WALKA BOGÓW
Hadad albo Ba'al
Był istotą dobrą i przyjazną człowiekowi. Bóg nieba, deszczu i burzy, płodności i urodzaju. więcej...
Mam urlop. Taki prawdziwy, co znaczy, że robię to, na co mam ochotę, i nie robię nic, na co nie mam ochoty. Już tak nie potrafimy, prawda?
A ja na przekór trendom postanowiłem przypomnieć sobie, jak to jest. Oto wyniki.
Piątek, ostatni dzień przed wakacjami. Każdy z nas zna tę dziwną prawidłowość, że choćby przez cały poprzedzający urlop tydzień w pracy było sennie i ospale, to w piątek – ulewa zadań. Chronić się przed nimi nie ma sensu, parasole ani peleryny nie działają, nawałę tę trzeba przetrwać, „w ciało przyjąć”, przed siłą żywiołu głowę pochylić… Przeminie.
Po pracy tryb zadaniowy jednak nadal włączony i ciężko zejść z wysokich obrotów, perspektywa długotrwałej wolności irytuje bardziej, niż cieszy. Jutro rano pójdę pobiegać – pomyślałem. Od razu poczułem się lepiej.
Sobota. Zaszła zmiana. Pobudka, a raczej ocknięcie się, bo bez budzika. Rzut oka za okno – chmury. Dospanie. Już jest nieźle. Kawa. Zerknięcie do lodówki – pusto, trzeba iść na zakupy. Nie chce mi się. Gazeta w łóżku. Śniadanie z tego, co jest. Bieganie? – o nie. Książka w łóżku. Druga kawa. Pisanie w łóżku. Jest bosko.
Niechaj wolno mi będzie wspomnieć, bo tematu w dzisiejszych czasach nie da się uniknąć, o bezkosztowości takiego wypoczynku, zerowej niemal cenie tych małych radości. Źródłem komfortu jest bowiem nie tylko pieniądz, lecz również – czy może przede wszystkim – czysty czas, czas bez zobowiązań, czas przepędzony leniwie, czas, kiedy nic nie musimy, w którym nikt od nas niczego nie chce, a my mamy prawo nie czuć z tego powodu wyrzutów sumienia. Jeśli uda nam się pochwycić nić takiego czasu i zaczniemy nawijać ją na kłębek odpoczynku, będzie z czego ciągnąć w intensywnym okresie pomiędzy wakacjami a Gwiazdką.
Nie odkrywam niczego nowego. W świetnej książce Philipa Zimbardo i Johna Boyda „Paradoks czasu”, autorzy starają się zwrócić naszą uwagę na to, jak łatwo zamieniamy jedyne dobro, którego zasób jest ograniczony – nasz czas na Ziemi, zwany życiem – na dobra iluzoryczne lub tylko ich obietnicę. Jako przykład podają decyzję o udziale w przyjęciu, o którym wiemy, że będzie nudne i zajmie nam co najmniej dwie, niepowtarzalne godziny naszego życia; ale mimo to idziemy na nie, gdyż – być może – przyspieszy naszą karierę lub opóźni jej schyłek.
Wydaje się jednak, że autorzy odkryli tę prawidłowość w wieku już dojrzałym, po drodze zaliczywszy setki takich przyjęć, dzięki czemu wyrobili sobie nazwiska, które teraz pozwalają im na wydawanie książek tłumaczonych na dziesiątki języków… I zapewne wyciągnęli wnioski, zastosowali się do swych własnych rad i wskazań. Korci nieco, by spytać, czy odmówili też udziału w koktajlu promującym ukazanie się „Paradoksu czasu”?
Mógłbym to z resztą sam sprawdzić, współczesna technologia pozwala – ale mi się nie chce. Za oknem zza chmur wychodzi słońce, głód wygna mnie w końcu na zakupy, a poczucie obowiązku na przebieżkę. Póki co jednak znów sięgnę po książkę. Może zrobię trzecią kawę? Zobaczymy, na co będę miał ochotę. Mam urlop.
Alojzy Topol
SENTYMENTY
Pusty uśmiech kelnera
Z jakiego powodu wraca się do książek niegdyś przeczytanych? Niepamięć treści, pamięć stylu, nazwisko autora, nowe wydanie, klasyka gatunku? Każdy czytacz ma swój powód. więcej...