Established 1999

SIŁA POLITYKI

1 maj 2013

Cel łez - 31.05

Katarzyna Tarnas napisała, jak i po co płaczą nadwiślańscy tzw. działacze polityczni. Się zastanawia, czy to jak pochlipywali czy ryczeli otwarcie było autentyczne – pisze Henryk Suchar.


A może zainteresowani tylko cynicznie grali na emocjach publiki. Książka „Łzy czyste, rzęsiste. Płacz polskich polityków” ukazała się nakładem Wydawnictwa Trio. Rekomenduje ją Marek Kochan, który sam trenuje różnych polityków: podobno jest najdroższy w kategorii instruktorów PR.


Otóż pani Tarnas skupiła się na sześciu osobach: Renacie Beger, Beacie Sawickiej, Beacie Kempie oraz na Radosławie Sikorskim, Michale Bonim i Andrzeju Lepperze. A to dlatego, że te dość rozpoznawalne postaci na oczach społeczeństwa, z różnych powodów, dawały wyraz swym stanom uczuciowym. Tarnas analizuje, dlaczego osoby te zalewały się łzami, co nimi wtedy powodowało, i jak na te „rozdzierające” sceny reagowały media.


Książka młodej dziennikarki, która z wyróżnieniem ukończyła dziennikarkę i politologię, jest ciekawym przyczynkiem do badania kondycji krajowej polityki. I na pewno jest pozycją pionierską. Bo warto ustalić, czy aby płacz osób na świeczniku nie jest zwyczajnym chwytem marketingowym.


Gadojew – 29.05


O tym, że panią marszałek Sejmu atakują, iż 4 czerwca wybiera się do Pekinu nie napiszę. Napaści są tak żałosne, że klawiatura siada. Skreślę za to parę słów o Haszymie Gadojewie. Ki zacz? Aktor, reżyser i pisarz tadżycki, poznany w Duszanbe w 1997 roku, gdy w kraju dopiero dogasała krwawa wojna domowa. Akurat wpadłem na artykuł o nim i patrzę, że ten miły człowiek skończył właśnie 76 lat.


Gadojewa spotkałem na stołecznym bazarze, nawiązałem rozmowę i sobie piliśmy herbatę. To wspaniały, najwyższej kultury dżentelmen, sympatycznie komentujący nasze kino. Zna oczywiście – jak wszyscy mieszkańcy dawnego ZSRR – Zbigniewa Cybulskiego i Daniela Olbrychskiego. Bardzo obydwu ceni. W 1971 roku sam zagrał rolę życia w filmie „Rustam i Suchrab” (kreował postać tego drugiego), w ogromnym, acz dość może nawet niepoważnym skrócie opowiadającym o perypetiach ojca i syna. To obraz historyczny, oparty na motywach słynnego perskiego poematu „Szahname” pióra Ferdousiego (pochodzącego gdzieś z X wieku).


Gadojew ma duży dorobek aktorski (role także Edypa, Hamleta – duży diapazon). Przed 25 laty został ludowym artystą ZSRR. Legitymuje się również niezłym kontem literackim, bo to autor 11 książek. Życzę mu następnych 76 lat owocnego życia.


Pojechać do Czurowa – 28.05


W rozedrganym kraju wariactwo goni wariactwo. Że pojechali do Moskwy członkowie Państwowej Komisji Wyborczej to ma być grzech, coś niestosownego. Może gdyby tam się machnęli prywatnie to by nikt nie zauważył, że są u „wroga”. Choć też wątpię. Odmóżdżonych nadgorliwców – i teraz, i za socu – nigdy ci u nas nie brakowało. Teraz oburzenie prawiczków wybuchło, gdyż owi członkowie PKW udali się byli do pięknego miasta rosyjskiego na zaproszenie Władimira Czurowa, ich kolegi, bo szefa tamtejszego Centrizbirkomu. I że ten cały Czurow to demon, bo zausznik swego imiennika Putina, że szarlatan wyborczy co przekręca na korzyść wiadomych sił wstecznych w Rosji każdą elekcję. A fe!


Wycieczką towarzyszy z PKW zajął się MSZ, pani z Fundacji Batorego i Bóg wie, kto tam jeszcze. Że to niemoralne, że to się uzgadnia, że w ogóle żaden inny kraj unijny tam, do Moskwy, nie wysyła żadnych macherów od operacji wyborczych. A jak nie wysyła (czemu by miał nie wysyłać?), to należy tylko brać przykład. Itd. Toć to farsa w czystym stylu, Mrożek, Gombrowicz, Witkacy do kupy.


