Established 1999

TP NR 9

4 luty 2015

Szpitalne jedzenie - 25.02

Żywienie bez przepisów, bez kontroli, bez wartości. Kluski z cukrem na obiad, dwa kawałki chleba z pasztetem na śniadanie.

Szpitalne żywienie kosztem zdrowia [Katarzyna Tracz]


Karmią gorzej niż niejeden przydrożny bar. Niektóre przeznaczają na jednego pacjenta siedem złotych dziennie. Joanna ma 33 lata, w ciąży dwa razy trafiała na dłuższy czas do szpitala. Placówka w dużym mieście, dobrze wyposażona, pokoje maksymalnie trzyosobowe, z przyjazną, fachową obsługą… – I z jedzeniem, z którego śmiałyśmy się w gronie koleżanek-pacjentek – opowiada. – Kluski z cukrem na obiad, dwa kawałki chleba z pasztetem na śniadanie. Warzywa i owoce były rzadkością. Jeśli nie liczyć ćwiartki pomidora raz na tydzień do śniadania, można uznać, że w repertuarze żywieniowym coś takiego jak witaminy nie istnieje. Żeby zachować zrównoważoną dietę podczas pobytu w szpitalu, musiałam kupować warzywa i owoce we własnym zakresie. Liczby mówią same za siebie. Według NIK koszt żywienia jednej osoby dziennie w szpitalu publicznym wynosił w 2007 r. od 7,70 do 13,68 zł. – Chyba najbardziej bulwersujące informacje płyną z Instytutu Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie dzienne żywienie małego pacjenta kosztuje obecnie 19,49 zł, z czego wsad do kotła to jedynie 6,24 zł.


 


Szpitalne jedzenie: Prawna niestrawność [Stanisław Kracik, Katarzyna Tracz]


NFZ toleruje głodowe stawki na żywienie. A jakości posiłków nie kontroluje nikt – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” Stanisław Kracik, dyrektor szpitala. – Zapadł mi w pamięć reportaż, w którym pozwolono sobie na eksperyment wytopienia tłuszczu z parówek podawanych na oddziale kardiologicznym. To przykład strasznej bezmyślności. Jeśli leczy się pacjenta, a jednocześnie truje wydawanym posiłkiem, to jest to głęboko nie w porządku. Posiłkiem też można pacjentowi zaszkodzić. – Kto tak naprawdę kontroluje jakość posiłków podawanych pacjentom w szpitalach? – Szczerze? Nikt. Nie znam służby, która zajmowałaby się takimi kontrolami. Ewentualnie skargi może przyjmować Rzecznik Praw Pacjenta. Zdarza się to w naszym szpitalu, wyjaśniamy takie sytuacje z naszymi dietetyczkami – odpowiada Stanisław Kracik. – A czy NFZ w ogóle interesuje się jakością żywienia? – Jako szpital mamy zapewnić posiłki. I to wszystko. Fundusz toleruje głodowe stawki


na żywienie, ale skoro brak odpowiednich przepisów, trudno czegokolwiek oczekiwać od NFZ.



Disco-polo: fajne życie mieć [Beata Chomątowska, Mariusz Sepioło]


Doczekało się rozpraw socjologicznych, używali go politycy, ma swoje stacje telewizyjne i radiowe. Właśnie na ekrany wchodzi poświęcony mu film. Disco polo przeżywa drugą młodość. Luty 2015 roku, Karol Pietrzak, założyciel i lider zespołu Mega Dance z Białegostoku („A ja tam wolę coca-colę”, „Chodź kotku”, „Gorące usta”) opowiada zmęczonym, zachrypniętym głosem: – Kiedyś było lepiej. Mniej zespołów, mniejsza konkurencja. – Dziś pieniądze pochodzą ze sprzedaży biletów na koncert. A większość ludzi płaci drobniakami, które odkładali tydzień, żeby w weekend się zabawić. – Po raz drugi mamy swoje złote lata – mówi Robert Klatt, współzałożyciel zespołu Classic, uznawany za jednego z ojców gatunku. We wchodzącym właśnie na ekrany filmie „Disco polo” gra jedną z ról.


