Established 1999

TYGODNIK POWSZECHNY NR 21

5 maj 2014

Poród naturalny czy cesarka - 20.05

Jagoda, Magda, Olga, Marta – w domu, w szpitalu, z mężem, położną, naturalnie lub przez cesarskie cięcie. Każda opowiada o swoim doświadczeniu.

Rodzić po swojemu – temat wydania [Agata Kula]


O tym nie ma spokojnej rozmowy. Zwolenniczki cesarskiego cięcia, tak samo jak te od porodów naturalnych, bronią swoich racji pod ostrzałem oceniających spojrzeń.


„Czy doświadczenie matki, która urodziła we własnym domu albo w domu narodzin, jest przeciwstawne wobec tego, co przeżyła matka, która miała cesarskie cięcie?” – pyta Agata Kula. A może to są po prostu inne doświadczenia, które wcale się nie unieważniają? Obserwując okołoporodową debatę, można dojść do wniosku, że obie strony czują się wykluczone. Kobiety czują, że muszą bronić swoich racji. Okopują się na swoich stanowiskach: rodząca naturalnie czuje, że zagrożone jest najważniejsze doświadczenie jej życia, kiedy słyszy, że ktoś tak po prostu wybrał cesarkę. Podobnie kobieta po cesarce na życzenie, słysząc walczącą „naturalną” koleżankę, z trudem jest w stanie przyznać przed samą sobą, że mogła inaczej. Rozwiązanie? Najlepsze, co można zrobić, to dać kobietom wybór. Wachlarz możliwości z rzetelną informacją i wsparciem. Żeby decyzje rodzących nie były podejmowane pod wpływem lęku. Żeby kobieta mogła wybrać świadomie to, co uważa za najlepsze dla siebie w tym momencie.


 


Poród – idziesz jak na wojnę – temat wydania [Anna Goc]


Jagoda, Magda, Olga, Marta – w domu, w szpitalu, z mężem, położną, naturalnie lub przez cesarskie cięcie. Każda opowiada o swoim doświadczeniu.


Jagoda. Dwa porody naturalne; pierwszy w szpitalu, drugi w domu: „Prosiłam


męża: »chwyć go tak, żeby nie przyłożył o wannę, kiedy wyjdzie«. Gdy już go trzymał,


cieszyłam się, że położna nie zdążyła na czas. Bo nie dotykały go żadne obce ręce.


Był tylko nasz.”


Magda. Trzy cesarki: „Chodzi o to, by do minimum ograniczyć niebezpieczeństwo. Idziesz jak na wojnę. Masz listę rzeczy, bez których się nie obejdzie. Wszystko zaplanowane co do minuty. I cel: wyciągnąć z brzucha dziecko.”


Olga. Cztery porody naturalne; pierwszy w szpitalu, następne w domu: „Po tamtej


nocy nie odpowiadałam już ani na słowa ordynatora, który przy obchodzie rzucił: »coś


się mama przy parciu nie spisała«, ani na słowa pielęgniarki, która widząc moje płaskie


brodawki stwierdziła: »tym pani dziecka nie wykarmi«”.


Marta. Jedna cesarka: „Usłyszałam, że mamy XXI wiek i poród naturalny to duże


ryzyko. Że medycyna poszła do przodu. Byłam grubo po trzydziestce. To mogło być nasze


pierwsze i ostatnie dziecko.” …


 


Kim powinien być prymas? [Błażej Strzelczyk]


Papieską nominację na prymasa Polski i arcybiskupa gnieźnieńskiego otrzymał w sobotę 17 maja, dotychczasowy sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Wojciech Polak.


Kościół powierzał mu kolejne funkcje: przewodniczącego Komisji ds. Powołań Konferencji Episkopatów Europy (2006 r.), delegata KEP ds. duszpasterstwa emigracji polskiej, przewodniczącego Zespołu ds. Kontaktów z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym (2013 r.). W 2011 r. został członkiem Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.