Czy jest szansa, że Rzeczpospolita odzyska – może raczej pozyska – rozum, pochyli się nad realnymi kwestiami typu bezrobocie i poważne zapóźnienie cywilizacyjne? Czy też grzęznąć będzie w absurdzie i pierdołach? Niestety, przewiduję to drugie, bo przy rozwiązywaniu pierwszego zagadnienia trzeba by naprawdę talentu, chęci i przede wszystkim poweru, jak to mówią nawet już w mediach.


50-procentowi – 27.05


Tak widzę narodowego przewoźnika lądowego. Podczas mojej ostatniej rajzy pociągami po Polsce, PKP raz się spóźniło, a drugi raz punktualnie wtoczyło na Dworzec Centralny w Warszawie. Spóźniło się nie wiedzieć czemu, boć przecież tory były, nawet nierozmyte przez obfite deszcze. A zagadka narosła w sytuacji, gdy w równie dobrą pogodę lokomotywa na czas przyciągnęła wagony do Warszawy. Cała sytuacja – w dużym przybliżeniu oczywiście – wygląda jak minister odpowiedzialny za komunikację kolejową w Polsce, który w infantylnym rozemocjonowaniu zamienia się z kolegami na czasomierze.


Co jeszcze? Same przedziały nie cuchnęły, nie było pluskiew, szyby nawet  wyszorowane, toalety – da się wytrzymać. A biznesowe podejście firmy wyraziło się też w tym, że jako II klasy sprzedawano bilety klasy I. Żeby zapełnić przedziały, żeby zminimalizować pustacie. Dobre. A po korytarzach przewalali się panowie proponujący przegryzki, picie zimne i gorące. Co jeszcze? Widoki za oknem. A to stacje wyremontowane, nie do końca jeszcze zagryzmolone przez pół-idiotów, tzw. graficiarzy i przystanki przypominające o trudnej przeszłości naszej ojczyzny.


No i brud: na szlaku, na podjazdach do miast, słowem za dużo tych śmieci. Ale te wiadomo, skąd się biorą: to przez potop szwedzki, rozbiory, okupantów różnej maści. To oni nam wpoili takie nieeuropejskie nawyki. Niemniej cieszmy się, że w naszej najeżonej trudnościami drodze do Europy jesteśmy już tacy 50-procentowi.


Gazowa licytacja – 24.05


Teraz Ormianie na własnej skórze odczuwają, że gaz jest ważnym orężem w forsowaniu polityki zagranicznej Moskwy. Będą więcej za ten surowiec płacić, bo… nie idą dokąd trzeba. Erewań nie chce się przyłączyć do Unii Celnej promowanej przez Kreml i zamiast tego dąży do zawarcia traktatu stowarzyszeniowego z Unią Europejską. Traktat przyzna mu przywileje: pozwoli utworzyć z UE strefę wolnego handlu, co stanie w sprzeczności z ewentualnym członkostwem republiki w przedsięwzięciu sterowanym przez Moskwę. To w „nagrodę” wyskoczyła nowa cena: 270 zamiast wcześniejszej 189 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.


Ormianie naprawdę się zdenerwowali, ponieważ nie dość, że uchodzą za najwierniejszego sojusznika Rosji, to jeszcze ma u nich ona jedyną na Kaukazie Południowym bazę wojskową. I tak naprawdę włada większością strategicznych, przynoszących zyski przedsiębiorstw.


Rząd Armenii znalazł się w kropce, bo to nie tajemnica, że szkatuła jest pustawa. Mimo to obiecał subsydiować 30 procent podwyżki. Skąd weźmie pieniądze? Albo weźmie kredyt zwiększając dług państwa albo podniesie podatki, dojąc tego samego podatnika, któremu przyrzekł pomoc. I tak źle, i tak niedobrze. Kreml umie grać.


Stepowe namiętności – 23.05


10 procent obywateli (-telek) Kazachstanu ma odmienne skłonności seksualne. Czyli, jak to się mówi na obszarze poradzieckim, wyznaje nietradycyjną orientację. Liczbę tę przytoczyły „Kostanajskije Nowosti”, cytując Nikitę Naumowa, dyrektora fundacji Community. Według pana Naumowa geje, lesbijki, biseksualiści i transseksualiści nie chcą wprost zdradzać swych upodobań (dlatego w stepowym środkowoazjatyckim kraju nie ma oficjalnych statystyk dotyczących tego zagadnienia).


