotecznych w sposób odpowiedzialny, nigdy nie do pełnej wysokości nieruchomości tak, jak działo się to w latach 80. w Wielkiej Brytanii. Dziś eksperci nie są już tacy pewni. Powód – stopa inflacji z najniższej w Europie przerodziła się w najwyższą i wynosi obecnie 4,6%. Słabe euro podrożyło koszty importowanych towarów, wzrosła cena ropy naftowej, rząd podniósł podatki na papierosy. W najbliższych trzech latach zmniejszać się mają podatki, co dodatkowo rozkręca popyt, zwłaszcza w świetle niedawnych podwyżek, które otrzymały całe grupy zawodowe, np. pielęgniarki i nauczyciele.


Irlandia wciąż szczyci się świetnymi gospodarczymi wskaźnikami. Przez minionych 6 lat irlandzka gospodarka rok w rok rosła o 7,5%, co jest jednym z najwyższych wskaźników w świecie. Bezrobocie w marcu br. wyniosło 4,7% i było najniższe od września 1982 roku (w Unii Europejskiej przeciętna stopa bezrobocia wynosi 8,8%). Kraj miał w 1999 roku rekordową nadwyżkę budżetu – ok. 2 mld funtów. Instytut Badań Społecznych i Ekonomicznych przewiduje, że w 2000 roku irlandzki PKB wzrośnie o 7,25% i 6% w 2001 roku. Irlandczycy nazywani „celtyckim tygrysem” zauważają, że tygrysy to zwierzęta z listy zagrożonych gatunków. Gdy jednak ktoś upiera się przy analogii z tygrysem, to niech nazwie Irlandczyków tak jak pewien publicysta Spectatora – „tygrysem kartoflanym”. Całe stulecia irlandzka gospodarka stała na kartoflach. W wyniku wielkiego kartoflanego nieurodzaju (1845-48) ludność kraju została zdziesiątkowana przez śmierć głodową i emigrację. Rząd brytyjski ociągał się z pomocą.


Dziś irlandzka gospodarka nie stoi już na kartoflach, ani nawet na rolnictwie. Irlandia przekształciła się w nowoczesną gospodarkę opartą na wiedzy, nowych technologiach informatycznych i przemyśle farmaceutycznym. Połowa siły roboczej pracuje w amerykańskich firmach. Swoje europejskie przedstawicielstwa ustanowiły tu m.in. Hewlett Packard, Procter & Gamble, Aetna i Citibank. Amerykańskie firmy przyciąga wspólny język, bliskość wspólnego europejskiego rynku, ulgi podatkowe. Na bazie zagranicznych inwestycji powstały rodzime firmy oprogramowania komputerowego. Niektóre, jak Baltimore Technologies, zajmująca się systemami zabezpieczenia, wchodzi do indeksu stu czołowych firm londyńskiego city – FTSE-100. Irlandzkie firmy, niegdyś konserwatywne i zapatrzone we własny rynek, zaczęły rozglądać się za możliwościami poza granicami kraju. AIB – drugi co do wielkości irlandzki bank jest właścicielem 60% WBK i 80% Banku Zachodniego w Polsce. W rękach irlandzkich jest największy importer bananów na świecie Fyffes, podobnie jak 25% brytyjskiego rynku sera. Oprócz zagranicznych inwestycji, przede wszystkim amerykańskich, Irlandia skorzystała na subsydiach Unii Europejskiej, które odpowiadają dodatkowemu 1% PKB rocznie i ustaną całkowicie w 2006 roku.


Z polskiego punktu widzenia ważne jest partnerstwo rządu ze związkami zawodowymi i pracodawcami, które zapewniło spokój społeczny. Poprzednia umowa o partnerstwie – „Partnership 2000” przewidywała, że związki zawodowe przystaną na niskie podwyżki płac w zamian za inwestycje rządu dokonywane w infrastrukturze, a więc w interesie całego społeczeństwa. W nowej umowie rząd zobowiązał się do usunięcia nędzy do 2003 roku, przeznaczając na pomoc dla najuboższych 1,5 mld funtów.


Sukces i co dalej?


Widoczny choćby na przykładzie ulicznych korków w Dublinie wzrost poziomu życia okazał się „równiejszy” dla niektórych grup zawodowych. Według raportu Narodów Zjednoczonych (HUman Development Report) – „Irlandia jest jednym z najprzyjemniejszych krajów do życia, ale w rozdziale bogactwa występują tam wielkie nierówności”. Najbardziej wzbogacili się inwestorzy, finansiści i budowlańcy. Na niskie zarobki narzekają pracownicy sektora publicznego. Z końcem ub. roku strajkowały pielęgniarki. Policjanci grozili, że nie będą obsługiwali nowego superkomputera, o ile nie dostaną podwyżki. Niezadowoleni są także pracownicy autobusowego transportu miejskiego.


