W IMR ADVERTISING BY PR
Wiosenne strony kobiety - 12.03
Taki motyw zakreślał ramy konferencji prasowej poświęconej trendom i nowościom kosmetycznym marki Golden Rose, zorganizowanej w siedzibie IMR advertising by PR. więcej...
Pozwalam sobie na takie spoufalenie, ponieważ z wykształcenia i doświadczenia zawodowego jestem rolnikiem – pisze Sławomir J. Czerniak.
Bacznie więc obserwuję to, co się dzieje w rolnictwie od czasu gdy likwidator rolnictwa, zwłaszcza państwowego (PGR) i spółdzielczego (RSP), uczeń Sachsa, tow. Balcerowicz, (niegdyś socjalista – członek PZPR), dokonał kapitalistycznej rewolucji agrarnej. Oczywiście, celem było zawładnięcie ziemi państwowej (tak jak i państwowych zakładów pracy) na rzecz sektora prywatnego.
Zaczął się proces wydzierżawiania tej ziemi podmiotom prywatnym, ale nie stać na to było klasycznego rolnika indywidualnego, którego powierzchnia gospodarstwa oscylowała około 10 ha. Zgodnie więc z tą koncepcją zaczęły powstawać duże gospodarstwa o powierzchni kilkuset hektarów, z perspektywą możliwości ich wykupu, ale przez osoby operatywne…
Statystyczny małorolny rolnik polski nie został uświadomiony, co go czeka w gospodarce rynkowej. Klasa robotnicza przemysłowa, bardziej świadoma, przełknęła gorycz zabrania im Stoczni im. Lenina, Huty Katowice itp. i jakoś dostosowała się do XIX wiecznego kapitalizmu, jaki nam zafundował Balcerowicz. Natomiast rolnicy małorolni, których jest większość, na 1.429 tyś. gospodarstw, 77% to gospodarstwa od 1-10 ha, które posiadają 48% użytków rolnych. Balcerowicz nie wiedział za bardzo co z nimi zrobić i pozostawił ich samym sobie. Patrzyli więc, jak żywność z EU wali tirami do Polski i przez Polskę. Zaczęły się więc strajki i blokady szos na czele których stanął Lepper, Hojarska i Begerowa. Blokowali szosy ciągnikami polskiej produkcji: Ursus 2411, 4011 i C 330, czyli kolejny wiatr od morza…
Unia widząc taki „złom” na szosach, a bardziej interes swoich firm, czyli nowe rynki zbytu, postanowiła udzielać dotacji dla polskiego rolnictwa, w postaci dopłat bezpośrednich, rolnośrodowiskowych i innych. Dopłata dotyczyła i dotyczy takiej samej kwoty na każdy hektar. O ile obszarnicy zaczęli pozyskiwać co roku olbrzymie kwoty z Unii, o tyle małorolni kwoty niewielkie. Kwoty te z reguły były konsumowane, ale niektórzy uwierzyli że można inwestować. No i np. zaczęli na kredyt kupować ciągniki i sprzęt. Nikt ich nie uświadomił (Ministerstwo Rolnictwa, ODR-y, banki itp.), że w gospodarce rynkowej i nadprodukcji żywności w Europie, wygrają najsilniejsi. Tak więc, w najeździe na Warszawę potężnymi ciągnikami z komputerowym sterowaniem i klimatyzacją zorientowali się, że działają przeciwko sobie i dlatego poprzyklejali informacje że to są ciągniki, których właścicielem jest bank.
Dlatego duże gospodarstwa mogą inwestować w produkcję rolną, a małorolni posiadają tzw. „gospodarstwa socjalne”, którym dopłaty pomagają jedynie na utrzymanie elementarnych potrzeb życiowych. I tych rolników głównie zobaczyliśmy w Warszawie, nie licząc tego faceta pod krawatem…
Także wielkohektarowe gospodarstwa zostały oszukane. Bodajże 3 lata temu minister Sawicki, który nieodpowiedzialnie był zwolennikiem rozdrobnionego rolnictwa (bał się strajków), pod osłoną nocy przeforsował w Sejmie RP ustawę, że dzierżawcy gruntów nie będą mogli mieć gospodarstw większych niż 500 ha, a tym samym wykupić większą ilość gruntów, którą im wcześniej gwarantowano i którą uprawiali. Inwestowali w sprzęt, zatrudniali większą liczbę pracowników, rekrutujących się także z upadających małych gospodarstw.
Dzisiaj zwalniają ludzi sprzedają nadwyżkę sprzętu.
Ponadto podstawowe grzechy rolnictwa polskiego to :
– brak jednolitej polityki ochrony interesów. O ile dziesiątki związków zawodowych w kopalniach potrafiło się wreszcie dogadać i po wyrzuceniu prezesa spółki oraz ze strachu że zabrane zostaną im „zdobycze socjalizmu” poszło szychtować, o tyle rolnicy nie potrafili sprecyzować swoich oczekiwań do państwa. Najważniejszym postulatem, czyli interwencją państwa w walce z dzikami, ośmieszyli się,
– brak koncepcji dla małych gospodarstw, mimo olbrzymiej rzeszy doradców rolnych, instytutów rolniczych i doświadczeń z innych państw Unii,
– brak ochrony interesów polskich produktów przez państwo. O ile, jak wiadomo, w gospodarce rynkowej i konkurencji nie można dyktować cen, o tyle państwo może swoimi instrumentami wpływać na nadmierne zyski banków, przetwórców, dystrybutorów, a zwłaszcza handlowców, poprzez adekwatne podatki. To nie może być tak, że finalnie ceny detaliczne w Polsce są takie same jak w Niemczech, Szwecji i pozostałych bogatych krajach, a niejednokrotnie niższe, przy trzykrotnie niższych dochodach Polaków. Gdzie są słynni ekonomiści polscy, trzej panowie B: Balcerowicz, Bielecki i Belka, który faktycznie stał się ostatnio „belką” u nogi polskich finansów.
Czy dopiero teraz po latach, jak zaczynają się niepokoje społeczne, władza łaskawie zaczęła rozważać obniżenie kwot wolnych od podatku płac średnich i najniższych, gdzie np. w Niemczech podatek płaci się od dochodu powyżej 8.300 EU, w RPA 4.700 EU, a w Polsce… już od 740 EU!
Tak więc rolnicy, walcząc o swoje walczycie o nasze, ale róbcie to racjonalnie.
Sławomir J. Czerniak
Z KRONIKI BYWALCA
Wystawa prac Stasysa - 16.03
Od 20 marca do 30 kwietnia 2015 r. warszawska galeria 18A przy ul Nowogrodzkiej 18A będzie gościć wystawę wybitnego grafika, plakacisty i ilustratora książek, Stasysa Eidrigeviciusa. więcej...