W sensie otwartości i braku zahamowań miastem najbardziej postępowym, wręcz progresywnym jest Ałma Ata, biznesowa stolica państwa. Naumow z odrazą odrzuca także propozycje, by w Kazachstanie spod prawa wyjąć związki jednopłciowe. – Zakaz taki to by było czyste średniowiecze – ocenił. Dorzucił, że ma świadomość, iż społeczeństwo i władze kazachskie nie przepadają za wspólnotą LGBT, dlatego ona nie zamierza podejmować akcji, które by zakwalifikowano jako prowokacyjne. Prezes Community ujawnił jeszcze, że co roku jego organizacja w różnych formach udziela pomocy 4 tysiącom przedstawicieli mniejszości seksualnych.


No nie wiedziałem, że w mojej ulubionej republice wokół owych nietradycyjnych orientacji tyle się dzieje, takie emocje kipią. Dlatego ciągle trzeba dużo czytać.


Czar ruszczyzny – 22.05


Ciekawostka. Ojciec małżonki czcigodnego prezydenta Estonii w Helsinkach wystaje w kolejkach po darmowe jedzenie. Córka Lembita Inta po mężu nazywa się oczywiście Ilves, na imię ma Evelin, ale to nie tak, że wygnała tatę. Nie, tata wyjechał z kraju, pracował w Finlandii i stamtąd bierze emeryturę. Wiadomo, wysoką, jak to na szeroko pojętym Zachodzie. Poza tym ten 77-letni dziś obywatel pisze pracę poświęconą „wpływowi melioracji na krajobraz Estonii”. To ciężkie wyzwanie, na dodatek materiały źródłowe są głównie w języku rosyjskim. A w kraju pochodzenia rosyjski jest w zaniku jako język dawnych okupantów.


I tu clue: Lembit Int chodzi po gratisowy prowiant w kolejkę, by szlifować mowę Puszkina i Putina. Bo tam w tych bezpłatnych jadłodajniach wiele osób gada po rosyjsku. To i on sobie tam tę śpiewną mowę szlifuje, odkurza słowa, zwroty. I oto mamy zagadkę pobytu na emigracji ojca Pierwszej Damy nadbałtyckiej republiki.


Lembit wyznał, że już jakieś 6 lat korzysta z fińskiej pomocy społecznej, mimo że tak naprawdę wcale przecież nie musi. Jak widać, zniewalający, wręcz hipnotyzerski jest czar ruszczyzny.


Imperium sceniczne – 21.05


180 teatrów w samej Moskwie, w całym kraju – około tysiąca. Rosja od dawna jest potęgą sceniczną i artystyczną. Ma też rzeczowych krytyków, takich jak Paweł Rudniew (nie, nie ma nic wspólnego z budowniczym Pałacu Kultury w Warszawie). To on sypnął liczbami w Teatrze Studio, gdzie odbywa się Festiwal Da! Da! Da!, prezentujący najnowsze dokonania teatralne Rosjan. Rudniew mówił długo i smacznie o tym co się dzieje w Federacji po rozpadzie ZSRR (1991). Żeby się nie rozwodzić zacytuję tylko tego młodego znawcę, że po roku 2000 w ojczyźnie Stanisławskiego i Meyerholda doszło m.in. do festiwalizacji teatru. Że te festiwale – jest ich zatrzęsienie, boć Rosja to kraina teatralna, nieodgadniona – połączyły jakoś ośrodki prowincjonalne, miasta, konsolidują kraj poprzez tę wymianę myśli i słowa. I właśnie – słowo.


Rudniew zwrócił uwagę, że jest ono nadal kamieniem węgielnym sceny rosyjskiej, że trwa wiara w słowo, także w logikę, że dominuje psychologia. Z drugiej strony, oczywiście jest mnóstwo eksperymentów, obecnych jednak głównie na prowincji. Mówił też Rosjanin o rosnącej popularności teatru dokumentalistycznego; wówczas widzowie „patrzą w lustro”, oglądając spektakl, np. ilustrujący problemy lokalnej wspólnoty.


Cenzury dziś nie ma, ale są już widoczne symptomy autocenzury. Skąd się ona bierze? Ano stąd, że już sami, niektórzy autorzy sztuk nie chcą się narażać a to cerkwi, a to kozakom (wiadomo – patrioci), czy nauczycielom. Ale generalnie w teatrze nie jest najgorzej. Da! Da! Da! potrwa do 22 czerwca, widowiska są wystawiane nie tylko w Studio, ale i w Teatrze Dramatycznym, TR i w IMCE.


