Established 1999

SPOŁECZEŃSTWO INFORMACYJNE

9 grudzień 2007

Czas wiedzy

Praca na rzecz przyszłości powinna stać się wspólnym wysiłkiem wszystkich. Wydaje się, że polski rząd mało się stara. Z tego, co zrobimy dzisiaj, a także – czego nie zrobimy, efekt zobaczymy dopiero za kilka lat. Jeśli przemysłowi informatycznemu zostaną stworzone odpowiednie warunki rozwoju, to on na pewno wykorzysta tę szansę. Każdy jest kowalem swego losu. W Polsce jest coraz więcej dobrych firm informatycznych, ktore stawiają na rozwój, własne badania i dobrze płacą pracownikom.


Z WOJCIECHEM CHYBOWSKIM



prezesem spółki informatycznej Pentacomp



rozmawia Damian A. Zaczek



Panie Prezesie, czy firmom nie wystarcza już kupowanie dostępnego w sklepach oprogramowania i muszą mieć systemy indywidualne, dedykowane?


Firmy z reguły mają oba rodzaje oprogramowania. Systemy dedykowane krojone są na miarę, pod konkretne, specyficzne potrzeby użytkowników, wynikające z ich unikalnej strategii biznesowej, a więc nie można ich kupić “z półki”. Programy finansowo-księgowe czy kadrowo-płacowe zostały już ustandaryzowane, m.in. ze względów prawnych. W przedsiębiorstwach mamy jednak do czynienia z całym obszarem specyficznych rozwiązań informatycznych, które wynikają z indywidualnych potrzeb biznesowych klienta. Dla nich właśnie opracowuje się oprogramowanie na zamówienie.


Jakich nowoczesnych rozwiązań technologiczno-informatycznych potrzebują dzisiaj firmy?


Przede wszystkim takich, które szybko i sprawnie pozwolą zwiększać skuteczność i efektywność działania. Obecnie kierunki zastosowań informatyki wyznaczają klienci. Takie są wymogi XXI wieku, bezapelacyjnie wieku wszechobecnej i użytecznej informatyzacji. Czas pary i elektryczności, jako motorów napędzających rozwój ludzkości, definitywnie się skończył. Informatyka umożliwia gromadzenie i przetwarzanie nieskończonej ilości danych. Chodzi o to, aby dane przekształcać w użyteczne informacje, a te w wiedzę, która będzie podstawą do podejmowania trafnych decyzji.


Czy swoje oprogramowania kieruje Pan do firm określonych branż?


Coraz wyraźniej widać specjalizację. Jeszcze nie tak dawno generyczne usługi informatyczne były powszechne. Generyczne czyli wymagające tylko umiejętności programowania w konkretnych technologiach czy językach. Tak rozumiane podejście przechodzi do lamusa. Przemysł informatyczny rozwija się w oparciu o zgromadzoną wiedzę w specyficznych obszarach. Pragnę zwrócić uwagę, iż rozwiązania informatyczne nie istnieją w próżni, nie są wykonywane dla działu IT w firmie i ku jego chwale, ale mają służyć poprawieniu funkcjonowania organizacji i pracy w przedsiębiorstwie. Informatyka w każdej organizacji spełnia rolę służebną. Właściwe informacje, niezbędne do prawidłowego funkcjonowania współczesnej organizacji, muszą być dostępne we właściwym czasie dla odpowiedniego grona decyzyjnego. Tu już nie chodzi o programowanie, tu gra toczy się o dostarczenie rozwiązań za pomocą środków informatyki. Rozumienie, co dzieje się w organizacji, jest równie istotne, jak umiejętność programowania. Dlatego staramy się gromadzić wiedzę biznesową w wybranych obszarach. Koncentrujemy się głównie na sektorze telekomunikacyjnym, ubezpieczeniowym, administracji publicznej, a ostatnio także na przemyśle. Każdy z nich ma swoją specyfikę, potrzeby i my przy pomocy informatyki rozwiązujemy występujące problemy w zarządzaniu.


Administracja publiczna docenia potrzeby informatyzacyjne?


Tak, wyrazem rozumienia wagi problemu jest plan informatyzacji państwa. Wydaje się, że w administracji publicznej i odpowiedzialnym za informatyzację MSWiA zrozumiano, iż żyjemy w dobie powszechnej dostępności informacji i różnych, nie zawsze zgodnych z prawem, możliwości ich wykorzystywania. Państwo oparte na informatyce musi być przyjazne obywatelom, którzy tworzą społeczeństwo informacyjne. Państwo przyjazne to takie, które ułatwia ludziom życie w kontakcie z administracją nie poprzez stanie w kolejkach do okienek z garścią papierków, ale poprzez e-administrację, e-urzędy czyli poprzez łatwe i przyjazne mechanizmy z wykorzystaniem możliwości oferowanych przez komputer. My właśnie pracujemy nad rozwiązaniami informatycznymi dla administracji centralnej, ale także dla samorządowej.


