JUBILEUSZ SKLEPU
5 lat Starej Mydlarni na Chmielnej
Całkowicie odnowiony, przebudowany, rozświetlony, wielobarwny, mnóstwo zapachowy sklep Starej Mydlarni przy deptaku Chmielna w Warszawie obchodził pięciolecie istnienia. więcej...
W terminologii nauk medycznych jest to osoba, która w ogóle nie spożywa napojów alkoholowych. Zdefiniowano jeszcze formy pośrednie, tzn. abstynenta „pierwotnego”, tj. osobę, która nigdy nie piła i „wtórnego”, która piła, ale przestała – pisze Sławomir J. Czerniak.
Zastanawiam się jak sklasyfikować nas, Polaków, naród wybrany, w tej nomenklaturze…
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w kwestii spożywania napojów uznawanych przez Radziwiłła – obecnego ministra od szkodzenia zdrowiu – jako szkodliwe, jesteśmy w czołówce zażywania tego specyficznego narkotyku.
Zastanawiające jest, co doprowadziło tak bohaterski, dumny naród, do upadku moralnego i jakie kamienie milowe na drodze alkoholowej nami kierowały.
Penetrując meandry wiedzy na ten temat, dochodzę do wniosku, że wraże siły doprowadziły nas do formy pijaństwa narodowego, które od zarania ludzkości miały na to wpływ.
Na początku człowieczeństwa, Sumerowie ok. 4000 lat p.n.e pędzą wino, którego innowacyjna technologia produkcji ok. 3000 p.n.e dociera do Kaukazu, a stamtąd dopiero do krainy papirusów. Stąd już tylko skok do Kany Galilejskiej, gdzie zamieniono wodę na wino, co rozbudziło wyobraźnię i poszukiwanie podobnych rozwiązań, wśród nawracanych narodów.
Od XI wieku wino dociera do Polski wraz z chrześcijaństwem, a głównymi propagatorami tego trunku są zakonnicy. Książę Leszek Biały odmawia papieżowi udziału w krucjacie do Ziemi Świętej, z uwagi na to, że takowych trunków tam nie ma, oraz że nie trawi innych napojów jak alkoholowe. Od tego czasu następuje w Polsce ostre chlanie.
Od XVI wieku zamieniły się gusty: z wina i miodów na wódkę, a w XVIII w. gorzała stała się napojem narodowym. Właściciele ziemscy, magnateria budują gorzelnie. Chłopi przymuszani są do picia, a zapłatą za ich pracę staje się wódka.
Podróżnik z Zachodu opisuje Polskę tak: Wszystkie drogi, a przy nich rowy, idące w kierunku do karczm, wypełnione są mężczyznami i niewiastami, którzy stracili świadomość. Natomiast chłopi pracujący w polu, ledwo trzymają się na nogach…
Poeci zaniepokojeni tym, co się dzieje z suwerenem, próbują pisać na ten temat. Bohomolec wydaje wiekopomne dzieło pt. „Pijacy”, grane do dziś, ale jak się okazuje bez skutku.
Kamieniem milowym jest wkład pracy chemika niemieckiego Justusa von Liebiga, który przyczynił się do udoskonalenia skraplania alkoholu przez chłodnicę z metodą przeciwprądów. Od tego czasu data Bitwy pod Grunwaldem 1410 r. jest powszechnie znana w Polsce.
Zabory, to czas bezsilności narodu, którego wszystkie przegrane powstania (poza wielkopolskim), doprowadzają do zwiększenia konsumpcji.
II wojna światowa przynosi dalszą dynamikę picia alkoholu. Frustracje po przegranej kampanii wrześniowej i pięcioletnia okupacja, powodują, że alkohol jest bardziej dostępny niż broń do walki z okupantem, a ze zrzutami od aliantów jest kiepsko. Churchill w tym czasie ciągnie whisky jak gąbka i zastanawia się, jak tu się pozbyć „polskiego problemu”. Po którejś szklaneczce zwołuje Jałtę, na którą przybywa też znany wielbiciel napojów alkoholowych, niejaki Josif, z którym alianci dzielą świat po pół. Nawet Maciek – Zbigniew Cybulski w „Popiele i diamencie” przyjmuje kilka kielichów płonącego spirytusu, dystansując tym aktora Bondarczuka z filmu, „sdiełano w Mosfilmie” pt. „Los człowieka”.
