Established 1999

TP NR 43

15 październik 2014

Franciszek otwiera III Sobór - 22.10

Podobieństwa między zakończonym dopiero co Synodem a Soborem Watykańskim II można mnożyć.

Celem obu zgromadzeń było zaradzenie podobnie naglącym wyzwaniom, konfrontowanym z doktrynalna stagnacją i coraz bardziej nieadekwatnym językiem, którym posługiwał się Kościół – podczas Soboru chodziło o przemyślenie sytuacji samego Kościoła w zmieniającym się świecie, na Synodzie – o przemyślenie sytuacji współczesnej rodziny. Można mówić też o podobnej dalekowzroczności i odwadze obu papieży – Jana XXIII i Franciszka, którzy, zwołując zgromadzenia, zażyczyli sobie pełnej szczerości dyskusji. Wspólna okazała się również powściągliwość papieży podczas trwania dyskusji: Franciszek z uwaga słuchał i sam nie zabierał głosu, Jan XXIII interweniował tylko raz, by zażegnać proceduralny kryzys.


 


Synod biskupów: ciąg dalszy nastąpi [o. Thomas J. Reese, Zuzanna Radzik]
To, jak Franciszek traktował biskupów w czasie Synodu, powinno stać się modelem ich działania w diecezjach. Powinni zachowywać się jak papież: spotykać się z ludźmi, zachęcać, by mówili szczerze, i słuchać. Koniec z modelem niekonsultującego się z nikim szefa – mówi w „TP” o. Thomas J. Reese, watykanista.
O. Reese zauważa, że są dwa rodzaje biskupów, którzy mają problem z tym, co się dzieje na Synodzie. – Pierwszych nazwałbym ideologicznymi konserwatystami, o których Franciszek mówił, że ulegają „pokusie nieprzyjaznej ostrości”. To ludzie, którzy myślą, że znają już wszystkie odpowiedzi i nie sądzą, by mogli się czegoś nauczyć – mówi. – Drudzy to konserwatyści duszpasterscy. To biskupi, których martwi, jak synodalne dokumenty mogą zostać przyjęte. Boją się np., że jeśli powiedzą zbyt wiele miłych rzeczy o rozwiedzionych, konkubinatach i gejach, to ludzie stwierdzą, że to właściwie nie ma znaczenia, czy masz ślub kościelny, czy nie.


Nauki przedmałżeńskie [Anna Goc]
Na wiele par, które opowiedziały nam o swoim udziale w naukach przedmałz
̇eńskich, zadowolona była jedna. Reszta mówiła o podejściu „byle zaliczyć” i o tym, że kwestia płodności dominowała nad duchowością. Bohaterowie reportażu usłyszeli od księdza prowadzącego katechezy m.in. definicję małżeństwa; dostali liczne wskazówki: „Jeśli dziewczyna nie chodzi do kościoła, to po ślubie musi pan wziąć ją na ręce i zanieść przed ołtarz. Najlepiej, jeśli zacznie pan robić to już teraz”; były też porównania: „Jeśli ktoś zakłada prezerwatywę przed aktem miłości z żoną, to tak jakby przed podłubaniem sobie w oku założył lateksową rękawicę”.


Małżeńskie realia [o. Paweł Gużyński, Błażej Strzelczyk]
Jeśli ktoś mówi na kursie, że nie potrafi żyć bez swojej drugiej połówki, odpowiadam, że nie nadaje się do małżeństwa.
Żeby pobrać się w polskim Kościele, należy wziąć udział w obowiązkowych kursach przedmałżeńskich. Wiemy, jak mierzyć temperaturę, wiemy, że in vitro to zło, ale jak nam się pojawi małżeński kryzys, to nie będziemy wiedzieli, co zrobić. Dlatego lwią częścią tej opowieści powinno być wszystko, co dotyczy kształtowania bliskich, intymnych relacji. Kiedy diagnozuję współczesny stan stosunków między ludźmi, to krew się we mnie burzy. Wiele relacji i uczuć przeżywamy na modłę filozofii SMS-ów.