Fantastyczny Węgier – 20.05


György Spiró jest świetnym pisarzem, jakich nie brakuje w piśmiennictwie węgierskim. Był teraz w Warszawie. Jego sztandarowa książka „Iksowie”, oparta na naszej historii, dopiero tu wyszła Wydał ją już w 1981 roku, ale w PRL nie miała lotów. Stronnictwo ówczesnych „patriotów” oskarżyło Węgra, że nam szarga narodowe świętości. A swoje dzieło poświęcił on perypetiom Wojciecha Bogusławskiego, osadzając akcję w realiach porozbiorowych. Węgierski prozaik posłużył się Bogusławskim, by m.in. odmalować trudne, beznadziejne boje artystów z ówczesną cenzurą. Czyli przedstawiał wypisz-wymaluj epokę socjalizmu z jej ograniczeniami dla artystów. To tak z grubsza, żeby nie spłycać przesłania dzieła, które zostało przepięknie opracowane i opublikowane przez W.A.B. Spiro powiedział mi, że mimo nagonki jakiej padł ofiarą w PRL, głęboko szanuje Polaków; ci zawsze byli dla niego mili.


Pisarz jest także pełen dla nas uznania za to, że jesteśmy tak mocno przywiązani do tradycji, że kochamy swoich herosów. Wspomniał o Mickiewiczu, o którym nad Wisłą napisano całe tomy, podczas gdy o narodowym bohaterze węgierskim, wybitnym poecie Sandorze Petofim nad Dunajem istnieje tylko jedna monografia. Spiro dodał, że nadal śledzi wydarzenia literackie dziejące się w Polsce, ale nie sądzi, by nasza kultura przeżywała teraz najlepszy okres. Ostatnio widział sztuki Tadeusza Słobodzianka i Doroty Masłowskiej. Jego „Iksowie” – poza Węgrami i RP – ukazali się jeszcze w wersji czeskiej i francuskiej. Pytałem go także o politykę. Jest pesymistą, mówi, że trendy długookresowe nie są korzystne dla Europy Wschodniej i Środkowej.


W ogóle w Unii Europejskiej jest kryzys i praktycznie 450 mln mieszkańców obszaru UE odczuwa dziś egzystencjalną niepewność. W dziejach nastał niebezpieczny etap, ale słynny Węgier nie bardzo wie, jak długo to wszystko jeszcze potrwa.


Autor „Iksów” z przygnębieniem patrzy również na swoją ojczyznę, twierdząc, że znalazła się na peryferiach kontynentu. Jednocześnie György Spiró nie pali się do oceniania Victora Orbana, premiera, który nie zawsze ma dobre notowania w zjednoczonej Europie. Czy będzie z niego pożytek się kiedyś dopiero okaże – przewiduje.


Niedyskrecje Watykanu – 17.05


Caroline Pigozzi zachwalała w Warszawie swoją książkę o kulisach funkcjonowania Stolicy Świętej. Tom „Watykan niedyskretnie” w grudniu wyszedł w Paryżu, a już dziś można go po polsku kupić w Warszawie. Wydawnictwo „Rebis” opublikowało tę pozycję szybko, bo też szybko doszło do zmiany na tronie watykańskim; Benedykt XVI niespodziewanie oddał władzę na rzecz Franciszka. Pigozzi opisuje życie lokatorów Watykanu, przewroty pałacowe, nawet garderobę papieską, zastawę stołową, finanse, zwyczaje i obyczaje personelu.


Francuską dziennikarkę pytano, czy nowy papież zmieni styl zarządzania Watykanem. Francuzka twierdzi, że tak, tylko że na razie niewiele widać, ale i czasu jeszcze niewiele upłynęło odkąd objął rządy. Franciszek jest jezuitą i choćby dlatego zechce uprościć procedury, charakter wszelkich uroczystości, nadać im bardziej „przyziemny” charakter. Na pewno przyspieszy też dialog z innymi religiami, zwłaszcza z islamem.


Caroline Pigozzi pisała książkę parę lat, uprzednio zebrawszy tony materiałów. Gdy się ukazała, reakcje były różne. Kardynałowie, do których dotarły egzemplarze albo się zachwycali treściami, w sensie że trafnie oddają realia, albo reagowali nieprzyjaźnie, oburzając się, że autorka niepotrzebnie obnaża podszewkę działania miasta-państwa i jego „natchnionych” mieszkańców.


