Established 1999

WIDZIANE Z WYSPY

27 styczeń 2010

Innym tolerancja, władzy - posłuch

W życiu codziennym jest kilka zasad. Pierwszą jest ogólna tolerancja wobec poglądów innych osób. Drugą jest przeświadczenie, że należy słuchać tego, co mówi władza i trzymać się tzw. reguł ulicy. Dyscyplina zachowania się w miejscu publicznym jest także ważnym elementem wychowania Brytyjczyka. Kierowcy nie wymuszają pierwszeństwa na pasach, prelegenci nie przynudzają na zebraniach. Trudny temat starają się okrasić jakimś żartem, ustępują sobie miejsca w drzwiach – mówi Wiktor Moszczyński, działacz polonijny z Londynu.


Z WIKTOREM MOSZCZYŃSKIM


działaczem polonijnym,
członkiem brytyjskiej Partii Pracy


rozmawia w Londynie Andrzej Świdlicki


Jako obserwatora brytyjskiego życia politycznego uderza mnie silne poczucie narodowego interesu wśród Brytyjczyków. Jest to kryterium przywoływane tu przy różnych okazjach np. przy okazji dyskusji czy Wielka Brytania powinna wprowadzić wspólną europejską walutę, czy pozostać poza nią. Nasuwa się na myśl znane powiedzenie premiera Palmerstona, że Wielka Brytania nie ma stałych przyjaciół tylko stałe interesy. Wszelkie uogólnienia na temat cech narodowych są niebezpieczne, ale o Brytyjczykach można powiedzieć, że są konkretni, na ogół myślą pragmatycznie, nie ulegają sentymentom, nie kierują się honorem, a w każdym razie nie przede wszystkim honorem. Jeśli tak się składa, że w imię dobrego interesu muszą przełknąć narodową dumę, to ją przełykają.


W życiu codziennym jest kilka zasad. Pierwszą jest ogólna tolerancja wobec poglądów innych osób. Drugą jest przeświadczenie, że należy słuchać tego, co mówi władza i trzymać się tzw. reguł ulicy. Dyscyplina zachowania się w miejscu publicznym jest także ważnym elementem wychowania Brytyjczyka. Kierowcy nie wymuszają pierwszeństwa na pasach, prelegenci nie przynudzają na zebraniach. Trudny temat starają się okrasić jakimś żartem, ustępują sobie miejsca w drzwiach itp.


Na pewno Anglia jest krajem, w którym odczuwalny jest wewnętrzny spokój, ale ta ostatnia cecha nie tyle jest wynikiem wychowania, co historycznego rozwoju.


Rzeczywiście. Brytyjczycy nie doświadczyli wielkich wstrząsów z zewnątrz – sprawcami ostatniego najazdu byli Normanowie w 1066 roku. Ostatnia bitwa lądowa na terenie wysp brytyjskich została stoczona w 1746 roku pod Culloden Moor. Brytyjczycy nie byli więc okupowani. Mają poczucie stabilności. Ich instytucje polityczne i system prawny rozwijały się inaczej niż w Europie, wyrastały z innej tradycji, były tworzone na zasadzie precedensu wówczas, gdy dostrzegano potrzebę nowych uregulowań. Gdy po kilku stuleciach okazywało się, że system nie działa, to reformowano go, ale zachowywano stare fundamenty.


No, ale jak to właściwie jest z tą tolerancją, skoro katolicy zostali równouprawnieni dopiero z początkiem XIX wieku. Do dziś zresztą katolik nie może być premierem, Lordem Kanclerzem, ani tym bardziej dziedziczyć tronu. Czy tolerancja, którą stawiasz na pierwszym miejscu, nie wynika w dużym przynajmniej stopniu z wrodzonego poczucia wyższości Brytyjczyków? Czy nie dlatego traktują z dystansem poglądy i rozwiązania innych, ponieważ z założenia nie mogą ich dotyczyć? Mają też swoje stereotypy, zwłaszcza wobec Niemców i Francuzów. Widać to nawet w języku; „French letter” – dosłownie „francuski list”, to określenie prezerwatywy, a „German measles” to różyczka itp. W polityce zagranicznej zauważają przede wszystkim dużych i silnych.


