BIBLIOTEKA DECYDENTA
Zdobyć unikalny brylant
Miłośnicy książek z pewnością pamiętają bestseller Macieja Siembiedy „444”. Ten znakomity autor nie kazał im długo czekać na kolejny hit, gdyż ta książka takim hitem niewątpliwie jest. więcej...
Dzisiejsze doniesienia o obchodach rocznicy 4. czerwca, niesłychanie skromnych jak na historyczne wydarzenie tego faktu, przywodzą mi na myśl opinię jednego z najwybitniejszych historyków brytyjskich, profesora Uniwersytetu Oksfordzkiego Timothy Garton Asha, piszącego o znaczeniu Okrągłego Stołu, którego wybory były rezultatem – pisze prof. Zbigniew Pełczyński z Oksfordu.
Prof. Garton Ash napisał, co następuje:
Łatwo krytykować kompromis Okrągłego Stołu z bezpiecznej perspektywy dwóch dekad odzyskanej wolności. Książka przypomina nam, że nikt czegoś takiego dotąd nie próbował i nikt nie wiedział, czy okaże się to możliwe. Kompromis był konieczny do uniknięcia rozlewu krwi. Innym krajom poszło już łatwiej, bo Polska pokazała im drogę. Przez blisko 200 lat po roku 1789 idea rewolucji kojarzyła się w Europie jednoznacznie z przemocą. Rok 1989 przyniósł nowy model rewolucji, który zastąpił jakobińsko-bolszewicki lat 1789 i 1917. To model pokojowej, negocjacyjnej ewolucyjnej rewolucji. Rzecz naprawdę rzadka – autentyczny nowy wynalazek historii.
Jest rzeczą zdumiewającą, że zarówno Okrągły Stół, jak i wybory czerwcowe są dziś tak mało cenione i choć sytuacja była lepsza za czasów rządu PO, znaczenie tych wydarzeń też nie cieszyło się uznaniem. Pomysł pierwszych obchodów był inicjatywą nieformalnej grupy młodzieżowej „razem”, a późniejsza oficjalna próba uchwalenia 4 czerwca jako święta narodowego spaliła na panewce.
To zaprzeczenie znaczenia 4 czerwca jest dla mnie niezrozumiałe. Zgadzam się, że wybory czerwcowe, powołanie rządu Mazowieckiego, zmiana konstytucji i władz państwowych, a nawet całkowicie wolne wybory do rad lokalnych następnego roku nie były całkowitym porzuceniem starego ustroju. Pozostało wiele rzeczy do naprawienia, np. tzw. uwłaszczenie nomenklatury lub rozprawienie się ze zbrodniami UB. Następowały one stopniowo i być może zbyt powoli, ale nie neguje to prawdy zawartej w stwierdzeniu profesora Garton Asha.
Aby uzmysłowić sobie lepiej znaczenie 4 czerwca porównajmy je z wydarzeniami 3 maja 1791 roku i dniem niepodległości 11 listopada 1918 roku. Patrząc na rzecz chłodno i realistycznie uchwalenie konstytucji 3 maja było bardzo wątpliwym osiągnięciem, de facto przyczyniło się do III rozbioru Polski i utraty niepodległości na 123 lata. Polacy naturalnie cenili to, że po latach egoizmu szlacheckiego i magnackiego i braku odpowiedzialności za losy państwa spory odłam elity politycznej niejako obudził się i zdecydował zreformować ustrój Polski, który był przyczyną staczania się jej w przepaść. Pamięć o tej nieudanej pokojowej rewolucji ustrojowej w 1789 roku i sentymenty z nim związane spowodowały kult 3 maja, który trwał ku pokrzepieniu serc przez setki lat i trwa do dzisiaj, ale jest rzeczą oczywistą, że 3 maj nie był prawdziwym osiągnięciem historycznym Polskiego Narodu.
Obchody 11. listopada również grubo przeceniają znaczenie tego wydarzenia. Tego dnia przyszedł z Paryża telegram o zawieszeniu broni i de facto zakończeniu I wojny światowej. O ile pamiętam grupa zacnych polskich obywateli weszła na balkon warszawskiego ratusza i ogłosiła, że Polska od tej chwili jest niezależna. Był to absolutnie czczy gest, czek bez pokrycia. Polska nie miała rządu, administracji, policji, sił zbrojnych i granic. Nie była w żadnym sensie realnym państwem, które rzekomo odzyskiwało niepodległość. Jak powiedział słynny niemiecki filozof G. W. F. Hegel, że państwo jest realnym bytem, gdy jego obywatele są zdolni siłą i skutecznie obronić swego terytorium – albo dobrze zorganizowanej armii, albo masowego zbrojnego powstania ludowego.
Nastąpiło to dopiero wskutek zwycięstwa Józefa Piłsudskiego i odparcia, kawalerią polską pod jego dowództwem, najazdu ogromnych sił bolszewickich na Polskę w sierpniu 1920 roku. Ten „cud nad Wisłą”, był prawdziwą rocznicą niepodległości Polski, bo gdyby się nie udał, całej Polsce groził zalew sił bolszewickich i przyłączenie do jednej z republik sowieckich. Nota bene według książki, której nazwiska autora i dokładnego tytułu już nie pamiętam – ale było to 18 najważniejsza bitwa w dziejach świata. Przegrana Piłsudskiego i lawina kawalerii bolszewickiej potoczyłaby się dalej na zachód, prawdopodobnie co najmniej do Dunaju i Renu.
Myślę, że te refleksje rzucają lepsze światło na historyczne znaczenie rocznicy 4 czerwca 1989 roku.
ZBIGNIEW PEŁCZYŃSKI
LEKTURY DECYDENTA
O co walczył polski żołnierz na Wschodzie
Są to opowiedziane, a następnie spisane wspomnienia Polaka, urodzonego na Litwie, wspomnienia żołnierza, patrioty z lat 1939-1945. więcej...