Bardziej interesuje Pana centrala czy samorząd?


Administracja centralna stwarza większe wyzwania poprzez ogrom prac, które trzeba włożyć w przygotowywanie projektów. To tu powstają państwowe rejestry, gromadzone są dane o obywatelach. Należy tak pracować, aby zgromadzone dane służyły obywatelom, a nie były wykorzystywane przeciwko nim. Najważniejszym problemem jest zabezpieczenie przed nadmierną kontrolą obywateli i niewłaściwym wykorzystywaniem tych informacji.


Nie obawia się Pan, że dążymy do powstania państwa policyjnego?


Najlepszym zabezpieczeniem jest fakt, że żyjemy w państwie demokratycznym, w które wbudowany jest cały szereg mechanizmów kontrolnych i one powinny patrzeć władzy na ręce.


Coraz śmielej pojawia się pojęcie biometrii. Czy należy jej się bać?


Wręcz przeciwnie. Biometria to dziedzina, która pomaga udowodnić tożsamość osoby. Coraz powszechniej, również z powodu zagrożenia terrorystycznego, nasze dokumenty będą miały zapisane cechy biometryczne posiadacza, np. odciski palców. Chodzi o to, żeby dokument tożsamości był jak najtrudniejszy do podrobienia. Dokumenty biometryczne służą więc bezpieczeństwu i usprawnią ruch na granicach. Ponadto, przy pomocy takiego dokumentu będzie można przyspieszyć załatwianie formalności urzędowych, np. używając podpisu elektronicznego.


Czy Pentacomp angażuje się w ten projekt?


Wykonaliśmy duży fragment oprogramowania obsługującego produkcję nowych paszportów biometrycznych, które od sierpnia 2006 r. są wydawane w Polsce. Zgromadziliśmy już na ten temat sporo wiedzy i kompetencji, i myślę, że będziemy jednym z istotnych dostawców na rynku takich rozwiązań.


To w Polsce. Czy ma Pan ambicje europejskie, światowe?


W dłuższej perspektywie – tak, gdyż jest to właściwy kierunek rozwoju. Pierwsze pilotażowe projekty już realizujemy na rynek amerykański. W Ameryce chcieliśmy się sprawdzić w bardzo konkurencyjnym środowisku, współzawodnicząc m.in. z firmami hinduskimi. Ten sprawdzian wypadł pozytywnie. Natomiast w Europie będziemy wykorzystywali szanse, jakie daje nam członkostwo w UE. A na tym rynku będzie się dużo działo.


W czym Pana firma sprawdziła się w USA?


Jest to obszar systemów medycznych, które służą przetwarzaniu danych przekazywanych i zapisywanych przez urządzenia medyczne i diagnostyczne. Zgromadzone w komputerze dane lekarz może szybko przeanalizować i postawić diagnozę, ewentualnie – skonsultować ze specjalistą z renomowanego ośrodka, a później te informacje przekazać na dowolnym nośniku pacjentowi.


Jak Pan uzyskał ten kontrakt?


Na studiach MBA w ramach tzw. final project opracowałem koncepcję sprzedaży usług Pentacompu na rynek amerykański. Przy okazji realizowania programu offsetowego Lockheed Martin uruchomił inicjatywę, w ramach którego szukano polskich i amerykańskich firm mogących ze sobą współpracować. Byłem na takiej dwutygodniowej misji w USA i przeprowadziłem cały szereg rozmów. Nic z nich nie wynikło, ale kontakty, które wtedy nawiązałem, zaowocowały później.


Wielu polskich znakomitych programistów wyjeżdża z Polski. Nie obawia się Pan drenażu mózgów?


Każdy jest kowalem swego losu. W Polsce jest coraz więcej dobrych firm informatycznych, które stawiają na rozwój, innowacyjność, własne badania i dobrze płacą dobrym pracownikom. Zagraniczne koncerny otwierają u nas centra outsorcingowe, co wymusza konkurencję z Indiami, ale my mamy przewagę ze względu chociażby na mniejsze różnice kulturowe, znakomite wykształcenie, umiejętność abstrakcyjnego myślenia. Co do emigrantów, to myślę, że oni kiedyś wrócą. Sukces Indii w dużej mierze wynika z tego, że duża liczba Hindusów kończyła studia w USA i wróciła w strony rodzinne. Polska diaspora też będzie takim łącznikiem. Z mojej firmy kilka osób wyjechało do USA, Anglii i Szwajcarii, ale nie robię z tego dramatycznego problemu.


Czy możemy porównywać się z Europą i USA?