Bp Tadeusz Pieronek: twardy góral z Żywiecczyzny – portret [Marek Zając]
Przez lata był w naszym Episkopacie jak dynamit. Od środka rozsadzał bigoterię, hipokryzję i dworskość. Właśnie kończy 80 lat.
Początek lat 50. Inna Polska – pod komunistyczną opresją. Inny Kościół – przed soborową odnową. Gdy rozeszła się wieść, że nastoletni Tadeusz rozważa drogę kapłańską, od razu pojawiło się kilka propozycji, m.in. od cystersów. Do parafii Pieronków przyjechał nawet zakonnik z opactwa w Mogile, który począł roztaczać miraże klasztornego życia: „W absolutnej ciszy możecie spacerować długimi krużgankami. Jeżeli przydarzy się wam wielkie szczęście, spotkacie tam nawet opata. Będziecie mogli się wtedy do niego zbliżyć i pocałować w pierścień”. Po latach bp Pieronek wspominał: „Cóż, mnie całowanie w pierścień jakoś nie było w smak”…


Przemoc ekonomiczna w polskich domach [Przemysław Wilczyński]


Pobita, zgwałcona, nękana psychicznie może liczyć na wsparcie i paragraf. Pozbawiona konta, karty kredytowej i gotówki, jest całkowicie bezradna. Powiedzmy, że ma na imię Maria. Mieszka na wsi, w dużym domu stylizowanym na pałacyk, otoczonym trawą i roślinami. W środku dwie osobne strefy: jej męża i jej. Ta druga to zamykany na klucz pokój. W środku: łóżko i dwie szafki na ubrania.  – Mąż pracuje za granicą – opowiada Maria, popijając kawę i spoglądając od czasu do czasu na drzwi (jest często śledzona). – Przyjeżdża raz na kilka tygodni. Ostatnio w sobotę. Uderzył mną o ścianę, poszarpał, na koniec dusił. Diagnoza: skręcony nadgarstek i potłuczenia. Pierwsza sprawa karna, sprzed ponad roku, o przemoc fizyczną i gwałty, została umorzona. Druga jest w toku, podobnie jak sprawa rozwodowa.


        


Bolesław Piecha: z Religą się kłóciliśmy  [Paweł Reszka]


  Miał w sobie jakąś hardość. Nawet gdy był bardzo chory, starał się siedzieć przy stoliku, ubrany w normalną koszulę. Nie chciał, by go widzieć w chwili słabości – mówi o byłym ministrze zdrowia europoseł PiS. – Czym dłużej ze sobą pracowaliśmy, tym lepiej nam się układało. Na początku było


trudno, bo ja byłem współautorem programu wyborczego PiS, a poglądy profesora w sprawie ochrony zdrowia nie były – delikatnie mówiąc – spójne z tym programem. Trzeba było szukać kompromisu, ale w pierwszych dwóch czy trzech miesiącach było trudno. To zresztą nie wszystko. Bo prof. Religa miał swoich współpracowników, z którymi chciał działać. Ja to samo. Ścierały się nie tylko nasze poglądy, ale i nasze otoczenia.


 


Polskie tabloidy: hieny sięgnęły bruku [Paulina Wilk]


Skrajny cynizm tabloidów to broń obosieczna. Ostatnie tygodnie pokazują, że nasza wrażliwość może im zagrozić. W brukowym bębnie mieszają się znaczenia i wartości tak dalece i z takim wyrachowaniem, że ciężko wskazać odpowiedzialnych. Tabloidowe hieny mówią, że tragedie i skandale najlepiej „się klikają”, więc wina leży po stronie czytających. Czytelnicy  kontratakują: media kształtują obraz świata, my go tylko odbieramy. Turbina mieli wszystkich, jak pokazują ostatnie tygodnie  – także tych, którzy chcą się przed nią bronić, i tych, od których nigdy byśmy rynsztokowych dialogów nie oczekiwali. Śmierć Anny Przybylskiej, tropionej podczas choroby przez paparazzich, oraz seksualno-literacka aferka Dunin–Karpowicz polały wodę na młyn brukowców.