Matrymonialnie atrakcyjni – 16.05


Mimo opinii pijaków i szałaputów Kirgizi mają powodzenie nawet u cudzoziemek. 640 pochodzących z zagranicy kobiet zawarło z nimi ślub w zeszłym roku. Agencja KirTAG, w ślad za Narodowym Komitetem Statystycznym w Biszkeku, ujawniła narodowość wybranek serc tych, co „to schodzą z konia”. To m.in. Ukrainki, Niemki, Chinki, Koreanki i Amerykanki, które dały się zwieść czarowi mężczyzn urodzonych w tzw. Szwajcarii Azji Środkowej. Także Japonki, Iranki, Szwedki, Szwajcarki i Brytyjki. Właściwie kogóż to nie ma na liście. Ale przewodzą jej – bo któż jak nie one – oczywiście, Rosjanki. Za nimi pod względem liczebności idą Uzbeczki, Kazaszki i Tadżyjki.


Jednocześnie kirgiscy statystycy odnotowują w kraju systematyczny wzrost liczby mieszanych małżeństw. Lecz nawet większym niż rodacy powodzeniem cieszą się Kirgizki; w 2012 roku aż 1001 dziewcząt spod Tienszanu poślubiło zagranicznych kawalerów. Spośród nich najwięcej było Rosjan, Koreańczyków i Uzbeków. Przyjemny jest ten Kirgistan i przyjemne są tam przedstawicielki płci pięknej.


Legion Muzułmański – 15.05


Religijny ekstremizm pociąga za sobą coraz surowsze represje ze strony rządów Azji Środkowej. Żeby to odwrócić i zamortyzować skalę prześladowań potrzebna jest regionalna, zmilitaryzowana organizacja. Może mieć nazwę Legion Muzułmański – proponują mahometanie z Kazachstanu. Jego zadanie by polegało na zapobieganiu konfliktom lokalnym i walce z transgraniczną przestępczością.


Do proponowanej organizacji mogliby nawet przystąpić ludzie, dziś odbywający karę za akty związane z religijnym fundamentalizmem. Chodzi o to, by energia „sił destrukcyjnych kierowana była w pozytywną stronę” i by w tym przypadku „religijny fanatyzm paradoksalnie pomagał zwalczać przejawy przestępczości” – głosi komunikat opublikowany przez Związek Muzułmanów Kazachstanu w portalu CentrAsia.


Dalej czytamy, że obecna polityka władz to wyłącznie „stosowanie środków karnych, nieprzynoszące pożądanych skutków. Dlatego puchną szeregi ekstremistów, rośnie napięcie społeczne oraz nieufność wobec aparatu państwowego”. Przywódcy kazachskich muzułmanów pisma o podobnej treści przesłali nie tylko prezydentowi Nursułtanowi Nazarbajewowi, ale także liderom USA i Rosji, Barackowi Obamie i Władimirowi Putinowi. Czyli sprawę traktują poważnie. Ale czy struktury siłowe krajów Azji Środkowej zechcą tolerować „konkurencję”?


Handel wre – 14.05


57 procent wymiany towarowej separatystycznej Abchazji przypadło w pierwszym kwartale na Rosję. A 20 proc. – uwaga! – na Turcję. A to ci dopiero. Moskwę rozumiem, bo to ona pierwsza uznała secesję Suchumi ze składu Gruzji w 2008 roku. I nawiązała stosunki dyplomatyczne z rozłamowcami, niedługo po wojnie rosyjsko-gruzińskiej, zakończonej porażką wojsk Tbilisi. Przez 5 lat śladem Kremla poszły jedynie Nikaragua, Wenezuela, Nauru, Tuvalu i Vanuatu. Ankara – nie, ale ta prowadzi coraz śmielszą, wręcz neoimperialną politykę, marząc o renesansie Wielkiej Turcji.


Jednym z elementów strategii jest przywrócenie wpływów tureckich na dawnych lennych terenach; dość powiedzieć, że Abchazja była księstwem zależnym od Imperium Osmańskiego od XV do XIX wieku. Teraz promowanie relacji komercyjnych z nieuznawaną Abchazją jest jednym z elementów realizacji nowej śmiałej polityki. A Rosja, mająca dominujące wpływy w tamtej republice, zezwala na te „fanaberie”.


Dodam jeszcze, że wartość handlu zagranicznego separatystycznej, dawnej części składowej Gruzji wyniosła w pierwszych trzech miesiącach tego roku 3,6 mld rubli (ponad miliard dolarów). I stale rośnie, nawet dość szybko, bo tylko w minionym kwartale zwiększyła się o 700 mln rubli w porównaniu do tego samego okresu 2012. Kwitnie sobie, bez oglądania się na prawo międzynarodowe.


