Established 1999

ŚWIAT W RUCHU

10 październik 2022

Podróż do Pekinu

Wojna w Ukrainie i groźba, którą światu serwuje każdego dnia Rosja, sprawia, że nie wiedząc, co nas czeka jutro, wracamy do wspomnień. Zwłaszcza tych przyjemnych. A takie mam po podróży do Pekinu. Świat się wtedy rozwijał i nikt nie groził jego unicestwieniem – pisze Jerzy Wieluński.

Późną jesienią 1990 roku wybrałem się wraz z grupą przyjaciół do Pekinu. Ze względu na koszty środek transportu był oczywisty – Kolej Transsyberyjska startująca z Moskwy.

Podróż trwała sześć dni. Może to się wydawać nudne, aż tyle czasu w podróży! Otóż nie, to był dla mnie jeden z ciekawszych wyjazdów.

Na tak długiej trasie pociąg żył własnym życiem. Co najmniej połowę pasażerów stanowili mieszkańcy Europy Zachodniej. Dla nich to była super atrakcja. Tylko jedzenie było „stabilne”. Wagon restauracyjny serwował tylko kurczaka, chleb i wódkę. Na stacjach kupowaliśmy od Rosjanek lokalne specjały – kiszone ogórki i pomidory w słoikach, a także ser i chleb.

Przed pociagiem OK

W Ułan Ude – ostatni przystanek przed granicą mongolską, zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę. To duże czterystutysięczne miasto, leżące 130 km na wschód od jeziora Bajkał, stolica Buriacji. Wyszliśmy z pociągu, by rozprostować kości. Poczekalnia dworcowa to duża, ciemna i zatłoczona sala. Sprawiała przygnębiające wrażenie. Po jakimś czasie usłyszałem dziwne, niskie dźwięki, coś jakby nadlatujące z daleka bombowce. Odczułem lekki niepokój, gdyż wyraźnie się one nasilały.

Kręcąc się wśród tłumu dostrzegłem, stojących na środku sali czterech mężczyzn. Byli bardzo wysocy, potężnie zbudowani, ubrani w grube palta z futrzanymi kołnierzami. Na głowach mieli futrzane, sobolowe czapy. Powoli zbliżyłem się do nich. Stali spokojni, uśmiechnięci i toczyli przyjazną rozmowę. Przy czym każdy z nich mówił głębokim basem. W muzyce taki głos nazywa się basso profondo. Ta ich rozmowa roznosiła się po sali, niskie tony ulegały wzmocnieniu i dawały ten niepokojący pogłos, przypominający pomruk silników samolotowych.

Wiele lat potem na festiwalu muzycznym w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy występował kościelny chór męski z Syberii – ośmiu artystów i każdy z nich śpiewał basem. W czasie koncertu pamięć przywołała mi tę historię z Ułan Ude. Sala Filharmonii Pomorskiej słynie z wyśmienitej akustyki. Jej ściany są wyłożone grubymi deskami dębowymi. A jednak akustyka poczekalni kolejowej w Ułan Ude była, moim zdaniem, o niebo lepsza niż sali, w której siedziałem. Zadziwiające!

Na granicy zmieniono wagon restauracyjny na chiński. Koledzy się uśmiechnęli, jechali tą trasą nie po raz pierwszy. Czujnie zajęliśmy pierwsze miejsce w kolejce do tego wagonu, a w środku, jak w bajce braci Grimm „Stoliczku nakryj się” przywitał nas obraz obfitości. Na stołach stały już półmiski z przystawkami, a karta dań liczyła kilkanaście pozycji. Do tego serwowano dobre chińskie wina.

W Pekinie zamieszkaliśmy w małym hoteliku niedaleko dużego, luksusowego Beijing Hotel. Tu z jedzeniem nie było żadnego problemu – obok była mała, przytulna restauracyjka. Potrawy były urozmaicone, smaczne i tanie. Wieczorem, siedząc przy kolacji, byliśmy świadkami następującej scenki. Do naszego lokalu podjechało na rowerach dwóch Chińczyków. Zamówili butelkę wódki i jakąś zakąskę. Powoli, ciągle prowadząc ożywioną dyskusję, opróżnili flaszkę, potem wsiedli na rowery i odjechali.

W tamtym czasie rowery były głównym środkiem lokomocji. Królowały na  szerokich alejach i ulicach Pekinu. Tylko czasami przemknął jakiś samochód osobowy czy dostawczy. Rowery nie miały lampek, choć w ciemne poranki i wieczory jeździło nimi tysiące Chińczyków. Wytłumaczyłem to sobie, że wyprodukowanie milionów lampek, żarówek i prądnic rowerowych było zbyt dużym kosztem, jak na rozwijające się dopiero Chiny.