Sądzę, że źródłem tolerancji Brytyjczyków jest to, że dość wcześnie w swej historii zetknęli się z innymi religiami i narodami. W końcu handel morski w ich gospodarce odgrywał wielką rolę – najpierw była to wełna sprzedawana do Niderlandów (do dziś osoba przewodnicząca obradom w Izbie Lordów zasiada na worku z wełną, niegdyś symbolu bogactwa) – a później produkty z manufaktur i węgiel eksportowane za ocean. Brytyjczycy dość wcześnie nauczyli się, że można skutecznie sprawować kontrolę, niekoniecznie rządząc osobiście. Dbali o wychowanie miejscowych elit, które były splecione z nimi interesami. Często przedstawiciele tych elit kształcili się w najlepszych szkołach w Anglii. Starali się nie wywoływać konfliktów religijnych, a nawet chronili miejscowe religie. Innymi słowy mieli przeświadczenie, że są lepsi, ale z drugiej strony, jeśli ludność w którymś z podbitych przez nich krajów miała swój porządek społeczny, to nie występowali przeciwko niemu, o ile oczywiście nie godził w ich interes.


Teraz jednak samo pojęcie „brytyjskości” przestaje być oczywiste. „Brytyjskość” to nowa jakość obejmująca Anglików, Szkotów, Walijczyków i protestantów w Irlandii Płn. Można być Walijczykiem, będąc równocześnie Brytyjczykiem, choć nie da się być równocześnie Anglikiem i Szkotem, zwłaszcza na meczu piłki nożnej. Angielska tożsamość spoczywa skryta pod szyldem brytyjskości i jest stosunkowo słaba. Ostatnio jednak coraz częściej widzi się w oknach biało-czerwone flagi Anglii z krzyżem św. Jerzego i słyszy się nawet polityczne żądanie samorządu dla Anglii w ramach Zjednoczonego Królestwa. Dlaczego np. Szkoci mają własny parlament, a mimo to zasiadają w parlamencie westminsterskim i decydują o sprawach Anglii, które ich nie dotyczą. Walia i Irlandia Płn. mają swoje zgromadzenia parlamentarne, Anglicy zaś poza narodową reprezentacją piłkarską i narodową Służbą Zdrowia nie mają swojej oczywistej narodowej instytucji. Monarchia jest w końcu wspólna. Szkoci spoglądają jednym okiem w stronę Londynu, ale drugim zezują w kierunku Brukseli. Zastanawiają się, czy jako kraj niepodległy mogliby pójść tą samą drogą co Irlandczycy, którzy dzięki subsydiom unijnym, jednolitemu rynkowi i zagranicznym inwestycjom mają jeden z największych wskaźników gospodarczego rozwoju w Unii Europejskiej. Anglicy są politycznie samotni. Wręcz zgubieni.