Młody Stalin – 13.05


To przedstawienie w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Dyktatora gra Marcin Sztabiński, taki rzeczywiście dobrze ucharakteryzowany na satrapę, który trząsł połową globu. Sztukę autorstwa Tadeusza Słobodzianka wystawił Ondrej Spiszak. Stalin przechodzi tam ewolucję, dojrzewa do roli bezwzględnego tyrana. Przez ten żywy dramat przewija się moc historycznych postaci, od Kato, pierwszej żony Josifa Dżugaszwilego, poprzez Nadieżdę Krupską, Różę Luksemburg, aż do Kamieniewa, Zinowiewa, Freuda czy Junga. Jest też Ludmiła Stahl, ważna, bo to na jej cześć ambitny Gruzin wybrał pseudonim, którym zapisał się w dziejach ludzkości.


Trzeba tę inscenizację zobaczyć, żeby mieć własny pogląd i nie opierać się absolutnie np. na opisach spektaklu w Internecie, bo tam to się aż roi od bzdur i wręcz idiotyzmów. W ciekawej broszurce-programie zacytowano pogląd Leonarda Neugera, stawiającego tezę, że Stalin fascynuje publicystów i historyków (choć raczej wszystko już o nim powiedziano), bo jest w nim „złowrogi, lucyferyczny czar”. A świetny znawca epoki radzieckiej Simon Sebag Montefiore ocenia, że dziś w Rosji mocno kontrowersyjny lider (zmarły w marcu 1953 roku) symbolizuje zwycięstwo, stabilność oraz imperium.


Co tu jeszcze można dodać? Trafia w dziesiątkę. I stąd wśród Rosjan respekt i nawet kult tego bezwzględnego polityka, który kosztem innych krajów zbudował potężne państwo.


Na Tłomackiem – 10.05


Maja Komorowska i tym razem nie zawiodła. W jej interpretacji świetnie brzmiały wiersze poświęcone warszawskiemu zrywowi Żydów przed 70 laty. Podczas spotkania w sali przy Tłomackie Żydowskiego Instytutu Historycznego utwory – także prozą – Broniewskiego, Iwaszkiewicza, Baczyńskiego, Słonimskiego czy Edelmana czytali jeszcze Julia Trembecka, Łukasz Borkowski i Filip Kosior.


70. rocznicy powstania w getcie warszawskim w głównej mierze poświęcony jest też najnowszy numer „Zeszytów Literackich”, z którego zresztą zaczerpnięto prezentowane dziełka. Sala była pełna, występy aktorów przyjęto aplauzem, jak świeże bułeczki szły egzemplarze „ZL” (redakcja osławionego wydawnictwa w zeszłym roku obchodziła 30-lecie istnienia).


W 121. edycji, poza treściami związanymi z insurekcją AD 1943 (19 kwietnia-16 maja) szczególnie zaciekawiła mnie relacja Renaty Gorczyńskiej z jej podróży do Lizbony, gdzie oczywiście tropiła ślady Fernando Pessoi, znakomitości literackiej Portugalczyków, smacznie piszącej, ale i jednocześnie trawiącej życie na pracy biurowej. Gorczyńska współczuje geniuszowi znad Tagu, że musiał ślęczeć nad papierami w biurze, wspominając, że podobny los spotkał i naszych: Gombrowicza, Leśmiana, i Kafkę. W publikacji jest jeszcze parę innych hitów, ale to najlepiej wypróbować „organoleptycznie”. Słowem: założone przez Barbarę Toruńczyk „Zeszyty Literackie” są ciągle bez pudła.


Dariga – 9.05


W Kazachstanie wierchuszka się weseli, raduje. I składa życzenia urodzinowe Daridze Nazarbajewej. Córka prezydenta skończyła 50 lat i nawet mówi się, że po zejściu ze sceny ojca to ona przejmie stery rządów w kraju, który nie może się użalać na brak własnych złóż ropy i gazu. Agencja KazTAG informuje, że w Astanie nie zaplanowano żadnych oficjalnych uroczystości na cześć czcigodnej jubilatki. Tylko krewni i znajomi przekazują Daridze serdeczne życzenia – upaja się agencja.


Wspominam tu postać tej skądinąd ciekawej Kazaszki, również dlatego, że miałem ją okazję poznać. Tyle, oczywiście, że takich znajomków to ona ma na pęczki i zdecydowanej większości może nawet nie pamiętać. Pani Nazarbajewa jest bardzo rozpoznawalną figurą tamtejszej polityki, prawdopodobnie nie zawsze akceptowaną przez ogół społeczeństwa.