 


Malcolm Gladwell: Opowiem wam wszystko inaczej [Marcin Chwistek]
Na wykłady zapraszają go Google, Microsoft i Akademia Wojskowa w West Point. Za wieczór bierze 80 tys. dolarów. Jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych ludzi świata.
Malcolm Gladwell ma drobną budowę, pociągłą twarz z ostro zarysowaną linią żuchwy. Wysokie czoło zdobi chmura niesfornych, mocno kręconych włosów, które sprawiają, że nie sposób określić, ile naprawdę ma lat. Kiedy wchodził na scenę ubiegłorocznego festiwalu tygodnika „New Yorker” (będzie również gościem tegorocznej edycji), miał na sobie jasną koszulę, dżinsy i trampki. Ma delikatny, niski głos i kiedy mówi, gestykuluje z animuszem. „Historii, którą dziś opowiem, nie znajdziecie w książce (»Dawid i Goliat«), więc jeśli myśleliście, że przychodząc na wykład zaoszczędzicie 25 dolarów, to jesteście w błędzie” – mówi do szczelnie wypełnionej sali, która reaguje entuzjastycznie.


Gaba Kulka: Niech piosenka robi swoje [Jan Błaszczak]
Wizytówką „The Escapist” są piosenki śpiewane po polsku. Rzeczywiście świetne, ale z drugiej strony to chyba normalne, że one przemawiają najmocniej. Udało Ci się napisać „aż dwa” czy „tylko dwa” teksty w naszym języku? Gaba Kulka:
Dziękuję, że zapytałeś w ten sposób. Mam świadomość, że polskie teksty przemawiają mocniej. Wiem, że są potrzebne i się przeciw temu nie buntuję. Pracując nad własnymi utworami, mam jednak ograniczoną władzę nad tym, w jakim one będą języku. Gdy piosenka zaczyna się rodzić, on jest już określony. Pewnie przydałby się jeszcze jeden czy dwa kawałki po polsku, ale najważniejsze, że z tych, które napisałam, jestem bardzo dumna. Myślę, że te teksty będzie mi się dobrze śpiewać jeszcze przez wiele lat.


„Zimowy sen” Ceylana [Anita Piotrowska]
O filmach Ceylana mówi się, że to rzadki przypadek, kiedy kino dogania literaturę. Rzeczywiście, seans nagrodzonego Złotą Palmą „Zimowego snu” przypomina lekturę świetnej, opasłej powieści.
I nie tylko dlatego, że trwa ponad trzy godziny. To film o nadzwyczajnej psychologicznej gęstości, pełen rozlewnych „opisów przyrody”, niekończących się, mistrzowsko skonstruowanych dialogów dotykających spraw najważniejszych. Tegoroczna Złota Palma dla Nuriego Bilge Ceylana na festiwalu w Cannes była kwestią czasu. Niemal każdym swoim filmem („Uzak”, „Klimaty”, „Trzy małpy”, „Pewnego razu w Anatolii”) turecki reżyser ocierał się o ten prestiżowy laur. Uhonorowanie „Zimowego snu” miało więc w sobie coś z nagrody za całokształt – za doprowadzenie do perfekcji (ale i do pewnej skrajności) uprawianego przez Ceylana modelu kina.


Walka o Ogród Eden [Inga Rogg z Chibaish (południowy Irak)]
Z zemsty za bunty szyitów Saddam Husajn zniszczył rozlewiska między Tygrysem i Eufratem, gdzie badacze umieszczają biblijny Eden. Dziś wraca tu życie. Wprawdzie część moczarów jest stracona, lecz nie wszystkich to martwi. Wraz z wodą wróciła tu nadzieja. Tutaj, czyli na uroczyska historycznej Mezopotamii. Było to 11 lat temu, w 2003 r., wkrótce po obaleniu dyktatury Saddama Husajna. Do dziś mam w pamięci scenę, którą zobaczyłam wtedy w niewielkim przysiółku, w południowym biegu Eufratu. W dziurawych skarpetkach i czarnej pelerynie, Miriam Khale brodziła po niewielkim płytkim jeziorku, tuż obok jej skromnej zagrody. Na głębszej wodzie swoje kręgi zataczały dostojnie dwa potężne bawoły rzeczne. Jej najmłodszy synek biegł za matką, boso i w potarganych spodenkach. Pachniało sianem, niesione przez wiatr plewy kręciły w nosie.

