POEZJA DECYDENTA
Raz pewien mały trzmiel
Nie tylko "port to jest poezja" czy wyjątkowo smakowite danie. więcej...
Ta książka to w pewnym sensie autoreklama. Wiedzy o tym zamkniętym kraju nie zawiera zbyt dużo. Michael pojechał na wycieczkę w stylu „Tu byłem” i opisywał to, co widziały w danym momencie jego oczy.
Opis widoków wsi, wołów, drogi, jedzenia, kelnerek – jest prawdziwy. Jednak Michael nie przygotował się do zderzenia kultur. Na wszystko patrzył oczami człowieka Zachodu. Nawet przewodniczkę chciał tak traktować. Zachwyca się tym, że ona dobrze mówi po angielsku i czytała Austen, Brontë i Dickensa. Michael nie wyczuł, że ona jest wytworem systemu – przygotowaną do opieki nad określoną grupą turystów zagranicznych.
Wszyscy przewodnicy kończą Uniwersytet Języków Obcych i poza językiem mają większe pojęcie o zewnętrznym świecie i regionie gościa, którym się opiekują. Zawsze reprezentują linię partii i rządu, z reguły mieszkają w stolicy, co plasuje ich w hierarchii elit społecznych. Ponadto, opiekunów grup jest z reguły dwóch, i jeden pilnuje drugiego. Michael chyba też nie sprawdził, że społeczeństwo tego kraju podzielone jest na dziedziczne kasty społeczne – songbun. To trzy grupy główne: lojalna, podstawowa i wroga. I do tego każda z nich jest jeszcze podzielona na podgrupy.
Michael mówiąc o mieszkańcach stolicy, mówi o nich „zwykli ludzie”. Ale to nie są zwykli ludzie. Stolica Korei Północnej to państwo w państwie. To miasto lojalistów – tu wszyscy znajdują się w lojalnej grupie społecznej. I dlatego też wszyscy noszą przypinki z wizerunkiem wodzów i do tego przypinki te nie są „dyskretne” (s.53). Są symbolem statusu i pozycji społecznej i nie oznacza to też, że takie przypinki nosi 25 milinów obywateli KRLD. Ci, którzy znaleźli się w grupie wrogów reżimu są pozbawieni wielu praw i oni przypinek nie noszą, ani więźniowie w obozach koncentracyjnych.
W stolicy, a właściwie tylko w centrum pokazywanym turystom i delegacjom zagranicznym – przedszkola, szkoły, restauracje, baseny, parki rozrywki itd. są dla wyższych grup elit tego miasta. Ci, z dzielnic peryferyjnych, choć są w grupie lojalnej, muszą mieć przepustkę, by dostać się do centrum.
Dziwi też fakt, że nikt nie powiedział Michaelowi, że stolica KRLD jest większa niż Londyn – 1572 km kw. Jest też większa od Nowego Yorku – 1213 km kw. Michael pisze „niewielka i zwarta stolica”, a ma ona 2000 km kw. (s.66). Czasami używa obraźliwych określeń, np. hanbok, narodowy strój koreański nazywa „sukienką dla lalek z szarfą w poprzek piersi” (s. 46). Drwi z ubijania ryżu na ciastka mochi, nazywając ten proces „upokarzającym rytuałem” (s.103). I generalnie nie rozumie północnokoreańskiej rzeczywistości. Pisze, że „mężczyźni przechodzą na emeryturę w wieku 65 lat, kobiety 60.” (s. 72). W tym kraju system emerytur, po zapaści finansowej państwa, nie działa, albo inaczej, obejmuje tylko garstkę uprzywilejowanych. Podobnie opieka medyczna. Jako tako funkcjonuje w stolicy i tylko dla niektórych, głównie dla tych, którzy mają pieniądze.
Po klęskach głodu w połowie lat 90. zasada „bezpłatnej opieki medycznej dla wszystkich” stała się praktycznie nieaktywna, a koszty utrzymania przy życiu starszych mieszkańców Korei Północnej wywołują konflikty rodzinne. Ludzie starzy pracują tak długo jak mogą, a kiedy już nie mają sił, stają się problemem. By uniknąć tarć z dziećmi i nie wchodzić domownikom w oczy opuszczają swoje domy w ciągu dnia. Rodziny, które nie mogą związać końca z końcem proszą swoich starzejących się rodziców o popełnienie samobójstwa.
I jeszcze błąd, który wypacza historię. Rozumiem, że Michael Palin to przede wszystkim komik, ale skoro już zabrał się za pisanie książki o Korei Północnej, powinien poprosić o przygotowanie mu ściąg merytorycznych. Na stronie 109 pisze: doszło do impasu i dopiero nowo wybrany prezydent Dwight Eisenhower, który rzekomo groził Północy bronią atomową, zdołał skłonić adwersarzy do negocjacji.
Myślę, że gorący zwolennik użycia bomby atomowej w konflikcie koreańskim, generał Douglas MacArthur, by się obraził. To on nalegał na użycie tej broni, za co został zdymisjonowany przez prezydenta Harry’ego Trumana 11 kwietnia 1951 roku.
Na koniec chcę zwrócić uwagę, że z Pjongjangu do Kesongu nie jest „ponad 1500 km” (s. 98), tylko ponad 150. Poza tym książka jest ładnie wydana i ma dużo ciekawych zdjęć.
Elżbieta Potocka
autorka książki „Korea Północna. Przebudzanie”,
Time Marszałek Group, Toruń 2020.
Michael Palin, „Korea Północna. Dziennik podróży”, Tłum. Dorota Malina,
Wydawnictwo Insignis, Kraków 2020, s. 198.
DECYDENT POLIGLOTA
Biznes po niemiecku
Książka jest przeznaczona dla osób, które chcą opanować niemiecką terminologię biznesową, samodzielnie bądź na wyspecjalizowanych kursach. więcej...