5 grudzień 2016
A więc - wojna?
Te słowa, ale z wykrzyknikiem, przeczytał 1. września 1939 r. lektor Polskiego Radia Zbigniew Świętochowski – pisze Sławomir J. Czerniak.
Wcześniej, bo 6 sierpnia Śmigły Rydz zapowiedział: „nawet guzika nie oddamy”. Wtedy mieliśmy gwarancje brytyjskie i francuskie, dzisiaj podobne, choć rozszerzone przez Niemcy, odwiecznego kamerata Rosji. Wynik – podobno 6 milionów i 28.000 Polaków tak czy inaczej odeszło w niebyt.
Coraz częściej zaczynają odzywać się złowieszcze wypowiedzi różnej maści fachowców od wzniecania wojen. Wojna oczywiście z Rosją, lub Rosji z resztą świata…
Dzieje się to chyba dlatego, że 70 lat względnego spokoju w Europie to okres zbyt długi dla pokoju, demokratyzacji i zbliżenia się narodów, konkretnie także jednostek. Politycy i wojskowi najwyraźniej się nudzą, a także chcieliby przejść do panteonu bohaterów.
Ostatnio, jak wiadomo, zlikwidowany został nawet mały ruch graniczny, żeby ludzie znad morza, skąd piszę, nie mieli kontaktów z potencjalnymi najeźdźcami z Kaliningradu.
Myśmy więc także ulegli tej psychozie. Dlaczego? Tak naprawdę nie wiadomo. Po latach, a nawet wiekach rzezi naszego narodu, ciągną nas znowu do wojaczki. Liczne wojskowe manifestacje historyczne, apele poległych, szukanie bohaterów i tworzenie nowej historii to wymowne objawy tego trendu.
Nie można też zapomnieć o unowocześnianiu armii zawodowej, jaka ma miejsce i tworzenia dla niej zaplecza w postaci obrony terytorialnej.
Ponieważ, wszystko co potwierdza historia wojen może się zdarzyć, chcę przypomnieć jak faktycznie będzie wyglądać wojna. Niech to także będzie niezbędnik dla wojska, oddziałów obrony terytorialnej i społeczeństwa, którzy najbardziej jej doświadczą:
– idąc na wojnę żołnierze muszą mieć świadomość, że mogą być zabici, a zadaniem dowództwa jest ich uśmiercanie;
– armia zawodowa zginie najszybciej, bo jest jej zawsze mało;
– dlatego potrzebna jest obrona terytorialna, a potem poborowi z cywila, czy ludzie z łapanki, stanowiący zaplecze frontu. Będą bez specjalnego przeszkolenia z tyłów wysyłani na front, na pewną rzeź…
– żeby nie zginąć, najlepiej jeszcze przed mobilizacją załatwić sobie zwolnienie lekarskie;
– jeżeli jednak ktoś zechce zostać bohaterem, to najlepiej można wyróżnić się na tyłach, jako pisarz sztabowy piszący relacje z bitwy ze schronu, kucharz, ordynans lub agitator aktualnie sprawującej władzę partii;
– jeśli chcesz przeżyć, to unikaj ran w brzuch i głowę, gdyż te z reguły eliminują cię z dalszej egzystencji;
– jak już będziesz ranny to staraj się o jak najdłuższy pobyt w OR, czyli w oddziałach rekonwalescentów;
– wielu nie wytrzymuje psychicznie i okalecza się aby trafić do szpitala. Żeby nie być posądzonym o dezercję, strzelając sobie np. w nogę czy rękę, staraj się to robić przez bochenek chleba, lub ciało nieboszczyka kolegi, co eliminuje sadzę po bliskim wystrzale;
– staraj się nie trafić do piechoty, bo statystycznie oznacza to śmierć lub rany już w pierwszym natarciu;
– skoro już poszedłeś do ataku, to nie zawracaj – zawsze będą jakieś oddziały zaporowe, które będą strzelać do uciekinierów – patrz niżej;
– jednak skoro chcesz zostać bohaterem to musisz zginąć, lub odnieść jakąś ranę – tu order gwarantowany, bo jeśli nie, to uznają cię za dezertera, lub symulanta – z wojny się nie wraca, a jeżeli to rannym.
Wszystkim tym, którzy prą do wojny, chcę przypomnieć, że siedząc w bezpiecznych schronach, poza wojskiem wyślą na śmierć miliony cywilów czego dowodzą statystyki amerykańskie. Według nich w Europie w czasie II wojny światowej jeden żołnierz biorący w niej udział spowodował śmieć ok. 1 tysiąca cywilów, w tym 250 dzieci oraz ranił ok. 3000 cywilów. Jeżeli liczba zabitych żołnierzy jest zawsze stosunkowo dokładna (ewidencje, nieśmiertelniki itp.) i proporcjonalnie niewielka w stosunku do cywilów, to w przypadku cywilów cyfry są bardzo szacunkowe, dobierane w zależności od potrzeb tych którzy wojnę wywołali. Np. duże są rozpiętości w przypadku ofiar Powstania Warszawskiego, a w Rosji podaje się liczby od 20 do 40 milionów! W obu wynika to ze wstydu i obawy o odpowiedzialność tych, którzy wywołali te i inne tragedie.
Wszystkich, którzy chcą zgłębić temat zapraszam do lektury amerykańskich materiałów statystycznych, zawartych w opracowaniu „The Fallen Of World War II – Official Version”, które pod tym hasłem można znaleźć w Internecie. Liczby są porażające.
A IPN powinien zmienić nazwę na IRzN (Instytut Rzezi Narodowej) i podać na podstawie archiwów, jakie posiada, ilu Polaków, co najmniej od potopu szwedzkiego, oddało życie przez niefrasobliwe rządy oraz powstania i wojny wywołane w ich konsekwencji.
Sławomir J. Czerniak
BIBLIOTEKA DECYDENTA
Kryminał retro z GPU w tle
Akcja tej powieści toczy się w słynnych Zaleszczykach przy granicy z Rumunią w maju 1930 roku. więcej...