Poślubione dżihadowi [Patrycja Bukalska z Londynu]
Są z Londynu, Glasgow, Manchesteru. Z dobrych szkół, zamożnych rodzin. Mają 15-18 lat. Uciekają z domu i odzywają się już z Syrii by powiedzieć rodzicom, że służą Allahowi i Państwu Islamskiemu.
„Jeśli nasza córka, która otrzymała w życiu wszystkie szanse i wolność, mogła się zradykalizować we własnym pokoju, to samo może zdarzyć się w każdej rodzinie” – stwierdził Muzaffar Mahmood, ojciec 20-letniej Aqsy z Glasgow. Mahmood stracił już nadzieję, że córka wróci do domu. Aqsa opuściła Wielką Brytanię w zeszłym roku, pojechała do Syrii i tam poślubiła członka Państwa Islamskiego (wtedy jeszcze występującego pod nazwą Państwo Islamskie w Iraku i Syrii). Teraz w mediach społecznościowych udziela rad innym dziewczynom, które chcą pójść w jej ślady.


Noworosja krzepnie [Paweł Pieniążek z Doniecka]
Samozwańcza „Doniecka Republika Ludowa” szykuje się do długiego marszu. Tutejsze „władze” uwierzyły, że rzeczywiście mogą stworzyć własne parapaństwo. I powoli to robią.
Na drogach nie ma korków, ale aut jest znacznie więcej. Gdy byłem tu w lipcu, szosy były puste. Wszyscy spodziewali się, że wojna i tu się wedrze, więc opuszczali domy. Podobnie jest na ulicach Doniecka. Smutnym paradoksem jest, że wielu przyjechało tu z bronionego przez Ukraińców Mariupola, gdy w Nowoazowsku zjawiły się rosyjskie czołgi. Jedni z powodów finansowych; inni uwierzyli, że po podpisaniu zawieszenia broni – 5 września w Mińsku – w Doniecku będzie spokój.


Rewolucja po rewolucji [Wojciech Konończuk]
Wybory do parlamentu Ukrainy w najbliższą niedzielę pieczętują zmianę polityczną, jaka dokonała się w wyniku Majdanu. Ale przed nową władzą piętrzą się wyzwania, których stawką jest utrzymanie suwerenności.
Wynik tych wyborów do Rady Najwyższej jest tak łatwy do przewidzenia, jak nigdy w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Wszystko wskazuje, że bezapelacyjnym zwycięzcą będzie Blok Petra Poroszenki (z jego list startują też kandydaci partii UDAR Witalija Kliczki). Sondaże dają mu szanse nawet na ponad 40 proc. głosów. Wprawdzie partia prezydenta będzie zapewne potrzebować koalicjanta, ale nie musi długo szukać. Front Ludowy – nowa partia na czele z premierem Arsenijem Jaceniukiem, powstała po niedawnym rozłamie w Batkiwszczynie Julii Tymoszenko – już deklaruje, że umowę koalicyjną z Blokiem może podpisać nawet przed wyborami.


Lajkować zgodnie z prawem [Tomasz Kułakowski z Moskwy]
Rosja chce okiełznać internet. Pod płaszczykiem bezpieczeństwa kryje się chęć kontroli informacji, które płyną przez nowe i stare media. Ma to pomóc w utrzymaniu się Putina u władzy.
Kiedy pod koniec września w rosyjskich mediach rozeszła się wieść, że władze przygotowują projekt odcięcia kraju od globalnej sieci, w internecie zawrzało. Gdy potem prezydent Putin uspokajał, że Rosja nie wprowadzi totalnej kontroli internetu, wzbudziło to jeszcze więcej podejrzeń. Tym bardziej, że Putin niedawno orzekł, iż internet to twór CIA. Opracowywany latem projekt ma zakładać izolację rosyjskiego internetu (czyli runetu) od globalnej sieci i odłączenie runetu od użytkowników spoza Rosji w sytuacji nadzwyczajnej, jak wojna lub masowe protesty. Ale posłowie z parlamentarnej komisji ds. polityki informacyjnej przekonują mnie, że takiego projektu nie ma. Choć, przyznają, może się pojawić.