– Disco polo to już nie jest ten przypał, co kiedyś – mówi Konrad, równo wystrzyżony 20-latek. – Te piosenki bardziej przypominają zagraniczne kawałki pop, które lecą na Vivie, niż „Majteczki w kropeczki”. Teledyski są profesjonalne, z fajnymi dziewczynami. Jest na czym oko i ucho zawiesić. Disco polo jest „disco” tylko z nazwy. Niedługo to będzie po prostu dobry polski pop.



Ospały Bronisław Komorowski irytuje PO [Paweł Reszka]


Prezydent jest faworytem, ale jego zwycięstwo w pierwszej turze staje się coraz mniej prawdopodobne. Co jeśli prezydent nie wygra w pierwszej turze i czekać go będzie starcie z Andrzejem Dudą? Wtedy słuchanie ludzi i bycie swoim chłopem (jak mówi się złośliwie: „wujkiem wszystkich Polaków”) już nie wystarczy. Trzeba będzie zastosować wszystkie chwyty nowoczesnej kampanii. Czy Komorowski, jego sztab i otoczenie, są na to gotowi? Paweł Reszka, pyta jednego ze współpracowników Bronisława Komorowskiego o atmosferę w Pałacu Prezydenckim.  – Do niedawna wszyscy byli wyluzowani – mówi. Tu wszyscy od pięciu lat są na rajskich wakacjach. Siedzą na leżaczkach, w rękach mają drinki z parasolką, słoneczko świeci, zaufanie społeczeństwa jest wysokie, z tendencją wzrostową. Prezydent lubi swoich współpracowników i lubi być prezydentem. Teraz na rajskiej wyspie tli się pożar, tylko nikt nie wie, jak o tym powiedzieć Szefowi.


 


Szkoła w proszku [Marek Szpanowski]


Jeśli mówimy o tym, jak szkoła niszczy talenty, opiszmy kluczowy błąd systemu. Polską edukację kształtuje fałszywy hegemon: prymitywny marketing. – Uczniowie pójdą dziś wszędzie, gdzie dostaną przekonujący sygnał: „po tym są studia/praca”, „stąd dostaniesz się dalej”. Ani absolwenci, ani rodzice nie przyglądają się krytycznie tej rewii mody. Nie pytają: „czy to studia akurat dla mnie?”, „jaka konkretnie praca – w moim mieście, w Warszawie czy w Europie?”, „teraz jest, a czy będzie za pięć lat?”. – Jakie szkoły średnie są pożądane? W polskim systemie AD 2015 dobra szkoła to niekoniecznie ta z najlepszymi nauczycielami, nie zawsze efektywnie pracująca, co więcej – zwykle nieprzejmująca się osobowością i talentem ucznia. „Dobra” szkoła to ta, która znajdzie się wyżej w rankingu. A że nasze rankingi są prymitywne (uwzględniają jedynie efekt egzaminu, nie zaś to, co dokładnie zrobiono przez kilka lat pracy z uczniem), można się więc nie wysilać – jeśli na starcie zrekrutowało się mocnych kandydatów, wynik na mecie i tak jest dobry.


O. Ludwik Wiśniewski: Biskupi nie powinni redagować ustaw
Naciskając na głowę państwa w sprawie konwencji antyprzemocowej, biskupi uderzają w konstytucyjną zasadę rozdziału Kościoła od państwa i niszczą pokój społeczny.
Kilkanaście dni temu Sejm, po burzliwej dyskusji, przyjął ustawę o ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Dokument został skierowany do Senatu, a następnie ma trafić do prezydenta. W związku z tym bp Ignacy Dec skierował do Bronisława Komorowskiego list otwarty, wzywający do niepodpisywania ustawy.
Kiedy wiele osób zwróciło uwagę biskupowi Decowi, że jego interwencja jest niedopuszczalną próbą wywarcia presji na głowę państwa, z odsieczą przyszedł „Nasz Dziennik”: na pierwszej stronie wydrukowano wielkimi literami „Piłatowa pokusa prezydenta”. I dalej: „Czy prezydent zignoruje głos biskupów i ludzi i podpisze ratyfikację konwencji przemocowej? O. Ludwik Wiśniewski podkreśla, że po 25 latach wolności wciąż w Polsce nie umiemy oddzielać zadań Kościoła od zadań państwa. To, jaką konkretnie decyzję ma podjąć ustawodawca, jaką decyzję ma podjąć prezydent – jest kwestią ich sumienia, a nie sumienia takiego czy innego biskupa.