Stanowisko sekretarza generalnego KEP otrzymał w wieku 47 lat. „Funkcja, którą bp Polak obejmie teraz, jest wyłącznie honorowa” – pisze Błażej Strzelczyk. Kim dziś jest prymas?


Wierni widzą w prymasie autorytet moralny, obdarzony zadaniem budowania jedności w Kościele i Episkopacie. Na tym polu bp Polak ma doświadczenie. Pytanie tylko, czy głos młodego hierarchy może tu odegrać rolę zasadniczą? W wydaniu również sylwetka bp. Wojciecha Polaka. Sąsiad rodziny Polaków z Suchatówki: „Lokalna gazeta opublikowała 4 lata temu zdjęcie z koncertu Grzegorza Turnaua. Redakcja podpisała wszystkich księży (…). Nie zauważyli jednak Wojtka. (…)Nic dziwnego – siedział, jak to zwykle on, z boku, w zwykłej sutannie.”


 


Co nauka mówi o życiu wiecznym [ks. Wacław Hryniewicz]


„Nadzieja na ostateczną przemianę stworzenia zyskuje dzisiaj sojusznika w dialogu z naukami przyrodniczymi” – mówił ks. Wacław Hryniewicz, przedstawiając w ramach Festiwalu Kopernika wykład „Chrześcijańskie credo a wyzwania nauki”, którego obszerne fragmenty publikuje „Tygodnik”.


Niestety, teoria ewolucji nie jest konfrontowana z treścią wiary, w związku z tym we współczesnej teologii jest jeszcze wiele elementów przestarzałego obrazu świata. Nie dziwmy się więc sceptycyzmowi wielu współczesnych naukowców” – dodaje wybitny teolog. Tworzenie harmonijnego obrazu rzeczywistości na podstawie konfrontacji i dialogu nauki z wiara nie jest jednak sprawa prostą. „Nauka prognozuje zagładę świata. Jak wierzyć w dobroć Boga i myśleć o jego dobroci względem stworzonego świata, jeśli kiedyś wszystko ma pogrążyć się w ostatecznym milczeniu?” – na to pytanie odpowiada ks. Hryniewicz.


 


 Franciszkanie pomagają narkomanom [Ewelina Burda]


Ona ma za sobą dziesięć lat ćpania i trójkę odebranych dzieci. On ma o osiem lat nałogu więcej i cztery próby samobójcze. Obydwoje leczą się w Franciszkańskim Ośrodku Leczenia Uzależnień od Środków Psychoaktywnych „San Damiano” w Chęcinach.


Trafili tam z tym samym problemem do rozwiązania. On szukał terapii i namiary na to miejsce dostał w MOPS-ie. Jej ośrodek znalazła teściowa i postawiła ultimatum – albo się wyleczy, albo ona zadba o to, żeby już nigdy nie mogła zajmować się dziećmi. Ona, czyli Klaudia. Najbardziej żałuje, że zamiast walczyć o dzieci, tłumaczyła im spokojnie, że mogą na jakiś czas trafić do rodziny zastępczej. On, czyli Tomek. Do Chęcin trafił kilka tygodni temu. To jego trzeci ośrodek odwykowy. Pierwszy na długi termin. Przyjechał tu zdeterminowany. Ostatnim razem, kiedy próbował odebrać sobie życie, wyskoczył z czwartego piętra. Do tej pory drżą mu ręce. O. Paweł Chmura, dyrektor ośrodka: „Są tacy, którzy byli u nas tylko kilka miesięcy, a po latach zgłaszają się, by powiedzieć, że to im wystarczyło. Są i tacy, którzy nie wytrwali i wracają. Raz, drugi, trzeci. Bo tak mamy w hymnie: „San Damiano to otwarte drzwi dla każdego z nas”. Szczególnie dla tych, którzy sobie nie poradzili. Ale to jest wpisane w tę chorobę, ona jest nieuleczalna.”


