Established 1999

PSYCHOLOGIA

27 sierpień 2009

Ekonomia, głupku

Nigdy nie odważyłabym się używać takich nieprzyjemnych kolokwializmów, gdyby nie fakt, iż przedwyborcza maksyma Billa Clintona powtarzana jest dziś często przez różne znakomitsze niż ja osoby – od doradców z Centrum Adama Smitha po przedstawicieli rządu. Najczęściej powtarzana jest właśnie w tej formie, choć prezydent Stanów Zjednoczonych miał na myśli gospodarkę, nie ekonomię. Pojęcia te tożsame nie są, to oczywista, lecz wielu ekonomistom, a co gorsza biznesmenom zarządzającym firmami i politykom kierującym państwem, tak się chyba wydaje – pisze Iwona Majewska-Opiełka.


          Abraham Maslow powiedział, że „ktoś, kto dobrze włada młotkiem, wszędzie widzi gwoździe”. Nie dziwi zatem fakt, że ekonomiści wszelkich tytułów i etatów posługują się  cyframi, liczbami i modelami ekonomicznymi po to, by wyjaśniać niemal każde zjawisko gospodarcze i sporo zjawisk społecznych. W końcu to jest to, co znają najlepiej, a ponadto trzeba jakoś usprawiedliwiać swoje istnienie. Dziwi natomiast to, że wypowiadane przez nich zdania świat tak poważnie traktuje, choć rzeczywistość pokazuje co pewien czas, że górale mają lepsze wyniki w przepowiadaniu pogody niż ekonomiści w prognozowaniu sytuacji gospodarczej państwa czy świata, a biznesmeni intuicyjnie podchodzący do rynku radzą sobie często znacznie lepiej niż ekonomiści prowadzący firmę. Prawdę mówiąc najgorzej funkcjonują właśnie przedsiębiorstwa prowadzone przez ekonomistów, co wiem nie tylko z własnej praktyki doradczej, ale również z literatury. 


Prezydent RP ma kilku doradców ekonomicznych, w przedsiębiorstwie dyrektor finansowy jest wyrocznią, a na studiach doktoranckich z zarządzania, gdzie uczęszczam, ekonomia i przedmioty związane z finansami są silnie obecne mimo iż słuchacze studium przeważnie ukończyli zarządzanie lub studia ekonomiczne.


         Jakby tego było mało, w przypadkowych rozmowach, a także w tych organizowanych w telewizji można usłyszeć, że przyczyną rozpadu więzi małżeńskich i problemów rodzinnych jest „trudna sytuacja ekonomiczna”. 


Magia ekonomii zawładnęła naszymi umysłami. Ostatecznie przekonał mnie do tego wykształcony mężczyzna w średnim wieku, który w dyskusji na temat oblicza naszej gospodarki i jej skutków społecznych powiedział: „W końcu kapitalizm polega na wyzysku człowieka przez człowieka. Chodzi o zysk”. Autor tej koncepcji dawno w grobie, ustrój powodowany jego przemyśleniami – szczęśliwie – również, a człowiek swobodnie powtarza takie bzdury.


Trudno się nie zgodzić ze słowami J.M. Keynessa, który w wydanej w Polsce w 1956 roku „Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza powiedział „…idee głoszone przez ekonomistów oraz myślicieli politycznych, bez względu na to, czy słuszne czy błędne, mają większą siłę niż się powszechnie przypuszcza. W rzeczywistości one to właśnie rządzą światem.  Działacze przekonani, że nie podlegają żadnym wpływom intelektualnym, są zazwyczaj niewolnikami idei jakiegoś dawno zmarłego ekonomisty.”


I co się dzieje w Polsce z tą wiedzą ekonomiczną, z jej prawami i wnioskami, jakie powinny z niej wypływać? Ano na niewiele się zdają. Po pierwsze na ten sam temat różni ekonomiści mają inne zdanie (rozbieżność taką obserwuje się w ostatnich latach szczególnie pomiędzy kolejnymi ministrami finansów i ekonomistami z Centrum Adama Smitha), a po drugie nawet jeśli politycy rządzący krajem podejmą decyzję w oparciu o prawa ekonomiczne i rachunek finansowy, to posłowie i tak często je torpedują. Nawet jeśli w jakichś sprawach ekonomiści się zgadzają, to w sejmie i w społeczeństwie i tak ostatecznie wygrywa nie ekonomia tylko… psychologia. 