50-letnia Dariga to nie tylko polityk, parlamentarzystka, szefowa fundacji działającej w imię propagowania działalności swego ojca, ale i zawołana śpiewaczka operowa. Wykonuje romanse rosyjskie, arie operowe, ludowe pieśni kazachskie oraz utwory Francuza Joe Dassina. Ma córkę Wenerę oraz synów Nuralego i Ajsultana. A czy kiedyś wskoczy na fotel prezydencki będzie zależało od układu sił w elicie astańskiej.


Leczniczy Arkadag – 8.05


Sława kroczy przed prezydentem Turkmenistanu. Zanim Kurbankuły Berdymuchammedow przyjedzie (tuż-tuż) do Astany, jeszcze przed wizytą zaprezentują tam jego dzieło. Ów słynny utwór, „Rośliny lecznicze Turkmenistanu” przełożono właśnie na język kazachski. W stolicy Kazachstanu gości już delegacja turkmeńska, którą tam wyekspediował osobiście wódz, zwany Arkadagiem („Protektorem”). Tak naprawdę, Arkadag musiał podpisać dekret upoważniający zauszników do wyjazdu za granicę, by mogli przedstawić złaknionej literackich nowinek publice kazachskiej jego wiekopomne dzieło.


Gala się odbędzie w Pałacu Pokoju i Porozumienia w Astanie; deputacja władz turkmeńskich ma tam zadbać o najdrobniejsze szczegóły. Już nawet nie tylko o to, by Arkadagowi nie spadł z głowy włos, lecz by czasem podczas uroczystości nie doszło do „przykrych” incydentów. Nie wiem, typu, by ktoś nie zagwizdał, nie zaśmiał się. I tak się toczy ten środkowoazjatycki światek.


Nawiasem mówiąc, Kazachowie czczą Turkmena numer jeden, a tu z coraz większą mocą rozbrzmiewają plotki o pogarszającym się stanie zdrowia gospodarza Kazachstanu, Nursułtana Nazarbajewa. Za kulisami wrze pono okrutna walka o następstwo, a trup się ściele gęsto.


Marzą o rządach – 7.05


Borys Tarasiuk uważa, że w następnym cyklu wyborczym opozycja może wrócić do władzy na Ukrainie. Były minister spraw zagranicznych kieruje w Radzie Najwyższej frakcją Batkiwszcziny byłej premier Julii Tymoszenko. Tarasiuk przypuszcza, że powodem wcześniejszych porażek sił opozycyjnych – podczas wyborów do parlamentu i na prezydenta – był brak wspólnych kandydatów w tym m.in. na szefa państwa. Dodał w wypowiedzi cytowanej przez agencję REGNUM, że kolejną przyczyną niepowodzenia opozycji było nieujarzmione wykorzystywanie przez koła rządzące tzw. zasobów administracyjnych, czyli potencjału tkwiącego w kadrach i mechanizmach aparatu państwowego.


Borys Tarasiuk jest optymistą na przyszłość także dlatego, że – jego zdaniem – ugrupowania opozycyjne mają dostateczny kapitał fizyczny i intelektualny. Ciekawe, czy siły sprzeciwiające się Wiktorowi Janukowyczowi i jego formacji będą w stanie go obalić w następnej elekcji.


Na razie obóz prezydencki nie jest w najgorszej sytuacji, lawirując politycznie i gospodarczo między Rosją i Unią Europejską.


(Nie)winna – 6.05


W głowie przepełnionej wydarzeniami międzynarodowymi – zaznaczę, że (brrr!) nie krajowymi – ciężko znaleźć miejsce jeszcze na literacki romans. A zwłaszcza polski. Ale nie wtedy, kiedy autorką jest niespełna 35-letnia atrakcyjna osóbka, od 15 lat parająca się poezją i obdarzona talentami aktorskimi. Mówię o Marcie Kijańskiej. Po mężu Bednarz. Zatem z przyjemnością, z przeproszeniem, „przeleciałem” jej wydaną przez „Melanż” książkę „(Nie)winna”. Łykałem ją w przerwach między lekturą artykułów o meandrach polityki Rosji, Turkmenistanu czy Chin. I podałem książkę dalej, żeby także inni (bardziej zaawansowani wiekowo) wiedzieli o pojawieniu się Kijańskiej na literackim firmamencie.


