Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

1 kwiecień 2014

Między godnością a samoponiżeniem - 2.04

W warunkach dla nas korzystnych, gdy mamy poczucie bezpieczeństwa, a zarazem poczucie wpływu na to, w czym uczestniczymy i co nas samych dotyczy, jesteśmy skłonni się cenić – pisze prof. Mirosław Karwat.

Wtedy naturalnym dopełnieniem tego poczucia i bezpieczeństwa, i wpływu staje się poczucie własnej wartości i godności.


Wiem, bo nie mam kompleksów, ile jestem wart.  I tą wysoką samooceną kieruję się w swych decyzjach bez fałszywej skromności. Oczekuję od innych, także od partnerów w interesach lub zwierzchników, by mnie doceniali, a przede wszystkim, by szanowali moją godność, mój rozum, moją wiedzę, doświadczenie, by nie narzucali mi czegoś, co zaprzecza mojej inteligencji, znajomości rzeczy, moim zasadom. Człowiek przesadnie pewny siebie (swojej wartości, swojej pozycji, swoich racji) wymusza nawet na innych, by go przeceniali. Chce np. wydawać się jeszcze mądrzejszym lub jeszcze sprawniejszym niż jest. W każdym razie człowiek z poczuciem własnej wartości i godności nie boi się wyzwań, zadań trudnych i różnych zagrożeń, gotów jest ustąpić czy okazać posłuszeństwo, jeśli widzi w tym sens. Ale też nie boi się odmawiać, przeciwstawiać się temu, co sam uważa za niesłuszne, wątpliwe czy szkodliwe lub co obraża jego poczucie zdrowego rozsądku, jego godność albo co uznaje za zadanie czy polecenie niewykonalne.


Cóż, na taki luksus może sobie pozwolić ktoś, kto ma wybór. A przy tym i asekurację, o którą nie musi sam się troszczyć na zasadzie zasłon dymnych, kombinacji, krętactwa.  Nie wykonam takiego rozkazu, bo tego, co nakazuje mi zwierzchnik, zabrania mi ustawa, rozporządzenie, statut, regulamin pracy. Zwolnicie mnie nie stanowiska? Nie będzie tej pracy, to będzie inna. Może już na mnie czeka. Nie dostanę premii? Mnie stać na to – albo zarobię to samo i jeszcze więcej w inny sposób.


Zupełnie inaczej wygląda sytuacja u ludzi w taki czy inny sposób, w takim czy innym stopniu zależnych, którzy zbyt wiele mieliby do stracenia, gdyby odważyli się nie ulegać naciskom otoczenia albo wypowiadać komuś posłuszeństwo. Wolą oni ponieść psychiczno-moralny koszt poczucia własnej straty lub poczucia bezsiły, a zarazem bezsensu narzucanej im woli niż praktyczny koszt okazania jawnego oporu, odmowy, buntu lub zachowania wprawdzie dozwolonego, lecz nieopłacalnego, gdyż karanego jakimś odwetem, 


Toteż postawą znacznie bardziej rozpowszechnioną i kuszącą niż samodzielność w myśleniu i podejmowanych decyzjach, niż odwaga cywilna, wierność własnym przekonaniom (trzeba w dodatku je mieć – wciąż takie same bez względu na koniunkturę) jest pospolity konformizm. To wiadoma postawa. W stosunkach międzyludzkich opartych wprawdzie na formalnej autonomii i równoprawności jednostek, lecz kształtowanych przez jakąś dominującą tendencję, obowiązujące wzorce, silną presję tradycji, obyczajów, mód reguła jest prosta. Nie wychylać się, płynąć z prądem, gładko przełykać nawet to, co uwiera w gardle, przystosować się do danego schematu poprawności. Być takim jak wszyscy, postępować tak samo jak wszyscy, a nawet myśleć tak jak powinienem myśleć, bo w ten sposób myślą wszyscy. W skrajnej wersji: nie odważę się nawet pomyśleć o czymś, o czym nie powinienem (bo nie wypada lub nie wolno) myśleć. A w stosunkach formalnego podporządkowania i hierarchicznej zależności (zawodowej, służbowej, wojskowej) konformizm przejawia się jako bezwarunkowe zdyscyplinowanie i dyspozycyjność. Jest jasny rozkaz? Wykonuję, bez zbędnych pytań i dyskusji, bo od myślenia są rozkazodawcy, ja zaś jestem tylko wykonawcą, tylko śrubką w machinie. Czegokolwiek zażądają, to będzie zrobione.


