Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

2 maj 2008

Kto się skusi

Człowiek spragniony czegoś staje się potencjalnie podatny na wszystko, co zdaje się wychodzić naprzeciw jego potrzebom, tęsknotom, stłumionym skłonnościom, popędom – pisze Mirosław Karwat.

Dr hab. MIROSŁAW KARWAT


 


Profesor Uniwersytetu Warszawskiego


 


Czy skusić można każdego – byle by wiedzieć, kiedy, gdzie, jak i czym?


Niezupełnie. Skusić można tylko człowieka w potrzebie; o ile ta potrzeba jest tak usilna, niezaspokojona i wygłodzona, że staje się obsesją. Jeśli taka obsesja przesłania mu świat cały, a my potrafimy wzbudzić w nim przekonanie, że to właśnie my jesteśmy w stanie dać mu to, czego mu brak, czego tak pragnie, to może okazać się podatny na przynęty, rzekome objawienia, miraże jakiegoś cudu.


Jeśli taki głód (czy to głód dosłowny, czy wygłodzenie seksualne, czy głód uczuć, czy też jakaś zachłanność, chciwość) przeistacza się w obsesję, to wówczas wszystko inne staje się nieważne. I inne sprawy, i głos wewnętrzny, głos rozsądku, który wzywa do dystansu i umiaru, i rozmaite przeszkody, trudności, i możliwa dezaprobata otoczenia dla samych pragnień i dążeń lub dla sposobu ich spełnienia.


To obsesyjne pragnienie może być bądź pożądaniem jakiegoś konkretnego dobra (a tym dobrem mogą być pieniądze, sława, władza, awans w hierarchii, „obiekt seksualny”), bądź potrzebą samopotwierdzenia – udowodnienia sobie i innym swojej wartości (np. atrakcyjności, własnej wyjątkowości, zapobiegliwości, odwagi, przebiegłości). 


Człowiek tak spragniony czegoś staje się potencjalnie podatny na wszystko, co zdaje się wychodzić naprzeciw jego potrzebom, tęsknotom, stłumionym skłonnościom, popędom. Im bardziej czegoś potrzebuje, pragnie i im bardziej mu tego brak, tym bardziej jest skłonny do myślenia życzeniowego: do wiary w realność zmian mało prawdopodobnych, w szczerość zapowiedzi zgodnych z oczekiwaniami, w bezinteresowność czyjegoś uznania i życzliwości, w wyjątkowe okazje (do uwikłania się w wyjątkowe pułapki). W takich przypadkach istotnie nadzieja staje się „matką głupich”. Na takich pobożnych życzeniach bezwzględnie żerują pochlebcy, rozdawcy obietnic, urokliwi adoratorzy, no i namawiacze (działający pod hasłami w rodzaju: „spróbuj, nie bój się!”; „zasłużyłeś na to”; „jesteś tego warta”; „nikt nie widzi, nikt się nie dowie”).


Punktem zaczepienia dla kusicielskich zabiegów jest więc usilne pragnienie czegoś, stan niezaspokojenia i frustracji, powodujący opętanie jakimś dążeniem – usilnym, choć może nieuświadamianym, tłumionym.


A potencjalnie skuszony jest ten, kto – opętany takim pragnieniem, marzeniem – niejako sam siebie kusi. Nawet bez cudzej zachęty prowokuje samego siebie: swoimi wyobrażeniami, fantazjami („a gdyby tak…”), swoimi przymiarkami do czegoś, z których wprawdzie się wycofuje, ale do których natrętnie powraca. Przykładem niech będzie niewzruszenie uczciwy buchalter, który mężnie stawia czoła już piątej… niezawodnie przez siebie dostrzeżonej okazji i pokusie „kreatywnej księgowości”. Kiedy „pęknie” – za szóstym, siedemnastym czy pięćdziesiątym razem? Inny  przykład: pryncypialnie wierny małżonek, który nie zdradza podobno z powodu stałości swych uczuć i zasad, ale być może bardziej z powodu nieśmiałości i braku wprawy. A może jedyną przeszkodą są błędy w sztuce – szuka nie tam, gdzie trzeba?   


Oczywiście, skuszonym może też się okazać „skorupa, która pęka”. To osoba, dla której jej własne zachowanie jest zaskakujące, bo w jednej chwili sama zaprzecza swym odwiecznym zasadom, oczywistym przyzwyczajeniom, świętym postanowieniom. To np. pani, która na co dzień nie śni o romansie rodem z harlekinów, a jednak nagle, ni stąd ni zowąd, rzuca się wir turnusowej przygody w Ciechocinku („co ma być, niech będzie”). Albo ktoś daleki od erotomanii, podobno szczęśliwy w swojej powściągliwości czy pruderii, kto jednak któregoś dnia zwyczajnie się puszcza (taka „cnota fastrygowana”). Podobnie będzie z arbitrem Laguną z Piłkarskiego pokera, który raz, na pożegnanie, odkuje się za lata nieposzlakowanego frajerstwa.


Pomocna w zrozumieniu fenomenu kuszenia jest wiktymologia. Podpowiada ona, że ofiary zwykle są współsprawcami swych kłopotów. Otóż, jeśli słowo „skusić” rozumieć ściśle, to o skuszenie pewni ludzie wręcz sami dopraszają się. Pozwalają innym skusić siebie na to, na co poniekąd już mają ochotę, czym kuszą samych siebie w myślach, snach, fantazjach.


Toteż wytrawny kusiciel nie atakuje na oślep, nie zaczepia i nie „bajeruje” pierwszej lepszej osoby, która mu się nawinie; nie podrywa „wszystkiego, co się rusza”. Natomiast oczy ma otwarte. Uważnie wsłuchuje się, co komu w duszy gra (tak gra, że aż to słychać, widać i czuć). Niedopieszczona? Proszę bardzo, dopieszczę. Szukający łatwego zarobku? Proszę bardzo, zaraz go przeszkolę, jak łatwo można zarobić (na swoim i jego przykładzie).


Dewiza kusicieli jest dwojaka. Po pierwsze, empatia. Po drugie, zawsze do usług – ale adekwatnych do zamówienia. 

W wydaniu 78, maj 2008 również

  1. UMACNIANIE DEMOKRACJI

    Wyzwania instytucjonalne i społeczne
  2. HANDEL WINEM

    Bezprawie w Internecie?
  3. STANOWIENIE PRAWA

    Model legislacji do wymiany
  4. TRAKTAT LIZBOŃSKI

    Nowa rola Sejmu i Senatu
  5. PEPSI INWESTUJE

    Linia w Michrowie
  6. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Rzetelność życia publicznego
  7. WYDARZENIA MIESIĄCA

    Polska, Europa, świat
  8. SZTUKA MANIPULACJI

    Kto się skusi