 


Agnieszka Kozłowska-Rajewicz To dobra konwencja! [Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Paweł Reszka]


Minister Królikowski ma bujną wyobraźnię. Czyta konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy inaczej niż ja, właściwie czyta ją inaczej niż wszyscy na świecie” – mówi pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.


Kozłowska-Rajewicz zwraca uwagę, że głośna w ostatnim czasie konwencja Rady Europy dotycząca przemocy wobec kobiet i przemocy domowej opisuje, jak chronić ofiary i jak skutecznie ścigać sprawców. „I ma coś jeszcze, co czyni z niej dokument szczególny: duży rozdział o profilaktyce” – mów. „Jest tam napisane, że jedną z systemowych przyczyn przemocy są nierówności między kobietami a mężczyznami. Stawia tezę, że promowanie równości i solidarności miedzy kobietami ogranicza przemoc.” Agnieszka Kozłowska Rajewicz uważa, że rozpowszechniony stereotyp roli kobiety w społeczeństwie daleki jest od wyzwań współczesnego świata. „Proszę przejść się do sklepu z zabawkami. Na półkach dla chłopców jest mały astronom, mały fizyk, mały geograf. Na półkach dla dziewczynek brakuje zestawów rozwijających myślenie.” – mówi. Minister Kozłowska-Rajewicz w rozmowie z Pawłem Reszką opowiada się również za wprowadzeniem do szkół większej ilości treści związanej z edukacji seksualną, a także za parytetami.


 


Gazety samorządowe – współczesne »Trybuny Ludu« [Przemysław Wilczyński]


Uaktywniają się przed wyborami. Udają gazety, niszcząc te prawdziwe. Maja być


dla mieszkańców, są dla władzy.


Jest ich w Polsce co najmniej tysiąc. Wydawane przez gminy i powiaty, najczęściej promują obecną władzę. Przemilczają inicjatywy opozycji, opisując działania wójta czy burmistrza. Typowy obrazek gazety samorządowej to fotografia lokalnego „w terenie”. W kwietniowym numerze „Gazety Michałowa” burmistrz Marek Nazarko pojawia się pięć razy. Ale kto wie, co będzie dalej: prowadzący gazetę redaktor, próbujący przez ostatnie lata znaleźć kompromis między dworskością a misją, nie wytrzymał urzędniczej cenzury i odszedł. Rekordzistą Polski może się okazać burmistrz Marek Długozima. W prowadzonej przez samorząd „Panoramie Trzebnickiej” naliczono kiedyś jego 28 „główek”. W wydaniu kwietniowym jest ich ledwie 13. W najróżniejszych odsłonach. Burmistrz proreligijny: z palemką; promodernizacyjny: z sołtyską na remontowanej drodze w Taczowie Małym; prospołeczny: w świetlicy; protaneczny: podczas jubileuszowego turnieju tańca; prosportowy: na otwarciu Mistrzostw Przyszłej Gwiazdy Judo. „Gangrena” – tak mówią o wpływie samorządowych mediów na lokalna demokracje dziennikarze lokalnych gazet niezwiązanych z władzą.


                        


Odblokowywanie [Beata Chomątowska]


Być mieszkańcem blokowiska – żaden to powód do dumy. Co innego dom, kamienica, najlepiej w centrum, a ostatnio apartamentowiec z ochroną. Przybywa jednak odważnych, którzy próbują ten stereotyp przełamać.