I tutaj pojawia się pytanie: dlaczego politycy, ekonomiści i zarządzający gospodarką i biznesem nie uczą się z równym zapałem psychologii, a w praktyce nie odwołują się do jej praw i wniosków, jakie można z nich wyciągnąć? Wracam do początkowych zdań tego felietonu. Ekonomia to nie gospodarka. Gospodarkę tworzą ludzie, a ekonomia jest tylko jednym z narzędzi do jej skutecznego uprawiania. Bill Clinton mówił „gospodarka głupku”, ale sam – charyzmatyczny i obdarzony inteligencją emocjonalną – równie często swoje przedsięwzięcia konsultował z psychologami jak i z ekonomistami.


W Polsce psychologia jest czymś, czym można się zająć, jak już załatwi się wszystkie sprawy, a w kręgach politycznych jest niemal zupełnie nie wykorzystywana. Z rzadka odwołują się do niej politycy przed wyborami i interesuje ich wtedy nie to jak stosować psychologię w skutecznym zarządzaniu państwem, ale jak wygrać wybory czy przeforsować swoje zdanie. Politycy nie mają żadnej wiedzy psychologicznej. A co gorsza nie chcą jej poznawać. Krótko mówiąc: nie chcą się uczyć. Podobnie jest z ekonomistami.


W ten sposób rośnie dysproporcja pomiędzy biznesem a ekonomistami i politykami. Ci pierwsi bowiem ocierają się często o wiedzę psychologiczną, szkoląc się po to, by lepiej prowadzić firmę. Te dwa istotne dla gospodarki środowiska tracą ze sobą kontakt i nie potrafią się porozumieć. I przyczyną najwyraźniej nie jest brak wiedzy z zakresu ekonomii.


Jestem psychologiem, zatem gwoździe które wszędzie widzę to gwoździe ludzkich relacji, sposobu komunikacji, budowania nastrojów społecznych, zaufania czy zasady przewodzenia. Sądzę jednak, że takie spojrzenie może być przydatne dla wszelkich decydentów.


Psychologia w swej istocie jest, podobnie jak ekonomia, nauką statystyczną. A. Gray w opracowaniu „The Development of Economic” z 1931 roku (nic się w tej materii nie zmieniło) napisał „Ekonomia, jeśli w ogóle jest nauką, różni się od innych nauk tym, że nie ma w niej nieuchronnego przechodzenia od mniejszej do większej pewności, bezwzględnego poszukiwania prawdy, która raz odkryta pozostaje prawdą po wsze czasy, unicestwiając wszystkie odmienne doktryny”.(…) Od czasów Adama Smitha teoria ekonomii polegała na operowaniu wysoce abstrakcyjnymi założeniami – wyprowadzanymi albo z introspekcji, albo z dorywczych obserwacji ekonomicznych – stosowanymi w procesie produkowania hipotez, na których podstawie można by formułować prognozy biegu wydarzeń w rzeczywistym świecie. Nawet wtedy, kiedy niektóre z założeń dotyczyły zmiennych nie poddających się obserwacji, dedukowane z tych założeń wnioski w ostatecznej instancji odnosiły się do świata obserwowalnego ekonomiści chcieli „wytłumaczyć” te zjawiska gospodarcze, które rzeczywiście występują”.


Ależ to mniej „ścisłe” niż psychologia, a to prognozami ekonomicznymi przejmuje się cały świat a mało kto głośno się zastanawia jakie czynniki psychologiczne kształtują zjawiska gospodarcze, a nawet czysto ekonomiczne. Kiedy na zajęciach z ekonomii na studiach doktoranckich zapytałam prowadzącego profesora: dlaczego ekonomię wszyscy traktują tak poważnie, a psychologię nie, powiedział, że „pytanie jest z gatunku naiwnych” i nie bardzo potrafił mi na nie odpowiedzieć. Może ta rzekoma naiwność to raczej odwaga pozwalająca na stwierdzenia w rodzaju „król jest nagi”. Nie kwestionuję prawdy ekonomicznych rozważań (choć życie często negatywnie je weryfikuje) i ich przydatności, czy wręcz niezbędności, kwestionuje pozycję, jaką współczesna ekonomia zajmuje. Wydaje się ona niewspółmierna zarówno do zasług tej nauki jak i jej przydatności w rozwoju ludzkości.