Pomiędzy tymi biegunami (z jednej strony, samodzielność i pryncypialność, a w imię tego gotowość do zachowań niepokornych, z drugiej strony – świadoma lub nawet bezmyślna, bezrefleksyjna i bezkrytyczna uległość) występują jednak postawy pośrednie – i to takie, których forma zaprzecza treści. Z jednej strony, oportunizm – postawa człowieka, który wie, jak należy się zachować, a nawet co myśleć (zgodnie z koniunkturą, zamówieniem politycznym itp.), aby to się opłacało. Z drugiej strony, udana nieporadność, ociężałość kogoś, kto przechytrza i swoiście rozbraja silniejszych od siebie, zwłaszcza prześladowców, rozlazłością i bezwładnością swojego posłuszeństwa.


Oportunizm to zakłamana postawa rzekomego wyznawcy jakiejś idei, ideologii lub religii i cwanego, wyrachowanego nadgorliwca w realizacji i egzekwowaniu jej nakazów. Zawsze prawomyślny, prawowierny, zawsze gotowy do wszystkiego, czego od niego wymagają i żądają, a nawet do ubiegania życzeń chlebodawców serwilistyczną inicjatywą i pomysłowością. Gotowy również do roli psa – strażnika reszty stada, śledczego i donosiciela w stosunku do potencjalnych opornych i podejrzanych. Zresztą, ta rola dozorcy i np. czujnego demaskatora heretyków lub rewizjonistów pozwala mu na wygodne odwracanie uwagi od siebie. Nieraz na ochotnika lub w roli „psa łańcuchowego” ściga i gnębi innych za to, co sam po cichu uznaje lub praktykuje. A cała ta nadgorliwość trwa dokładnie tyle, ile trwa koniunktura dla danego ustroju czy układu politycznego. Pierwszy w bezpiecznym i nagradzanym zaciągu świeżych entuzjastów po zwycięstwie jakiejś formacji czy ekipy – i pierwszy w ewakuacji tuż przed jej klęską. Na ogół zdąży zmienić front nim zamek chlebodawców się zawali. Oportunista to mistrz w oryginalnej sportowej konkurencji – w przeskoku między mijającymi się pociągami, z których jeden już kończy trasę, a drugi jest już w połowie swej drogi.    


Z kolei udane nierozgarnięcie to inteligentna taktyka ludzi może nieprzesadnie mądrych i przenikliwych, lecz dostatecznie sprytnych na własny użytek (choć czasem również z pożytkiem dla swojej wspólnoty), by w warunkach opresji (tzn. życiowego zagrożenia, obezwładnienia i zastraszenia) przechytrzyć apodyktycznych zwierzchników lub brutalnych agresorów pozorami umysłowej ociężałości, tępoty, debilnego rozkojarzenia itd. Ci wolą nawet uchodzić za przygłupów, idiotów, co więcej, nader pomysłowo zapracowują na taki wizerunek, wiedząc, że to zapewni bezkarność osłoniętego w ten sposób oporu i taryfę ulgową w przyszłości. Znanym ucieleśnieniem takiej taktyki jest kultowa postać Józefa Szwejka.   


PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT


UNIWERSYTET WARSZAWSKI

W wydaniu nr 149, kwiecień 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. POKOLENIE Y

    Wyzwanie i potencjał - 23.04
  2. GALERIA SCHODY

    Anna Magdalena Polońska - 17.04
  3. IMR PROMUJE ALTER MEDIKĘ

    Nowe produkty - 15.04
  4. SZTUKA KOMIKSU, KOMIKS W SZTUCE

    Zainteresowanie domów aukcyjnych - 11.04
  5. Z KRONIKI BYWALCA

    "Brzmienie Syjamu" w Warszawie - 25.04
  6. SZTUKA DLA SZTUKI

    Zarabiać jak Eric Clapton - 4.04
  7. TP NR 17

    Przed kanonizacją - 24.04
  8. WNIOSKI Z HISTORII

    Czas na Trybunał Skarbowy - 2.04
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Między godnością a samoponiżeniem - 2.04
  10. I CO TERAZ?

    Cały ten ukraiński majdan - 16.04
  11. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Mega kasa za mega wagary - 22.04
  12. LEKTURY DECYDENTA

    Niebezpieczny świecznik - 22.04
  13. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Katechizm dla samotnych pań - 14.04
  14. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Środa, 30.04 – Test pamięci