Prezes wpływowego Instytutu Badań Gospodarczych i Społecznych George Qingley zauważył, że w latach 90. pogłębiło się materialne rozwarstwienie irlandzkiego społeczeństwa widoczne zwłaszcza w standardzie życia, poziomie dochodów i istnieniu społecznego marginesu. „Gospodarka i struktura społeczna Irlandii zostały przeobrażone, ale nadal pilnego rozwiązania wymagają problemy nędzy i społecznego marginesu”.


Oprócz korków ulicznych gospodarczy boom przyniósł Irlandczykom rozrastanie się przedmieść, wszechobecne telefony komórkowe, dysproporcje w rozwoju infrastruktury pomiędzy Dublinem a resztą kraju i zatrucie środowisk, przybyło też uchodźców. Rządowa agencja ochrony środowiska ostrzegła ostatnio, że dynamiczny gospodarczy wzrost stawia pod znakiem zapytania wywiązanie się Irlandii ze skromnych zobowiązań emisji dwutlenku węgla, które rząd wziął na siebie w tzw. protokołach z Kyoto. Jedną z barier dalszego wzrostu okazuje się brak siły roboczej poszukiwanej na rynku pracy. Przeprowadzony z początkiem kwietnia sondaż wśród blisko stu dyrektorów największych irlandzkich firm wykazał, że duża większość opowiada się za poluzowaniem prawa imigracyjnego i zezwoleniem na przyjazd ok. 200 tys. pracowników. 1/3 ankietowanych dyrektorów nie kryje przy tym obaw, że skutkiem napływu imigrantów może być wzrost uprzedzeń rasowych, rozwarstwienie społeczne i podkopanie poczucia narodowej tożsamości. Irlandczycy – naród mały, ale jednolity rasowo, kulturowo i religijnie – tradycyjnie postrzegali siebie jako naród imigrantów. Długie lata szukając chleba za oceanem, ku swemu zaskoczeniu zorientowali się, że inni szukają tego samego u nich.


Liczbę zaległych wniosków azylowych czekających na rozpatrzenie ocenia się na 10 tysięcy. W br. rząd spodziewa się 12 tys. dalszych. Przed kilkoma miesiącami na koncert chórów nie stawili się chórzyści z Rumunii. Zamiast na sali koncertowej, gdzie na próżno na nich czekano, odnaleźli się w ośrodku dla uchodźców. Z badań tygodnika Sunday Independent wynika, że Irlandczycy nie kryją się z niechęcią do imigrantów z krajów bałkańskich, Afryki i Azji. 56% ankietowanych przyznało, że bogactwo uczyniło Irlandczyków ludźmi egoistycznymi, uodpornionymi na niedolę innych. 40% ankietowanych sądzi, że rząd jest zbyt wspaniałomyślny dla uchodźców. Prawie tyle samo uważa, że pobieranie odcisków palców od uchodźców, udzielanie im świadczeń rzeczowych zamiast pieniężnych i ograniczanie ich swobody poruszania się jest uzasadnione. Tylko 12% jest zdania, że środki te są zbyt surowe. 6 na 10 ankietowanych dostrzega w irlandzkim społeczeństwie wzrost rasizmu.


„Bogactwo przepoiło nas wszechobecnym cynizmem. Nic nie jest wartością samą w sobie. Nie mamy czasu ani ochoty zajmować się tymi, którym nie udaje się przetrwać” – napisał The Sunday Independent o wynikach własnej ankiety. Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest, według gazety, upadek autorytetu Kościoła, którego system etyki przestał być uznawany za niekwestionowany. Rozmyło się też pojęcie „obywatelskości”. „Pojęcia społeczności lokalnej i społeczeństwa straciły znaczenie w pogoni za zabawkami, którymi moglibyśmy się pocieszyć. Skutkiem jest indywidualistyczne społeczeństwo, którego paskudne cechy wrażane są w subtelnych formach obojętności i rozczulania się nad sobą” – wydała gazeta osąd o swoich czytelnikach.


Inwestycje w przyszłość


Pod przewodnictwem Briana Sweeney’a – prezesa irlandzkiego przedstawicielstwa Siemensa – od maja 1998 roku przez dwanaście miesięcy pod auspicjami rządu prowadzono badania w celu ustalenia, w jaki sposób Irlandia może odnieść korzyści z rozwoju nowych technologii i które powinna uznać za priorytetowe. 8 zespołów roboczych z udziałem przemysłowców, finansistów i naukowców za docelowy punkt prognozy obrało 2015 rok. Ustalenia ekspertów stały się punktem wyjścia dla raportu opublikowanego następnie pod szyldem Irlandzkiej Rady Nauki, Technologii i Innowacji. Wynika z niego, że Irlandia w swoim długofalowym planie rozwoju stawia na nowoczesne technologie informatyczne. Raport zaleca m.in. stworzenie supernowoczesnego ośrodka badań na d biotechnologią i informatyką, które przyciągnęłyby nowe pokolenia naukowców. Przedsiębiorstwom przemysłowym raport zaleca inwestowanie w informatykę i przechodzenie na produkty wymagające specjalistycznej wiedzy lub o dużym stopniu przetworzenia. Inne zalecenie dotyczy powołania czegoś w rodzaju irlandzkiego PAIZ-u, ale bardziej wyspecjalizowanego – ministerialnego zespołu roboczego z zadaniem przyciągnięcia do Irlandii światowych koncernów farmaceutycznych i elektronicznych. W grudniu 1999 roku rząd przyjął Narodowy Plan Rozwoju zakładający rozbudowę infrastruktury kraju kosztem około 40 mld funtów.


