Established 1999

W OPARACH WIZERUNKU

1 maj 2017

Autorytet na smyczy

Przez całe stulecia autorytet przypisywano tym, którzy byli mądrzejsi, bardziej utalentowani, bardziej zasłużeni od innych, czego dowiedli swoimi osiągnięciami – takimi, które trudno byłoby komuś innemu czymś zastąpić. Jeśli zdobyłeś autorytet jako twórca, uczony lub specjalista, to dlatego, iż niewielu miałeś konkurentów w swojej dziedzinie i na swoim poziomie doskonałości, niewielu – jeśli w ogóle – potencjalnych zmienników i następców. Jeśli byłeś podziwiany i szanowany jako bohater, to dlatego, że w chwili, gdy podjąłeś dramatyczną decyzję, nie było innych chętnych, by zginąć lub pójść do więzienia. Jeśli widziano w Tobie autorytet moralny, to dlatego, że zachowałeś się jak należy w sytuacjach, gdy inni kręcili, szukali uniku lub nie byli gotowi bronić zasad kosztem własnej niewygody i straty – pisze profesor Mirosław Karwat.

Prof. dr hab. Mirosław Karwat, Uniwersytet Warszawski

Takie były atuty ludzi z autorytetem: Potencjał, jakiemu trudno byłoby dorównać komukolwiek. Niepowtarzalność tego, czego dokonali. Wyjątkowość wiedzy czy talentu, choć zarazem mieli służyć za wzór do naśladowania (naśladowania na miarę możliwości naśladowców). Bo autorytet nie był – jak dziś – przedmiotem obrotu i konsumpcji (podelektować się niezobowiązująco i niedługo, a potem robić swoje), ale „czynnikiem wychowawczym”.

Ta sama właściwość – niepowtarzalność – bywała i słabością autorytetów, jeśli trudno było pójść ich śladem nawet na poziomie przeciętnie poprawnym (bo naśladowanie geniusza może grozić karykaturą) i jeśli mistrzowie nie mieli uczniów, kontynuatorów.

W każdym razie jednak jeśli nie zawsze w praktyce tak było (gdyż oczywiście od dawna istniały mechanizmy selekcji i kreowania, a nawet sztucznego pompowania autorytetów), to w każdym razie takie było społeczne wyobrażenie o autorytecie, że autorytet jest synonimem czyjejś przewagi nad otoczeniem, swoistej wyższości (nie mylić z wyniosłością, pychą) nad otoczeniem. Wyższości merytorycznej (wiedza, talent, inwencja twórcza, mądrość) i/lub moralnej (zasługi, nieskazitelna postawa, budująca odwaga cywilna lub bojowa). Wizerunek społeczny autorytetu miał w sobie coś z mitu self-made-mana, a więc człowieka, który niejako sam stworzył siebie, sam uczynił siebie takim, jakim jest i jakim go widzą. Zwłaszcza, jeśli w tym celu musiał pokonywać jakieś przeszkody, dowieść własnej racji i wartości w starciu z oponentami, wytrwać w wysiłkach początkowo niedocenianych, nawet tłamszonych.

Oczywistością w tym budującym (to prawda, że wyidealizowanym, nawet zmitologizowanym) wzorcu było założenie, iż autorytet oznacza niezależność osoby wybitnej, wyeksponowanej, nawet wyniesionej na piedestał. Niezależność od opinii laików, dyletantów, odporność na ataki ignorantów w danej dziedzinie, niepodatność na koniunkturalne naciski oraz mody. Ale też odporność na własne zwątpienie, kryzys twórczy, pokusę lepszego przystosowania do życia za cenę rezygnacji z własnych poszukiwań i indywidualności.

Autorytetem cieszył się ktoś, kto „swoje wie (umie, robi)”, choćby nawet komuś się to nie podobało – w tym władcom tego świata, zazdrosnym i pyszałkowatym kapłanom albo opinii publicznej.

Nie tylko dla uczonych, artystów, weteranów, bohaterów i męczenników słusznych wojen czy powstań, ale również, może nawet jeszcze bardziej dla polityków sprawdzianem były sytuacje, w których trzeba było przeciwstawić się opiniom większości lub pogróżkom ze strony silniejszych. Po tym poznawano, czy ktoś jest mężem stanu, czy tylko politykiem, albo nawet politykierem.