Już nazwa „blokowisko” ma negatywny wydźwięk. Brzęczy ostrzegawczo: anonimowa, dzika przestrzeń, w której nic dobrego cię nie spotka – pisze Beata Chomątowska. Sam przestałem jej używać” – przyznaje Filip Springer, reporter i fotograf. „To dobre słowo na opisanie totalności i wszechobecności blokowej architektury, tylko po filmie »Blokersi« zbyt mocno skleiło się z wyobrażeniem subkultur przedmieść. Stąd już blisko do innych skojarzeń: bieda, patologie.” Życzliwsze myślenie o blokowiskach wymusza kondycja finansowa wielu rodzin. Sprzyja mu też nowy sposób postrzegania życia w mieście. „Marzenie o domku z ogródkiem staje się zbyt kosztowne. Blok, zadbany i w dobrej lokalizacji, urasta do rangi interesującej alternatywy” – mówi Monika Komorowska, architektka i współzałożycielka inicjatywy „Odblokuj”. Oprócz niższych kosztów w przeliczeniu na metr motywacją do przeprowadzki są działania uprzyjemniające życie w danym miejscu. Coraz częściej nowi lokatorzy bloków zaliczają do nich obecność kawiarni, restauracji, punktów usługowych. Wśród bloków.


 


„Ruska wiosna” w Donbasie [Ołeksij Maciuka]


Weźmy frekwencję z „referendum”, które separatyści przeprowadzili 11 maja. Policzyliśmy z przyjaciółmi: gdyby była tak wysoka jak oni twierdzą (80%), to np. w Mariupolu musiałoby oddać głos aż 345 tys. osób. Tymczasem w mieście dostępne były tylko cztery punkty, gdzie można było głosować…


Wymagana frekwencja dla ważności referendum to ponad 50% uprawnionych (172 tys.), a więc na jeden mariupolski lokal musiałoby przypaść co najmniej 43 tys. ludzi. To znaczy, że lokale musiałyby obsługiwać jednego wyborcę na sekundę… Ale separatyści ogłosili, że większość społeczeństwa ich poparła – wbrew (także) matematyce.” – pisze w reportażu z Doniecka Ołeksij Maciuka. Tymczasem według rzetelnych sondaży, tylko około 20% mieszkańców obwodu chce odłączenia Donieczczyzny od Ukrainy i przyłączenia do Rosji. Takie jest  realne poparcie dla separatyzmu. W obwodzie donieckim część separatystów chce uniemożliwić przeprowadzenie wyborów  prezydenckich 25 maja – za tym opowiadają się stronnicy „Rodziny”. „Widać jak na dłoni, że Janukowycz nie może przeboleć, iż musiał uciekać z kraju. Ma on nadzieję, że wróci z Rosji i na powrót zaprowadzi swe rządy” – pisze Maciuka.


 


Ukraińcy zdani na siebie [Tadeusz A. Olszański, Wojciech Pięciak]


Realna jest dziś tylko groźba secesji Donbasu, tj. obwodów donieckiego i ługańskiego. Obawiam się, że Kijów zaczyna godzić się z taką perspektywą, tak, jak praktycznie pogodził się już z utratą Krymu. (…)Największą niewiadomą w sytuacji na Ukrainie są jednak teraz plany Moskwy.


Nie istnieje żadna wspólna tożsamość, świadomość polityczna, żadna wspólna historia tak zwanej Nowej Rosji czy Noworosji. Rosji nie chodzi o Donbas czy Charków, (…) Rosji potrzebna jest kontrola nad całą Ukrainą. Donbas, który stałby się niezależny od Kijowa, przestałby być narzędziem wpływania na ukraińską politykę. Sytuacji nie poprawia niezdecydowanie władz w Kijowie, które stoją przed trudnym wyborem. Mogą być stanowcze wobec separatystów, ale część państw Unii naciska by nie stosowano siły, z drugiej strony jeśli się nie zdecydują na radykalne działania, to wystawiają się na zarzut, że zdradzają zwolenników jedności Ukrainy z Donbasu. „To, czy 25 maja wybory prezydenckie odbędą się w Mariupolu, nie zależy od aktywności separatystów. Jeśli lokalna administracja powoła komisje wyborcze, wybory będą. Separatyści (…) będą mogli uniemożliwić działanie kilkudziesięciu komisji, ale nie przeszło dwu tysięcy” – podkreśla Olszański.