Zimna krew kardiochirurga [prof. Antoni Dziatkowiak, Artur Sporniak]


Nie ma na świecie chirurga, który nie miałby cmentarzyka spowodowanego niewiedzą, nieświadomością, nieumiejętnością. Jestem wierzący, ale w sytuacjach krytycznych do Boga się nie zwracam. Dowodziłoby to mojej słabości jako kardiochirurga. Rozmowa z cyklu o darach Ducha na Wielki Post i dotyczy bojaźni Bożej. Profesor wyjaśnia, dlaczego, gdy operował w życiu czynnym (od 2001 jest na emeryturze) musiał zachować zimną krew i nie uciekał się do nadprzyrodzonego wsparcia: – Piloci wojskowych samolotów odrzutowych, strzelcy wyborowi, dowódcy dużych frontowych formacji wojskowych, podobnie jak kardiochirurdzy – to powinni być ludzie o szczególnych predyspozycjach psychofizycznych. Czy jestem taką osobą, nie mnie oceniać. Gdybym w sytuacji krytycznej zwracał się do sił nadprzyrodzonych, dowodziłoby to mojej zawodowej słabości. Bo w tym konkretnym ludzkim przypadku, według mojej wiary, siły nadprzyrodzone mi nie pomogą. Mogą mi pomóc, w co głęboko wierzę, w moich osobistych sprawach. Ale co do spraw dotyczących chorych pozostających pod moją opieką, gdzie powinienem być zawodowcem i gdzie odpowiadam za życie ludzi – nie pomagają. Ja ponoszę pełną odpowiedzialność.


 


Monika Andruszewska z Pisków koło Doniecka: Czarne i czerwone, jak ziemia i krew
Wśród ukraińskich oddziałów ochotniczych jest jeden, który nawiązuje do tradycji sprzed 70 lat. Kim są żołnierze z batalionu OUN? Co myślą o Polsce i historii?
Mówią, że to bezpieczna piwnica. Grube mury, głęboko w ziemi. Gdyby spytać żołnierzy z ochotniczego batalionu OUN – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – dlaczego wstąpili do tej jednostki, wielu powie, że z powodu dowódcy. Że Mykoła Kochaniwski to dobry przywódca: odważny, ale rozsądny, ceniący życie żołnierzy. Że od innych nie wymaga więcej niż od siebie. Że uczestniczy w najbardziej niebezpiecznych akcjach. Od miesięcy batalion OUN stacjonuje w Piskach koło Doniecka. Zanim w połowie stycznia zaczęła się bitwa o Debalcewe, było to najgorsze – obok pobliskiego lotniska – miejsce na froncie: z Pisków prowadziła „droga życia” na lotnisko, o które trwały walki. Batalion bronił więc Pisków i walczył, rotacyjnie, na lotnisku – razem z żołnierzami z regularnej armii i innymi ochotnikami. W porównaniu z innymi miał mniejsze straty. Może to kwestia szczęścia, bo nie uchylali się przecież od walki. Ale niektórzy twierdzą, że to dzięki Kochaniwskiemu.


Ukraiński nacjonalizm rok po Majdanie [Tadeusz A. Olszański]
Tradycyjny ukraiński nacjonalizm, zwany u nas banderowskim, odchodzi do historii. Na naszych oczach wyrastają nowe symbole: miejsca i ludzie.
Wojna toczona przez Ukrainę trwa już prawie rok i Bóg jeden wie, ile jeszcze potrwa (nie oczekuję, by rozejm zawarty 12 lutego okazał się wiele trwalszy od poprzedniego). Już dziś widać, że przyniosła ona ogromne zmiany społeczne i świadomościowe na Ukrainie. Także ukraiński nacjonalizm (rozumiany tak jako kompleks idei, jak i ruch społeczny) podlegał tym przemianom. I paradoksalnie – choć więcej dziś mówi się o Banderze niż półtora roku czy dwa lata temu, to głoszone przezeń idee są w debacie społecznej obecne słabiej niż wówczas. Bandera zmienia się z historycznego przywódcy w uroczysty symbol. Jak Majdan i wojna wpłynęły na samoświadomość ukraińskiego społeczeństwa? Na jakie poparcie mogą dziś liczyć partie polityczne, które odwołują się do tradycji ukraińskiego nacjonalizmu? Jak wygląda dziś dynamika dyskusji historyczno-politycznych na Ukrainie? O tym w tekście w papierowym wydaniu „Tygodnika”.