Ekonomiści, chcąc wypełnić przydzieloną im rolę i brzmieć jak najbardziej naukowo, tworzą coraz bardziej specjalistyczne i wyrafinowane słownictwo, angażując matematykę, nawet tam, gdzie jej obecność nie wydaje się przydatna. Terminologia, matematyka i skomplikowane wywody powodują, że do odczytywania zasad ekonomii potrzebny jest ekonomista. I tu koło się zamyka.


W. C. Mitchell w „Types of Economic Theory” określa „przechodzenie od jednych idei do drugich oraz rozwijanie idei przez kolejne pokolenia”  jako „popis intelektualny”. Samuelson zaś nazwał „grzechem antropomorfizu wyrafinowanego” niedostrzeganie znanych treści w tekstach dawnych autorów, tylko dlatego, że nie używają współczesnej terminologii.


Wydaje się jakby ta terminologia i popis intelektu były najważniejsze. Komplikuje się wciąż aktualne prawdy, które choćby Adam Smith w sposób prosty i zrozumiały zawarł w swoim tekście filozoficzno-psychologiczno-historyczno-ekonomicznym, pozbawionym niemal zupełnie wzorów i tabel.


Oczywiście Smith popełnił szereg błędów. Popełniali je również Ricardo, Keynes, Marks, Veblan i inni ekonomiści. Weryfikowało je życie, czasem również kolejne studia ekonomiczne. Dziś, kiedy ekonomie usadzono na tronie i rządzi losami całych państw, troska o jak najmniejszą liczbę błędów wydaje się być sprawą pierwszej wagi. Nie stanie się tak bez sporej dawki pokory, o którą w takiej sytuacji trudno. Próbą sprowokowania do refleksji są moje przemyślenia i „pytania z gatunku naiwnych”.


Pytam zatem i do takiej refleksji będę skłaniać w moich felietonach: Dlaczego nie stawiać wiedzy psychologicznej na tak samo ważnym poziomie jak ekonomicznej? Dlaczego nie pokusić się o nowy paradygmat w ekonomii? Dlaczego nie stworzyć holistycznego podejścia do ekonomii uwzględniającego skuteczność działań człowieka? Może wtedy profesor Balcerowicz myślałby nie tylko o tym, co jest najlepsze z punktu widzenia ekonomii dla gospodarki i społeczeństwa, ale zastanawiałby się również jak te wiedzę przekazać prostym ludziom? Może udałoby się doprowadzić do tego, że prezes firmy miałby „ekonomiczne podstawy” do tego, by nie robić w przedsiębiorstwie „cięć” kosztów na pracę nad misją firmy, która jest podstawą do partycypowania pracowników w procesie zarządzania, które to z kolei Peter Drucker uważa za element niezwykle istotny w zarządzaniu i niezbędny w TQM?


Może ekonomia mogłaby się zainteresować badaniami psychologów i wykorzystywać je w swoich teoretycznych modelach? Mówiąc nieco żartobliwie, może powstałby jakiś „czynnik P” , który przybliżyłby wzory i wykresy do życia?


Póki tego nie ma, radzę sobie przypominać nie tylko w czasie kampanii wyborczych: „Po pierwsze: psychologia.” O ekonomii wszyscy pamiętają!


Iwona Majewska-Opiełka


 





 


 


 



W wydaniu 54, kwiecień 2004 również

  1. BANK I ŚRODOWISKO

    Lider biznesu
  2. KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY

    Blisko klienta
  3. POLSKA UNIA OFIAR NAZIZMU

    Opieka i pomoc
  4. PRASA

    Głos Warszawy
  5. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Od Piusa X do "Pasji" Gibsona
  6. PUNKTY WIDZENIA

    Milczki niekompetentne
  7. PSYCHOLOGIA

    Ekonomia, głupku
  8. PROJEKT USTAWY LOBBINGOWEJ

    Opinia socjologa
  9. PUNKTY WIDZENIA

    O nas bez nas
  10. DYPLOMACJA

    Magnes różnorodności
  11. LECH WAŁĘSA

    Nowe czasy, stare rozwiązania
  12. LOBBING W WIELKIEJ BRYTANII

    Małe i wielkie sprawy
  13. SZTUKA MANIPULACJI

    Niezręczność komplementów
  14. DECYZJE I ETYKA

    Cytaty i pisaty
  15. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Trzecia żona
  16. PARLAMENT EUROPEJSKI

    Grupy nacisku (c.d.)
  17. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    Lewica, prawica, rozterki
  18. DYPLOMACJA

    Wymowa czynów
  19. TERMINALE PALIWOWE

    Sieć logistyczna / Logistic leader