Established 1999

SEMANTYKA

17 październik 2011

Lobby - nazwa grobem kwestii

W Polsce czasownika lobbować coraz częściej używa się w miejsce wytartego materialnymi trudnościami minionej formacji zwrotu „Ja to załatwię”. Lobbować zaczyna wtedy znaczyć tyle co załatwiać coś komuś, w sytuacji, gdy w normalny, prawem i obyczajem przewidziany sposób ten ktoś nie może poradzić sobie sam. Coraz częściej za pomocą terminu lobbować jego użytkownicy załatwiają też siebie samych – pisze Ryszard Grupiński.

RYSZARD GRUPIŃSKI


 


 


   Lobby, lobbing, lobbysta, lobbować to słowa dla których ryzyko przekształcenia w natręty językowe rośnie z każdą medialną chwilą.  Dokładnie!  – tylko to osobnicze powiedzonko, tylko ten natręt świeżej daty swą bezsensownością i obcością użycia bije lobby – styczne zapożyczenia we współczesnym języku.


   Wśród dawnych leksykalnych proletariuszy wielu było takich, którzy każdą wypowiedź rozpoczynali na bazie, ciągnęli na odcinku i kończyli po linii. Dziś części materialne wzbogaconego newbiznesu poraża jeszcze większym ubóstwem i dziwactwem językowym. Bazę, odcinek i linię zastępuje teraz słowo nowe, klucz – patent do politycznej mocy – lobowanie. Wypada jednak odróżnić autentyczne popisywanie się znajomością wyrazów obcych od ryzykownego, przygodnego, niewłaściwego i często wprost samoośmieszającego się używania słownych dźwięków, zasłyszanych z językowych dzwonów. Zamiast twórczego ozdabiania stylu jawi się na semantycznym rykowisku kiczowaty, słownikowy jeleń.


Źle się dzieje w państwie duńskim, gdy wielu politycznych decydentów medialne używanie słowa lobby traktuje wyłącznie jako językowe hobby.


   Jakie argumenty, jakie racje, jakie przykazania przemawiać mogą za używaniem wyłącznie wyrażeń i zwrotów narodowych?


   1/ Nie należny używać wyrazu obcego dla samej tylko ozdoby stylu czy też wyłącznie dla popisania się wyrazu tego znajomością;


   2/ Nie należy używać wyrazu obcego jeśli nie jest całkowicie pewnym dokładnego jego znaczenia oraz tego, że zostanie on właściwie zrozumiany przez otoczenie;


   3/ Nie należy używać wyrazu obcego gdy wyraz ten jako objaw bezmyślności snobów grozi pojęciowym zamętem.


   A oto przykład posłużenia się czasownikiem lobbować, zaczerpnięty z wypowiedzi jednego z senatorów (Decydent nr 5):


grupa parlamentarzystów wywodzących się z grona przedsiębiorców lobbująca (podkr. – R.G.) za stabilnością podejmowanych tu decyzji…


Grupa z grona czy grono z grupy stabilność decyzji czy decyzja stabilności – niech senatora immunitet chroni – to jego licentia poetica. O opis zgrozy, jaką budzić musi sklonowany z czasownika przyimkowego optować za językowy potworek lobbować za, apelować wypada wprost do językoznawców ( a może od razu lobbować za takim opisem?)


   Wyrażenie grupa parlamentarzystów lobbujących za… wskazuje, iż lobbują sami ustawodawcy, a takie rozumienie terminu gwałci już wyraźnie powszechne, a tym bardziej gimnazjalne intuicje znaczeniowe.


   Jeszcze chwila a bogactwo semantyczne wyrażeń: podjąć wysiłki, dołożyć starań, nie żałować trudu, stanąć na głowie, walczyć, bić się, kruszyć kopie, toczyć bój  sprowadzone zostanie w wykrzywionych snobistycznym kaprysem ustach niektórych polityków do jednego wyrazu –  do słowa lobbować. Wtedy to właśnie nazwa stanie się grobem kwestii. Poznawcza, życiowa wartość terminu lobby spadnie do zera, a pojęciowy zamęt zbliży się do nieskończoności.


   W Polsce czasownika lobbować  coraz częściej używa się w miejsce wytartego materialnymi trudnościami minionej formacji zwrotu „Ja to załatwię”.  Lobbować zaczyna wtedy znaczyć tyle co załatwiać coś komuś, w sytuacji, gdy w normalny, prawem i obyczajem przewidziany sposób ten ktoś nie może poradzić sobie sam. Coraz częściej za pomocą terminu  lobbować jego użytkownicy załatwiają też siebie samych. Do czego nadawać się może czasownik lobbować, gdy pojmowany jest jako synonim zwrotnego czasownika załatwić się?