Wiatr ze Wschodu [
Marcin Żyła]
Węgry starają się zatrzeć złe wrażenie, jakie w Europie pozostawił ubiegłotygodniowy przyjazd do Budapesztu Władimira Putina. Jednak ze zbliżenia z Rosją szybko nie zrezygnują.
Oficjalnej wizyty nie można utajnić – choć patrząc na to, jak szybko politycy w Budapeszcie zaczęli wypierać ze swojej świadomości fakt, że 17 lutego gościli Władimira Putina można odnieść wrażenie, że byłoby to dla Węgier najlepsze rozwiązanie. Przyjmując u siebie sprawcę wojny na Ukrainie, premier Viktor Orbán stracił bowiem, kolejny raz, w oczach Zachodu. Jednocześnie, przedłużając kontrakt na dostawy taniego rosyjskiego gazu, umocnił władzę. Na wizytę rosyjskiego prezydenta nad Dunajem – rewanż za ubiegłoroczny przyjazd Orbána do Moskwy – nalegał głównie Kreml. Dla Putina była to pierwsza podróż do Unii Europejskiej od czerwca 2014 r. i eskalacji wojny na Ukrainie – a także okazja do zademonstrowania, że mimo nałożonych przez Zachód sankcji, Rosja może się dogadywać z poszczególnymi krajami UE.


Świetna książka o scjentologii wreszcie po polsku [Tomasz Stawiszyński]
Scjentologia jest modelową religią-produktem przeznaczonym dla współczesnego mieszkańca Zachodu. Spełnieniem jego marzeń i aspiracji – taką tezę stawia reporter „New Yorkera” Lawrence Wright w książce „
Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary”, która właśnie ukazała się w wydawnictwie Czarne. Jak w to wszystko można wierzyć? – pytał sam siebie Lawrence Wright, amerykański dziennikarz, współpracownik „New Yorkera”, autor kilku monumentalnych książek reporterskich, ilekroć natykał się w prasie czy telewizji na wzmianki o Kościele scjentologicznym. Ta religijna organizacja – mająca wśród swoich wyznawców śmietankę hollywoodzkich gwiazd, m.in. Toma Cruise’a, Johna Travoltę i Kirstie Alley, ale także np. słynnego muzyka Chicka Coreę – opiera się bowiem w całości na osobliwych kosmologicznych fantazjach L. Rona Hubbarda, amerykańskiego pisarza science fiction, który już w latach 40. przekonywał ponoć swoich kolegów po piórze, że nie ma lepszego sposobu na zarobienie naprawdę konkretnych pieniędzy, niż założyć własną religię – pisze Stawiszyński.


Wojciech Nowicki: Dziesięć piw i kilo cukru dziennie
Zdzisław Beksiński i Jerzy Lewczyński odmienili polską fotografię, należeli do najbardziej bezkompromisowych jej twórców. A w listach głównie wywody na temat mięsa, coca-coli i cukru. Nie sposób się oderwać!
Są w tych listach prośby, żądania, monity – pisze Nowicki. – W każdej sprawie. Chodzi o zakup filmów, aparatów, papierów fotograficznych, farb i pędzli, kabli, tranzystorów, potencjometrów, igieł do gramofonów, taśm magnetofonowych, deski kreślarskiej, taboretów; tego tekstu nie wystarczy, żeby wszystko wymienić. „Czy u Was można nabyć cukier??? Cena nie gra roli (…). Nie potrafię, jak wiesz, żyć bez cukru, zużywałem sam około 1 kg dziennie, a teraz czasem uda się Zosi [żonie] dostać kilogram, który musi służyć całej rodzinie na tydzień lub dłużej – to absurd wysyłać cukier z Gliwic, ale (…) przecież cukrem głównie żyję…”. Czytam to i dojść nie mogę, co się kotłowało w głowie tego człowieka. Ale czytać nie przestaję.