Z dzieckiem OK

Poruszaliśmy się autobusami i trolejbusami. Latem w Pekinie jest piekielnie gorąco, zatem dla ochłody i wentylacji wyjęto boczne szyby. Niestety, na zimę nikt ich ponownie nie wstawił, a na początku grudnia w Pekinie panowały już mrozy, co trochę przypominało nasz kulig.

Na każdym kroku widać było pozytywne zmiany. Rozpoczęte przez Deng Xiaopinga w 1978 roku reformy gospodarcze, społeczne i polityczne zaczęły przynosić pierwsze rezultaty. Obok dużych, państwowych centrów handlowych ze stałymi cenami było mnóstwo małych stoisk i straganów, prowadzonych przez prywatnych kupców. Można było dowolnie handlować i targować się o cenę.

Sprzedawcy OKPewnego dnia mój przyjaciel Ryszard wziął mnie do restauracji rybnej. W środku stało bardzo duże akwarium, a w nim pływały różnej wielkości ryby. Z pewnością nie było to akwarium z rybkami ozdobnymi. Przyszedł kucharz w białym kitlu i białej czapie na głowie. Ryś wskazał największą rybę w akwarium, a pan Chińczyk wyłowił ją czerpakiem. Wyraziłem pewną obawę, że jest za duża. Ryś stwierdził, bym przestał chrzanić, bo damy radę.

Z kuchni rozległy się głuche uderzenia drewnianego młotka. Zrobiło mi się trochę… Mogliby, chociaż wyciszyć proces przyrządzania naszej ryby! Minęło pół godziny. Kucharz z dumą i zadowoleniem wniósł do sali olbrzymi półmisek z rybą. Łeb i ogon wystawały poza obrys talerza. Wzięliśmy się do pracy. Ryś miał rację – daliśmy radę. Dużą pomoc mieliśmy w białym, chińskim, dobrze schłodzonym winie. Przekonałem się, że kuchnia chińska mieści się na liście najlepszych na świecie.

Nasz program turystyczny był obszerny, zwiedziliśmy wszystkie najważniejsze zabytki Pekinu i okolic. Nie miejsce tu, by je opisywać, od tego są przewodniki. Wspomnę tylko dwa. Pałac Cesarski zrobił na nas wrażenie swym ogromem i bogactwem. Mieliśmy świeżo w pamięci film Bernardo Bertolucciego z 1987 roku „Ostatni Cesarz”. Ten nakręcony z rozmachem fresk historyczny zdobył w Hollywood aż 9 Oscarów. Chodząc po białych, marmurowych schodach Pałacu czułem się jak cesarski dworzanin. Ale nie ten bez przyrodzenia! Zachowany do dziś bilet wstępu do Pałacu kosztował 18 yuanów. Niestety, nie pamiętam, jaka była wtedy siła nabywcza yuana.

Wielki Mur Chiński to największa budowla starożytnych Chin. Z Pekinu do Badalingu, najczęściej odwiedzanego fragmentu Muru, jest około 80 kilometrów. Ten fragment muru został zbudowany na początku XVI wieku przez władców dynastii Ming (1368–1664). Zaskoczyła nas duża liczba turystów chińskich. Grupa chińskich żołnierzy poprosiła nas o wspólną fotografię – po raz pierwszy widzieli „białego człowieka”.

Grupa na murze OK

Pisząc to krótkie wspomnienie, nie mogę ciągle wyjść z podziwu nad rozwojem Chin. Czterdzieści lat temu na ulicach królowały miliony rowerów bez lampek i małe stragany kupców, teraz to druga potęga gospodarcza świata, loty w kosmos… Zapoczątkował to Deng Xiaoping, niski mężczyzna, miłośnik brydża i futbolu, namiętny palacz tytoniu.

Imponujące, niezwykłe, godne podziwu.

JERZY WIELUŃSKI

                                                   chemik, taternik, wagabunda

W wydaniu nr 251, październik 2022, ISSN 2300-6692 również

  1. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Opowieść o życiu
  2. ANGELA LANSBURY

    Aktorka nietuzinkowa
  3. WYJŚCIE Z ZAŚCIANKA

    Adam Maurizio
  4. DNI PAMIĘCI

    Urban tu był
  5. RELIGIE AZJI

    Zrozumieć i zaakceptować
  6. DRZWI

    Obrońcy przed duchami
  7. ŚWIAT W RUCHU

    Podróż do Pekinu
  8. MARZENIE ZIEMIANINA

    Wiatr księżyca
  9. HISTORIA DECYDENTA

    Krym - marzenie o powrocie do Jałty
  10. BLISKI WSCHÓD

    Gdzie się podziali dawni bogowie?
  11. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Nagroda czy lans?
  12. RELIGIE AZJI

    Torii - brama do miejsc świętych