 


Petro Poroszenko – oligarcha z Majdanu [Wojciech Konończuk]


Wojciech Konończuk kreśli portret faworyta w wyborach prezydenckich na Ukrainie i jednego z najbogatszych ludzi w kraju.


Petro Poroszenko nie jest ani z zachodu, ani ze wschodu Ukrainy. Urodził się w niewielkim Bołgradzie, w obwodzie odeskim. Wychował w Benderach, sennym mieście w mołdawskim Naddniestrzu. Przełomowy jest dla niego rok 1996 – wtedy kupuje swą pierwszą fabrykę cukierniczą w Winnicy. Wkrótce staje się „królem czekolady”. Zakłada własną partię „Solidarność”. Gdy wybucha Pomarańczowa Rewolucja, Poroszenko jest wśród jej sponsorów. Jego telewizja, Kanał 5, wyrasta na główne medium niezależne od władz. Gdy obóz „pomarańczowych” wygrywa, nagrodą za wsparcie tamtego Majdanu jest stanowisko szefa Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony. Poroszenko obejmuje pierwszą ważną funkcję polityczną. Wprawdzie już po pół roku zostaje zdymisjonowany, w wyniku konfliktu z premier Tymoszenko, ale pozostaje człowiekiem bliskim Juszczence. Poroszenko nie był zamieszane w korupcyjne skandale, a wartość jego biznesu przekracza ponad 1,5 mld dolarów i pod względem wielkości produkcji zajmuje 18. miejsce na świecie. „Przynajmniej nie będzie kradł” – mówią ludzie.


 


Historie wojenne niemieckich rodzin [Joachim Trenkner]


Rocznica jej wybuchu stała się w Niemczech okazją do rekonstrukcji rodzinnych historii i losów zwykłych ludzi. O tym jak wielkim szokiem była wojna i jak bolesnym przebudzeniem po początkowych uniesieniach i euforii możemy dowiedzieć się z zachowanych listów.


„Gdy sto lat temu zaczęła się Wielka Wojna, Emil T. był 41-letnim, poważanym lekarzem. Bez wahania pomaszerował – (…) docierając ze swoją jednostką nad Sommę. Jako lekarz sztabowy zawsze był blisko frontu. Także wtedy, gdy trafił pod Verdun, w centrum bitwy zwanej „maszynką do mięsa”. Codziennie zszywał poranione ciała i amputował kończyny, jakby stał przy taśmie produkcyjnej. Co wtedy czuł? Emil T. nie był człowiekiem wielkich słów. Jego listy z poczty polowej, do matki lub żony, ograniczały się do skąpych informacji: o pogodzie, wyżywieniu… (…) Listy, zdjęcia, pamiętniki z okopów: dziś każdy może do nich zajrzeć – wiele z nich udostępniono na portalu internetowym »Europeana 1914-1918«. Powstał on dzięki współpracy 10 bibliotek narodowych z różnych krajów Europy, jako swego rodzaju zbiorowa pamięć, swobodnie dostępna. Choć obarczona skazą: zasoby koncentrują się na froncie zachodnim. Tymczasem tamta wojna to także front wschodni, włoski, bałkański, turecki, afrykański, bliskowschodni…” – zauważa Trenkner.


 


Tanio pisać, szybko sprzedać [Paulina Wilk]


Ruszają Warszawskie Targi Książki – najważniejsze wydarzenie czytelnicze roku. Dlaczego w Polsce liczy się sprzedaż, a nie jakość literatury?


Cztery dni i setki wydawców. Możliwe, że pobity zostanie wynik frekwencyjny sprzed roku, gdy Stadion Narodowy odwiedziło 60 tys. klientów Warszawskich Targów. Każdy, kto bywa na targach książki, wie, jak to jest: tłoczno, głośno, ale taniej – rabat napędza handel.