Oscary trafione i chybione [Anita Piotrowska]
Najciekawszy film tegorocznej edycji Oscarów okazał się filmem najbardziej przez Akademię skrzywdzonym. „Boyhood” Richarda Linklatera to kino najdalsze od efekciarstwa i ekstremalnie cierpliwe. Czy tego chcemy, czy nie, od prawie 90 lat Oscary rządzą. W tym roku, dzięki zwycięstwu „Idy”, złota statuetka nabrała dla nas nowego blasku, a cały ten zgiełk, blichtr i gigantyczny oscarowy show wydawały się trochę mniej uciążliwe niż zazwyczaj. „Birdman”, uhonorowany główną statuetką, a także nagrodą za reżyserię, zdjęcia i scenariusz oryginalny, jednocześnie krytykuje i na swój sposób celebruje dzisiejszy show-biznes. „Birdman” to ambitny filmowy fajerwerk i takie właśnie kino triumfowało podczas tegorocznych Oscarów. Grający na skrajnych emocjach „Whiplash” Damiena Chazelle’a zdobył nagrody za dźwięk, montaż, a także za drugoplanową rolę J.K. Simmonsa jako sadystycznego nauczyciela gry na perkusji. Z kolei „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona, zwariowana amerykańska fantazja o przedwojennej Mitteleuropie, okraszona cytatami z literatury, historii sztuki i kina, okazała się bezkonkurencyjna w kategoriach „dekoracyjnych” (najlepsze kostiumy, charakteryzacja, scenografia i muzyka).


Smok w smogu [Bartek Dobroch]
Właśnie ruszył Polski Alarm Smogowy. Czystego powietrza jako pierwsi zaczęli domagać się krakowianie. I robią to coraz skuteczniej. W ślad za nimi poszli Podhalanie
. W Krakowie zimą ciężko oddychać, ale i ucieczka w góry nie pozwala zaczerpnąć świeżego powietrza. Od połowy lutego krakowianie wyjeżdżają z dziećmi na ferie do miejsc, które tylko z nazwy i za sprawą ściąganych opłat miejscowych noszą nadal miano kurortów. Część ich mieszkańców – choć zazwyczaj mniejszość – nie przestaje truć swoich gości, sąsiadów i siebie. Z Piotrem Manowieckim, koordynatorem Podhalańskiego Alarmu Smogowego, umawiam się w rozsławionym przez Kamila Stocha Zębie, najwyżej położonej wsi w Polsce. Skończył właśnie narciarską lekcję telemarku. Chce, żebym na własne oczy, a raczej nozdrza, przekonał się, że problem nie dotyczy jedynie dużych ośrodków, miast położonych w niecce, jak Zakopane. – Czuje pan to? – pyta na powitanie. Powietrze jakby zapachem i kolorem chciało przypomnieć, że jest Środa Popielcowa. Nad stokiem narciarskim wielkim łukiem unosi się brudnoszara chmura dymu buchająca z komina jednego z pensjonatów. Dokoła dymi ich jeszcze kilka. Choć niebo jest gwiaździste, nad okolicą zalega śmierdząca mgiełka. – Tutaj potwierdza się – jak ktoś ma wątpliwości – skąd to się bierze. Niska emisja. Tu nie ma przecież żadnego transportu.