Pani Marta już wcześniej opublikowała tomiki wierszy: „Ziarno goryczy” i „Okruchy tęsknoty”; kilka utworów recytowano na spotkaniu w filii Fabryki Trzciny na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Jej debiut prozatorski tylko świadczy o tym, że ta urocza, bezpretensjonalna niewiasta jest na dobrej drodze, by doszlusować do czołówki peletonu XXI-wiecznych polskich Nałkowskich. Dobić do stacji, gdzie się już zakotwiczyły (bo jednak starsze) „bestsellerowe” panie Kalicińska, Grochola czy Szwaja.


Tego też życzę tej, jak się sama określa, perfekcjonistce, zakochanej w literaturze i muzyce klasycznej. Sam zresztą ostatnio słucham głównie muzyki klasycznej, bo w niej już tylko widzę antidotum na aktualne niziny estradowe, że już nie wspomnę o ucieczce przed rozwydrzeniem i brakiem odpowiedzialności rodzimych politykierów.


Ma być Kereku – 2.05


Kazachowie chcą wrócić do korzeni. I chcą mieć nazwy ulic, żeby im swojsko brzmiały. Ostatnio przeciwko poradzieckiemu nazewnictwu burzyli się w Pawłodarze. Nie był to odosobniony przypadek akcji na rzecz promowania rdzennych tradycji. Polegała na tym, że młodzi aktywiści orientacji narodowej doraźnie przewieszali tabliczki na domach, zastępując np. dawną z nazwiskiem Kutuzowa na nową z nazwiskiem swojego bohatera Maszhura Żusupa, poety, etnografa, myśliciela. Albo ulicę Korolenki przemianowali na Abaja, takiego Reya Kazachów tyle że z XIX wieku.


Od dawna też obywatele miasta żądają, by go nazwać Kereku. Czemu? Bo to nawiązuje do osady Koriakowka, istniejącej na miejscu Pawłodaru do 1861 roku. To oczywiście sprawa tubylców, w miarę postępu czasu i autonomizacji coraz dobitniej domagających się powrotu do źródeł. Jednak ich ambicje nie pozostają bez echa w łonie innych narodowości zasiedlających środkowoazjatycką republikę.


Niektórzy, m.in. Rosjanie tego typu działania ochrzcili mianem „prymitywnego nacjonalizmu”, a ich sprawców wręcz „nazistami”. Mocno, co nie zmienia istoty rzeczy, a już z pewnością nie przystopuje tendencji w imię lansowania szeroko pojętej suwerenności.

Henryk Suchar

W wydaniu nr 138, maj 2013 również

  1. POLSCY ZAPOMNIANI NOBLIŚCI

    Dlaczego o nich się nie mówi? - 26.05
  2. PARADOKS EASTERLINA

    Przełom w definicji szczęścia - 23.05
  3. IMR ADVERTISING BY PR

    Bieluch Media Tour
  4. KRONIKA BYWALCA

    Hołd bohaterom - 21.05
  5. KORZYSTANIE Z E-BOOKÓW

    Czy możemy je drukować, kopiować, pożyczać - 21.05
  6. OBALANIE MITÓW

    Czym naprawdę jest Public Relations - 20.05
  7. REKORDOWA AUKCJA W SOTHEBY`S

    "Domplatz, Mailand" za 37,1 mln USD - 17.05
  8. POLSKA W EUROLANDZIE

    Pięć lat bezczynności - 15.05
  9. NIE TAKI PROSTY BIZNES

    Zyski z posiadania nieruchomości - 9.05
  10. SMAKI DEGUSTATORÓW

    To jest dobre
  11. NA WSCHODNIM SZLAKU

    Odkrywanie kontrastów - 6.05
  12. KUPIĆ I CZYTAĆ

    "Tygodnik Powszechny" nr 21 - 22.05
  13. KATASTROFY LOTNICZE

    Paradoksalne błędy pilotów - 3.05
  14. LEKTURY DECYDENTA

    Poloneza czas kończyć - 2.05
  15. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Tajemnica Całunu Turyńskiego odkryta - 22.05
  16. WINO BORDEAUX 2012

    Pić czy inwestować? - 2.05
  17. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 31.05 – W białych rękawiczkach
  18. SZTUKA MANIPULACJI

    Rodzaje wymówek - 2.05
  19. SIŁA POLITYKI

    Cel łez - 31.05
  20. I CO TERAZ?

    Czytajmy poetów, ale zanim..., a nie gdy... 22.05
  21. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Ojciec nowoczesnego Azerbejdżanu - 18.05
  22. ŁUPKI I POLITYKA

    Emocje i nadzieje w Polsce - 2.05