Established 1999

PUNKT WIDZENIA

15 czerwiec 2008

Nowy gracz

W Unii jest pewna kultura kompromisu, przecież Unia jest zbudowana na zasadzie solidarności. My tę solidarność chcemy utrzymywać, ale zarazem zachowujemy się tak, jakby w Unii obowiązywały wyłącznie zasady walki wet za wet. Ktoś wygra – my musimy przegrać i odwrotnie. Myślę, że są dwie przyczyny nastrojów antyeuropejskich. Z jednej strony ignorancja – niestety nie zadbaliśmy o to, żeby pokazać, jakie naprawdę szanse ma Polska w Europie, i jakie są rzeczywiste – a nie mityczne – zagrożenia – mówi Dariusz Rosati.


Prof. DARIUSZ ROSATI


deputowany do Parlamentu Europejskiego


Paweł Makowski: Mówiąc niedawno, że “Polska jest nowym graczem w Parlamencie Europejskim i to graczem, który wchodzi z niezbyt dobrą reputacją”, co Pan miał na myśli?
DARIUSZ ROSATI: Przede wszystkim myślałem o bardzo wyraźnie zarysowanych w polskiej polityce i w polskim stanowisku rządowym tendencjach eurosceptycznych. Przyjęte przez rząd stanowisko sugeruje, że Polacy jakoby nie są zwolennikami głębszej integracji europejskiej, że głównie zależało nam na rozwiązaniach takich, które dawałyby nam możliwość powstrzymywania określonych decyzji. Polska w ten sposób zyskała reputację kraju, który nie jest przygotowany do kontynuacji procesu integracji europejskiej i wchodzi do Unii, aby tę integrację hamować. To z kolei zaniepokoiło kraje Europy kontynentalnej, stanowiące jej główne jądro, osłabiając naszą pozycję wyjściową.


Czyli “złej reputacji” nie należy pojmować jako oceny złego zachowania. Po prostu nasze zachowania są niechętnie odbierane przez kraje wiodące?
Odbierane z zaskoczeniem. Proszę pamiętać, że nie tylko polski rząd zajmuje takie stanowisko. Mieliśmy występy niektórych naszych przedstawicieli na forum parlamentu europejskiego, które podkreślały odrębności i wyrażały głównie obawy związane z UE. To było chyba zaskoczeniem i gdy dołożymy do tego jeszcze niską frekwencję w wyborach europejskich i silną reprezentację przeciwników integracji europejskiej, to w sumie tworzy się wizerunek kraju, który nie jest zainteresowany pogłębianiem procesu integracji.


Powinniśmy się wstydzić eurosceptycyzmu? Polacy są eurosceptyczni, bo się po prostu boją Unii? Bo występujemy z pozycji słabszego?
Ale słabszego, który może skorzystać. Nie wchodzimy na targ, gdzie każdy walczy o swoje. W Unii jest pewna kultura kompromisu, przecież Unia jest zbudowana na zasadzie solidarności. My tę solidarność chcemy utrzymywać, ale zarazem zachowujemy się tak, jakby w Unii obowiązywały wyłącznie zasady walki wet za wet. Ktoś wygra – my musimy przegrać i odwrotnie. Myślę, że są dwie przyczyny nastrojów antyeuropejskich. Z jednej strony ignorancja – niestety nie zadbaliśmy o to, żeby pokazać, jakie naprawdę szanse ma Polska w Europie, i jakie są rzeczywiste – a nie mityczne – zagrożenia.


Kto nie zadbał?
Ci, którzy prowadzili negocjacje akcesyjne, czyli rząd i jego agendy. Elity europejskie nie przeprowadziły inteligentnej propagandy proeuropejskiej, która pokazałaby, że Polska może bardzo dużo zyskać. Po drugie, była to polityka rządu w kwestii traktatu konstytucyjnego. Rząd, może niefortunnie popchnięty przez opozycję, zaangażował się w bardzo ostrą retorykę antyeuropejską, która wywołała te wszystkie demony przeszłości, obawy.