Jest cała debata na temat tego, co to znaczy być Anglikiem i czy istnieje coś takiego jak „angielska narodowa tożsamość”. Sądzę jednak, że „Brytyjczycy” to nie tylko wspólne pojęcie dla oznaczenia Anglików, Szkotów, Walijczyków i północnoirlandzkich protestantów. To także wieloetniczne, czy wielokulturowe społeczeństwo. Jest jedna wspólna kultura, ale na jej podglebiu wyrasta cała plejada innych kultur, nie mówiąc o nacjach. Obawy, że kultura brytyjska zanadto zostanie przesiąknięta obcymi wpływami, artykułuje się od czasu do czasu, ale Brytyjczycy współżyli z innymi nacjami od dawna i nauczyli się je asymilować, szanując przy tym ich odrębność. Charakterystyczne np. jest to, że przeciwko napływowi osób ubiegających się o azyl nie wysuwa się tak jak w Niemczech argumentu, że o azyl zwracają się ludzie z innych kultur lub ras, lecz argument finansowy, że imigranci dużo kosztują podatnika. Nowemu burmistrzowi Londynu Kenowi Livingstone’owi nie przeszkadza, by różne grupy etniczne były widoczne i reprezentowane. O tym, że dzieci z etnicznych mniejszości chce się zasymilować, można przekonać się na przykładzie czytanek szkolnych. Wśród dzieci, które doświadczają różnych sytuacji, występuje ktoś rasy hinduskiej albo murzyńskiej. W ten sposób dba się o to, by dziecko nie czuło się upośledzone z tego powodu, że należy do jakiejś mniejszości narodowej i by miało wzór do naśladowania. Innym przejawem pluralizmu w szkołach jest np. festiwal kulinarny albo pokazy tańców z różnych krajów, gdzie dzieci zachęca się wręcz do kultywowania rodzinnego folkloru.


Kultura brytyjska jest trochę jak gąbka. Wchłaniając różne tradycje i wpływy, asymiluje je, tworząc nową jakość. Jest atrakcyjna choćby ze względu na to, że funkcjonuje w języku międzynarodowym, który jest językiem biznesu, dyplomacji i internetu. Czy jednak nie masz wrażenia, że w Wielkiej Brytanii tolerancja jest posunięta zbyt daleko. Skoro wszystko wolno, to tak jak w „Tangu” Mrożka nic nikogo nie dziwi, nie ma uznanych autorytetów, wszystko staje się relatywne. Religia to sprawa indywidualnej opinii, a homoseksualizm to dopuszczalna alternatywa wobec heterogenicznego modelu rodziny. Często zresztą słyszy się tu o kryzysie rodziny. Jego objawami jest rekordowa liczba rozwodów, rodzin niepełnych, aborcji wśród niepełnoletnich.


Nie wyczułem, by tolerancja wobec homoseksualistów posunięta była w Wielkiej Brytanii dalej niż w innych krajach europejskich. Nacisk na poszanowanie ich praw wychodzi od liberalnej części społeczeństwa, tej samej, która zwalcza ksenofobię i inne przejawy dyskryminacji np. ze względu na wiek, rasę albo płeć. Wykluczenie tego rodzaju dyskryminacji przewidują dyrektywy Unii Europejskiej. Tradycyjny model rodziny uznany jest za najlepszy, choć system podatkowy wspiera go mniej niż kiedyś, ale wiąże się to z tym, że coraz więcej kobiet pracuje. Wielka Brytania jest krajem tolerancyjnym, ale nie jest w awangardzie zmian prowadzących do ogólnego zwiększenia tolerancji. Z powodu poszanowania dla tradycji zachowało sie tu tyle osobliwości. Np. stosunkowo długo w tutejszych szkołach obowiązywała kara chłosty. W Polsce i w innych krajach europejskich była zabroniona jeszcze przed wojną. Przywilej głosowania w Izbie Lordów z tytułu przynależności do rodowej arystokracji zniesiono dopiero ostatnio. Struktura własności rolnej w Szkocji wciąż ma pewne cechy feudalizmu.


Powróćmy do autorytetów. Rodzina, Kościół, szkoła, monarchia, armia. Żadna z tych instytucji nie jest dziś tym, co kiedyś. Rodzina postrzegana jest nawet jako zagrożenie dla kariery zawodowej. Wymagania pracodawcy stale rosną, a bezpieczeństwo pracy coraz mniejsze. Brytyjczycy spędzają w pracy więcej godzin niż obywatele innych krajów europejskich. Kościoły pustoszeją, a szkoły są niedoinwestowane i spychają coraz więcej zadań na rodziców. Monarchia po śmierci Diany nie może powrócić do starego modelu. Nie widać też, by armia miała do czynienia z zalewem chętnych do wstępowania w jej szeregi. Brytyjczykom brak autorytetów, zresztą ich kształtowaniu nie sprzyja ogólna społeczna atmosfera przyzwolenia na wszystko, co służy indywidualnej, natychmiastowej gratyfikacji, zwłaszcza jeśli się wyraża w potrzebie posiadania jakichś gadżetów. Media nie propagują autorytetów, nastawione są na ich podkopywanie albo tworzenie sztucznych. Jeżeli niepełnoletnia dziewczyna zgłasza się po pigułkę antykoncepcyjną do lekarza, to ten nie ma obowiązku informować rodziców. Czy służy to umacnianiu autorytetu rodziców?