Największą zaletą targów jest skrócenie dystansu między czytelnikiem a wydawcą. Na targach wydawcy mają rzadką okazję spojrzeć w oczy swoim pracodawcom, czyli czytającym. Takie imprezy nie są jednak okazją do głębszej refleksji nad zawartością i wartością literatury – panele dyskusyjne z pisarzami cieszą się nikłą popularnością, w przeciwieństwie do szansy zdobycia autografów. W rankingu na najdłuższą kolejkę ostatnio przodowali Martyna Wojciechowska, Wojciech Cejrowski czy Pan Kuleczka (czyli Wojciech Widłak). Targi przestały być ważną okazją dla prezentowania premier. Bo publikuje się i sprzedaje na okrągło. W tym tempie, nieprzerwanej pętli produkcji, sprzedaży i zysku, leży przyczyna spadającej jakości oferty literackiej. W pośpiechu wszyscy – pisarze, wydawcy i czytelnicy – łatwiej godzimy się na bylejakość.


 


Krakowski Festiwal Filmowy – muzyka, miasto, miłość [Anita Piotrowska]


Blisko sto filmów dokumentalnych i krótkometrażowych z Polski i zagranicy, w tym opowieści o Czesławie Niemenie, Muhammadzie Alim i syryjskich bojownikach. 25 maja rozpoczyna się 54. Krakowski Festiwal Filmowy. Polecamy najciekawsze filmy.


KFF rozpocznie się pokazem „Snu o Warszawie” Krzysztofa Magowskiego, biografią dokumentalną Czesława Niemena. Nie jest to portret w stu procentach kompletny – przemilczenia z życia prywatnego są tu bardzo znaczące. Magowski skupia się na czymś zgoła innym: interesuje go kondycja artysty w czasie marnym, przy czym ów czas rozciąga również poza okres peerelu. Niemen nie mieścił się w żadnej epoce, a jednocześnie trudno byłoby wskazać na artystę bardziej polskiego. Po latach polskość Niemena znalazła jeszcze inny wyraz: kibice warszawskiej Legii uznali „Sen o Warszawie” za swój nieoficjalny hymn – właśnie sceną ze stadionu Wojska Polskiego zaczyna się film o artyście. Dokument muzyczny przeżywa w ostatnim czasie renesans. Krakowski konkurs DocFilmMusic pokaże w tym roku m.in. film Bartosza Konopki „Moja Warszawa”, w którym Stanisława Celińska wraz z grupą Royal String Quartet interpretuje szlagiery poświęcone stolicy, a także opowiada o bardzo osobistych związkach z miastem.


 


„Zbójcy” – poważne przyjemności [Marcin Kościelniak]


Inscenizacja Zadary jest dowcipna, gęsta, iskrzy się od pomysłów inscenizacyjnych. Widz może przyglądać się, jak oto, na naszych oczach, robi się teatr.


Michał Zadara nie reżyseruje „Zbójców” Friedricha Schillera (jak wcześniej „Dziadów” Mickiewicza) po to, by za ich pomocą postawić jakąś tezę, wypowiedzieć jakąś jedną prawdę. Zamiast tego – bardzo uważnie! – przygląda się tekstowi i pozwala mu rozbłysnąć na scenie wieloma znaczeniami. Jego decyzje reżyserskie są proste, często zabawnie naiwne: Moorowie ze „Zbójców” to właściciele współczesnej korporacji, czeskie lasy to budynki niedokończonej inwestycji mieszkaniowej, banda zbójców to podejrzane typy poruszające się po scenie zdezelowanym volkswagenem. Zadara bawi się znajdowaniem dla romantycznego tekstu współczesnych ekwiwalentów. Próżno jednak szukać w jego inscenizacji diagnozy dotyczącej współczesności: ukazany świat nie jest ani światem po kryzysie ekonomicznym, ani światem doby kryzysu krymskiego. Zamiast tego – jak to zwykle u Zadary – nie daje nam się zapomnieć, że jesteśmy w teatrze: na naszych oczach dokonują się liczne zmiany dekoracji, panowie techniczni kręcą się po scenie.


