OD REDAKTORA
Warto być
Warto być obecnym w umysłach Europejczyków i decydentów oraz obywateli w świecie, warto lobbować. Rzecznictwo interesów to mądre dbanie o własne sprawy. więcej...
Państwo powinno gospodarke regulować, także procesy konkurencji, ale najgorsze, co obu partnerom może się przydarzyć, to działanie szkodzące silnym, podjęte z nadzieją na polepszenie pozycji słabszych. Ci silniejsi po prostu wejdą w obszary, które są rynkowym azylem dla słabszych. Restrykcje nie popłacają gospodarkom narodowym. Kraje bogate, które je kiedyś wprowadziły, dziś szybko od nich odchodzą.
Dr MARIA ANDRZEJ FALIŃSKI Polski handel rozwija się równomiernie, nadążając za rozwojem sektora produkcyjnego, w znacznym stopniu stymulując go. Polski konsument doświadczył rewolucji w dostępie do produktów, ale także doświadczył wielkiej przemiany wewnętrznej, stając się konsumentem świadomym i wymagającym. Ma on do dyspozycji wszystkie formaty i koncepcje handlowe, które równomiernie rozwijając się nadążają za rosnącym i jakościowo różnicującym popytem. Wspólnym mianownikiem polskiego rynku detalic
Żaden ze wspomnianych rodzajów handlu nie dominuje, ani też nie wykazuje symptomów wystąpienia takiej dominacji w przyszłości. Póki co, jest miejsce dla wszystkich. Sektor handlu, doświadczając rozwoju nowoczesnej dystrybucji, jednocześnie jest świadkiem rozwoju mniejszych form organizacyjnych. W samym zaś środku nowoczesnej dystrybucji zachodzą procesy równoważące siły rynkowe różnych uczestników gry o handel. Z jednej strony nastąpił intensywny, ale ostatnio tracący gwałtownie dynamikę, rozwój wielkich obiektów typu hipermarket. Ale z drugiej strony, dzięki wykorzystaniu nisz regionalnych i lokalizacyjnych, rozwija się multum nowoczesnych sklepów o tradycyjnej i samoobsługowej formule pracy, działających w sieci lub indywidualnie.
Warto też pamiętać, że ponad połowa obiektów formuły supermarketowej należy do firm polskich. Obawy więc, że małe sklepy są spychane z rynku jakoś nie potwierdzają się, a teza o dominacji inwestorów zagranicznych nie potwierdza się również jako ogólna zasada.
Prawda o polskim rynku jest taka: oto mamy ok. 45% rynku w rękach dystrybucji przez tzw. kanały nowoczesne, zaś ok. 30% owego quantum przechodzi przez firmy o polskim kapitale. Faktem jest, że w formacie hipermarketu dominują firmy z zewnątrz, ale nie ma już tego zjawiska w formacie supermarketu i sklepu osiedlowego. Zresztą, w zakresie wyolbrzymionej roli hipermarketu na polskim rynku właściwe spojrzenie przywracają liczby: 5,3 tych sklepów na 1 mln mieszkańców w Polsce, odpowiednio 8,5 w Hiszpanii, 19,1 w Czechach, 8,9 w Austrii, 10,2 we Włoszech, 18,4 w Szwecji, 20,2 w Niemczech, 21,0 we Francji, itd. Jedynie Grecja i Holandia mają mniejsze wskaźniki (odpowiednio 4,1 i 3,3). Owszem, dynamika rozwoju dużych sklepów jest większa od średniej sektorowej, ale powód tego jest oczywisty – po prostu ich nie było i w ciągu dekady nadrobić trzeba było to, co nie mogło stać się w czasach PRL.
Nasycenie rynku dystrybucji odbywa się poprzez wszystkie formaty, a efektywność niezbędna w konkurencji na wolnym rynku wymusza działania konsolidujące organizmy handlowe na wszystkich powierzchniach. Bądź zmusza do innych działań modernizujących – czy to do zajęcia niszy, czy też do wyprofilowania oferty pod oczekiwania niespełnialne na dużej powierzchni lub w ramach wielkiej sieci obiektów mniejszych. Handel osiągnął więc wiele. Wchłonął ogromne inwestycje (ok. 18 mld dol.) i nie zasłużył sobie na “dłubanie” w prawie, które ma pozwolić na łamiące zasady konkurencji i prawa gospodarczego stworzenie przywileju dla zrobienia szybkiego interesu na posiadanym majątku przez bardzo niewielu, a narazić rzesze drobnych firm na bankructwo. Chodzi o ustawę o tworzeniu i działaniu wielkoppowierzchniowych obiektów handlowych.