Myślę, że te zjawiska nie ograniczają się tylko do Wielkiej Brytanii. Więzy rodzinne słabną m.in. z tego powodu, że coraz więcej kobiet chce pracować i na założenie rodziny decyduje się w stosunkowo późnym wieku. Atomizacja ludzi postępuje, ponieważ mało kto mieszka tam, gdzie się urodził, a jeszcze mniej mieszka tam, gdzie pracuje. Nie sądzę jednak, by można było wskazywać na Wielką Brytanie jako na kraj, gdzie nastąpiła zupełna erozja autorytetów. Sądzę, że prawo nadal jest takim autorytetem i dobrze się broni. Jest przestrzegane w dużym stopniu nie ze względu na sankcje przewidziane w razie niepodporządkowania się mu, lecz dlatego, że obywatele mają świadomość, że powinno być przestrzegane i gotowi są stosować się do przepisów. Nadal policjanci chodzą tu bez broni. Zasady cywilizowanego życia na co dzień także się bronią. Potrzeba przestrzegania pewnego społecznego ładu jest tu wpajana od wczesnych lat. Sądzę, że w większym stopniu niż autorytety erozji ulega model państwa w dotychczasowym kształcie, co jest następstwem tego, że Szkocja, Walia i Irlandia Płn. mają własne samorządne administracje. Pytanie w związku z tym, czy Anglicy przestaną myśleć o sobie jako o Brytyjczykach, tylko jak o Anglikach. I co wówczas stanie się z mniejszościami takimi jak Polacy, czy Grecy, którym łatwo było znaleźć dla siebie miejsce w wielkim państwie brytyjskim, ale niekoniecznie przyjdzie im łatwo zintegrować się w państwie samych tylko Anglików.


Dziękuję za rozmowę.


 


 


 

W wydaniu 11-12, lipiec/sierpień 2000 również

  1. POTRZEBA REFLEKSJI

    Lider i czas
  2. DLACZEGO?

    Psychologiczne przesłanki zachowań wyborczych
  3. DOPING FARMAKOLOGICZNY

    Zawracanie Wisły kijem?
  4. DECYZJE I ETYKA

    Jak cię widzą, tak cię piszą
  5. SZTUKA MANIPULACJI

    Szkoda i krzywda
  6. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Ludzie Indyka usunęli słabości
  7. PUNKT WIDZENIA

    Miejsce dla jednego
  8. PUNKT WIDZENIA

    Zdrowi i sprawniejsi
  9. DWA KOŁA

    Organizacja wyścigów jest moją pasją
  10. TENIS

    Brak liderów
  11. TAK KRAWIEC KRAJE...

    Sztuka dzielenia
  12. OKIEM SOCJOLOGA

    Niezamierzone efekty działania
  13. MEANDRY SPORTU

    Wyczyn, pieniądze, polityka
  14. WIDZIANE Z WYSPY

    Innym tolerancja, władzy - posłuch
  15. Z SIEDZIBY UE

    Nieobecni nie mają racji
  16. W JEDNOŚCI SIŁA

    Społecznicy i ekolodzy
  17. W JEDNOŚCI SIŁA

    Społecznicy i ekolodzy
  18. WIĘCEJ ŚWIATŁA

    Nota za styl
  19. TECHNIKI LOBBINGU

    Grassroot lobbing, czyli poparcie na najniższym poziomie
  20. NIE TYLKO KARIERA

    Całe życie ze sportem