   Jeśli do posługiwania się obcym narodowo wyrazem  lobby zniechęca tandeta czysto stylistycznej obróbki, mierność erudycyjnego popisu, brak pewności, że słowo do rzeczy i do ludzi i obawa przed pojęciowym bałaganem, to warto zapytać czy istnieją w ogóle jakieś argumenty za używaniem tego terminu?


   Racją – przykazaniem użycia wyrazu obcego może być potrzeba wyrażenia pewnej treści myślowej nie dającej się zamknąć w żadnym wyrazie swojskim. W wypadkach, kiedy istnieje możliwość wyboru między wyrazem obcym a swojskim, należy dać pierwszeństwo swojskiemu.


   Czy istnieje związana z poruszanym tu tematem treść, którą trudno, bądź wręcz nie sposób przekazać za pomocą słowa rodzimego?


   Każda władza ustawodawcza wystawiona jest na podejmowane przez różne grupy interesów próby pozaparlamentarnego kształtowania prawotwórczych decyzji. Za pomocą jakiego słowa w naszym etnicznym języku określić można tego typu zabiegi?


   Słowa brak! Co począć? Kuć własny narodowy, bądź szerzej – słowiański termin czy też zaciągnąć zagraniczną pożyczkę? Wymyślanie niewątpliwie nobilituje. Wymaga jednak ambicji językowych na miarą nobla ( pierwiastka otrzymanego sztucznie). Importować?  Skąd? W XIX wieku w parlamencie stanu Nowy Jork w Albany na określenie osoby podejmującej próby kształtowania decyzji władzy ustawodawczej użyto określenia lobby agent  (patrz: Decydent nr 1). Osoba taka czatowała na parlamentarzystów, wyczekując w przedsionkach, westybulach, kuluarach Kongresu, zwanych właśnie lobby. Termin jak znalazł i to do kupienia za darmo. Agenta, ze względu chociażby na hipotetyczny u nas ich nadmiar, można sobie darować i posługiwać się określeniem pochodnym – lobbystą.


   Poza sporem pozostaje twierdzenie, że Amerykanie mają metody coraz bardziej wyspecjalizowanego wpływania na proces legislacyjny, zachowuje swą niepowtarzalną specyfikę. Oczywistym jest też, że stosowane w każdym systemie parlamentarnym metody kształtowania decyzji politycznych przez grupy interesów mają cechy sobie wspólne. Terminologia amerykańska nie przyjmuje się jednak łatwo – przynajmniej oficjalnie – w językach Unii Europejskiej. Wpływają na to w zasadzie cztery czynniki:


1)    Swego rodzaju bezrefleksyjne, stereotypowe kojarzenie słowa lobby z nielegalnymi bądź jedynie para legalnymi zabiegami perswazyjnymi, dokonywanymi przez różne grupy interesów w sferze decyzji politycznych (np. w języku niemieckim lobby traktuje się jako pojęcie mit negativer Farbung);


2)    Lobbystyczne  słownictwo amerykańskie traktowane jest w Europie jako biznesowa mowa potoczna, z całym jej brakiem precyzji, z całą wieloznacznością;


3)    Operowanie zaatlantyckim słownictwem działa w Europie niejako antyheurystycznie. Innymi słowy nie sprzyja powstawaniu atrakcyjnych pomysłów  w sferze kontynentalnych zjawisk związanych z „zewnętrznym” kształtowaniem procesu ustawodawczego, nie  generuje teorii ustawodawczego wpływu  na miarę  współczesnych zabiegów integracyjnych, nie mobilizuje do zwiększania społecznej akceptacji „zewnętrznych” praktyk ustawodawczej perswazji.


4)    Nierzadkie, szczególnie literacko-medialne, najczęściej czysto hipotetyczne, metodologicznie przekłamane, intelektualnie nieuczciwe prezentacje przekupywania członków legislatywy, wpływania na opinię publiczną i organizowania jej do wymierzania presji w pożądanym dla grupy celu, uciekania się do zorganizowanych zabiegów nielegalnych, prowadzą wprost do stereotypów, do nieuprawnionych logicznie generalizacji. Stąd właśnie wywieranie wpływu na ustawodawcę utożsamiane jest bezrefleksyjnie z technika politycznego szantażu, z ustawodawczym zakupem społecznie nie kontrolowany


  Sprawozdawczo rzecz ujmując wyróżnić więc można niejako cztery znaczenia w jakich używa się w Polsce termin lobby.