Takie porównanie będzie zależało od przyjętych kryteriów. Każdy kraj, region ma swoją specyfikę, której nie da się bezkrytycznie przeszczepić. Amerykańska gospodarka, która przez lata była motorem światowego rozwoju, traci rozpęd. Konkurencja z Dalekiego Wschodu jest coraz bliżej. Na pewnej konferencji jeden z Hindusów powiedział, że za kilka lat USA będą światowym centrum handlu, Indie staną się centrum usługowym, Chiny będą światową fabryką, a Europa stanie się światowym muzeum. Ja się z tym do końca nie zgadzam, ale to porównanie powinno nas zmobilizować do intensywnego działania. Dynamika światowych zdarzeń wymaga silnego przywództwa, a w Europie nie ma jedności, rządzą demokracje skłonne do kompromisów. Takie jest nasze europejskie dziedzictwo i tradycja. Nie nawołuję do dyktatury, ale potrzebny jest ktoś, kto wskaże drogę w dwudziesty pierwszy wiek, tak jak to zrobili ojcowie-założyciele Unii Europejskiej 50 lat temu. Europa nie stoi na straconej pozycji, ma tylko przed sobą pracowitych Chińczyków i agresywnych Amerykanów. I to oni dyktują tempo.


Jeśli każdy powinien być kowalem swojego losu, to państwo nie powinno pomagać w rozwoju młodym, zdolnym ludziom?


Praca na rzecz przyszłości powinna stać się wspólnym wysiłkiem wszystkich. Wydaje się, że polski rząd mało się stara. Spójrzmy na Indie. Bangalore jest centrum usług outsorcingowych niemal dla całego świata. Stało się nim m.in. dzięki polityce podatkowej i promocyjnej rządu indyjskiego. Jeśli wchodzimy w gospodarkę opartą na wiedzy, to trzeba ją wspierać, a nie inwestować tylko w węgiel i stal. Można tu winić słabe lobby firm informatycznych, o którym nikt nie słyszał, a o sile górników wie cała Polska. Z tego, co zrobimy dzisiaj, a także – czego nie zrobimy, efekty zobaczymy dopiero za kilka lat. Jeśli przemysłowi informatycznemu zostaną stworzone odpowiednie warunki rozwoju, to on na pewno wykorzysta tę szansę. Przecież w informatyce nie pracują głupi ludzie.


A jak Pan widzi rozwój Internetu?


Internet będzie odgrywał kluczową rolę w przekazywaniu informacji. Internet jest dobrodziejstwem, ale też i problemem, głównie ze względu na hakerów, wirusy, spam. W naszej firmie pracujemy nad autorskimi rozwiązaniami zwiększającymi bezpieczeństwo przepływu informacji. Z powodu kradzieży informacji korporacje i firmy tracą corocznie miliardy dolarów.


Jak dużą Pentacomp ma konkurencję?


Jeśli chodzi o wytwarzanie systemów dedykowanych, to jesteśmy w pierwszej dziesiątce w kraju w rankingu Computerworld Top 200. Rynek jest stosunkowo młody i bardzo dynamiczny. Konkurencja mobilizuje do ciągłego doskonalenia swojej oferty i sposobu działania, a korzystają na tym klienci. W sektorze telekomunikacji i informatyki widać też duże tendencje konsolidacyjne. Firm jest kilkaset i nie dla wszystkich wystarczy miejsca. Przetrwają te, które oferują dużą wartość dodaną, a do takich zaliczam Pentacomp.


Dziękuję za rozmowę.





 

W wydaniu 71, czerwiec 2007 również

  1. DECYZJE I ETYKA

    Caux Round Table Polska
  2. SPOŁECZEŃSTWO INFORMACYJNE

    Czas wiedzy
  3. ISTOTA MARKI

    Subtelna gra
  4. LOBBING W BRUKSELI / LOBBYING IN BRUSSELS

    Godzenie interesów
  5. NASZ LOBBING W BRUKSELI

    Walka o wódkę
  6. LOBBING WÓDCZANY W BRUKSELI

    Do śledzika
  7. PRAWO O LOBBINGU W UE

    Przejrzystość decyzji
  8. HISTORIA

    Potrzebny dystans
  9. PODGLĄDANIE LOBBINGU

    Brak marchewki
  10. OD REDAKTORA

    Warto być
  11. RELACJE PUBLICZNE

    Bez twarzy
  12. BEZPIECZEŃSTWO

    Wojna polsko-polska
  13. ESPERANTO

    Język przyszłości
  14. SZTUKA MANIPULACJI

    Uwdzięcznienie
  15. BIBLIOTEKA D & DM

    Machiavelli w Brukseli
  16. POLSKI HANDEL

    Prawda o rynku