Za czasów PRL spożywanie alkoholu też jest kontynuowane. Sojusz z bratnim narodem radzieckim i jego podobnymi upodobaniami sprawiają, że stosunki państwowe i osobiste są coraz bardziej zacieśniane. Tow. Breżniew na zjeździe PZPR dyryguje orkiestrą grającą hymn Polski. Dopiero władza ludowa dostrzega, że budowa socjalizmu, a tym samym szczęście narodu, zagrożona jest przez alkohol. Narzędzia pracy wypadają robotnikom z rąk. Rośnie liczba bubli produkcyjnych. Zostają wprowadzone drastyczne, aczkolwiek prozdrowotne, decyzje sejmowe. Pozwalają na podawanie alkoholu w restauracjach z zakąską według zasady: „lorneta i meduza”- czyli dwie setki i galareta lub śledzik. Później dbałość władzy ludowej o żywą tkankę narodu dochodzi do apogeum – zakaz sprzedaży przed godz. 13:00!!! Na nic to się nie zdało – przed godziną „0” w restauracjach podawano „odbarwioną oranżadę”.
W tej sytuacji do naprawy Rzeczpospolitej włączają się też główni sprawcy w postaci: Apostolskiego Ruchu Abstynenckiego, Ruch Trzeźwości im. Brata Maksymiliana Kolbe czy Krucjata Wyzwolenia Człowieka, zainicjowana przez sługę Bożego ks. Franciszka. Niestety i tu bez rezultatów. Ustanowienie Tygodnia Trzeźwości staje się fikcją w realiach Polski. Z desek kabaretu, Janusz Rewiński grzmi: Walka z alkoholizmem, to walka z wiatrakami i walkę te wygraliśmy zamieniając wiatraki na młyny parowe w przemyśle gorzelnianym. Wszystkie ważne daty polityczne, w tym Okrągły Stół, muszą być zdezynfekowane mocnym alkoholem.
Tak dalej być nie może! Sytuacja pogarsza się. Małe dzieci wypadają z okien, z wózków, z rąk, bo rodzice są pijani. Okna życia tętnią życiem. Dzieci rodzą się z promilami. Rocznie umiera 10 tys. osób po nadużyciu alkoholu, zaś 4,5 tys. jest sprawcami wypadków samochodowych. 500+ też dokłada swoją cegiełkę. Spożywamy 12 litrów czystego C2H5OH. Za nami Szwecja, GB, Holandia czy Malta. Przed nami Białoruś 17,5 l, Czesi 16,5 l, Litwa 15,4 l, czy Rosja 15,1 l.
Jedyna nadzieja w Jarosławie, naszym mężu opatrznościowym! Tylko on może jednym nocnym dekretem przerwać tę spiralę nieszczęść, będąc abstynentem alkoholowym. Podejmuje już działania wstępne – zamknięcie sklepów w niedziele, większe uczestnictwo w praktykach kościelnych, kulturalnych i rodzinnych. Cóż powinien zrobić dalej? Oto lista: likwidacja monopolu państwowego; eliminacja produkcji prywatnej – oddziały Obrony Terytorialnej Kraju, będą zgodnie z powołaniem donosić kto i co produkuje; alkomaty wszędzie w tramwajach, autobusach, pociągach, na pielgrzymkach oraz w miejscach publicznych.
Można też powołać instytucję imienia Pawki Morozowa – dzieci donosić będą czy rodzice piją.
Z drugiej strony powstaje obawa, czy człowiek, który nie pił, lub przestał pić, jest w stanie poprowadzić naród w stronę, w którą naród niekoniecznie tak drastycznie nie chce zmierzać? Czy trzeźwy kierowca jest w stanie zapanować nad nastrojami podchmielonych pasażerów w autobusie IV RP?
Czy jest to możliwe? Osobiście uważam, że nie. Nie jest to felieton moralizatorski, a jedynie dotykający tematu. Czyli „rób ta, co chceta” z tą wolnością konsumpcyjną, jaka jeszcze nam pozostała, ale rozumnie!?
Mój św. pamięci kolega Stasiu T., jeszcze na studiach, gdy ktoś coś negatywnego mówił o spożywaniu napojów wyskokowych wygłaszał tekst: „jak nie pijesz, to przynajmniej nie przeszkadzaj”, a w pracy: „jak ci wódka w pracy szkodzi, rzuć robotę, o co chodzi.”
PS Felieton dedykuję niezapomnianemu Stasiowi T. Cześć Jego pamięci.
SŁAWOMIR J. CZERNIAK
LEKTURY DECYDENTA
Mistrzostwo słowa i opisów
Kiedy Michał Choromański wydał w 1933 roku powieść „Zazdrość i medycyna” nie było wątpliwości, że ujawnił się wielki pisarz. więcej...