Czy nie jest tak, że “nie zadbała” też Europa?
Nie jestem zwolennikiem szukania winnych zawsze gdzieś na zewnątrz. 12 lat staraliśmy się o członkostwo, stawiając je na czele wszystkich naszych priorytetów strategicznych i nagle okazuje się, że ledwo ten cel osiągnęliśmy, a już rozpętało się prawdziwe piekło obaw, strachów i lęków, że ktoś chce nas oszukać. To niepojęte. Ja nie mogę zrozumieć, jak poklask i posłuch w narodzie zyskują partie, które krzyczą, że UE stanowi zagrożenie dla suwerenności. Nie mogę zrozumieć, że rolnicy polscy, którzy wygrali najwięcej, są gremialnie przeciwko członkostwu. To nielogiczne. Moim zdaniem elity nie zdały egzaminu politycznego, ponieważ potrzebna była wielka akcja edukacyjna, na temat tego, czym jest zjednoczona Europa. A ta akcja, sądząc po sukcesie partii eurosceptycznych, była bardzo powierzchowna.


Ostatnio Trybunał w Strasbourgu wydał wyrok dotyczący zwrotu mienia zabużańskiego. To sprawa, która wynika z powojennego podziału Europy. Czy obecna Europa jest skłonna do historycznej refleksji?
Jest pewien kryzys świadomości historycznej, i jest też kryzys świadomości politycznej. Tu chodzi głównie o to, że chyba nie ma obecnie w Europie mężów stanu kalibru Moneta, Schumanna, Adenauera i innych “ojców założycieli”. Mamy polityków, którzy walczą o wygrane wybory, którzy patrzą w sondaże. Utraciliśmy trochę poczucie pewnej współodpowiedzialności za losy kontynentu, wynikającej z doświadczeń historycznych. Nie znam jeszcze szczegółów wyroku Trybunału, ale jedna rzecz jest pewna, to świadczy o słabości polskiego wymiaru sprawiedliwości, który nie był w stanie uporać się z problemem mienia zabużańskiego. Odeszły na dalszy plan pewne wspólne wartości, które były żywo obecne w powojennej Europie. Może dlatego, że odeszło pokolenie, które było w stanie wznieść się ponad doraźne interesy. Z wielkim rozczarowaniem i dezaprobatą obserwuję te wszystkie polityczne przepychanki, te zajadłe spory podczas spotkań na szczycie szefów państw i rządów, gdzie duch wspólnoty europejskiej, poczucie wspólnego losu po prostu zostały zupełnie zagubione w ogniu rozmaitych targów.


Biorąc pod uwagę naszą krótko trwającą niepodległość, mam wrażenie, że pozbawiono nas pierwszej miłości, od razu narzucono nam małżeństwo. Europa jednoczyła się w okresie powojennym, był w tym patos dziejów. My podpisaliśmy taki kontrakt w urzędzie…
To prawidłowa diagnoza. Była taka fala entuzjazmu jeszcze w 1989-90 r., kiedy dużo się mówiło o odpowiedzialności historycznej, ale gdzieś ten nastrój uleciał i zostało tylko to twarde targowanie, które rodzi przekonanie, że Unia jest rodzajem bazaru, na którym, kto taniej kupi, ten wygra. Jest za mało poczucia wspólnego dobra, wspólnego interesu w tym wszystkim.


Dziękuję za rozmowę.



 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


W wydaniu 57, lipiec-sierpień 2004 również

  1. DECYZJE I ETYKA

    W akacje
  2. SZTUKA MANIPULACJI

    Schlebianie jako wymuszenie
  3. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Castro jako lobbysta
  4. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Zabójcza troska
  5. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Sztuka wygrywania wyborów
  6. LOBBING W W. BRYTANII

    Ile wolno zarobić? / How much can you earn?
  7. BARIERY EFEKTYWNOŚCI

    Ograniczenia świadomości
  8. POLSKIE ROLNICTWO

    Nadzieja i niepokój
  9. DYPLOMACJA

    Pogodna osobowość
  10. DYPLOMACJA

    Desperacja terrorystów / The desperation of terrorists
  11. PUNKT WIDZENIA

    Nowy gracz
  12. PUNKT WIDZENIA

    Forsę brać!
  13. NASI W BRUKSELI

    Takie są początki
  14. SAMORZĄD

    Szkoła demokracji