Bałtyckie morświny zagrożone [Adam Robiński]
Wiedza o tym, że w naszym morzu żyją walenie, jest znikoma. Jeśli nie zrobimy czegoś dla ochrony morświnów, wkrótce stanie się też nieaktualna.
Morświn to najmniejszy z waleni, blisko spokrewniony z gigantami oceanów: finwalem i płetwalem błękitnym, a jeszcze bliżej z innymi zębowcami: delfinami, orkami czy kaszalotem. Żyje na całej półkuli północnej – także w Bałtyku. Ale według badań przeprowadzonych w 2010 r. przez MillwardBrown SMG/KRC na zlecenie WWF Polska, 36 proc. pytanych nigdy o morświnach nie słyszało, a tylko 62 proc. tych, którzy znali ten gatunek, wiedziało, że występuje on w naszym morzu. Gatunek jest zagrożony: choć dziś nikt już na morświny nie poluje, i tak giną one w sieciach jako tzw. przyłów, czyli przypadkowa ofiara połowów.


Wszyscy jesteśmy promieniotwórczy [Michał Krupiński]
W naszych ciałach zawarte są pierwiastki radioaktywne. Ale nie ma się czego obawiać – większość to niezwykle małe, niegroźne dawki. Niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że takie małe dawki promieniowania mają korzystny wpływ na nasze zdrowie i stymulują komórkowe mechanizmy naprawcze
. Skąd promieniotwórcze pierwiastki biorą się w naszych organizmach? Np. pomidory lub banany są świetnym źródłem potasu. Dostarczając go do naszego organizmu, zjadamy również atomy promieniotwórczego izotopu potasu 40, które w naturalny sposób stanowią około 0,01 proc. wszystkich atomów tego pierwiastka na Ziemi. Wędrują one następnie do naszych mięśni, gdzie cały czas się rozpadają, emitując promieniowanie gamma. W każdej sekundzie, w każdym z nas, rozpada się około 4 tys. jąder izotopu potasu 40, wytwarzając promieniowanie, które wydostaje się na zewnątrz.

Paweł Bravo: Koncentrat dzieciństwa
Paweł Bravo pisze o kremie Nutella, czyli wyrobie czekoladopodobnym dla włoskiej biedoty, który stał się światowym synonimem grzesznej przyjemności. I podaje przepis na ciasto o smaku Nutelli.
Chcę opowiedzieć o zmarłym kilka dni temu geniuszu spożywczym, o ostatnim z wielkich „kapitanów przemysłu”, jak go określił prezydent w kondolencyjnym oświadczeniu, o najbogatszym Włochu, który ukończył tylko kurs księgowego. – O patriarchalnym padrone, pielgrzymującym co roku z załogą do Lourdes, który nie znosił wprawdzie socjalistów, ale opiekuńczy socjalizm wprowadzał czynem w fabrykach, przez co prawie nie wiedział, co to strajki. Jego wynalazek, będący, wedle „New Yorkera”, „grzechem i erosem zamkniętymi w słoiku”, mogę od biedy określać ogólnikowo, bez nazwy, jako krem z orzeszków laskowych i kakao. Człowieka jednak nie wypada wspominać bez imienia i nazwiska, choćby było globalną marką. Trudno: pomyślicie, że sprzedałem felieton, ale powiem, bo inaczej nie wypada, że każdy łasuch powinien zapalić świeczkę za spokój pobożnej duszy Michele’a Ferrero.


Dodatek: Polski rok 1945 – Żołnierze Wyklęci, 70 lat później


W tym roku mija 70. rocznica zakończenia II wojny światowej w Europie – w cieniu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Zachodni przywódcy, którzy dostali zaproszenia na „Defiladę Zwycięstwa” 9 maja, zadają sobie pytanie, czy jechać do Moskwy. Prezydent Polski proponuje im alternatywne obchody. Jak Zachód powinien obchodzić tę rocznicę?


W tym roku mija też 70. rocznica zainstalowania w Polsce komunizmu. Czym rok 1945 był dla Polaków wtedy i czym jest dziś? Dlaczego tak wielu z nich – dziś zwanych Żołnierzami Wyklętymi – prowadziło nadal walkę z Sowietami i polskimi komunistami? Jak wyglądał wtedy zbrojny i polityczny opór przeciw komunizmowi w krajach bałtyckich, na Białorusi i Ukrainie?