Wielokrotnie, także na stronach DECYDENTA, opisano mechanizm skutków wprowadzenia limitu 400 m kw. jako granicy od której zaczyna się biurokratyczna ścieżka zdrowia dla inwestorów. Wielokrotnie też wskazano na zabójczą w skutkach ekspansję wielkich inwestorów zagranicznych i polskich w sferze małych sklepów, które, jako zintegrowane, wielotysięczne sieci dyskontów i sklepów osiedlowych, zmiotą z rynku firmy słabsze, w tym także drobne sieci regionalne. Ustawa, jeśli komukolwiek będzie służyć, to na pewno nie tym, którym służyć ma w myśl “Uzasadnienia” proponowanej ustawy.
Poza tym, chodzi też o zasady gry wymagane przez Konstytucję RP i traktaty międzynarodowe, do których Rzeczpospolita Polska suwerennie przystąpiła i swą konstytucją respektowanie ich gwarantuje. Tu nie chodzi tylko o formalizm, ale o powagę, czy też – sięgnąć po odrobinę patosu – Majestat Rzeczypospolitej. Ku niemu z pewnością odwołał się 1 czerwca 2007 r. Senat RP, odrzucając ustawę zaproponowaną przez Sejm RP. Miał po temu pełną wiedzę, gdyż zarówno Kancelaria Senatu, jak i opinie organizacji gospodarczych jednoznacznie wskazały na niekonstytucyjność i sprzeczność z prawem europejskim – tę ostatnią zresztą stwierdza opinia UKIE, czyli organu odpowiedzialnego za badanie wszystkich projektów legislacyjnych właśnie pod tym względem. Środowisko handlu (nie całe, bynajmniej) przyjęło ów fakt z nadzieją, ale sprawa wraca do Sejmu, gdzie, jak wiadomo, ustawa może zostać przywrócona do istnienia, wbrew oczywistym wadom prawnym i ekonomicznym.
Gwoli zatem przestrogi i przypomnienia warto zauważyć, że:
Na koniec znowu nieco ekonomii i polityki gospodarczej. Wygrywają na rynku najlepsi, słabsi zaś odpadają z gry rynkowej, przekazując zasoby trwałe nowemu właścicielowi (handel przecież żyje, rozwija się). Nie jest bowiem tak, że liczba bankructw to zarazem liczba zlikwidowanych obiektów! Upadają lub rezygnują duzi i mali, a rynek żyje dalej. Państwo powinno gospodarkę regulować, także procesy konkurencji, ale najgorsze co obu partnerom może się przydarzyć, to działanie szkodzące silnym, podjęte z
nadzieją na polepszenie pozycji słabszych. Ci silniejsi po prostu wejdą w obszary, które są rynkowym azylem tych słabszych. O wiele lepiej jest pomagać słabszym – ileż tu rzeczy jest do zrobienia! Można skierować strumień pieniędzy publicznych na tworzenie infrastruktury handlu, zredukować opłaty za najem obiektów komunalnych (i inne, a uciążliwe opłaty), dać gwarancje dla tanich kredytów, systemu umorzeń, itp. Inni, np. Hiszpanie czy Portugalczycy tak zrobili i jakoś sobie radzą, bez ideologicznego rozdzierania szat, a także bez tworzenia możliwości legislacyjnego promowania pomysłów na szybkie wzbogacenie się niektórych przedsiębiorców na nienaturalnej zwyżce cen ich obiektów, które staną się dzięki restrykcjom chwilowo droższe.Restrykcje nie popłacają gospodarkom narodowym. Doszli do tego wniosku ci, którzy je wprowadzili w krajach dużo od Polski bogatszych (Niemcy, Francja) i dziś od nich szybko odchodzą. Nie pozwalają też na powstawanie nisz szybkiego “robienia” pieniędzy, blokującego tych uczestnikó
w rynku, którzy wyłożyli ogromne środki inwestycyjne. Liczy się też wiarygodność kraju.
DECYZJE I ETYKA
Caux Round Table Polska
Imperatyw praktyczny Kanta: Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w swej osobie jako też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy tylko jako środka. więcej...