 


Odgrzewane piękno [Paweł Bravo]


Nie mam wątpliwości, że wielkie piękno wszelkich dań duszonych z wielu składników oraz zapiekanek mięsno-skrobiowo-warzywnych, jak lasagne albo cannelloni, wychodzi na jaw dopiero drugiego dnia.


Film „Wielkie piękno” stał się zeszłej zimy łatwo dostępnym substytutem słońca i gorącego podmuchu na skórze. Jako tło dla egzystencjalnej przypowiastki reżyser wykreował wychuchaną do ostatniego cyprysa śródziemnomorską idyllę. Tam nawet Koloseum wygląda, jakby je inżynierowie cesarza Wespazjana z rozmysłem postawili nadgryzione. Być może to wizualny symbol postawy bohatera, robiącego, jak rozumiem, coś w rodzaju obrachunku ze sztucznością swego słodkiego życia – niech się krytycy głowią, ja jestem tylko prostym kucharzem bez dyplomu. Dlatego zafrapował mnie zwłaszcza jeden dialog: gdy szefowa bohatera podejmuje go w swym gabinecie obiadem, ten z rozanielonym wzrokiem komplementuje: odgrzewany ryż jest zawsze lepszy od ugotowanego przed chwilą. Ona zaś dopowiada: stare jest lepsze od nowego.


W połowie drogi żywota ta wielka prawda dociera do nas, kto wie czy nie najskuteczniej właśnie kuchennymi drzwiami.


 


Kraków –  przystanek Zabłocie [Elżbieta Soszyńska]


Kiedyś fabryki, młyn i huta. Jeszcze kilka lat temu ta część miasta, której nie odwiedza się po zmroku. Dzisiaj – lofty, muzea i kluby. Dzielnica pustostanów stała się najmodniejszą częścią miasta.


Gdy spojrzeć na mapę, Zabłocie jest w samym centrum. Tutejsza szkoła jogi reklamuje się hasłem: „Tylko 3 przystanki od Poczty Głównej”. Jednak w świadomości krakowian to peryferia – jakoś nigdy nie było po drodze. Różnica jest ogromna. W porównaniu z ciasnymi i zatłoczonymi ulicami Starego Miasta, Zabłocie wydaje się przestrzenne, jasne i wyludnione. Hale produkcyjne, dykta zamiast szyb, urządzenia klimatyzacyjne na oknach, siatkowe ogrodzenia, przypadkowa zieleń, a między tym nowe apartamentowce. Uwagę zwracają dźwięki – stukanie, wiercenie, szumy. Niektóre zakłady wciąż działają. Inne, opuszczone, zajęli przedstawiciele zawodów kreatywnych: w Studiu Zabłocie można spotkać fotografów i stylistów, w Wytwórni projektantów, w Fabryce muzyków i plastyków; pracują tu też ludzie z branży internetowej i reklamowej. Mają idealne warunki: dużo miejsca, niski czynsz, bliskość centrum. Ale przede wszystkim mają swoje towarzystwo – spotykają się na papierosie pod budynkiem albo na lunchu przy dużym stole w modnej knajpie BAL, opowiadają sobie, czym się zajmują, i tak rodzą się kolejne projekty.


 


Magazyn literacki „Książki w Tygodniku” nr 3-4 / 2014


Stworzony przed stuleciami świat Szekspira doskonale opisuje także nasze losy, jest niewyczerpalnym, przenikliwie prawdziwym studium ludzkich charakterów i namiętności.