W dodatku:
– „Historia Europy toczy się nadal”: prezes IPN Łukasz Kamiński mówi w wywiadzie o rosyjskiej polityce historycznej i planowanych obchodach 9 maja w Moskwie, a także o tym, jak Zachód powinien obchodzić 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej i jak pod wpływem agresywnej rosyjskiej polityki zmienia się dziś pamięć zbiorowa w krajach Unii Europejskiej.
Kamiński: „Niezależnie od ogromnego historycznego znaczenia rocznicy końca II wojny światowej, nie można legitymizować człowieka, który dziś dokonuje aneksji i wywołuje wojnę na terytorium innego państwa. Nie wyobrażam sobie przywódców demokratycznego świata na defiladzie wojskowej w Moskwie 9 maja, przed którymi defilują żołnierze z jednostek, jakie brały udział w agresji na Ukrainę. A tego, że o ich udział zadba Władimir Putin, możemy być w zasadzie pewni”.
reportaż historyczny Filipa Musiała o „jednym z najbardziej fascynujących intelektualistów krakowskich XX wieku. Felczak – kurier i emisariusz Rządu RP na uchodźstwie, więzień komunistyczny, wreszcie profesor historii – łączył cechy zdawałoby się sprzeczne: wybitnego konspiratora, nie lękającego się działań o ogromnym stopniu ryzyka i błyskotliwego badacza, spędzającego godziny w archiwach. O takich jak on mawiano, że nie są to chłopcy grzeczni, lecz typy rogate. Jego życie, jednego z Żołnierzy Wyklętych, jest jak filmowy scenariusz”.
– historyk Maciej Korkuć szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego po 1945 r. kontynuowaną beznadziejną, zdawałoby się walkę. Korkuć: „Ludzie, którzy po 1945 r. kontynuowali walkę zbrojną, nie byli bynajmniej straceńcami pragnącymi umrzeć. Jakie zatem były ich motywy? Dlaczego walczyli?”. 
– Krzysztof Pięciak pisze o ludziach, którzy po 1945 r. byli odpowiednikiem polskich Żołnierzy Wyklętych w innych krajach Europy Wschodniej. „Pamięć o Zbrodni Wołyńskiej przykrywa nam obraz ukraińskiej UPA jako masowego podziemia, które po 1944-45 r. na obecnej Ukrainie stawiało opór Sowietom aż do lat 50. Cena była wielka: zginęło 150 tys. Ukraińców, kilkaset tysięcy deportowano na Syberię. Z kolei na 3,5-milionowej Litwie w oddziałach leśnych walczyło aż 30 tys. ludzi”
.


 


„Tygodnik Powszechny” 9/2015 z dodatkiem w kioskach od środy 25 lutego


 

W wydaniu nr 159, luty 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. WHISKY VERSUS WÓDKA

    Złoto Szkotów - 26.02
  2. KRYZYS W MLECZARSTWIE

    Czas i wolny rynek - 26.02
  3. BŁĄDZĄCE UMYSŁY

    Uważajcie i pamiętajcie - 18.02
  4. Z INSPIRACJI MISTRZA JANA

    Hołd katowicki - 18.02
  5. LEKTURY DECYDENTA

    Prawda o Zagładzie - 16.02
  6. Z KRONIKI BYWALCA

    Czarowne maski - 16.02
  7. POLEMIKA Z PROF. LENĄ KOLARSKĄ-BOBIŃSKĄ

    Uniwersytet psuje się od ministerstwa - 8.02
  8. ŚWIETNIE, ŻE Z NAMI JEST

    Danuta Szaflarska, po prostu - 7.02
  9. TP NR 9

    Szpitalne jedzenie - 25.02
  10. ROSJA W KRYZYSIE

    Remonetyzacja w złocie - 16.02
  11. ŚWIAT BEZ REGUŁ

    Każdy sobie rzepkę skrobie – 2.02
  12. A PROPOS...

    Redaktor na celowniku - 18.02
  13. W OPARACH WIZERUNKU

    Mimikra i kamuflaż - 3.02
  14. I CO TERAZ?

    Rzygać mi się chce... - 2.02
  15. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Cud w Mińsku - 19.02
  16. WIATR OD MORZA

    Reelekcja - 10.02
  17. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Gwiazda, nie celebrytka - 23.02
  18. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 27.02 – Nie na siłę