Był to sprawdzian potrójny: po pierwsze, czy mam autorytet (czego wyrazem, jest posłuch); po drugie, czy jestem zdolny go zachować, a nawet wzmocnić swoim votum separatum i pójściem pod prąd; po trzecie, czy w świetle swego konformizmu lub przeciwnie, nonkonformizmu, zasługuję na to, by nadal uchodzić za autorytet.

Niejeden człowiek obdarzony autorytetem „pękał” w sytuacji trudnego wyboru, zawahał się przed zachowaniem niepopularnym i narażającym na utratę komfortowego statusu „pieszczocha”, laureata wszechnagród itp.. Niejeden niechcący sam udowodnił, iż jego autorytet był uznaniem na kredyt, bez pokrycia. Można bowiem być człowiekiem wybitnym, a jednak nie zdobyć autorytetu lub go utracić, jeśli nie stać nas na to, by pozostać sobą, a innym przedstawić alternatywę dla tego, co ich kusi łatwizną, wygodą, lenistwem.

W sumie oczywistością zdawało się niegdyś – bardzo dawno temu – że autorytetu nie można sobie kupić ani wypożyczyć, nie można też go uzyskać jakimś oficjalnym aktem nadania – dekretem, tytułem przyznanym przez władcę itd. Zakładano powszechnie, że osoby cieszącej się autorytetem nie można „kupić” deszczem przywilejów i interesownych hołdów, honorów, pomyślanych jako transakcja.

Transakcja w sprawie autorytetu bywa dość trywialna: w zamian za moje, nasze względy, a Twoje wygody i samozadowolenie służysz nam na zawołanie w naszej propagandzie, reklamie, w naszych rozgrywkach kadrowych i personalnych, w naszym odstrzale ludzi niewygodnych.

Transakcja taka nie zawsze powodowała świadomą demoralizację (niejako samozaprzedanie i zaprzaństwo) jednostki z autorytetem, polegającą na tym, że z rozmysłem stała się czyjąś marionetką i usłużnym narzędziem. Czasem taką rolę spełniała ta osoba praktycznie, lecz nie całkiem świadomie. Można bowiem być wykorzystywanym, jeśli nasze poglądy i złudzenia – szczere, spontaniczne, a nie żywione na zasadzie karierowiczowskiej dyspozycyjności, sprzedajności – są przewidywalne i korzystne dla rozgrywających; jeśli pod wpływem splendorów, zapewnionego komfortu, ale i towarzyszącej temu izolacji, zamknięciu pod kloszem mędrzec czy dawny kontestator lub bohater traci dystans do rzeczywistości, zaczyna żyć w świecie wyobrażonym, traci też dystans do siebie, zmysł samokrytyczny, ulega próżności. Wtedy zaczyna on z najwyższą powagą, a w dobrej wierze głosić – jako wyrocznie – głupstwa, fałszywe proroctwa, niesprawiedliwe oceny. Przeobraża się w nadwornego pochlebcę rządzących i propagandystę, a czyni to w takim stylu, że zaprzecza własnej wcześniejszej finezji prostactwem lub naiwnością wygłaszanych opinii, chybionym adresem proklamowanych apeli. To np. tragiczny przypadek Maksyma Gorkiego, który z rewolucjonisty i moralisty zarazem, a potem przenikliwego i krytycznego zwolennika przemian ustrojowych w ZSRR przeistoczył się w apologetę stalinizmu. Fakt, że nie zdążył oprzytomnieć, bo nie dożył wielkiej fali czystek.

Totalitarny lub autorytarny mechanizm wikłania i uzależniania autorytetów intelektualnych, naukowych i artystycznych to jednak tylko jeden z możliwych wariantów funkcjonowania „autorytetów na smyczy”. Powielający zresztą, tylko w udoskonalonej aparatczykowskiej postaci znacznie starszy schemat dworskiej wasalnej zależności uczonych, myślicieli, artystów od absolutnych władców (nie tylko tych „oświeconych”, ale i tych najzupełniej ograniczonych umysłowo), tyranów, dyktatorów. Ci zaś zamordyzm zawsze chętnie łączyli z wizerunkiem Mecenasów sztuki, kultury, nauki, promotorów nowinek technicznych i kulturalnych, pionierów postępu cywilizacyjnego. Lubili dowartościować się zgrywaniem koneserów – prawie artystów, prawie filozofów itp., co wymagało otaczania się artystami, filozofami, uczonymi – ale ustawionych w roli protegowanych, klientów, a zarazem adoratorów władcy jako wielkiej indywidualności, Superosobowości, Nauczyciela.