Latający ksiądz [Zbigniew Rokita]


Z własnej woli został w Związku Sowieckim i tam pracował. Ksiądz Władysław Bukowiński: kiedyś legendarny, dziś zapomniany. W tym roku mija 110. rocznica jego urodzin i 40. rocznica śmierci. Nikogo, żywej duszy. Sprawdzili wszędzie, w każdym obejściu. I nic, żadnych katolików. Wioska nazywała się Bajmurza, a ksiądz Piotr z siostrą Janiną przeczesali ją na amen. To było wkrótce po rozpadzie Związku Sowieckiego. Jeździło się tak czasem po stepie i górach, i szukało katolików. Może ktoś przetrwał, może wróci do Kościoła? Dzień się kończył. Pogodzili się z myślą, że tym razem nic z tego, gdy na dróżce zjawiła się dziewczynka. „Dziecko, może słyszałaś, żeby ktoś tu się jakoś inaczej modlił, nie był prawosławnym ani muzułmaninem? – zapytał ksiądz Piotr, chyba bez przekonania. – Albo znasz kogoś, kto wspominał o jakichś duchowych potrzebach?”.


Człowiek, który przełamał ograniczenia optyki [Piotr Wasylczyk]
Nie przyjął do wiadomości, że się nie da.  I umożliwił nauce zajrzenie w nanoświat. Tegoroczny noblista osiągnął sukces, bo umiał popatrzeć pod innym kątem: portret Stefana Hella, twórcy mikroskopu STED przełamującego fundamentalne ograniczenia optyki, kreśli Piotr Wasylczyk – fizyk kierujący Pracownią Nanostruktur Fotonicznych na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. pomiarami ultrakrótkich impulsów laserowych. Pierwsza publikacja przedstawiająca jego koncepcję ukazała się w czerwcu 1994 r., a już w 2007 r. firma Leica, jeden z wiodących producentów mikroskopów optycznych na świecie, wypuściła na rynek układ mikroskopu w technologii STED. Dziś każdy, kto gotów jest zapłacić ­3 mln zł za podstawową konfigurację urządzenia, może zgłębiać tajemnice mikroświata z superrozdzielczością.


Czym jest religia dla społeczeństw? [Jonathan Haidt]
Do życia w obrębie religii ukształtowała nas natura. Czy religia sprawia, że ludzie stają się dobrzy albo źli? – w „TP” fragment książki wybitnego badacza moralności Jonathana Haidta.
Od ok. dziesięciu lat Haidt bada psychologiczne uwarunkowania ideologii, przede wszystkim politycznych, co zaowocowało wydaniem w 2012 r. książki „Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?”, która ukaże się po polsku 22 października 2014 r. nakładem wydawnictwa Smak Słowa. W publikowanym przez „Tygodnik” fragmencie Haidt rozważa społeczne implikacje istnienia religii. W przeciwieństwie do słynnych „czterech jeźdźców nowego ateizmu” (Richarda Dawkinsa, Daniela Dennetta, Sama Harrisa i Christophera Hitchensa) nie uważa on religijności za szkodliwy ewolucyjny artefakt („wirus”). Haidt, podobnie jak choćby Robin Dunbar, docenia rolę wspólnot i rytuałów religijnych w umacnianiu więzi społecznych czy egzekwowaniu norm moralnych.