  W znaczeniu ścisłym tak nazwana jest każda grupa pozaparlamentarna wywierająca we własnym interesie wpływ na działalność ciał ustawodawczych.


   W znaczeniu szerszym chodzi o grupę, która dla realizacji swych celów wywiera wpływ na dowolne organy władzy państwowej.


   W znaczeniu potocznym słowem lobby określa się każdą wpływową grupę w określonym środowisku, warstwie społecznej, przedsiębiorstwie, instytucji itd.


   W znaczeniu językowo wykolejonym lobować to tyle co załatwić komukolwiek co się da


   Wartość poznawania terminu jak też i jego praktyczna użyteczność pozostają oczywiście proporcjonalne do jego ścisłości. Warto więc zaproponować konwencję terminologiczną, na mocy której na łamach Decydenta używałoby się słowa lobby z reguły w znaczeniu ścisłym, wyjątkowo w znaczeniu szerszym i wcale w znaczeniu potocznym.


O znaczeniu wykolejonym wypada po prostu zapomnieć.


   Próbę rozwiązania lobbystycznych problemów terminologicznych na unijnym gruncie europejskim podejmuje w swych publikacjach z zakresu teorii prawa i polityki G.K. Pursini.


Autor ten postuluje rozwijanie wyodrębnianej metodologicznie i materialnie dziedziny działalności naukowej i praktycznej, której celem byłoby kształtowanie narzędzi, technik i metod społecznie akceptowanego oddziaływania grup interesów na proces ustawodawczy.


   Cały społeczny proces tworzenia prawa G.K. Pursini dzieli na stanowienie wewnętrzne (in) i na kreowanie zewnętrzne (eks).  Stąd każdy, kto podejmuje zorganizowaną działalność zmierzającą do kształtowania ustawodawstwa, do tworzenia prawa, a więc każdy legista, jest bądź inlegistą (tradycyjnie rozumianym ustawodawcą) bądź ekslegistą (lobbystą w znaczeniu ścisłym).


   Jednym z celów jakie stawia sobie ekslegistyka jest opracowanie projektów prawnego unormowania działalności grup interesów i to nie tylko w postaci rozbudowanej regulacji ustawowej, ale i konstytucyjnej.


   Jak ułatwić parlamentarzystom podejmowanie decyzji ustawodawczych, które neutralizowałyby konflikt poszczególnych grup interesów i równocześnie prawnie zabezpieczał  te grupowe interesy, które pozostają istotne dla sprawnego funkcjonowania państwa i zgodne – z wyznaczanym aksjologią konstytucji – życiem obywateli – to właśnie poznawcze i praktyczne problemy dyscypliny zwanej ekslegistyką.


   Jak wypełnić w tym procesie odpowiedzialną rolę pośrednika między interesem społecznej części i racją państwowej całości, jak rzetelnie pełnić funkcję rzecznika grupowego interesu ustawodawczego – to problem ekslegisty, europejskiego lobbysty stającego w obliczu prawa na miarę XXI wieku.


 


Ryszard Grupiński


 


Określenie w tytule „nazwa grobem kwestii” zapożyczono od Karola Irzykowskiego

W wydaniu 10, czerwiec 2000 również

  1. Z KRAKOWA DO BRUKSELI

    Lobbing integrujący
  2. UWAGA! WYBORY

    Dlaczego głosujemy?
  3. ZNAKI CZASU

    Europa bez granic
  4. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Lobbing Busha w ONZ
  5. JACY JESTEŚMY

    Nieufni męczennicy, czyli ofiary niewybaczalnej krzywdy
  6. W SAMOOBRONIE

    Unia konsumentów
  7. WIDZIANE Z WYSPY

    "Czerwony Ken" czy "Obywatel Ken"?
  8. REGULACJE LOBBINGU

    Pro publico bono
  9. SEMANTYKA

    Lobby - nazwa grobem kwestii
  10. UMYSŁ LIDERA

    Być i mieć czyli najpierw charakter
  11. DECYZJE I ETYKA

    Rzecz o gwizdaniu
  12. SZTUKA MANIPULACJI

    Gra znaczonymi kartami
  13. BEZPIECZEŃSTWO

    Ciągła rywalizacja