Niech nikt się nie łudzi, że nowoczesna demokracja skorelowana z gospodarką rynkową „uwolniła autorytety”. Jest wręcz przeciwnie. Teraz Autorytet (jako status uczonego, pisarza, artysty, kapłana, lekarza) zależy od reguł rynku. Od popytu, od żywiołowej lub regulowanej relacji między popytem a podażą, od struktury konsumpcji idei i symboli (gdyż i one stały się towarem), od obsługi i inwestycji w sferze promocji, reklamy, marketingu. Sukces i uznanie społeczne (ba, już samo zainteresowanie) dla uczonego, artysty, pisarza, kompozytora nie zależy od jego formatu, oryginalności, nawet jego własnej „przebojowości”. Nie zależy od treści, wartości intelektualnej lub artystycznej jego dzieł, lecz od notowań na swoistej giełdzie, od zasilenia strumieniem dotacji, grantów, nagród (politycznych lub koteryjnych), od zakresu ingerencji polityków w środowiskowe hierarchie artystyczne czy naukowe. Wreszcie, zależy od komercyjnej strategii repertuarowej i personalnej mediów, które decydują o tym, kto – w świadomości społecznej – w ogóle istnieje, a kogo jakby nie było; kto spośród „istniejących” (dostrzeżonych) się liczy, a kto należy do niszy, getta, muzeum osobliwości.

W sferze ściśle politycznej autorytet również uległ erozji. Nie mniejszej niż w sferze kultury artystycznej, sztuki i w sferze twórczości naukowej. Jeśli chodzi o naukę, to samo słowo „twórczość” stało się tu anachronizmem, w tej dziedzinie ma miejsce „działalność”, taśmowa produkcja mierzona liczbą cytowań i punktacją, a nie żadna tam twórczość.

Autorytet w polityce – za sprawą klasycznej, ale technologicznie zwielokrotnionej demagogii, za sprawą marketingu oraz mechanizmów oligarchizacji – stał się pojęciem najzupełniej problematycznym, nawet w odniesieniu do marketingowych kreacji i propagandowych mistyfikacji.

Wszystko to nie bez powodu. Trudno mieć (zdobyć) autorytet osobisty lub grupowy (np. autorytet określonej grupy zawodowej), jeśli zmierzch autorytetów dotyczy już całych dziedzin. Jaki jest dziś autorytet nauki, prawa, medycyny, polityki? Jaki więc może być autorytet lekarza, uczonego, sędziego, przywódcy partii, ministra lub parlamentarzysty? Mniej więcej tak trwały i tak głęboki, jak trwałe i głębokie jest zainteresowanie oraz uwaga konsumenta klikającego myszą w internecie 20 razy na minutę.

PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski

W wydaniu nr 186, maj 2017, ISSN 2300-6692 również

  1. WIATR OD MORZA

    Spadkobiercy
  2. LEKTURY DECYDENTA

    Dorosły świat dzieci
  3. EMAILOWI PRZESTĘPCY

    Jak się przed nimi chronić?
  4. DECYDENT POLIGLOTA

    Bogactwo języka angielskiego
  5. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Unia Europejska a Polacy
  6. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Ach, ten komisarz Drwęcki...
  7. LEKTURY DECYDENTA

    Błędne koło
  8. HAJOTY PRESS CLUB

    155. urodziny patronki
  9. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Powieść o codzienności
  10. DECYDENT POLIGLOTA

    Dwa języki w jednym
  11. POLSKA BRANŻA MOTORYZACYJNA

    Eksport nie tylko do krajów UE
  12. Z KRONIKI BYWALCA

    Azerbejdżan w piastowskiej stolicy Polski
  13. W OPARACH WIZERUNKU

    Autorytet na smyczy
  14. POLSKIE KORZENIE UE

    Wiódł nas Józef Retinger
  15. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Żelazny, upokarzający temat
  16. PRAWA - WŁADZA - PROBLEMY

    Polska i świat w 2017 roku
  17. WIATR OD MORZA

    Jednostka