Radio Kraków: Świeże w eterze [Jan Błaszczak]
Gdy w ubiegłym roku na łamach „Tygodnika” pisałem o słuchowiskach i radio-arcie, główny bohater tego artykułu – Krzysztof Czeczot, świeżo upieczony laureat prestiżowej nagrody „Prix Europa” – narzekał na zbyt konserwatywną formułę naszych słuchowisk.
Według niego Polacy zbyt dosłownie tłumaczą teatralną formułę, nie wykorzystując potencjału, jaki daje samo medium. Reżyser naigrywał się: „aktor mówi, dwie szklaneczki uderzają, a w tle muzyka”. Okazuje się, że w Krakowie działa ekipa, która nadaje na podobnych, nomen omen, falach. – Napuszony styl, archaiczne poszukiwania formalne, wciąż te same efekty dźwiękowe – wzdryga się Justyna Nowicka, producentka słuchowisk Radia Kraków


Bravo: Pulpa i pizza [Paweł Bravo]
Chlebowy placek zapiekany z dodatkami to nie jest jakiś rzadki wynalazek. Alzatczycy pieką flammkuchen z kwaśną śmietaną i cebulą, Turcy mają mięsne lahmacun i łódkowate w kształcie pide, całkiem podobne do adżarskiego chaczapuri z jajkiem itd., nawet w samych Włoszech niejeden region miał własne sposoby i nazwy (np. sfincione na Sycylii).
Ale gastroimperializm amerykański, puszczony w ruch przez wracających z wojny żołnierzy, którzy zabawili w Neapolu dość długo, by wejść z miastem w owocną wymianę dóbr, usług i doświadczeń, sprawił, że pizzę wszyscy znamy, a tamte pozostają ciekawostką. Pod nazwą pizzy w każdej piekarni w Rzymie sprzedadzą nam coś, co z polskich knajp znamy jako focaccię – pulchny drożdżowy placek posypany rozmarynem i czasami kawałkami ziemniaka (wtedy nazywa się pizza bianca) albo z odrobiną pomidorowego sosu (rossa). Ale w lokalach pod szyldem pizzerii pizza wygląda tak, jak się spodziewamy: okrągła, z pomidorami, mozzarellą i porządnie przypalonym rantem.


DODATKI:


– Biegamy!


– Obierz kierunek” Gorlice+Sądeckie


– Magazyn literacki „Książki w Tygodniku”


 

W wydaniu nr 155, październik 2014 ISSN 2300-6692 również

  1. CHIRURGIA PLASTYCZNA

    Gdy rozum śpi - 28.10
  2. NIE TYLKO MŁODOŚĆ

    Cudowne komórki - 28.10
  3. Z KRONIKI BYWALCA

    Dzieci uchodźcy - 23.10
  4. GALERIA SCHODY

    Anioły Tęczą Malowane - 23.10
  5. BASQUIAT, KOONS, WOOL

    Najdroższe nazwiska na rynku sztuki - 22.10
  6. AUGUSTOWSKIE DYLEMATY

    Goło, ale niekoniecznie wesoło - 15.10
  7. TP NR 43

    Franciszek otwiera III Sobór - 22.10
  8. NATURALNOŚĆ W PEŁNEJ KRASIE

    W Bieluchu nie ma już gumy guar - 13.10
  9. DEGUSTUJMY KONESERSKO

    Inwestorzy stawiają na whisky - 10.10
  10. LEKTURY DECYDENTA

    Wzlot i upadek Imperium - 3.10
  11. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Tajemnice towarzysza Poliszynela - 24.10
  12. EUROPEJSKIE NOWE IDEE W SOPOCIE

    Marszałek Sikorski ogranicza bankierów - 3.10
  13. IMR I GOLDEN ROSE

    Razem pięć lat - 3.10
  14. RYNEK SZTUKI

    Dobre nastroje - 3.10
  15. I CO TERAZ?

    Widzi mu się - 23.10
  16. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    To już 600 lat - 24.10
  17. WIATR OD MORZA

    Wszyscy chcą iść do nieba, ale nikt nie chce umierać – 29.10
  18. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 31.10 – Jak doktor z doktorem
  19. W OPARACH WIZERUNKU

    Wrażenia i kreacje - 1.10
  20. NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO

    Uniwersytet Trzeciego Wieku - 1.10