W bloku szekspirowskim (przygotowanym we współpracy z British Council) znajdziemy:


– inspirujący esej Tadeusza Sławka o lekcjach, które czerpiemy z Szekspira, o dziełach wyjaśniających nam, że „sprzyjający nam los jest zdradliwy i nie wolno mu ufać. Nie wolno też ufać mowie, bowiem los jest niemy: obdarzony głosem zaczyna kłamać i wodzić na manowce”;


– rozmowę z Piotrem Kamińskim, tłumaczem („Szekspir nie pisał swych sztuk do czytania, ale do grania na scenie. Trzeba więc spełnić dwa warunki: tekst musi aktorowi »leżeć w pysku« i być natychmiast zrozumiały dla widza”),


– a także szkice o światowych ekranizacjach dramatów Szekspira oraz ich polskich teatralnych inscenizacjach, o czym piszą Anita Piotrowska i Olga Katafiasz;


poza tym w „Książkach” gość specjalny – Krzysztof Varga, a także recenzje nowości książkowych, stałe rubryki poświęcone literaturze „pobożnej” (ks. Adam Boniecki), naukowej (Jan Bajtlik) i dziecięco-młodzieżowej (Joanna Olech) oraz felietony Ingi Iwasiów i Piotra Śliwińskiego.


 


Magazyn Conrad 2014


W pierwszym tegorocznym Magazynie Conradowskim prezentujemy wybranych gości naszego kolejnego Festiwalu:


Paula Austera, amerykańskiego poetę, prozaika i eseistę, który w swych utworach podejmuje temat egzystencjalnej i społecznej izolacji.


Siri Hustvedt, amerykańską autorkę opisującą sytuację norweskich emigrantów żyjących w USA.


Olgę Tokarczuk, której najnowsza, zapowiadana na jesień, powieść opowiada o XVIII-wiecznej Polsce: wieloetnicznej, wielokulturowej oraz wielojęzycznej.


Jacques’a Rancière’a, wybitnego francuskiego filozofa politycznego, który od lat, w licznych ksiażkach i artykułach, zajmuje się analizą społecznych mechanizmów, odpowiedzialnych za podziały między jednostkami i grupami.


Tegoroczna edycja Festiwalu Conrada nosi tytuł „Wspólne światy”.


O idei festiwalowej pisze w dodatku Michał Paweł Markowski.


 

W wydaniu nr 150, maj 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. CZAS KOLEKCJONERÓW

    Titanic, Beatlesi, Srebrny Glob - 27.05
  2. MIESIĘCZNIK "ZNAK" NR 708

    Nie tylko o Bogu - 23.05
  3. POLAK KOCHA WHISKY

    Do picia i do portfela - 20.05
  4. Z KRONIKI BYWALCA

    Azerbejdżan w Pruszkowie - 20.05
  5. LEKTURY DECYDENTA

    Partyjna telewizja - 19.05
  6. SUPLEMENTY DIETY W WNP

    W tyle za krajami zachodnimi - 9.05
  7. ERA CZŁOWIEKA

    Elastyczność i upraszczanie - 8.05
  8. POLITYKA I GOSPODARKA

    Klienci tracą na węglu z Rosji - 7.05
  9. INTELIGENCJA EMOCJONALNA

    Rozumienie uczuć - 7.05
  10. ANGLIK IN POLAND

    Intelektualna zbieżność - 7.05
  11. DEKADA W UE

    Oswajanie białych niedźwiedzi - 6.05
  12. TYGODNIK POWSZECHNY NR 21

    Poród naturalny czy cesarka - 20.05
  13. ZŁOŻONOŚĆ ŚWIATA

    Bankierzy i spekulanci - 5.05
  14. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.05 – Zauważeni
  15. SZTUKA MANIPULACJI

    Opór "tępego narzędzia" - 5.05
  16. I CO TERAZ?

    Powyborcza szachowanica - 26.05
  17. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Chmury w maju - 19.05
  18. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Jego miłość - 26.05