Irlandia chce pozostać krajem o konkurencyjnej gospodarce, atrakcyjnym dla lokowania zagranicznych inwestycji, amerykańską furtką do jednolitego europejskiego rynku. Brytyjczycy, którzy nie podzielają entuzjazmu Irlandczyków do euro, przewidują problemy. Zwracają zwłaszcza uwagę na to, że słabnące euro, a zwłaszcza niskie stopy procentowe ustalane przez Europejski Bank Centralny, są jak węgiel dorzucany do rozgrzanego paleniska, którym jest irlandzki rynek nieruchomości. W opinii brytyjskich ekspertów w warunkach tak wysokiej koniunktury irlandzkie stopy procentowe powinny być wyższe, by przytłumić, popyt, a waluta umacniać się. Tymczasem dzieje się odwrotnie, ponieważ wprowadzając euro, Irlandia zrzekła się kontroli nad swoją polityką monetarną.


Zapowiedź obniżki podatków w latach 2000 – 2003 wywołała alarm w Brukseli. Komisarz ds. gospodarczych Pedro Solbes ostrzegł w Dublinie przed skutkami przegrzanej gospodarki i napędzania spirali inflacyjnej. Minister finansów Irlandii Charlie McCreevy odparł, że wzrost inflacji jest przejściowy i że zmniejszy się wraz z umocnieniem euro, ale prezes Europejskiego Banku Centralnego Wim Duisenberg uznał tę wypowiedź za przejaw urzędowego optymizmu. Największym optymistą, jeżeli chodzi o irlandzką gospodarkę, okazał się jeden z najbardziej wpływowych ekonomistów w Europejskim Banku Centralnym Omar Issing. Nie widzi on powodu, by irlandzkiemu boom’owi groził rychły krach. Przestrzega jednak Irlandczyków przed zadufaniem. Za największe niebezpieczeństwo uznaje taką sytuację, w której tempo przyrostu płac przekroczyłoby wzrost wydajności pracy.


Premier Bertie Ahern świadom jest tego niebezpieczeństwa. W niedawnym przemówieniu w Kilarney odpowiedział sceptykom w Londynie, Brukseli i Frankfurcie, że kluczowym aspektem irlandzkiego modelu ekonomicznego jest wprzęgnięcie dynamizmu kojarzonego z gospodarką amerykańską do europejskiego etosu społecznego partnerstwa i jedności. „Pod warunkiem, że uda nam się zachować społeczną dyscyplinę, czeka nas wielka przyjemność udowodnienia mędrcom z londyńskiego City, Brukseli i Frankfurtu, że nie mają racji. Mędrcy ci oślepieni ortodoksją wciąż nie mogą do końca zrozumieć, w jaki sposób Irlandczykom udało się to, co nie udało się innym” – powiedział premier Ahern.


Andrzej Świdnicki, Londyn

W wydaniu 9, maj 2000 również

  1. OKIEM SOCJOLOGA

    Bicz z piasku
  2. JAKA PŁACA?

    Widmo populizmu
  3. NAD SZPREWĄ

    Odsetki od odsetek
  4. RECENZJA

    Europejski niezbędnik
  5. SUPERMARKETY METRO AG

    Handel i integracja
  6. SUPERMARKETY METRO AG

    Handel i integracja
  7. DYPLOMACJA

    Proporcje składników
  8. DYPLOMACJA

    Proporcje składników
  9. SEJMOWE ŻYCIE

    Na dwóch etatach
  10. BLASKI I CIENIE

    Wszystko dla klienta
  11. DECYZJE I ETYKA

    Dwa rodzaje odpowiedzialności
  12. SZTUKA MANIPULACJI

    Makiawelizm
  13. PUNKTY WIDZENIA

    Trzeba mieć pomysł
  14. PUNKTY WIDZENIA

    Lobby na rzecz stabilizacji
  15. WIDZIANE Z WYSPY

    Irlandzki boom
  16. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Królowa lobbystką
  17. SEMANTYKA

    Indiański bigos
  18. UMYSŁ LIDERA

    Szukanie rozwiązań
  19. REGULACJE LOBBINGU

    Państwo to ja
  20. PROSTO Z BRUKSELI

    W labiryncie
  21. POLSKA GOSPODARKA

    Atuty do wygrania